4|
Przeszłam przez pokój i rzuciłam notes na kolana Priamusa, który oderwał wzrok znad magazynu i spojrzał się na mnie zdziwiony.
- To twoje - powiedziałam wzruszając ramionami.
- Wiem, dziwię się, że tak po prostu mi to oddajesz.
- Nie potrzebuje twojego głupiego notesu, nawet jeśli narysowałeś tam moją karykaturę - warknęłam.
- Wiedziałem, że go przejrzałaś - powiedział rozbawiony Priamus.
Przewróciłam oczami i rozejrzałam się po pokoju, wszyscy jednak byli zajęci swoimi sprawami.
Priamus nie zwracając na nic uwagi otworzył notes i zaczął szybko przerzucać kartki. Zatrzymał się na stronie, na której narysowałam jego własny portret i parsknął głośno.
- Bawi cię coś? - spytałam obojętnie.
- Tylko to, że myślałem, że to ja nie mam talentu, ale patrząc na to widzę, że jednak mnie przeganiasz jeśli o to chodzi.
Chwyciłam pierwszą lepszą poduszkę z kanapy i rzuciłam w niego. Priamus zaczął się głośno śmiać, tak że kilka osób siedzących w pokoju zwróciło na niego uwagę.
- Naprawdę nie rozumiem twojego poczucia humoru - rzuciłam.
Jeśli Priamus martwił się zniknięciem matki to potrafił to dobrze ukrywać.
Chciałam zapytać go o nią, kiedy dokładnie zniknęła albo chociaż jak się nazywa, ale czułam, że to nie jest dobry moment. Prawdopobnie żaden moment z Priamusem nie będzie dobry.
- No dobra - chłopak wstał i schował notes do torby - Było miło, ale mam spotkanie.
- Nawet nie muszę zgadywać z kim.
- Widzisz jak dobrze się znamy? - mrugnął i nie dając mi odpowiedzieć wyszedł z pokoju wspólnego.
- Czy wy się teraz przyjaźnicie? - spytał ktoś z tyłu.
Odwróciłam się i spojrzałam zdziwiona na dziewczynkę, która nie mogła być wyżej niż na trzecim roku. Miała bardzo jasne blond włosy i duże niebieskie oczy, które patrzyły na mnie z zaciekawieniem.
- Skąd ten wniosek? - zmarszczyłam brwi.
Dziewczynka wzruszyła ramionami.
- Tak to wygląda. Jest coś pomiędzy wami.
- Owszem, nienawiść.
- Nie do końca o to mi chodziło.
- Słuchaj, nie powinnaś zająć się swoimi sprawami? Jak ty się właściwie nazywasz?
- Ambray Pooles. I mówię tylko o tym co widzę.
- Świetnie, to może swoje uwagi zachowaj dla siebie, dobrze?
- On nikogo tak nie traktuje jak ciebie - stwierdziła dziewczynka.
- Dobra, teraz zaczynam się bać. O co chodzi?
- Mieszkam w domu obok rodziny Deagreen. Moja matka właściwie przyjaźni się z jego. Chociaż nie wiem czy czas przeszły nie będzie tu lepiej pasował.
- Mówisz teraz o zaginięciu jego matki?
- Tak, dziwna sprawa - dziewczynka spojrzała na mnie ze smutkiem - To była bardzo miła pani. W każdym razie naprawdę uważam, że coś pomiędzy wami jest.
- To źle uważasz. Wracając do jego matki, możesz mi coś o niej powiedzieć?
- A co chcesz wiedzieć? Nazywa się Alexia Deagreen, jest bardzo wysoka i ładna. I bogata. Jej mąż też jest miły, więc nie wiem skąd plotki, że odeszła, bo nie mogła go znieść. W każdym razie mają dwójkę dzieci. Priamus ma starszego brata, ma na imię Derek. Chyba pracuje w ministerstwie. Nie wiem, bo nie widziałam go od dwóch lat. Wiem tylko, że cała rodzina nienawidzi Clementiny. Zresztą nie dziwię się, jest strasznie głupia.
- Z tym mogę się zgodzić.
- Priamus jej nawet nie kocha.
- Widzę, że naprawdę dużo o nim wiesz - rzuciłam z przekąsem - Skąd to wiesz?
Ambrey spojrzała się na mnie jakby to było oczywiste.
- Cóż, po co w takim razie poleciał na spotkanie z nią? - wzruszyłam ramionami - Dobra, słuchaj. Miło się rozmawiało, ale mam obowiązki prefekta.
- Mówię prawdę.
- Nie wątpię - powiedziałam próbując się lekko uśmiechnąć.
- Hej pani prefekt, twój przystojny Krukon czeka na ciebie pod porterem - powiedziała Arabella wchodząc do pokoju wspólnego.
Ambrey skrzywiła się, zebrała swoje książki i szybko pobiegła do dormitorium.
- A z tym dzieciakiem to co się stało? - spytała zdziwiona Arabella.
- Najwyraźniej chce mnie zeswatać z Priamusem - przewróciłam oczami - To idę. Życz mi powodzenia.
- Spokojnie, tylko nie mów za szybko jak zawsze, gdy się denerwujesz. I nie panikuj.
- Postaram się - westchnęłam i szybko wyszłam z pokoju wspólnego.
- Cześć - powiedział Mike na mój widok. Jak zwykle czekał opierając się o ścianę.
- Cześć - odpowiedziałam uśmiechając się lekko - Co masz taką minę?
- Ech, szkoda gadać. Priamus wlepił mi szlaban.
- Za co? - spytałam marszcząc brwi.
- Za obrażanie prefekta. Zwróciłem mu tylko uwagę, że nie musi obściskiwać się ze swoją dziewczyną na środku korytarza.
- Daj spokój. Zapomnij o szlabanie. Anuluję go. A jeśli chodzi o Priamusa, to z nim porozmawiam. Może w końcu nauczy się dawać szlabany wtedy, gdy serio ma do tego powód, a nie gdy ma jakąś głupią zachciankę.
- Po co masz marnować swój czas na robienie mu awantur? Nie musisz tego robić, naprawdę.
- I tak się z nim codziennie kłócę, więc to nie ma większego znaczenia - wzruszyłam ramionami - Możemy iść?
Mike w zamyśleniu kiwnął głową.
Głównie kręciliśmy się po całym zamku rozmawiając na różne tematy. Mike był naprawdę zabawnym chłopakiem. Czułam się naprawdę dobrze w jego towarzystwie.
- Poczekasz chwilkę? - spytałam popychając drzwi damskiej toalety.
Mike uśmiechnął się tylko.
Spojrzałam w lustro wiszące na obdartej ścianie. Miałam lekko zaróżowione policzki, co u mnie było rzadką rzeczą. Oparłam się czołem o drzwi i po prostu tak stałam.
- Widzę, że nieźle ci idzie.
Zmarszczyłam brwi słysząc głos Priamusa. Dźwięk był lekko zagłuszony, więc przyłożyłam ucho do drzwi, żeby lepiej słyszeć.
Co on znowu chciał?
- To nie twoja sprawa - głos Krukona był lodowaty.
- Błagam, oboje wiemy, że to przeze mnie zwróciłeś uwagę na Minervę.
Zaraz, że co? Bicie mojego serca było tak głośne, że aż dziwne, że chłopacy na korytarzu tego nie słyszeli.
- Nie zepsujesz mojego planu - warknął Mike.
- To ty masz w ogóle jakiś plan? Przykro mi to mówić, ale ona nie jest głupia.
- Nie wiesz co robią dziewczyny, gdy się zakochają.
- Jesteś strasznie pewny siebie skoro myślisz, że ona się w tobie zakocha.
- Ona mnie uwielbia. A wiesz dlaczego? Bo nienawidzę ciebie dokładnie tak jak ona. Wspólni wrogowie łączą ludzi.
- Nie nazwałbym siebie i jej wrogami - byłam wręcz pewna, że Priamus się uśmiechnął - W dodatku może oświecisz mnie dlaczego chcesz zemścić się na mnie wykorzystując Minervę?
- Błagam, nie wmówisz mi, że ta mała jest ci obojętna - Mike był teraz autentycznie rozbawiony.
Miałam już dość. Nie wiedziałam o co im obu chodzi, ale nie zamierzałam słuchać tego dalej. Otworzyłam gwałtownie drzwi i mocno nimi trzasnęłam.
- Ta łazienka nie jest dźwiękoszczelna - warknęłam tylko i wyminęłam ich.
Szłam szybko, tłumiąc w sobie pragnienie uderzenia w jakąś ścianę.
Dopiero, gdy poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń postanowiłam się zatrzymać.
Zmierzyłam Priamusa wściekłym spojrzeniem.
- Sprowokowałeś go, żeby to powiedział, bo wiedziałeś, że to usłyszę.
Chłopak westchnął i kiwnął głową.
- W takim razie może wytłumaczysz mi o co chodzi? Bo jak na razie zrozumiałam tylko, że oboje jesteście dupkami.
Priamus spojrzał bezradnie na moją twarz, po której płynęły pojedyncze łzy.
Wydawał się jednocześnie zmieszany i zatroskany. Nigdy go jeszcze takiego nie widziałam.
Wyjął z kieszeni lekko zmiętą chusteczkę i podał mi.
Mimo wściekłości i smutku musiałam stwierdzić, że to był pierwszy raz, gdy Priamus dał mi coś sam z siebie.
Hej!
Długo mnie nie było, ale miałam w tym tygodniu wymianę szkolną z Hiszpanią!❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro