Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4.

Pchnęłam do przodu drzwi do baru i przekroczyłam próg. Od razu otoczył mnie gwar i krzyk tych wszystkich ludzi, na co automatycznie się skrzywiłam. Od dzieciństwa byłam introwertyczką — nie dość, że nie zawierałam dużo znajomości i nadmiar ludzi mnie najzwyczajniej w świecie męczył, to jeszcze wyciągnięcie mnie na spotkanie było istnie katorżniczą i syzyfową pracą. Sama byłam zaskoczona w jakimś stopniu, że Cliffordowi się to dzisiaj udało.

— Chloe — krzyknął Michael, przebijając się przez hałas i machając, aby zwrócić moją uwagę.

Podeszłam do stolika stojącego w kącie lokalu i usiadłam obok Addy, narzeczonej Caluma, a jednocześnie jednej z bliższych mi osób, oczywiście zaraz po Cherry.

Adelaide była w połowie Włoszką i w połowie Amerykanką, przez co stanowiła pewnego rodzaju wyjątek w naszym towarzystwie rodowitych Anglików. Jej oliwkowa cera idealnie współgrała z ciemnobrązowymi włosami, na których zrobiła ostatnio ombre. Piękny wygląd dopełniały długie nogi, idealna figura i wręcz perfekcyjna twarz. Na dodatek kobieta była lojalną przyjaciółką i narzeczoną — zawsze można było na nią liczyć. Całkowicie rozumiałam, czemu Calum się w niej zakochał. Oboje byli pokrewnymi duszami, można by się było pokusić o stwierdzenie, że jedno nie istniało bez drugiego.

— Powinnaś częściej z nami wychodzić — oświadczyła, przytulając mnie mocno.

— Wiem, przepraszam, ale znasz mnie Addy. Mój introwertyzm przeze mnie przemawia.

— Na dodatek jak masz sprawę do rozwiązania, to stajesz się pracoholiczką — dodał Hood, wziąwszy swoją szklankę do ręki.

— Nieprawda! — oburzyłam się. Szturchnęłam Michaela nogą. — Powiedz, że nieprawda.

— Chcesz, żebym dla ciebie skłamał? — zapytał, uśmiechając się i unosząc brew.

Przewróciłam oczami. Już miałam zacząć swój wywód, gdy do stolika przyszła Violet z dwoma szklankami.

— Cześć ślicznotko, serdecznie się z tobą witam i przynoszę coś na przeżycie w tym gronie — oświadczyła, odstawiając wypełnione piwem naczynia. — Teraz mogę się z tobą powitać cieleśnie.

Zaśmiałam się i przytuliłam Violę.

— Powinniśmy się częściej spotykać — stwierdziła, siadając na swoim miejscu, czyli pomiędzy Michaelem, a Ashtonem.

— To samo powiedziałam — zauważyła Adelaide. — Dobra, wszyscy opowiadają co u nich. Mundurowe historie zostawiamy na koniec.

— Bo są najciekawsze? — zażartowałam, zanim wzięłam łyk piwa.

Szatynka zmrużyła oczy.

— Zabawne. Ale to też. Ashton, jak ci idzie praca nad artykułem?

Wszystkie pary oczów zwróciły się w stronę blondyna.

— Całkiem nieźle — zaczął mężczyzna. — W przeciwieństwie do naszych policjantów skupiam się na psychologicznych stronach morderstw, a naczelnik z redakcji, w której pracuje, jest naprawdę zadowolony z mojej pracy. Gdzieś w głębi serca mam cichą nadzieję na podwyżkę, ale wtedy potrzebuję naprawdę skomplikowanego przypadku do opisania, a takich jest już niewiele na tym świecie w tych czasach. Ludzie robią się coraz głupsi, leniwi i mniej sprytni.

Spojrzeliśmy po sobie z Calumem i Michaelem. Violet od razu zauważyła nasz wzrok.

— Wszystko się sprowadza do waszych policyjnych spraw, to się staje z czasem nużące — oświadczyła, przewracając oczami.

— Przecież nasze historie zostały zepchnięte na koniec, nic nie mówimy — zaprotestowałam spokojnie.

— Ale widziałam to wasze spojrzenie, a ono nigdy nie zwiastuje nic dobrego. Cieszę się, że mam spokojną pracę jako fryzjerka. Wiecie, ile ploteczek mogę się nasłuchać?

— Czemu mam wrażenie, że to jeden z twoich najbardziej ulubionych aspektów tej pracy? — stwierdziła narzeczona Cala.

Viola puściła oczko w jej stronę.

— Bo znasz mnie jak nikt.

Addy i Vi przyjaźniły się, podobnie jak ja i Cal, od dzieciństwa. Mimo że zarówno z wyglądu, jak i z charakteru różniły się niemiłosiernie — Viola, w przeciwieństwie do szatynki była niskiego wzrostu, a kolor jej włosów zmieniał się średnio co miesiąc, przechodząc od zimnoszarej czupryny do głębokiej czerni z pastelowo różowymi końcówkami, to potrafiły się dogadać jak nikt inny.

— Pewnie większość z tych plotek to „mąż mnie nie kocha", „sąsiadka spod trzydziestki kupiła nowy samochód" i „moja przyjaciółka przytyła, dobrze jej tak" — powiedziałam.

— W większości masz rację, jednak potrafią się trafić naprawdę smakowite kąski — oświadczyła, napiwszy się alkoholu. — Jakiś czas temu przyszła do mnie na farbowanie kobieta, która w szczegółach opowiedziała mi życie miłosne jej córki.

Zmarszczyliśmy nos.

— I to ma być smakowity kąsek? — zapytałam z niedowierzaniem.

Kobieta wzruszyła ramionami.

— Może trochę obrzydliwy, ale smakowity. I przerażający. Babka wiedziała, kiedy jej córka się całowała, masturbowała i uprawiała seks.

— Jak się jest po rozwodzie z facetem, który ją zdradzał, a wszyscy mężczyźni z portali randkowych już na wstępie ją odrzucają, to wcale mnie nie dziwi, że interesuje ją, co i kiedy robi jej córka ze swoim chłopakiem. I ze sobą też — stwierdziłam z nonszalancją.

Violet spojrzała na mnie srogo.

— Nie zachowuj się, jakbyś ją znała.

— Nie muszę — odparłam, uśmiechając się niewinnie. — Wszystko można wywnioskować z twojej wypowiedzi.

— Cała ty — wymruczał Cal, a Mike przyznał mu rację, potakując głową.

Rozłożyłam ramiona.

— Przyznajcie, że wam to przeszkadza i tę kwestię będziemy mieli z głowy — zaproponowałam.

— Póki mnie to nie dotyczy, to nie czuję, żeby mi to przeszkadzało — oświadczył brunet. — I przyznam, bywa to zarówno intrygujące, jak i pomocne.

— Szkoda tylko, że w obecnej sytuacji nawet to nic nie daje — powiedziałam z westchnięciem, w którym dało się usłyszeć nutkę żalu.

Dziewczyny zmrużyły brwi z konsternacji.

— Jak twoja dedukcja może nic nie dawać? To niemożliwe — orzekła z prychnięciem Adelaide.

— Jakże przykro mi mówić, że zniszczyłam twój porządek rzeczy, ale właśnie stało się to możliwe.

Addy z Violą spojrzały najpierw na Hooda, a później na Clifforda, którzy tylko pokiwali głową, potwierdzając moje słowa.

— Niemożliwe. Pojawił się przestępca równy poziomowi Chloe. Poczekajcie, ja tylko zapiszę to w kalendarzu i ogłoszę całemu światowi — zażartował Ashton.

— Sama w to nie wierzę — wymruczałam, robiąc opuszkiem palców kółka na szklance. — Czuję się zdradzona przez życie.

— Na dodatek gość ma jakąś chorą obsesję na punkcie Chloe — dopowiedział Mike. Spojrzałam na niego z wyrzutem.

— Michael, mówiłam ci, że im mniej osób wie, tym lepiej.

— Co masz na myśli, mówiąc „chora obsesja"? — zadała z zaciekawieniem pytanie Violet.

Cliffo uśmiechnął się w moją stronę. Bardzo dobrze wiedziałam, o co mu chodzi.

Wyciągnęłam z torebki telefon, odblokowałam go i podał dziewczynom, tym samym pokazując im wiadomości od prywatnego numeru. Nawet sam Ashton pochylił się, aby zobaczyć zawartość ekranu.

— To jest lekko przerażające — stwierdziła szatynka. Pokazałam jej wyprostowany palec wskazujący w geście zaczekania

— Poczekaj.

Otworzyłam galerię i powiększyłam zdjęcie muralu z moim portretem. Odwróciłam urządzenie ekranem do przyjaciół.

— O cholera — wyszeptała cała trójka chórem.

— To jest chore, ale naprawdę ciekawe — stwierdził Ashton, opierając się na kanapie. — Jeszcze nigdy nie spotkałem się z przestępcą, który chce, żeby określona policjantka przejęła sprawę. Wszyscy przeważnie od was uciekają.

— A już tym bardziej, że mu się chyba spodobałaś w pewien naprawdę dziwny sposób — dodała Adelaide.

— W pewien naprawdę dziwny sposób to on to ukazuje — zauważyłam. Rozejrzałam się po barze. Moją uwagę przykuł pewien mężczyzna. Kątem oka widziałam, że od dłuższego czasu mi się przygląda. Byłam pewna, że to tylko chwilowe, lecz on nie przestawał to robić od momentu, gdy wszedł do baru. Kiedy poczuł mój wzrok na sobie, jego oczy nie uciekły od razu w bok, unikając moich — przez chwilę wymieniliśmy spojrzenia, po czym odwrócił głowę i zwrócił uwagę na popijany przez siebie drink.

Rozejrzałam się po stole. Większość grupy kończyła już swoje napoje, oprócz mnie i Ashtona, którym została jeszcze połowa dużej szklanki.

— Może pójdę i wam zamówię, co wy na to? — zaproponowałam. Calum spojrzał na mnie z zaciekawieniem, ale i z podejrzliwością.

— Co się stało, że chcesz wstać z wygodnej kanapy i stanąć w kolejce do baru, gdzie kręci się mnóstwo ludzi?

— Może po prostu kieruje mną czysta ludzka życzliwość? Pomyślałeś o tym?

— Twoja aspołeczność kłóci się z życzliwością.

— Może nadszedł czas ich pogodzenia? — Wzruszyłam ramionami i oparłam się wygodniej. — Nie to nie, ja tylko grzecznie zaproponowałam.

— Jakbyś szła, to mogłabyś zamówić — zaproponował nieśmiało Michael.

Wstałam z kanapy. Szybko przeliczyłam ilość szklanek na niskim, jasnym stole i ruszyłam w stronę baru.

Calum miał rację — nie robiłam tego z czystej życzliwości, czy z grzeczności. Miałam zamiar przyjrzeć się dokładniej mężczyźnie, który obserwował mnie od momentu, gdy wszedł do baru.

— Poproszę sześć piw — poprosiłam barmana, który od razu zabrał się za moje zamówienie. W oczekiwaniu na napoje beztrosko stukałam paznokciami o blat, udając znudzoną. W rzeczywistości kątem oka przyglądałam się facetowi siedzącemu krzesło obok, nonszalancko popijającego drinka. Mimo założonego kaptura czarnej bluzy udało mi się zauważyć brązowe, wręcz czarne kosmyki włosów. Miał długie rzęsy, prosty nos i delikatny zarost na policzkach. Na serdecznym palcu lewej dłoni, w której obecnie trzymał szklankę z alkoholem, nosił srebrny sygnet.

— Pani zamówienie — powiedział barman, wyrywając mnie z mojej obserwacji.

Podziękowałam cicho i wziąwszy tacę z napojami, ruszyłam do stolika.

— Zaraz wracam, tylko idę jeszcze do toalety — oświadczyłam. Zabrałam szybko torebkę ze swojego miejsca i ruszyłam w stronę damskiej łazienki tak, jakby w ogóle mi się nie spieszyło.

Zamknęłam za sobą drzwi jednej z kabin. Kilka sekund po sobie usłyszałam dźwięk zamykanych głównych drzwi. Udawałam, że robię siku, mimo że było kompletnie inaczej. Mimo woli wstrzymałam oddech — napięcie całej sytuacji wpłynęło na moją odwagę i układ oddechowy.

Minutę później obcy wyszedł z pomieszczenia. Dla pozoru wcisnęłam przycisk spłuczki i wyszłam z kabiny, a następnie podeszłam do umywalki umyć ręce.

Osoba, która tu była, wiedziała, który kran wybiorę, gdyż położyła obok niego liścik. Pociągnęłam rękaw bluzki, aby nie dotykać kartki palcami. Wiedziałam, kto ją tutaj zostawił, więc mogłam się spodziewać, że nie było na niej żadnych śladów. Jednak przezorny zawsze ubezpieczony, jak to mówią.

„Wypij drinka za moje kolejne zwycięstwo"

Sens słów doszedł do mojego rozumu sekundę później. Zerwałam się z miejsca, mało nie wyrywając drzwi toalety z zawiasów i pobiegłam w stronę naszego stolika.

Cała piątka zamarła i spojrzała na mnie z zaskoczeniem. Rzuciłam karteczkę na stół, prosto przed Calumem.

— Facet, który mi to podrzucił, siedział tam przy barze. Taki szatyn w czarnym kapturze — powiedziałam, z nadzieją, że ktoś go widział. Hood ze solidnym zaskoczeniem, jak i strachem przypatrywał się wiadomości. Zrozumiał przekaz tak samo, jak ja — morderca miał zamiar zabić kolejną osobę. A my nawet nie wiedzieliśmy, kogo mamy obronić.

— Wyszedł jakoś dwie minuty temu... — zaczęła Adelaide, jednak nie dałam jej skończyć. Wybiegłam przed budynek, jednak nikogo tam nie było. Okręciłam się wokół własnej osi, z nadzieją, że go jeszcze dojrzę, choćby i daleko na horyzoncie, ale nic z tego. Uciekł mi. Nie pierwszy raz i na pewno nie ostatni.








//Rozdział byłby wczoraj, ale zabrakło mi dosłownie pół godzinki, aby go skończyć. Bynajmniej - delektujcie się xx//

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro