Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4|

Przeszłam przez pokój i rzuciłam notes na kolana Priamusa, który oderwał wzrok znad magazynu i spojrzał się na mnie zdziwiony.
- To twoje - powiedziałam wzruszając ramionami.
- Wiem, dziwię się, że tak po prostu mi to oddajesz.
- Nie potrzebuje twojego głupiego notesu, nawet jeśli narysowałeś tam moją karykaturę - warknęłam.
- Wiedziałem, że go przejrzałaś - powiedział rozbawiony Priamus.
Przewróciłam oczami i rozejrzałam się po pokoju, wszyscy jednak byli zajęci swoimi sprawami.
Priamus nie zwracając na nic uwagi otworzył notes i zaczął szybko przerzucać kartki. Zatrzymał się na stronie, na której narysowałam jego własny portret i parsknął głośno.
- Bawi cię coś? - spytałam obojętnie.
- Tylko to, że myślałem, że to ja nie mam talentu, ale patrząc na to widzę, że jednak mnie przeganiasz jeśli o to chodzi.
Chwyciłam pierwszą lepszą poduszkę z kanapy i rzuciłam w niego. Priamus zaczął się głośno śmiać, tak że kilka osób siedzących w pokoju zwróciło na niego uwagę.
- Naprawdę nie rozumiem twojego poczucia humoru - rzuciłam.
Jeśli Priamus martwił się zniknięciem matki to potrafił to dobrze ukrywać.
Chciałam zapytać go o nią, kiedy dokładnie zniknęła albo chociaż jak się nazywa, ale czułam, że to nie jest dobry moment. Prawdopobnie żaden moment z Priamusem nie będzie dobry.
- No dobra - chłopak wstał i schował notes do torby - Było miło, ale mam spotkanie.
- Nawet nie muszę zgadywać z kim.
- Widzisz jak dobrze się znamy? - mrugnął i nie dając mi odpowiedzieć wyszedł z pokoju wspólnego.
- Czy wy się teraz przyjaźnicie? - spytał ktoś z tyłu.
Odwróciłam się i spojrzałam zdziwiona na dziewczynkę, która nie mogła być wyżej niż na trzecim roku. Miała bardzo jasne blond włosy i duże niebieskie oczy, które patrzyły na mnie z zaciekawieniem.
- Skąd ten wniosek? - zmarszczyłam brwi.
Dziewczynka wzruszyła ramionami.
- Tak to wygląda. Jest coś pomiędzy wami.
- Owszem, nienawiść.
- Nie do końca o to mi chodziło.
- Słuchaj, nie powinnaś zająć się swoimi sprawami? Jak ty się właściwie nazywasz?
- Ambray Pooles. I mówię tylko o tym co widzę.
- Świetnie, to może swoje uwagi zachowaj dla siebie, dobrze?
- On nikogo tak nie traktuje jak ciebie - stwierdziła dziewczynka.
- Dobra, teraz zaczynam się bać. O co chodzi?
- Mieszkam w domu obok rodziny Deagreen. Moja matka właściwie przyjaźni się z jego. Chociaż nie wiem czy czas przeszły nie będzie tu lepiej pasował.
- Mówisz teraz o zaginięciu jego matki?
- Tak, dziwna sprawa - dziewczynka spojrzała na mnie ze smutkiem - To była bardzo miła pani. W każdym razie naprawdę uważam, że coś pomiędzy wami jest.
- To źle uważasz. Wracając do jego matki, możesz mi coś o niej powiedzieć?
- A co chcesz wiedzieć? Nazywa się Alexia Deagreen, jest bardzo wysoka i ładna. I bogata. Jej mąż też jest miły, więc nie wiem skąd plotki, że odeszła, bo nie mogła go znieść. W każdym razie mają dwójkę dzieci. Priamus ma starszego brata, ma na imię Derek. Chyba pracuje w ministerstwie. Nie wiem, bo nie widziałam go od dwóch lat. Wiem tylko, że cała rodzina nienawidzi Clementiny. Zresztą nie dziwię się, jest strasznie głupia.
- Z tym mogę się zgodzić.
- Priamus jej nawet nie kocha.
- Widzę, że naprawdę dużo o nim wiesz - rzuciłam z przekąsem - Skąd to wiesz?
Ambrey spojrzała się na mnie jakby to było oczywiste.
- Cóż, po co w takim razie poleciał na spotkanie z nią? - wzruszyłam ramionami - Dobra, słuchaj. Miło się rozmawiało, ale mam obowiązki prefekta.
- Mówię prawdę.
- Nie wątpię - powiedziałam próbując się lekko uśmiechnąć.
- Hej pani prefekt, twój przystojny Krukon czeka na ciebie pod porterem - powiedziała Arabella wchodząc do pokoju wspólnego.
Ambrey skrzywiła się, zebrała swoje książki i szybko pobiegła do dormitorium.
- A z tym dzieciakiem to co się stało? - spytała zdziwiona Arabella.
- Najwyraźniej chce mnie zeswatać z Priamusem - przewróciłam oczami - To idę. Życz mi powodzenia.
- Spokojnie, tylko nie mów za szybko jak zawsze, gdy się denerwujesz. I nie panikuj.
- Postaram się - westchnęłam i szybko wyszłam z pokoju wspólnego.
- Cześć - powiedział Mike na mój widok. Jak zwykle czekał opierając się o ścianę.
- Cześć - odpowiedziałam uśmiechając się lekko - Co masz taką minę?
- Ech, szkoda gadać. Priamus wlepił mi szlaban.
- Za co? - spytałam marszcząc brwi.
- Za obrażanie prefekta. Zwróciłem mu tylko uwagę, że nie musi obściskiwać się ze swoją dziewczyną na środku korytarza.
- Daj spokój. Zapomnij o szlabanie. Anuluję go. A jeśli chodzi o Priamusa, to z nim porozmawiam. Może w końcu nauczy się dawać szlabany wtedy, gdy serio ma do tego powód, a nie gdy ma jakąś głupią zachciankę.
- Po co masz marnować swój czas na robienie mu awantur? Nie musisz tego robić, naprawdę.
- I tak się z nim codziennie kłócę, więc to nie ma większego znaczenia - wzruszyłam ramionami - Możemy iść?
Mike w zamyśleniu kiwnął głową.
Głównie kręciliśmy się po całym zamku rozmawiając na różne tematy. Mike był naprawdę zabawnym chłopakiem. Czułam się naprawdę dobrze w jego towarzystwie.
- Poczekasz chwilkę? - spytałam popychając drzwi damskiej toalety.
Mike uśmiechnął się tylko.
Spojrzałam w lustro wiszące na  obdartej ścianie. Miałam lekko zaróżowione policzki, co u mnie było rzadką rzeczą. Oparłam się czołem o drzwi i po prostu tak stałam.
- Widzę, że nieźle ci idzie.
Zmarszczyłam brwi słysząc głos Priamusa. Dźwięk był lekko zagłuszony, więc przyłożyłam ucho do drzwi, żeby lepiej słyszeć.
Co on znowu chciał?
- To nie twoja sprawa - głos Krukona był lodowaty.
- Błagam, oboje wiemy, że to przeze mnie zwróciłeś uwagę na Minervę.
Zaraz, że co? Bicie mojego serca było tak głośne, że aż dziwne, że chłopacy na korytarzu tego nie słyszeli.
- Nie zepsujesz mojego planu - warknął Mike.
- To ty masz w ogóle jakiś plan? Przykro mi to mówić, ale ona nie jest głupia.
- Nie wiesz co robią dziewczyny, gdy się zakochają.
- Jesteś strasznie pewny siebie skoro myślisz, że ona się w tobie zakocha.
- Ona mnie uwielbia. A wiesz dlaczego? Bo nienawidzę ciebie dokładnie tak jak ona. Wspólni wrogowie łączą ludzi.
- Nie nazwałbym siebie i jej wrogami - byłam wręcz pewna, że Priamus się uśmiechnął - W dodatku może oświecisz mnie dlaczego chcesz zemścić się na mnie wykorzystując Minervę?
- Błagam, nie wmówisz mi, że ta mała  jest ci obojętna - Mike był teraz autentycznie rozbawiony.
Miałam już dość. Nie wiedziałam o co im obu chodzi, ale nie zamierzałam słuchać tego dalej. Otworzyłam gwałtownie drzwi i mocno nimi trzasnęłam.
- Ta łazienka nie jest dźwiękoszczelna - warknęłam tylko i wyminęłam ich.
Szłam szybko, tłumiąc w sobie pragnienie uderzenia w jakąś ścianę.
Dopiero, gdy poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń postanowiłam się zatrzymać.
Zmierzyłam Priamusa wściekłym spojrzeniem.
- Sprowokowałeś go, żeby to powiedział, bo wiedziałeś, że to usłyszę.
Chłopak westchnął i kiwnął głową.
-  W takim razie może wytłumaczysz mi o co chodzi? Bo jak na razie zrozumiałam tylko, że oboje jesteście dupkami.
Priamus spojrzał bezradnie na moją twarz, po której płynęły pojedyncze łzy.
Wydawał się jednocześnie zmieszany i zatroskany. Nigdy go jeszcze takiego nie widziałam.
Wyjął z kieszeni lekko zmiętą chusteczkę i podał mi.
Mimo wściekłości i smutku musiałam stwierdzić, że to był pierwszy raz, gdy Priamus dał mi coś sam z siebie.

Hej!
Długo mnie nie było, ale miałam w tym tygodniu wymianę szkolną z Hiszpanią!❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro