{19}
– To co pizza?
– A może być to w gdzieś gdzie podają alkohol? – pyta Gemma, która ledwo po wyjściu z kina odpaliła papierosa.
– Dasz jednego? – pyta ją Ashton. Ta dwójka nie miała się okazji jeszcze poznać.
– Jasne – Gemma wyciąga w kierunku niego paczkę, a potem odpala mu papierosa, którego trzyma w ustach. Normalna zabawa palaczy.
– Gemma, Gemma jesteś też alkoholiczką? – Gemma ignorowała Laurę, wolała, żeby rzucała w jej stronę komentarze nienawiści, które nie dotyczą sypiania z jej chłopakiem.
– Będziecie mieli się okazje dzisiaj przekonać. Stawiam wszystkim po piwie – nikt nie wiedział, ale miała całkiem sporo pieniędzy z ubezpieczenia po tacie. Nie zamierzała szastać nimi na prawo i lewo, ale jedna kolejka, żeby rozluźnić atmosferę i zdobyć przyjaciół, czy chociażby znajomych była tego warta.
– Jestem za – wydawało jej się, że Calum jest po jej stronie. Ciekawe, czy by był gdyby wiedział.
No więc udali się na pizzę połączoną z alkoholem. Laura z jakiegoś powodu nie przestawała jej obserwować. Ona nie odezwała się nawet słowem do Luke'a. Z Ashtonem dzieliła miłość do papierosów i to tego wieczora musiało jej wystarczyć. Może nawet zamiast zabierać do domu kolejnego takiego samego faceta, zapyta Grace czy zrobią sobie dziewczęce nocowanie. Potrzebowała tego.
– O Boże! Co ty masz na szyi? – Grace wyskoczyła z tym nagle. Dotykała już szyi Gemmy i odsłoniła na widok wszystkich wielkie ugryzienie – Spotykasz się z wampirem?
Nikt nie był w stanie zorientować się, że to zęby Luke'a. Chyba, że przyłożyłby ich odlew czy poprosił o zaprezentowanie. Podobno zwłoki najłatwiej rozpoznać po zębach, z żywymi ludźmi nie było tak łatwo, szczególnie na skórze kogoś innego. Luke tamtego dnia ugryzł ją pare razy. Teraz miała tam ogromne siniaka i ślad zębów. Nie przeszkadzało jej to, ale to nie znaczy, że chciała pokazywać to światu.
– Czy to boli? – Grace bała się nawet dotknąć, co rozbawiło jej przyjaciółkę.
– To nie jest zły ból, Grace – wszyscy na nią patrzyli. Faceci marzyli, żeby zostawić na kimś taki ślad, a Luke nerwowo zaciskał dłonie w pięści, że jej to zrobił.
Miała przez niego siniaka, a on dopiero mówił jak to nie lubi oznaczać dziewczyn.
Jednak to go niezaprzeczalnie podnieciło.
Jak miał się trzymać od niej z daleka?
To wszystko jej wina, bo... bo jest sobą.
– Wow – kontynuowała Grace – Dobry był? – Grace nie umie szeptać.
– Też zostawiłaś mu ślad? – pyta Ashton.
– Wolę zostawiać ślady gdzie indziej – była fanką niedomówień, jeśli to sprawiało, że ludzie trzymali się od niej z daleka.
– Okej, o nic więcej nie pytam.
Luke przełknął gule w gardle. Chciał przyjrzeć się temu z bliska. Załagodzić jej ból językiem. Ale przede wszystkim chyba marzył, żeby usiadła na fotelu, owinięta w samą pościel, z wyeksponowaną szyją i opowiedziała o tym jak to powstało. Chciał to po prostu zrobić. Jednak nie miał ani kamery, ani tak naprawdę tej dziewczyny.
– Lepiej to zakryję – Gemma nienawidziła tego śladu, ale w głębi duszy chciała coś z nim zrobić, cokolwiek, byleby nigdy nie przestał być prawdziwy.
Pizza pojawia się na stole. Gemma jest zbyt skupiona na kuflu z piwem, a Luke najchętniej wepchnąłby jej to jedzenie do gardła.
Musiała jeść.
– Faceci, z którymi się spotka to zwierzęta – szepcze Laura do swojego faceta. Nie wyobrażała sobie, że ktoś mógłby jej zrobić takie coś.
Szanowała się.
Jak miałaby z takim czymś wyjść do ludzi czy na scenę i mówić o pokoju na świecie? Nie było takiej opcji. Nie podobało jej się to i nie rozumiała, jak to może być podniecające.
– Mówiłaś coś, Laura? – Gemma ją słyszała, a Lukowi wszystko podeszło do gardła. W tej chwili bał się, że ich wyda. Gemma nie chciała tego, za bardzo to lubiła.
– Mówiłam tylko, że się szanuję – posłała jej szeroki uśmiech, jakby wcale jej nie obraziła.
To właśnie moc miss.
Pomyślała Gemma.
– Przepraszam, ale tu nie wolno palić – Gemma zdecydowanie musiała zapalić.
– Zaraz wracam.
Luke chciał ją gonić z kawałkiem pizzy w ręku, byleby ją nakarmić.
Musiał coś wymyślić, żeby do niej wyjść.
– Cholera, tata dzwoni, a tata prawie nigdy nie dzwoni — mówi nazbyt dramatycznie – Muszę odebrać.
Całuje Laurę we włosy i pośpiesznie wstaje. Muzyka, którą przed chwilą puścił, no cóż, nie była jego dzwonkiem.
Znajduje Gemme zaraz przed knajpą.
– Nie przepraszaj za nią, mogła nazwać mnie gorzej – była rozbawiona. Miała w dupie, co myśli o niej Laura. Nie chciała być taką dziewczyną jak ona.
– Zrobiłem ci krzywdę?
– Po prostu zostawiłeś ślad. Myślałam, że o to chodzi? Ty byś pieprzył Laurę, a mnie by nikt nie chciał, bo mnie oznakowałeś. Nie będziemy się tak bawić, Hemmings – wymachuje papierosem w jego stronę.
– Pokaż mi to – Gemmy plecy odbijają się o ścianę. Luke odsuwa jej apaszkę z szyi. Był zafascynowany i dumny z siebie, nigdy czegoś takiego nikomu nie zrobił.
– Podoba ci się? – jakby czytała mu w myślach.
– Mam nadzieję, że to nigdy nie zejdzie – całuje jej szyje, liże po całej długości ugryzienia. Gemma po prostu pali i go ignoruje – Boli?
– Wracaj do dziewczyny, Luke.
Zapomniał o Laurze.
Po prostu..
No właśnie.. to wszystko było nie do opisania.
– Mam pomysł na film – mówi jej, próbując ją zaciekawić.
– Nie jestem gwiazdą porno – fuka na niego.
– Nie, to nic z tych rzeczy, to o wiele bardziej osobiste – całuje ją jeszcze raz w szyje – Mogę wpaść?
– To nie ja powiedziałam, że potrzebuje przerwy.
– Nie rozumiesz – i nie chciała.
– Wracaj, Luke.
Staje przed jej twarzą i blokuje ją w klatce.
– Przyjdę, a ty wykonasz każde moje najmniejsze polecenie. Jeśli będę musiał zmusić cię do mówienia, to po prostu cię upije.
Podobała jej się ta wizja.
Zmusi ją do czegoś.
– A teraz...
To ona go całuje.
Dokładnie tak samo jak z pierwszym razem, tylko muska jego usta. Luke uderza pięścią w ścianę, a potem rzuca się na jej usta.
Ile to minęło?
Dwa dni?
Tak, mogło się okazać, że trwało to zbyt długo, przynajmniej dla niego.
Gemmie wypada papieros z ręki. Staje na palcach, opiera na jego barkach łokcie i daje mu powód do myślenia.
– Przyjdę – zapewnia ją.
Wraca pierwszy do środka. A co robi Gemma? Ucieka stamtąd, więc on staje się jedynym, który wrócił.
Był wściekły.
Wściekły, że była takim tchórzem.
Jak objawił swoją złość?
Nie przyszedł.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro