Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

fifteen

Eunji leżała w łóżku, wpatrując się w biały sufit swojego pokoju. Promienie porannego słońca wpadały przez okno, oświetlając delikatnie jej twarz, ale nie czuła ciepła. Wciąż była zbyt zamknięta w swoich myślach, analizując w kółko to, co wydarzyło się poprzedniego wieczoru.

To było nic. Powtarzała sobie to uparcie, a jednak...

Przypominała sobie sposób, w jaki Niki na nią patrzył – nie było w tym ani kpiny, ani złośliwości. Po raz pierwszy nie próbował jej zirytować, nie prowokował. Po prostu patrzył. I to wystarczyło, by kompletnie wytrącić ją z równowagi.

A potem te jego słowa.

"A jeśli nie?"

Czy on naprawdę myślał, że...? Nie, to absurd. Przecież Nishimura od zawsze był jej największą zmorą, a ich relacja od lat opierała się na docinkach, kłótniach i rywalizacji. Nie mogło być między nimi nic więcej.

A jednak, w tamtej chwili, kiedy ich spojrzenia się spotkały, poczuła coś, czego nie potrafiła nazwać. Jakby przez ułamek sekundy rzeczywistość się zawahała, jakby nagle znaleźli się w innej wersji tego świata, w której...

Nie, to niemożliwe.

Westchnęła głośno, przewracając się na bok i wciskając twarz w poduszkę. Może po prostu miała kiepski dzień, a Nishimura znalazł się zbyt blisko w złym momencie. Może była zbyt zmęczona, by odpowiednio go spławić. Może nie powinna tak dużo o tym myśleć.

Może...

— Eunji! — głos jej matki przerwał jej rozmyślania, dochodząc z korytarza.

Dziewczyna jęknęła, nie mając ochoty się odzywać.

— Co ty jeszcze robisz w domu? — Matka zajrzała do pokoju, krzyżując ręce na piersi i posyłając jej surowe spojrzenie.

Eunji jęknęła w duchu. Nie miała siły na tę rozmowę, ale wiedziała, że nie ma mowy o uniknięciu obowiązków, które wciąż na niej ciążyły.

— Czy ja nie mogę mieć spokoju w niedzielę? 

— Nie, spakuj rzeczy na kilka dni. Będzie lepiej jak będziesz spać w domu Rikiego.  

Eunji poderwała się do pozycji siedzącej, wpatrując się w matkę z niedowierzaniem.

— Słucham?! — wykrztusiła, czując, jak cała jej senność nagle znika.

Matka spojrzała na nią spokojnie, jakby właśnie nie oznajmiła jej najgorszej wiadomości dnia.

— Spakuj rzeczy na kilka dni — powtórzyła stanowczo. — Będzie lepiej, jeśli przez ten czas będziesz spać w domu Rikiego.

Eunji otworzyła usta, ale nie potrafiła wydać z siebie żadnego dźwięku. Czy ona naprawdę dobrze usłyszała? Czy jej matka właśnie skazała ją na kilka dni mieszkania pod jednym dachem z Nishimurą?

— Mamo, nie możesz być poważna — zaczęła w końcu, próbując znaleźć jakikolwiek logiczny argument, by się z tego wymigać. — Przecież on... ja... My się nie dogadujemy!

— Właśnie dlatego lepiej, żebyście w końcu dorośli i nauczyli się ze sobą normalnie rozmawiać — odparła kobieta z westchnieniem. — Poza tym, to była umowa między mną a jego matką.

— Umowa?! — Eunji poczuła, jak zaczyna ją boleć głowa.

Matka przewróciła oczami, jakby jej dramatyzowanie było zupełnie niepotrzebne.

— Ty pomagasz Nikiemu, a ja jestem spokojna, że w końcu coś z waszej relacji się poprawi. A teraz, zamiast narzekać, lepiej się pakuj.

Eunji miała ochotę krzyknąć. Miała ochotę rzucić się na łóżko i udawać, że nie istnieje. Miała ochotę w jakiś sposób cofnąć czas, żeby nigdy nie ukradła jego butów, bo najwyraźniej teraz wszechświat postanowił ją za to okrutnie ukarać.

Zamiast tego jednak zaciśnięła usta i wstała z łóżka.

To będą najdłuższe dni w jej życiu.

Eunji zacisnęła szczękę, czując, jak wściekłość stopniowo narasta w jej ciele. Każda cząstka jej duszy buntowała się przeciwko decyzji matki, ale wiedziała, że sprzeciw niczego nie zmieni. Zamiast tego rzuciła się do szafy, otwierając ją z taką siłą, że drzwi niemal odbiły się od ściany.

— Świetnie, po prostu świetnie — warknęła pod nosem, ignorując narastającą irytację.

Bez większego namysłu zaczęła wyciągać ubrania, chwytając pierwszą lepszą bluzę i wrzucając ją do torby. Ruchy miała szybkie, niemal agresywne, jakby pakowanie mogło w jakiś sposób wyładować jej frustrację. Koszulki, spodnie, skarpetki – wszystko lądowało w środku w nieładzie, jakby ten bałagan odzwierciedlał chaos w jej głowie.

— Serio, co jeszcze? Może powinnam podpisać jakiś kontrakt na bycie jego osobistą służącą? — mruknęła, wyciągając z szuflady kosmetyczkę i wrzucając ją na samą górę torby.

Chwyciła ładowarkę do telefonu i portfel, wciskając je w najmniejszą kieszeń. Przez moment jej ręka zawisła nad zeszytem, ale szybko pokręciła głową. Nie oszukiwała się, że przez te dni będzie w stanie się skupić na nauce.

Zatrzymała się na chwilę, prostując plecy i zaciskając dłonie w pięści. Czuła, jak jej serce wali w piersi, a w głowie kłębiły się myśli.

Dlaczego ona? Dlaczego zawsze to ona musiała być wplątywana w coś, na co nie miała najmniejszej ochoty? Przecież Nishimura i ona nigdy nie mieli normalnych stosunków, więc co nagle miało się zmienić?

Westchnęła ciężko, zamykając torbę jednym mocnym ruchem i zarzucając ją sobie na ramię.

Nie miała wyboru. Musiała to jakoś przetrwać.

Eunji z impetem zatrzasnęła drzwi swojego domu i ruszyła przed siebie, nie oglądając się za siebie. Torba ciążyła jej na ramieniu, a myśli wirowały w głowie jak wściekły huragan. Czuła, że z każdą sekundą narasta w niej irytacja – jakim cudem jej własna matka mogła skazać ją na coś takiego?!

Zapatrzona w chodnik, nawet nie zauważyła dwóch znajomych sylwetek zbliżających się w jej kierunku.

— Eunji! — usłyszała znajomy głos i zanim zdążyła zareagować, niemal zderzyła się z Sunoo, który stanął jej na drodze.

— O, świetnie, jeszcze wy... — mruknęła, unosząc wzrok i spoglądając na Sunoo oraz Jungwona, którzy wyraźnie wyglądali na zaskoczonych jej obecnością.

— Ej, co z tobą? — zapytał Jungwon, marszcząc brwi. — Wyglądasz, jakbyś chciała kogoś zamordować.

Eunji przewróciła oczami i z ciężkim westchnieniem poprawiła torbę na ramieniu.

— Nie „chciała". Ja już wiem, kogo zamorduję — burknęła, ruszając przed siebie, ale Sunoo chwycił ją za rękaw, zatrzymując ją w miejscu.

— Halo, a może najpierw nam wyjaśnisz? — zaproponował, patrząc na nią uważnie. — Bo jak na ciebie patrzę, to mam wrażenie, że wydarzyło się coś naprawdę złego.

— Och, nic wielkiego. Po prostu zostałam zmuszona do zamieszkania na kilka dni u Nishimury — wycedziła przez zęby, a na jej twarzy pojawił się wyraz czystej rozpaczy.

Jungwon uniósł brwi, a Sunoo aż otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale żadne słowa nie przychodziły mu do głowy.

— Żartujesz, prawda? — zapytał w końcu Sun

— Chciałabym — mruknęła Eunji, kręcąc głową. — Ale niestety nie mam takiego szczęścia.

Sunoo i Jungwon wymienili zaniepokojone spojrzenia.

— Ale... jak to? — odezwał się w końcu Jungwon. — To jakaś kara czy co?

— Nie wiem, może moja matka postanowiła się mnie pozbyć. Albo myśli, że w ten sposób się zaprzyjaźnimy — prychnęła, po czym wzruszyła ramionami. — Nie mam pojęcia, co nią kierowało, ale jedno wiem na pewno: to będzie piekło.

Sunoo w końcu odzyskał głos i pokręcił głową z niedowierzaniem.

— No dobra, ale to przecież absurdalne. Coś takiego nie powinno się zdarzać...

— A jednak się zdarza — przerwała mu Eunji, znowu poprawiając torbę. Czuła, że robi się coraz cięższa, jakby dosłownie przygniatała ją do ziemi, tak samo jak wizja spędzenia kilku dni pod jednym dachem z Nishimurą.

— Współczuję — mruknął Jungwon, a Sunoo gorliwie pokiwał głową.

— Jeśli będziesz potrzebować schronienia, daj nam znać — dodał z powagą Sunoo.

Eunji uśmiechnęła się pod nosem, ale był to raczej cyniczny uśmiech niż wyraz wdzięczności.

— Może po prostu trzymajcie telefon w pogotowiu, jeśli zniknę na dłużej.

Sunoo zaśmiał się nerwowo, a Jungwon poklepał ją po ramieniu.

— Trzymaj się, Eunji. I... powodzenia.

— Będzie mi potrzebne — westchnęła ciężko i ruszyła dalej, zostawiając za sobą dwóch zatroskanych przyjaciół.

Gdy weszła do domu, chłopak już siedział na dole na kanapie. Niki zerknął na nią leniwie, opierając się o podłokietnik kanapy. Na jego twarzy błąkał się lekki, prowokacyjny uśmieszek, jakby czekał na jej reakcję.

— Jednak nie jesteś taką kaleką — rzuciła, splatając ręce na piersi.

Eunji posłała mu mordercze spojrzenie, po czym odrzuciła torbę na podłogę.

— Heeseung hyung był przed tobą — powiedział, jakby to wyjaśniało, skąd miał pomoc w codziennych czynnościach.

— No to cudownie — mruknęła, przewracając oczami. — Może powinnam się wycofać, skoro już masz swojego osobistego pielęgniarza?

Nishimura uniósł brew, nie przestając na nią patrzeć.

— To nie działa w ten sposób, Eunji. Obiecałaś mojej matce, że mi pomożesz, więc... jesteś skazana na to towarzystwo.

Dziewczyna westchnęła ciężko, jakby musiała zbierać całą swoją siłę, by się nie odwrócić na pięcie i nie wyjść.

— Wspaniale — powiedziała z przesadnym entuzjazmem. — Czego ode mnie chcesz?

— Na razie? — Niki wzruszył ramionami. — Możesz po prostu posiedzieć i sprawić, żebym się nie nudził.

Eunji zmrużyła oczy.

— Jeśli myślisz, że będę cię zabawiać rozmową, to się grubo mylisz.

— Nawet się nie łudziłem — odparł, wracając spojrzeniem do telefonu. — Chciałem tylko sprawdzić, jak bardzo jesteś skłonna mnie ignorować.

Eunji zacisnęła usta, czując, że jej cierpliwość powoli się kończy. Dopiero drugi dzień, a on już działał jej na nerwy. Miała wrażenie, że Nishimura specjalnie ją prowokuje, sprawdzając, ile jeszcze wytrzyma. A ona naprawdę była bliska granicy.

— To skoro już wszystko ustalone, to ja pójdę do swojego pokoju — oznajmiła, chwytając torbę i kierując się w stronę schodów.

— Och, proszę, nie zostawiaj mnie samego — rzucił ironicznie Niki, nawet na nią nie patrząc.

Eunji prychnęła, ale nie skomentowała. Gdy już miała postawić stopę na pierwszym stopniu, chłopak dodał jeszcze jedno zdanie, które sprawiło, że niemal się odwróciła i rzuciła w jego stronę czymś ciężkim.

— Tylko nie zapomnij, że śpisz u mnie, a nie u siebie.

Zatrzymała się w pół kroku.

— Słucham?

— Pokój gościnny jest zawalony gratami. Moi rodzice stwierdzili, że skoro i tak mam duże łóżko, to równie dobrze możemy je dzielić.

Eunji wzięła głęboki wdech.

— Jeśli myślisz, że położę się obok ciebie w jednym łóżku, to jesteś kompletnym idiotą.

Nishimura podniósł wzrok znad telefonu, a jego uśmieszek poszerzył się jeszcze bardziej.

— Spokojnie, nie mam zamiaru cię dotykać.

— Nawet nie próbuj — warknęła i odwróciła się na pięcie, szybkim krokiem ruszając na górę.

Musiała się uspokoić, zanim naprawdę zrobi coś, czego będzie żałować.

— Nie mogę spać u twoich sióstr?

— Ciężko w to uwierzyć, ale one i rodzice zamknęli swoje pokoje na klucz.

Eunji zatrzymała się w połowie schodów, zaciskając pięści.

— Więc chcesz mi powiedzieć, że jestem dosłownie uwięziona w twoim pokoju?

— Dokładnie tak — odpowiedział Nishimura, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.

Dziewczyna odwróciła się na pięcie, patrząc na niego z niedowierzaniem.

— To jest jakiś żart.

— Jeśli tak, to twoja mina jest najlepszą częścią tego przedstawienia — skwitował z rozbawieniem.

Eunji odetchnęła głęboko, próbując się nie zagotować na miejscu.

— Daj mi jakąś poduszkę i koc, prześpię się na podłodze.

— Chcesz spać na podłodze, mając do dyspozycji wygodne łóżko? — uniósł brew, jakby nie dowierzał jej upartości. — Nie wygłupiaj się.

— Nie wygłupiam się. Wolę to, niż leżenie obok ciebie.

— To mnie wzrusza, naprawdę — rzucił z przesadną powagą. — Ale niestety podłoga jest zimna, a ty masz słaby układ odpornościowy. Nie chcę, żebyś mi się tu rozchorowała.

Eunji spojrzała na niego, jakby właśnie powiedział największą bzdurę, jaką w życiu słyszała.

— Naprawdę się o mnie martwisz, czy po prostu chcesz mieć dobry powód, żeby się ze mnie nabijać?

Niki wzruszył ramionami.

— Może jedno i drugie?

Dziewczyna przetarła twarz dłońmi i odwróciła się na pięcie, po czym weszła do jego pokoju i trzasnęła drzwiami.

Nie miała siły na dalsze dyskusje. Jeśli miał zamiar bawić się w takie gierki, to ona nie zamierzała mu ułatwiać życia.

✨✨✨

notka od autorki

To ciekawe, co się stanie w nocy...

Kolejny dzisiaj o 18.00

Pamiętajcie o zostawieniu śladu po sobie:

komentarza lub gwiazdeczki, jeśli się wam podobało!

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro