Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

one

Eunji wpatrywała się w swoje odbicie w lustrze, które znajdowało się na korytarzu przy drzwiach wyjściowych z jej domu i po raz kolejny zastanawiała się czy na pewno podjęła dobrą decyzję. Mundurek, który okrywał jej ciało sprawiał, że nie czuła się komfortowo, ale wiedziała, że musi go założyć jeśli miała tego dnia pojechać do nowej szkoły. Nie wiedziała czego się ma spodziewać, ponieważ ostatnie dwa lata spędziła w szkole w Ameryce, w której panowały zupełnie inne zasady niż te przyjęte w jej rodzimym kraju, ale musiała temu jakoś stawić czoła.

Wspólnie z rodzicami podjęła decyzję, że po dwóch latach mieszkania z ojcem, wróci do mamy, ponieważ mężczyzna miał się przeprowadzić do Meksyku, a ze względu na kulturowe różnice i język, którego Eunji nie znała, lepszym rozwiązaniem był powrót do Korei. Choć dziewczyna się z tym zgadzała, nie ukrywała, że jest niezadowolona z takiego obrotu spraw. Lubiła życie w Stanach i nie tęskniła za tym w Korei, a jednak musiała do niego wrócić.

Miała tylko nadzieję, że będzie mogła zacząć z czystą kartą. Nie chciała, by ludzie kojarzyli ją tylko dlatego, że od dziecka była skłócona z jednym chłopakiem, z którym co najmniej raz w tygodniu trafiała na dywanik u dyrektora oraz niemal codziennie odwiedzała gabinet wychowawcy i szkolnego psychologa. Byli utrapieniem wszystkich nauczycieli, a wszelkie próby interwencji przez dorosłych tylko nakręcała tę dwójkę do wymyślania kolejnych żartów, które kierowali w swoją stronę. 

Cała ta sytuacja była głównym powodem dlaczego Eunji zamieszkała z ojcem po rozwodzie rodziców, a nie z mamą. Chciała się na dobre odciąć od tych mniej przyjemnych chwil ze szkoły i zacząć od nowa. Choć tęskniła za tą satysfakcją, gdy udało się jej wyprowadzić chłopaka i adrenaliną, którą odczuwała, gdy spiskowała przeciwko niemu, wiedziała, że nie tak powinno wyglądać jej życie. Zmieniła się przez te kilka lat i miała nadzieję, że on też.

Eunji ostatni raz poprawiłam swój mundurek i złapała za torbę z książkami. Musiała się zbierać do wyjścia, jeśli nie chciała się spóźnić już pierwszego dnia, choć była to dla niej kusząca propozycja. Jeśli by się spóźniła lub przyszła równo z dzwonkiem uniknęłaby rozmowy z nowymi osobami, a być może z osobami, które znała z poprzednich lat.

— Wiem, że nie chcesz jechać do szkoły, Soo— westchnęła jej matka, gdy również znalazła się w przed pokoju — Doskonale też wiem, jak bardzo przeszkadza ci ten mundurek. Na pocieszenie mogę ci powiedzieć, że podobno w tym roku wprowadzają zmiany i nie będzie trzeba nosić całego mundurka, więc przestań robić takie miny jakby ktoś wyrządzał ci wielką krzywdę.

— Szkoła wyrządza mi wielką krzywdę, mamo. 

— Nie narzekaj. To tylko pierwsza klasa liceum.

— Ale nadal. Ludzie na pewno się już tam znają. A ja? Nie znam tam nikogo.

— Oj jakie tam nikogo— kobieta wywróciła oczami i zabrała się za zakładanie butów.— Na pewno znajdzie się ktoś znajomy.

Gdy obie były gotowe, wyruszyły w drogę do szkoły, podczas której Eunji starała się skupić na spokojnym oddychaniu, a nie na osobie, która jej przyszła na myśl po słowach matki. Odrzucała myśl, ża mogło chodzić o niego. Riki. Nishimura Riki. Chłopak, który przez całe dzieciństwo był jej największym utrapieniem. Czy naprawdę mógł być w tej samej szkole? Może to tylko zbieg okoliczności? Przecież minęły dwa lata. Może się zmienił... a może nie, pomyślała.

Wchodząc na teren szkoły, czuła, jak jej serce bije szybciej. Dziedziniec był pełen uczniów, którzy rozmawiali, śmiali się i witali po wakacjach. Czuła się, jakby wszyscy na nią patrzyli. Próbowała ukryć swoje zdenerwowanie, mocniej ściskając pasek torebki. Nie wiedziała z czego to wynikało, ale nie spodziewała się, że przyciągnie taką uwagę.

Już miała ruszyć w kierunku budynku, gdy zauważyła coś, przez co nie mogła się ruszyć. Grupkę chłopaków, stojących niedaleko wejścia. Śmiali się głośno, wymachując rękami, jakby byli w centrum świata. A wśród nich był on. Nishimura Riki. Wyższy niż go zapamiętała, z pewnym siebie uśmiechem na twarzy, który przypomniał je wszystkie te irytujące chwile z przedszkola, podstawówki i początku gimnazjum. Serce Eunji zamarło na sekundę, a potem zaczęło bić jeszcze szybciej. To niemożliwe.

Odwróciła wzrok, próbując go ignorować, ale było już za późno. Spojrzał w jej stronę, a jego uśmiech tylko się poszerzył. Eunji miała ochotę zniknąć. Nie mogła się ruszyć i tylko wpatrywała się w postać chłopaka, który zmierzał w jej kierunku. Gdy był już blisko spuściła wzrok, by na niego nie patrzeć.

— Eunji? — Jego głos zabrzmiał tak znajomo, jakby minęły tylko dni, a nie lata. — To naprawdę ty?

Dziewczyna poczuła, jak serce podchodzi jej do gardła. Powoli uniosła wzrok, starając się wyglądać na bardziej opanowaną, niż się czuła. Nishimura Riki stał teraz przed nią, wyższy i jeszcze bardziej pewny siebie niż kiedykolwiek wcześniej. Ten sam uśmiech, który kiedyś doprowadzał ją do szału, teraz wydawał się niemal... irytująco swobodny.

— Nie wiem, czy powinnam odpowiadać na to pytanie — powiedziała z chłodnym tonem, unosząc brew. — Nie jestem pewna, czy chcę, żebyś mnie pamiętał.

Riki wybuchnął śmiechem, jakby jej słowa były najlepszym żartem, jaki usłyszał tego dnia.

— Czyli jednak nic się nie zmieniłaś — odparł, krzyżując ręce na piersi. — Nadal ta sama Eunji, która zawsze ma coś do powiedzenia.

Eunji przewróciła oczami, starając się ukryć, jak bardzo drażnił ją ten ton.

— A ty najwyraźniej też się nie zmieniłeś. Nadal uważasz, że wszystko kręci się wokół ciebie.

Riki uśmiechnął się jeszcze szerzej, jakby ta odpowiedź tylko go utwierdziła w jego przekonaniach.

— Może masz rację — przyznał, robiąc krok bliżej. Eunji cofnęła się odruchowo, niemal potykając się o własne nogi. — Ale wiesz co? Tęskniłem za tym.

Te słowa zbiły ją z tropu. Nie spodziewała się tego. Otworzyła usta, by coś powiedzieć i odejść, ale zanim zdążyła odpowiedzieć, Riki wyciągnął rękę, jakby chciał coś dodać.

— Czekaj, nie uciekaj jeszcze. Może byśmy nadrobili stracony czas?

— Nadrobili stracony czas? — powtórzyła z niedowierzaniem, patrząc na niego, jakby kompletnie postradał zmysły. — Jeśli dobrze pamiętam, Riki, większość naszego "czasu" spędziliśmy na wzajemnym utrudnianiu sobie życia.

— Właśnie dlatego będzie zabawnie — odparł, mrugając do niej.

Eunji westchnęła ciężko, czując, że to będzie długi rok.

— Wygląda na to, że znowu będziemy razem w klasie — dodał, uśmiechając się szeroko. — Ciekawe, co przyniesie ten rok, prawda?

Eunji patrzyła na niego z mieszanką zdenerwowania i złości. Ten rok miał być nowym początkiem, a nie powrotem do przeszłości. Bardzo jej na tym zależało, a teraz dochodziła do niej świadomość, że nie będzie tak jak chciała.

— Mało mnie to interesuje o ile będziesz się trzymał ode mnie z daleka, Nishimura.

— Niki— powiedział spokojnie, patrząc jej prosto w oczy, ale nie rozumiała o co mu chodzi i chyba od razu dostrzegł jej konsternację, ponieważ pośpieszył z wyjaśnieniem. — Wszyscy mówią na mnie Niki, Eunji.

— Nie jestem jak wszyscy, więc nawet nie oczekuj, że zacznę używać twojego nowego imienia.

Chłopak uniósł brew, a jego uśmiech stał się jeszcze bardziej zuchwały. Widać było, że odpowiedź dziewczyny go rozbawiła. Zawsze tak było. Im bardziej się złościła, tym większą czerpał z tego satysfakcję.

— Jak zawsze bezpośrednia — odparł, krzyżując ręce na piersi. — Tęskniłem za tym twoim uroczym uporem.

— Uroczym? — prychnęła, mierząc go wzrokiem. — Ciebie coś boli, że tak gadasz?

Niki roześmiał się, przyciągając spojrzenia kilku uczniów w pobliżu. Eunji zaczerwieniła się, czując na sobie ich wzrok. Nie miała zamiaru stać tam dłużej i robić z siebie widowiska.

— Miłego dnia, Nishimura. — Wyminęła go, starając się zachować resztki godności.

— Do zobaczenia w klasie, Eunji — rzucił za nią, a w jego głosie było coś, co brzmiało jak obietnica kłopotów.

Wchodząc do szkoły, czuła, jak jej serce bije szybciej niż powinno. Dlaczego zawsze działał jej na nerwy? Było coś w jego pewności siebie, co sprawiało, że trudno było go ignorować, choć bardzo chciała. Nie mogła pozwolić, żeby Nishimura Riki — czy jak tam teraz chciał się nazywać — zdominował jej pierwszy dzień.

Wzięła głęboki oddech i ruszyła korytarzem w poszukiwaniu swojej sali. To tylko początek. Dam radę, pomyślała choć nie do końca tak czuła.

Kiedy weszła do klasy, od razu zauważyła, że większość uczniów rozmawia już w małych grupach. Wszyscy wyglądali na znajomych, jakby znali się od lat. Wzięła głęboki oddech, próbując stłumić niepokój. Nie, Eunji, dasz radę – powtarzała sobie w myślach.

Nie zdążyła nawet usiąść, kiedy podeszła do niej dziewczyna o jasnych, falujących włosach i promiennym uśmiechu. Wyglądała, jakby była w swoim żywiole.

— Hej! — zawołała energicznie, zanim jeszcze Eunji zdążyła postawić torbę na ławce. — Jestem Yunjin. Widzę, że jesteś nowa, prawda?

— Tak... Eunji — odpowiedziała, trochę zaskoczona jej entuzjazmem.

— Miło cię poznać! — Yunjin chwyciła ją za rękę, jakbyśmy znały się od dawna. — Możesz usiąść obok mnie, jeśli chcesz. Na razie jest wolne, a przyznam, że nie lubię siedzieć sama.

Była tak serdeczna, że trudno było jej odmówić. Eunji uśmiechnęła się lekko i kiwnęła głową na znak zgody.

— Dzięki, chyba skorzystam.

Kiedy usiadła, Yunjin zaczęła mówić, jakby były przyjaciółkami od lat.

— Przyszłaś z innej szkoły? Masz takie amerykańskie vibe'y.

— Cóż, spędziłam dwa lata w Seattle — Eunji przyznała, odrobinę zaskoczona jej spostrzegawczością.

— Ooo, to dlatego ten mundurek tak cię gryzie! — roześmiała się. — Spokojnie, szybko się przyzwyczaisz. No i jeśli będą te zmiany, o których krążą plotki, nie będziemy musiały nosić go cały czas.

— Oby... — westchnęła, czując, jak napięcie trochę opada.

Yunjin zdawała się być osobą, która z łatwością zarażała optymizmem. Eunji było lżej, że ktoś taki znalazł się na jej drodze. Jednak ulga nie trwała długo, bo kątem oka zauważyła, jak Niki wchodzi do klasy i rozgląda się z typowym dla siebie pewnym uśmieszkiem. Niech tylko nie usiądzie blisko...

Na jej nieszczęście, usiadł prosto za nią. Usłyszała, jak jego torba ląduje na podłodze, a on sam z nonszalancją opiera się o krzesło. Czuła jego obecność, jakby jego energia przenikała przez ławkę, zmuszając ją do spięcia ramion.

— Wygląda na to, że będziemy mieli całkiem ciekawy rok, Eunji — powiedział z rozbawieniem w głosie, nachylając się trochę bliżej.

Dziewczyna zacisnęła zęby i odwróciła się gwałtownie.

— Serio? Nie możesz znaleźć sobie innego miejsca? — warknęła cicho, ale wystarczająco, by usłyszał.

Niki uśmiechnął się szerzej, jakby jej irytacja była dokładnie tym, czego oczekiwał.

— A dlaczego miałbym? Tutaj jest idealnie. Poza tym, chyba dobrze jest mieć kogoś znajomego w nowej klasie, co nie?

— Wolałabym kogoś innego.

— Oj, nie bądź taka surowa. Kto wie, może w tym roku polubimy się trochę bardziej?

Przewróciła oczami, ignorując jego komentarz i odwróciła się z powrotem do przodu. Zanim zdążyła coś powiedzieć, Yunjin odwróciła się, zainteresowana naszą rozmową.

— O, wy się znacie? — zapytała z błyskiem ciekawości w oczach.

— Można tak powiedzieć — odpowiedział Niki, zanim Eunji zdążyła się odezwać.

— Niestety — dodała chłodno, próbując zakończyć temat.

Yunjin spojrzała na nich, jakby analizowała całą sytuację, a potem uśmiechnęła się szeroko.

— No to przynajmniej nie będziesz się czuła taka zagubiona! — rzuciła z optymizmem, który w tej chwili działał Eunji na nerwy.

— Tak, to na pewno... — mruknęła, a Niki zachichotał za jej plecami.

Zapowiadał się długi rok. Jednak Eunji postawiła sobie jeden cel na ten czas. Zmazać uśmieszek z twarzy Niki'ego, tak jak poprzysięgła to sobie tego dnia w przedszkolu, gdy obciął jej włosy.

✨✨✨

notka od autorki

Witam was w pierwszym rozdziale.

Dlaczego dzisiaj? Za bardzo to za mną dziś chodziło i musiałam to dodać.

Pamiętajcie o zostawieniu śladu po sobie:

komentarza lub gwiazdeczki, jeśli się wam podobało!

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro