3|
Mike był Krukonem, wyjątkowo bystrym i zabawnym. W dodatku nienawidził Priamusa co już sprawiało, że go ogromnie lubiłam. Spędziliśmy w bibliotece godzinę poznając siebie nawzajem. Gdyby nie spotkanie prefektów to z pewnością zostałabym dłużej. Zastanawiało mnie jedynie to dlaczego nie zauważyłam go wcześniej.
Weszłam do sali, w której miało się odbyć zebranie. Większość osób już była. Priamus siedział na biurku kartkując notes i nie zwracając na nikogo uwagi. Kiwnęłam głową w stronę pozostałych prefektów i postawiłam swoją torbę na ziemi.
Do pomieszczenia weszła jeszcze para spóźnionych Puchonów, którzy szybko zajęli swoje miejsca.
- Skoro są już wszyscy to możemy zaczynać - powiedziałam. Spojrzałam znacząco na Priamusa, który jednak nie oderwał wzroku znad notesu. Odchrząknęłam głośno.
- Słyszę cię, McGonagall, gadaj co musisz i stąd chodźmy - powiedział przewracając stronę.
Byłam pewna, że wręcz poczerwieniałam ze złości. Wyrwałam notes z ręki Priamusa i rzuciłam nim przez całe pomieszczenie. W sali zapanowała cisza. Priamus w końcu na mnie spojrzał.
- Jesteś stuknięta - westchnął - Ej, wy z tyłu! Podacie ten notes?
- Nie - warknęłam - Wątpię, że jest ci to teraz potrzebne.
- A żebyś wiedziała.
- W takim razie może ty poprowadzisz spotkanie? - spytałam unosząc brwi.
Priamus przewrócił oczami i skierował wzrok na pozostałych.
- Patrole odbywają się według starego rozkładu. Szlabany możecie dawać tylko wtedy, gdy ktoś faktycznie złamie regulamin. W razie pytań zgłoście się do naszej dwójki. Koniec zebrania.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Przepraszam, co? To jest według ciebie dobre przekazanie informacji?
- Dokładnie tak, McGonagall.
- Świetny z ciebie prefekt naczelny skoro wszystko muszę robić sama - zmrużyłam oczy.
- Poproś tego swojego chłoptasia o pomoc - powiedział z rozbawieniem Priamus.
Wszyscy spojrzeli się na nas z zainteresowaniem.
- Przestań wtrącać się w nie swoje sprawy!
- Dałem ci tylko radę, nie musisz się odrazu tak pieklić.
Rozległo się ciche pukanie do drzwi, które po chwili lekko się uchyliły. Clementina zajrzała do środka.
- Już skończyliście? - spytała.
- Nie! - warknęłam.
- Właściwie, to tak - Priamus wyminął mnie i machnął ręką w stronę pozostałych prefektów - Żegnam.
- Wracaj tu idioto! Jeszcze nie skończyliśmy! - krzyknęłam, ale drzwi zdążyły już się zatrzasnąć.
- Zapomniał swojego notesu - odezwał się ktoś z tyłu.
- Świetnie - warknęłam i podeszłam na koniec sali. Wyrwałam zeszyt z dłoni jakiegoś Krukona i zacisnęłam na nim palce.
- Następne zebranie za tydzień. Obecność obowiązkowa - mruknęłam tylko i wrzuciłam notes Priamusa do swojej torby.
- Ktoś tu chyba ma zły humor - zaśmiała się Pomona, gdy usiadłam obok niej na zielarstwie.
Spojrzałam na nią z rezygnacją.
- Jeśli znowu zacznę ci narzekać na Priamusa to i tak stwierdzisz, że przesadzam.
- Zależy co zrobił tym razem - zacmokała dziewczyna.
- Olał zebranie prefektów. Nie słucha tego co do niego mówię. Powiedział, że jestem stuknięta.
- Wiesz, ja myślę, że on po prostu ma teraz cięższy okres - stwierdziła Pomona - Wiesz, te wszystkie sprawy z jego rodziną.
- Jakie sprawy? - spytałam - Pierwsze słyszę.
Pomona zaczekała aż profesorka zacznie coś tłumaczyć Puchonkom z pierwszej ławki i pochyliła się bliżej mnie.
- Jego matka zaginęła pod koniec wakacji. Cała rodzina dwoi się i troi, żeby ją znaleźć, ale nie przynosi to efektów. W dodatku krążą plotki, że uciekła, bo nie mogła znieść ojca Priamusa.
- Skąd o tym wiesz? - spytałam.
- Rodzina Deagreen jest bardzo szanowana w świecie czarodziejów. Coś takiego nie może tak po prostu się wydarzyć i nie wywołać jakiegoś skandalu.
- Nie rozumiem dlaczego ludzie wtrącają się w prywatne życie tej rodziny - mruknęłam - To bez sensu.
- Tak już jest - wzruszyła ramionami Pomona - Z tego co wiem Priamus nie znosi tego jakoś specjalnie dobrze. A Clementina nie pomaga mu tym swoim ciągłym gadaniem tylko na swój temat.
Zaczęłam się zastanawiać nad tym co by było, gdyby ludzie zaczęli interesować się moją rodziną.
Moja matka była trochę przewrażliwiona na punkcie wielu rzeczy, a niektórzy w sąsiedztwie uroczo nazywali ją wariatką Isobel.
Z pewnością zarzucono by jej, że dwójka jej młodszych dzieci za bardzo szaleje i powinna ich wychować w bardziej poważny i odpowiedzialny sposób. Westchnęłam głośno czym zwróciłam uwagę osób siedzących najbliżej mnie.
- Mam jego notes - rzuciłam cicho.
- Priamusa?
- Tak. Chyba powinnam go oddać. Powiedzmy, że ta historia z jego rodziną przyczyniła się do mojego lekkiego współczucia dla niego. Ale tylko lekkiego.
- Nie chcesz najpierw go przejrzeć?
- Czy to nie będzie trochę nie w porządku? W końcu to jego prywatne notatki.
- Tak, ale może znajdziesz tam coś co będziesz mogła wykorzystać następnym razem, gdy postanowi zignorować zebranie prefektów lub coś innego.
Kiwnęłam głową i lekko się odwróciłam. Priamus siedział kilka ławek za nami wpatrując się w profesorkę. Jakby wyczuł moje spojrzenie i przeniósł wzrok na mnie. Uniósł zdziwiony brwi, ale ja szybko odwróciłam się w z powrotem w stronę Pomony.
- W porządku - mruknęłam cicho.
Odrazu po zielarstwie pobiegłyśmy na błonia. Było w miarę ciepło jak na jesień, więc nie byłyśmy same. Uczniowie spacerowali lub siedzieli na trawie rozmawiając ze sobą.
Upewniłyśmy się, że Priamus nie przylazł tu za nami i usiadłyśmy pod wielkim drzewem.
Otworzyłam notes i zaczęłam go kartkować. W większości były to krótkie notatki z lekcji lub rzeczy, które musiał zrobić. Od czasu do czasu zdarzały się jakieś proste rysunki, dosłownie kilka muśnięć ołówkiem.
- I to wszystko? - spytałam z rozczarowaniem.
- Pokaż - mruknęła Pomona wyrywając mi notes. Zaczęła powoli przewracać strony, aż w końcu zatrzymała się na jednej - Tą ominęłaś. A jest najciekawsza - po tych słowach na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Spojrzałam jej przez ramię i zamarłam. To był mój portret. Niezbyt staranny i być może nie rozpoznałabym w nim siebie, gdyby nie to, że był podpisany. Nie o to jednak chodziło. Na rysunku miałam dorysowane rogi, a moje usta były szeroko rozwarte. Wyglądałam jakbym na kogoś krzyczała. Albo komuś dawała szlaban. Albo to i to jednocześnie.
- Ej, w sumie dobrze odwzorował twój wściekły wyraz twarzy. Podoba mi się to - stwierdziła Pomona.
- Dobrze wiedzieć, że zamiast wypełniać swoje obowiązki, Priamus rysuje moje karykatury.
Pomona spojrzała na mnie niespokojnie.
- A mogę wiedzieć co zamierzasz zrobić? - spytałam.
- To samo - mruknęłam.
- To znaczy?
Wyjęłam z torby ołówek i przewróciłam na drugą stronę notesu. Niezbyt starannie zaczęłam szkicować Priamusa robiąc mu niewiarygodnie długi nos i krzywe zęby. W razie, gdyby nie rozpoznał własnej twarzy podpisałam, że to on.
- No - stwierdziłam z zadowoleniem podziwiając skończony rysunek - Teraz mogę mu oddać ten głupi notes.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro