Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

eleven

Eunji przez dwa tygodnie dokładnie dopracowywała swój plan. Wiedziała, że Nishimura traktuje swoje szczęśliwe buty jak najcenniejszy skarb. To one były jego symbolem pewności siebie i narzędziem sukcesu podczas zawodów. Widziała go, jak z troską o nie dbał, jakby od ich stanu zależał jego cały taneczny potencjał. Dlatego postanowiła uderzyć tam, gdzie zaboli najbardziej.

W dniu zawodów atmosfera w sali sportowej była napięta. Tancerze rozgrzewali się w swoich strefach, a tłum kibiców zapełniał trybuny. Eunji z premedytacją pojawiła się na miejscu wcześniej niż większość widzów. Miała jasny cel i nie zamierzała pozwolić, by cokolwiek ją od tego odciągnęło.

Zakradła się do części budynku, gdzie znajdowały się szatnie uczestników. Przeszła cicho, starając się unikać osób, które mogłyby zadać jej niewygodne pytania. Gdy dotarła do drzwi z napisem "SZATNIA UCZESTNIKÓW", wzięła głęboki oddech. W jej głowie pojawiły się wątpliwości, ale szybko je odepchnęła.

— To dla ciebie, Nishimura, za wszystkie twoje głupie żarty i upokorzenia — wyszeptała do siebie, popychając drzwi.

W środku panował lekki chaos. Stroje porozwieszane na wieszakach, torby porozrzucane w różnych miejscach, a zapach potu i dezodorantów unosił się w powietrzu. Eunji szybko rozejrzała się, aż jej wzrok padł na znajomą torbę Nishimury. Była czarna, z jaskrawoniebieskim logo jego ulubionej marki. Otworzyła ją ostrożnie i już po chwili znalazła to, czego szukała.

Szczęśliwe buty Nishimury leżały na samym wierzchu, starannie ułożone, jakby były relikwią. Czarne, lekko znoszone, ale w idealnym stanie, wyglądały, jakby Nishimura przygotował je na swój wielki występ. Eunji wzięła je do rąk, a przez chwilę poczuła ukłucie wyrzutów sumienia.

— Nie, nie możesz się teraz wycofać — powiedziała sobie. — On też nie miał skrupułów, kiedy mnie upokarzał.

Zabrała buty i szybko wyszła z szatni, chowając je do swojej torby. Serce waliło jej jak oszalałe, a adrenalina dodawała jej odwagi. Wiedziała, że teraz wszystko zależy od tego, jak Nishimura zareaguje na brak swojego najważniejszego elementu stroju.

Kiedy wróciła na trybuny, zobaczyła, że zawody zbliżają się do rozpoczęcia. Tancerze powoli zbierali się na rozgrzewki, a atmosfera w sali była pełna napięcia i ekscytacji. Eunji usiadła w jednym z ostatnich rzędów, czekając na rozwój wydarzeń.

Kilka minut później w tłumie tancerzy pojawił się Nishimura. Wyglądał na spokojnego, ale po chwili zaczął przeszukiwać torbę. Jego twarz zmieniła się w wyraz czystego niedowierzania. Zaczął nerwowo przetrząsać całą torbę, potem wszystkie półki w szatni, rozglądając się wokół jak szaleniec.

— Gdzie one są? — warknął, nie mogąc uwierzyć, że jego szczęśliwe buty zniknęły.

Eunji obserwowała go z daleka, czując dziwną mieszankę satysfakcji i niepokoju. Nishimura próbował zachować spokój, ale widziała, że tracił pewność siebie. Zaczęli do niego podchodzić inni tancerze, pytając, co się dzieje, a on tylko kręcił głową, próbując nie wybuchnąć.

Chociaż Eunji cieszyła się, że jej plan się powiódł, poczuła nagle dziwną pustkę. Czy naprawdę chciała zobaczyć Nishimurę w takim stanie? Czy to była jej idealna zemsta?

Nim zdążyła odpowiedzieć sobie na te pytania, Nishimura odwrócił się w stronę widowni i spojrzał prosto na nią. Ich spojrzenia spotkały się na kilka długich sekund, a w jego oczach widziała coś więcej niż złość. Widziała zawód, ale też determinację.

— Nishimura Riki nigdy się nie poddaje — wyszeptała pod nosem, zastanawiając się, co teraz zrobi.

Eunji zamarła. Widziała, jak Nishimura przeciska się między rzędami krzeseł na trybunach, jego spojrzenie wwiercało się w nią jak ostrze. Jego krok był szybki, a ruchy pełne determinacji. Wiedziała, że ją widział, i wiedziała, że się domyślił.

— Cholera... — mruknęła do siebie, czując, jak jej serce zaczyna bić szybciej.

Mogła uciec, ale coś ją powstrzymało. Może to była duma, może poczucie, że nie powinna okazać słabości. Zacisnęła dłoń na torbie, w której ukryła jego szczęśliwe buty, i usiadła prosto, starając się zachować pozory spokoju.

Nishimura dotarł do niej w kilka chwil. Nachylił się nad nią, a jego twarz była kamienna, ale w jego oczach buzowała wściekłość.

— Oddaj je — powiedział niskim, pełnym gniewu głosem, patrząc jej prosto w oczy.

Eunji uniosła podbródek, próbując wyglądać na niewzruszoną.

— Nie wiem, o czym mówisz — odparła chłodno, choć w środku cała się trzęsła.

— Nie udawaj, Eunji. Wiem, że to ty. Widziałem cię w szatni. — Jego głos był ledwo słyszalny, ale wypełniony napięciem.

Eunji poczuła, jak oblewa ją fala gorąca. Wiedział. Był pewny, że to ona. Mimo to nie zamierzała odpuszczać.

— Może powinieneś lepiej pilnować swoich rzeczy, Nishimura — powiedziała z nutą ironii w głosie.

— Nie zgrywaj się. To moje buty, Eunji. Dobrze wiesz, jakie to dla mnie ważne — syknął, prostując się i zakładając ręce na piersi.

— Ważne? — prychnęła, wstając z miejsca. Teraz stali naprzeciwko siebie, zaledwie kilka centymetrów dzieliło ich twarze. — A kiedy ty upokarzałeś mnie przed całą szkołą, to było nieważne? Kompromitujące zdjęcie? Plakat? Myślałeś, że to wszystko jest w porządku?

Nishimura zamilkł, ale jego spojrzenie wciąż było twarde.

— To nie to samo — powiedział w końcu.

— Dla ciebie może nie. Dla mnie tak. — Jej głos zadrżał, choć próbowała to ukryć. — Może teraz zrozumiesz, jak to jest, kiedy ktoś odbiera ci coś ważnego.

Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu, jakby oboje czekali, kto pierwszy się złamie. W końcu Nishimura westchnął, jego ramiona lekko opadły.

— Posłuchaj... — zaczął, ale Eunji uniosła dłoń, przerywając mu.

— Skończ Nishimura. Nie wszystko kręci się wokół ciebie. — Wyminęła go i zaczęła schodzić po schodach trybun w stronę wyjścia.

— Eunji! — zawołał za nią, ale nie odwróciła się.

Zamiast tego przyspieszyła kroku, czując mieszankę satysfakcji i czegoś, co mogło być wyrzutami sumienia. Czy naprawdę chciała, żeby Nishimura czuł to samo, co ona? Czy to wystarczy, by poczuła się lepiej?

Nie była pewna. Jedno jednak wiedziała – ta wojna między nimi jeszcze się nie skończyła.  

Nie myliła się, ponieważ po chwili poczuła mocne szarpnięcie. Nishimura złapał jej torbę i ciągnął z taką siłą, że omal jej nie wyrwał z rąk. Dziewczyna odwróciła się gwałtownie, próbując powstrzymać chłopaka, a ich spojrzenia zderzyły się pełne gniewu.

— Puść to! — wycedziła przez zęby, ściskając torbę oburącz.

— Oddaj mi moje buty, Eunji! — warknął Nishimura, nie ustępując ani na krok.

— Nie ma mowy! — krzyknęła, próbując wyrwać torbę z jego uścisku. Ich szarpanina przyciągnęła uwagę kilku przechodzących obok osób, które zatrzymały się, patrząc na nich z ciekawością.

— Przestań robić scenę! — syknął Niki, pochylając się bliżej, by ich rozmowa nie stała się publicznym widowiskiem. — Chcesz, żeby wszyscy zobaczyli, jak wyrywasz mi moje rzeczy?

— Och, serio? — rzuciła ironicznie, rzucając mu pełne pogardy spojrzenie. — Bo ty nigdy nie robisz scen, prawda?

— Eunji, przestań. — Jego głos był niski i ostrzegawczy, ale dziewczyna ani myślała odpuścić.

— Albo puścisz, albo przysięgam, że wyrzucę je do pierwszego śmietnika, jaki znajdę! — zagroziła, przyciągając torbę do siebie z całych sił.

Niki na chwilę zawahał się, jakby próbował ocenić, czy mówi poważnie. W końcu westchnął ciężko, jego palce wciąż zaciskały się na materiale torby.

— Dlaczego to robisz? — zapytał w końcu, a w jego głosie pojawiła się nuta zmęczenia. — Co chcesz przez to udowodnić?

Eunji zamarła na chwilę, zaskoczona jego pytaniem. Spodziewała się kolejnej kąśliwej uwagi, ale nie tego. Zacisnęła usta, próbując ukryć zamęt, który wywołały jego słowa.

— Może chcę ci pokazać, jak to jest, kiedy ktoś odbiera ci coś ważnego — powiedziała w końcu, jej głos był twardszy, niż czuła się w środku.

— A może chcesz po prostu zwrócić na siebie uwagę? — odparł, unosząc brew.

Eunji zacisnęła dłonie na torbie, starając się nie dać za wygraną, ale Nishimura nie ustępował. Szarpali się przez chwilę, aż w końcu dziewczyna z frustracją puściła torbę. Niki, nie spodziewając się tego, stracił równowagę.

— O cholera! — zawołał, potykając się na schodach trybun za sobą.

Upadł z hukiem, a torba z jego szczęśliwymi butami wypadła mu z rąk i zsunęła się kilka stopni w dół. Eunji instynktownie zrobiła krok w jego stronę, ale zaraz się zatrzymała, widząc, jak chłopak z jękiem chwyta się za kostkę.

— Au... do diabła! — warknął, z grymasem bólu na twarzy.

— Niki! — zawołała, a jej ton brzmiał bardziej zmartwionym niż chciała. — Nic ci nie jest?

Chłopak spojrzał na nią z dołu, mrużąc oczy, a na jego twarzy malowała się mieszanka bólu i irytacji.

— Serio pytasz? — wychrypiał, próbując się podnieść, ale syknął z bólu i zrezygnował. — Wygląda na to, że skręciłem kostkę, dzięki tobie!

Eunji zamarła na moment, czując wyrzuty sumienia. Wiedziała, że Nishimura ją sprowokował, ale nie zamierzała doprowadzić do tego, by naprawdę coś sobie zrobił.

— To nie moja wina, że nie umiesz trzymać równowagi! — odparła z wymuszoną pewnością siebie, choć w środku czuła się winna.

— Jasne, bo to nie ty puściłaś torbę z całej siły! — rzucił sarkastycznie, zaciskając zęby, gdy próbował przesunąć nogę.

Eunji westchnęła, patrząc na niego z góry.

— Dobra, przestań narzekać. Możesz w ogóle wstać?

— Nie wiem, może jakbyś przestała na mnie wrzeszczeć, to bym spróbował! — syknął w odpowiedzi, próbując raz jeszcze się podnieść.

Eunji podeszła bliżej i wyciągnęła rękę, choć niechętnie.

— Chodź, pomogę ci.

Niki spojrzał na jej wyciągniętą dłoń, jakby oceniając, czy może jej zaufać. W końcu jednak zrezygnowany chwycił jej rękę i z jej pomocą powoli się podniósł, ciężko opierając się na jednej nodze.

— To jest najgorszy dzień w moim życiu — mruknął, opierając się o jej ramię, co sprawiło, że dziewczyna skrzywiła się lekko pod jego ciężarem.

— Uwierz mi, Nishimura, ja czuję to samo — odparła, pomagając mu zejść ze schodów.

— Zniszczyłaś mi zawody. Mam nadzieję, że jesteś z siebie dumna, Eunji — powiedział Niki z wyraźną goryczą w głosie, opierając się na jej ramieniu.

Eunji zamilkła, czując, jak jego słowa wbijają się w jej sumienie. Nie patrzyła na niego, skupiając wzrok na schodach, po których schodzili powoli. Czuła, jak chłopak coraz bardziej się na niej opiera, jego ból był aż nadto widoczny.

— Nie miałeś prawa robić tego, co zrobiłeś wcześniej — odparła cicho, ale z wyczuwalnym żalem w głosie.

— A ty nie miałaś prawa ukraść moich butów i doprowadzić do tego, że teraz ledwo chodzę! — wybuchnął, odwracając głowę w jej stronę.

— Myślisz, że to wszystko było fair? — zapytała, przystając na chwilę i patrząc na niego wprost. — Ty możesz mnie upokarzać, rozśmieszać całą szkołę moim kosztem, a ja nie mam prawa się bronić?

Niki zamilkł, a jego twarz stężała. Przez chwilę między nimi zapanowała cisza, przerywana jedynie dźwiękiem kroków i cichymi jękami chłopaka, gdy jego kostka dawała o sobie znać.

— To była zemsta? Serio? — zapytał w końcu, jego głos był teraz bardziej zmęczony niż złośliwy. — Świetnie ci poszło, gratulacje.

Eunji zacisnęła usta, czując, że ich rozmowa nigdzie nie prowadzi. Wiedziała, że posunęła się za daleko, ale nie mogła teraz tego przyznać, nie w jego obecności.

— Powinieneś się cieszyć, że w ogóle ci pomagam — rzuciła, chcąc zakończyć temat.

— Dzięki za przysługę. Naprawdę wspaniałomyślne z twojej strony — odparł, a jego sarkastyczny ton sprawił, że dziewczyna aż wciągnęła głęboko powietrze.

Dotarli na dół schodów, gdzie już czekało kilku członków jego zespołu tanecznego, wyraźnie zaniepokojonych stanem Nikiego. Eunji oddała go w ich ręce, nawet nie spoglądając na chłopaka.

— Powodzenia na zawodach, Nishimura — rzuciła z przekąsem, zanim odwróciła się na pięcie i odeszła.

Nie widziała, jak Niki przez chwilę patrzył za nią z mieszaniną irytacji i... czegoś jeszcze, czego nie potrafił nazwać.  

✨✨✨

notka od autorki

No i Eunji przekroczyła pewną granicę u Nikiego. Czy on jej teraz odpuści?

Pamiętajcie o zostawieniu śladu po sobie:

komentarza lub gwiazdeczki, jeśli się wam podobało!

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro