5|
Siedzieliśmy kilka minut w ciszy, po czym wzięłam głęboki oddech i stwierdziłam, że w zasadzie czuję się dobrze. Priamus najwyraźniej też to zauważył, bo patrzył na mnie za zmarszczonymi brwiami.
- I co? Już? To tyle? Uroniłaś trochę łez i wszystko z tobą w porządku? - spytał z niedowierzeniem.
- Jak widać - wzruszyłam ramionami.
- Dziewczyno, właśnie zostałaś zraniona przez chłopaka, którego lubiłaś. Co jest z tobą nie tak? Myślałem, że będę tutaj siedział i cię pocieszał przez conajmniej dwie godziny!
- A co, mam rozpaczać? Błagam, znaliśmy się tylko kilka dni. Prawda, był miły, ale nie zakochałam się w nim ani nic. Wiem, że twojej dziewczynie wystarczyło tylko, że parę razy się uśmiechniesz, ale na mnie to nie działa.
- Czy ty naprawdę za każdym razem musisz nawiązywać do mnie we wszystkim co mówisz? - spytał chłopak ciężko wzdychając - Nie jest ci już nawet smutno? - kontynuował.
- Jest mi przykro, ale bez przesady - przewróciłam oczami - Nie musisz się tak nade mną użalać.
- Jeśli chcesz mogę się z nim rozmówić, w końcu jest teraz naszym wspólnym wrogiem. Sam powiedział, że to łączy ludzi.
Gdy to mówił, wiedziałam, że naprawdę miał na myśli rozmowę, a nie żadną bójkę. Priamus był jedną z tych osób, które wolały atakować argumentami niż pięścią. Jedyny raz, przy którym nie wytrzymał i rzucił się na jakiegoś Ślizgona był rok temu. Nigdy nie dowiedziałam się o co poszło, ale wiem, że tamten chłopak wylądował w skrzydle szpitalnym. Aż dziwne, że po tym wydarzeniu Priamus został prefektem naczelnym. W dodatku beznadziejnym.
- Wiesz, dzięki, ale nie ma takiej potrzeby - powiedziałam - Jeśli naprawdę chcesz mi pomóc, choć nie ma w czym to możesz zacząć bardziej poważnie traktować swoje obowiązki. Z pewnością jesteś jednym z najgorszych prefektów jacy kiedykolwiek byli w tej szkole. To było tylko stwierdzenie faktu.
Wargi Priamusa wygięły się w lekkim uśmiechu, a ja nie mogąc nic na to poradzić również się uśmiechnęłam.
- Spóźniasz się na każde zebranie i patrole. Lekceważysz regulamin i nie dajesz uczniom szlabanów. Łamiesz zasady każdego dnia i dajesz zły przykład młodszym. Kończysz zebrania, gdy nawet nie zdążyły się jeszcze zacząć. Rysujesz moje karykatury w swoim notesie.
- Co to ma do bycia złym prefektem?
- To, że obrażasz przy tym innego prefekta.
- Dwie strony dalej zrobiłaś dokładnie to samo - Priamus uniósł brew.
- Odpłaciłam się tylko pięknym za nadobne, w dodatku nawet Pomona stwierdziła, że mój rysunek był dużo lepszy niż twój.
- Włącza ci się tryb rywalizacji jak przy każdej naszej rozmowie? - spytał chłopak.
Wzruszyłam ramionami i wstałam z kamiennej ławki.
- Za 10 minut zebranie prefektów. Miło by było gdybyś również się pojawił - powiedziałam tylko.
- Znowu? Przecież było niedawno.
- Tak, ale nie zdążyłam przekazać najważniejszych informacji, bo postanowiłeś wyjść.
- Miałem ważny powód.
- Ach tak, miał na imię Clementina i cechował go brak umiejętności myślenia.
Priamus zaśmiał się cicho, a ja zmarszczyłam brwi.
- Właśnie obraziłam twoją dziewczynę, a ty się śmiejesz. Z tobą jest naprawdę coś nie tak.
- Clementina może nie jest najmądrzejsza, ale jest urocza.
Uśmiechnęłam się krzywo.
- Patrząc na nią ciężko dostrzec mi to o czym mówisz. Czuję, że tylko ty to widzisz.
- Zawsze możecie się zakolegować i zmienić zdanie o sobie nawzajem.
- Świetny pomysł - rzuciłam z ironią - Po tym spotkaniu nie będziesz miał już ani dziewczyny ani... - przerwałam, bo nie miałam pojęcia jak mogłabym określić siebie - ...mnie.
Priamus spojrzał się na mnie zdziwiony, a ja odchrząknęłam głośno.
- Spotkanie prefektów, pamiętasz? - spytałam patrząc wymownie na zegarek i próbując zignorować jego spojrzenie.
- Pewnie - powiedział tylko i również podniósł się z miejsca.
Przez całą drogę szliśmy w ciszy. Aż dziwne, że z żadnego rogu nie wyskoczyła Clementina, bo już i tak miałam wrażenie, że śledzi Priamusa na każdym kroku.
Chłopak pchnął drzwi sali, a ja weszłam do środka odrazu uśmiechając się w stronę zgromadzonych już osób.
- To zebranie będzie trwało dłużej od poprzedniego, więc możecie usiąść - powiedziałam kierując wzrok w stronę dwóch chłopaków, którzy byli gotowi by wypaść biegiem z sali w każdym momencie.
Mówiłam o wszystkich najważniejszych rzeczach, a Priamus wtrącał się w najmniej odpowiednich momentach, ale poza tym zachowywał się przyzwoicie. Przez drzwi nie wparowała również Clementina, co też było miłą odmianą.
Pojawiła się natomiast zaraz po skończeniu zebrania i nie wyglądała na zadowoloną. Nie był to nadzwyczajny widok, bo Clementina często wpadała w złość szczególnie jeśli chodziło o kontakty Priamusa z innymi dziewczynami. Ominęłam ją bez większego zainteresowania, a i ona nie zwróciła na mnie uwagi. Obejrzałam się przez ramię by zobaczyć jak dziewczyna ze złością mówi coś do chłopaka. Nie obchodziło mnie co tym razem jej się nie podobało, więc tylko przyspieszyłam.
Pod portretem stał Mike i gdy tylko mnie zobaczył oderwał się od ściany.
- Nie, nie chcę cię słuchać, bo nie zadaję się z fałszywymi dupkami. A przy okazji, nie kocham cię. Zejdź na ziemię człowieku. Znamy się kilka dni - warknęłam i wyminęłam go zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.
- Mamy tutaj bardzo poważny problem - powiedziała Arabella odrazu, gdy weszłam do pokoju wspólnego.
Zmarszczyłam tylko brwi i poszłam za nią do naszego dormitorium.
- Nie mogę w to uwierzyć! - krzyknęła Duenna chodząc po całym pomieszczeniu - To wręcz niewyobrażalne!
Nina siedziała na swoim łóżku, niepewnie wodząc wzrokiem za wzburzoną dziewczyną. Delphine za to wydawała się równie zirytowana co Dueanna. Skrzyżowały ręce na piersi i zagryzła wargi z trudem powstrzymując się od jakiejś ciętej uwagi.
- Dobra, co się właściwie dzieje? - spytałam wpatrując się to w jedną to w drugą.
- No pochwal się, Delphine - warknęła Duenna - Jaką to jesteś wspaniałą przyjaciółką.
- Och, cicho bądź - Dziewczyna przewróciła oczami i opadła na krzesło.
- Delphie, Duenna ma racje - powiedziała cicho Nina.
- Oczywiście, że mam! Jesteś straszną egoistką, Delphine!
- Cisza! - krzyknęłam, aż w końcu cała czwórka spojrzała na mnie - O co wam chodzi?
Duenna i Nina spojrzały na Delphine, która westchnęła, ale nic nie powiedziała.
- Delphie znalazła sobie chłopaka - mruknęła Arabella.
- I tyle? - spytałam z niedowierzeniem.
- Ten chłopak to Mike! - krzyknęła Duenna posyłając dziewczynie wściekłe spojrzenie - Twój Mike!
- Przepraszam, dobra? Ale to nie moja wina!
- Jaka z ciebie przyjaciółka?!
- Cicho! - przerwałam - Świetny wybór, Delphine. Wybrałaś kłamcę i oszusta. A co do ciebie Duenno, to nie był żaden mój Mike. Znam go od kilku dni! Czemu nikt nie potrafi tego zrozumieć?
- Świetnie, ale nie wiedziałyśmy o tym kiedy Delphine postanowiła zacząć się z nim spotykać!
- Niech robi co chce - powiedziałam - Ale będziesz tego żałować - mruknęłam w stronę Delphine, która tylko spojrzała się w inną stronę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro