Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11.


— A o to nasza gwiazda! — przywitał mnie okrzykiem Michael, opierając się na fotelu z szerokim uśmiechem.

Zmarszczyłam brwi.

— Skąd ty wiesz? — zapytałam, odkładając papiery na biurko.

— Plotki rozchodzą się w ekspresowym tempie — oświadczył, wracając do poprzedniej pozycji siedzenia. — Nie wiem, czy bardziej nie wierzę w to, że odnalazłaś go na zdjęciach i skojarzyłaś sobie jego postać z naszej wizyty w szkole, czy to, że odpisał ci prawdę.

— Wiesz, nie przyjaźnimy się za bardzo, ale wydaje się bardzo prawdomówny. Jeszcze jakbyśmy wiedzieli, jak się nazywa, to byśmy byli kolejne dwa kroki do przodu.

— Myślę, że ta informacja dużo by nam nie dała. Wygląd jest ważniejszy, bo dzięki niemu możemy udostępnić listy gończe. Ktoś gościa zauważy i zadzwoni do nas.

— Szkoda tylko, że dziewięćdziesiąt osiem procent telefonów to będzie nic przydatnego.

— Ale zawsze zostaje jeszcze dwa procent, realistko — powiedział Mike, kładąc nacisk na ostatnie słowo. — Co mamy dzisiaj do zrobienia?

Uśmiechnęłam się szeroko, na co Clifford uniósł lewą brew.

— Pewnie nie uwierzysz w to, co ci teraz powiem, ale... Hood dał nam dzisiaj wolne.

Mężczyzna aż się wyprostował na fotelu.

— Żartujesz.

Pokręciłam przecząco głową, nie przestając się uśmiechać. Kiedy sygnał doszedł do mózgu blondyna, na jego twarzy również pojawił się uśmiech.

— Skoro tak... to czy masz coś przeciwko abym pożyczył twój najnowszy nabytek?

— Masz na myśli tę głowę, co ostatnio dostałam? A bierz ją — odparłam, udając poważną, a następnie machnęłam ręką w pełnym nonszalancji geście. Cliffo przewrócił oczami, na co parsknęłam śmiechem. Pomimo nieprzespanej nocy miałam całkiem niezły humor, a perspektywa wolnego dnia sprawiała, że stawał się on jeszcze lepszy. — Żartuję, wiem, o co ci chodzi.

Otworzyłam czarną torebkę i po kilku sekundach szukania wyciągnęłam z niej plastikowe opakowanie chroniące jakże cenną zawartość.

— Nawet ci ją dzisiaj przyniosłam — oświadczyłam, kładąc mu na biurku grę. Po minie Michaela widziałam, że jest wniebowzięty.

— Chloe, jesteś najlepsza — wyznał, wstając z fotela i w biegu ubierając skórzaną kurtkę.

— Wiem — odparłam. Zarzuciłam na siebie płaszcz, który w ekspresowym tempie ściągałam, gdy biegłam do gabinetu swojego szefa i spokojnym krokiem ruszyłam w stronę wyjścia z posterunku.

Będąc już na chodniku przed budynkiem, wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni i wybrałam numer do Violi.

— Co się stało, że dzwonisz do mnie o tak stosunkowo wczesnej porze. Nie macie przypadkiem jakiegoś przestępcy do złapania? — zażartowała dziewczyna. Parsknęłam śmiechem.

— Właśnie dzięki niemu mam dzisiaj wolny dzień. Nie masz przypadkiem wolnej chwilki, by podciąć mi końcówki?

— Kochana, dla ciebie zawsze znajdę wolną chwilę. Za ile mniej więcej byś była?

— Pół godziny.

W słuchawce zapadła chwilowa cisza, jednak do moich uszu doszedł dźwięk przewracanych kartek notatnika.

— Trafiło ci się, nie mam akurat żadnej klientki. Będę czekała z kawusią i Addy, bo ma też zaraz do mnie wpaść.

— Nie wiem, czy bardziej przekonałaś mnie kawą, czy obecności Addy.

— Hej, ja ci nie wystarczam?

Przewróciłam oczami z uśmiechem.

— I nie przewracaj oczami, wiem, kiedy to robisz! — stwierdziła Viola.

— Będę za pół godziny — oświadczyłam krótko, nie przestając się uśmiechać i się rozłączyłam.

Już dawno się tak nie delektowałam odrobiną wiatru na twarzy i we włosach, czy słońcem padającym na moją jakże bladą skórę, którą, wbrew pozorom lubiłam. Uwielbiałam mieć jasną karnację od zawsze. Nie dość, że czułam się w jakiś sposób wyjątkowa, to jeszcze wyglądałam tysiąc razy lepiej, niż jak byłam opalona. Słońce zawsze sprawiało, że moja skóra robiła się, zamiast ślicznie brązowa, to czerwona, a na dodatek piekła. Dlatego się nie opalałam — wolałam nie robić sobie kłopotu.

Spokojnym spacerkiem doszłam do niewielkiego, aczkolwiek dobrze prosperującego zakładu fryzjerskiego mojej przyjaciółki. Już na wejściu przywitał mnie głośny dźwięk działającej suszarki i szczękot nożyczek. Viola, zajęta obcinaniem włosów dziewczyny w moim wieku, najpewniej szykującej się na popołudniową kawę z przyjaciółkami, a później na randkę z chłopakiem, nawet nie zauważyła mojego przyjścia. Dopiero gdy spojrzała w lustro i dostrzegła moją postać za sobą, podskoczyła w miejscu.

— Mogłabyś mnie tak nie straszyć? — poprosiła z wyrzutem, wracając do pracy.

— Ja po prostu dostarczam trochę adrenaliny do twojego życia — odparłam, siadając na jednym z fioletowych, wygodnych fotelów, stanowiących część poczekalnianą.

— Dosłownie dziesięć minut i się tobą zajmę — oświadczyła, nie przerywając ciąć włosów.

— Spokojnie, nie spieszy mi się.

— Jeśli chcesz, możesz w tym czasie zrobić kawę, wiesz, gdzie jest ekspres.

— Jasne, że wiem, w końcu sama go tam stawiałam i podłączałam.

Viola pokazała mi tylko język w odpowiedzi.

Włączyłam urządzenie i wyciągnęłam z szarej, wiszącej szafki trzy białe kubki w kropki, tym samym przygotowując się tym również na obecność Adelaide. Gdy na ekspresie zapaliła się zielona lampka, powiadamiająca o zakończeniu pracy urządzenia, przelałam napój do naczyń i zaniosłam je do głównego pomieszczenia, stawiając je na stole.

W tym samym momencie co przyszłam, moja przyjaciółka ściągnęła fartuch ochraniający ubranie klientki z młodej dziewczyny, która wyjdzie z salonu z idealnie przystrzyżonym bobem. Po jej minie widziałam, że jest wniebowzięta. Nie byłam zaskoczona — Viola była istną mistrzynią w tym, co robiła, dzięki czemu jej salon stanowił jeden z renomowanych w tym mieście. Fakt faktem ceny przez to niskie nie były, ale to, co ona potrafiła zrobić z włosami, było istnym cudem wartym każdych pieniędzy.

Zanim usiadłam na fotel, do naszego małego, ale wystarczającego grona dołączyła Addy.

— Witajcie śliczne panie — przywitała się z nami kobieta, dając całusy w policzki. — O, w końcu poszłaś po rozum do głowy i postanowiłaś podciąć włosy.

Westchnęłam.

— Wiesz, że ja zapracowany człowiek jestem.

— Oj tak, zwłaszcza ostatnio. Odmawiasz wszelkich wyjść — powiedziała z dozą oskarżenia Viola, psikając zwykłą wodą na moje włosy. — Cieniujemy dzisiaj?

— To akurat nic nowego! I tak, cieniujemy. Tylko tak delikatnie. Zresztą, wiesz dobrze, co z nimi zrobić.

— Jasne, że wiem, ale jesteś bardzo wymagającą klientką. Jak wam idzie?

— W kwestii śledztwa?

Dziewczyny pokiwały głowami, zaciekawione.

— Udało mi się dojść, jak wygląda.

Zarówno Viola, jak i Adelaide zamarły w miejscu. Pierwsza z nożyczkami w jednym ręku i pasmem moich włosów w drugim, natomiast druga z otwartymi ustami i kubkiem w rękach.

— To świetna wiadomość! Jesteś już tylko krok od złapania go! — oświadczyła Violet, wracając do pracy.

— Niby tak, ale wątpię, żeby to było takie proste — stwierdziłam. — Nie wiemy, gdzie on obecnie przebywa, a może być gdziekolwiek, nawet i na Antarktyce.

Dziewczyny jak na sygnał przewróciły oczami.

— Hej, tylko ja mogę tak robić — oburzyłam się.

— Nie masz praw autorskich do tego, kochanieńka — oświadczyła Violet, wracając do pracy. — I uważam, że na Antarktyce to go na pewno nie ma, na Arktyce i Grenlandii również.

— Albo Ameryka Północna, albo Europa, nie widzę innej opcji — dodała Addy. — Chociaż bardziej przemawia do mnie Europa w tym momencie. Zwłaszcza Anglia, ale to tylko moje skromne zdanie.

— Ogranicza to pole szukania, ale to nadal duży teren.

— Ktoś na pewno go zauważy, przecież gość nie może spędzać całego swojego czasu w jaskini — zauważyła fryzjerka. Pokiwałam głową, przyznając jej rację. — Zakończmy ten temat i porozmawiajmy o twoich włosach. Co ty takiego robisz, że mimo pół roku bez podcinania nadal są takie piękne?

Uśmiechnęłam się z dumą.

— Moje włosy dużo nie potrzebują, mycie i odżywka dwa razy w tygodniu, codziennie olejek na końcówki i tyle. Cała moja robota.

— Jeszcze nigdy nie widziałam tak mało zniszczonych końcówek, przysięgam. Powinni cię brać do reklam i gazet.

— Och, wiem, że jestem piękna, ale nie przesadzaj — zaśmiałam się. Już miałam coś powiedzieć, jednak moją uwagę przerwał widok mężczyzny za oknem salonu. Wydawał się łudząco podobny do zabójcy. Również miał złocisto blond loki, które co rusz przeczesywał wypracowanym gestem i szczupłą, lecz umięśnioną sylwetkę.

— Podajcie mi telefon — poprosiłam dziewczyny, nie przestając wpatrywać się w mężczyznę. Był odwrócony tyłem, zatem nie mogłam go do końca zidentyfikować. Adelaide położyła na mojej dłoni urządzenie. Nie odrywając wzroku od widoku za oknem, włączyłam zdjęcie rysopisu.

— Czy mężczyzna za oknem przypomina wam jego? — zapytałam dziewczyny. Addy z Violą najpierw przyjrzały się zdjęciu na ekranie telefonu, a dopiero potem facetowi za oknem.

— Jest dość podobny, ale wydaje mi się, że ten na zdjęciu jest bardziej umięśniony — wyraziła swoje zdanie Violet.

— Tak, też tak uważam — potwierdziła Addy, jednak nie przestała porównywać rysunku z rzeczywistością. — Ale ja na twoim miejscu podeszłabym do niego.

Viola spojrzała na nią z oburzeniem.

— Czy ty na łeb upadłaś?

— No co? Będzie na widoku, wśród ludzi i my będziemy ją widzieć.

— Skończyłaś już? — zapytałam przyjaciółkę. Ta pokiwała głową z dezorientacją na twarzy. — Idę do niego. Nie zważając na protesty Violi, wyszłam z salonu i, udając zaoferowaną tego, co mam na ekranie telefonu, przypadkiem wpadłam na wcześniej oglądanego mężczyznę.

— Oj, przepraszam bardzo — powiedziałam najmilej, jak tylko potrafiłam. Blondyn uśmiechnął się szeroko.

— Nic się nie stało — odparł. W ciągu zaledwie pół minuty udało mi się mu dokładniej przyjrzeć. Miał szersze i bardziej różowe usta niż L., a także krótszy nos. Nawet włosy nie wyglądały na tak złociste, jak myślałam.

Uśmiechnęłam się jeszcze raz, przepraszająco, i wróciłam do przyjaciółek.

— I co? — zapytały w tym samym momencie.

Pokręciłam przecząco głową.

— To nie on — odpowiedziałam, biorąc łyk już zimnej kawy. — Chyba zaczynam mieć już obsesję.

— Oj od razu obsesję. Po prostu chcesz jak najszybciej zakończyć tę sprawę.

Na mojej twarzy pokazał się gest czystego zawahania.

— No niby tak, ale... — zaczęłam, jednak nie skończyłam. Nie wiedziałam, co mogłabym powiedzieć, jak wyrazić to, co myślę, aby nie uznały mnie za kompletną wariatkę. Kobiety patrzyły na mnie tylko z zaciekawieniem, pozwalając zebrać myśli. — Gość mnie na tyle fascynuje, że nie chcę przyskrzynić go od razu. Owszem, nie chcę, żeby zabijał, ale też nie chcę kończyć tej gry.

— Myślisz, że mogłabyś się z nim umówić, gdyby nie był zabójcą? — zagadnęła szatynka.

— Tak, myślę, że zrobiłabym to. Nie zakochuję się w nim, to jest po prostu czysta fascynacja, że istnieje ktoś, kogo ja nie uznaję za kompletnego matoła i idiotę. A wiecie, jak możliwe to jest.

— Fakt faktem, prawdopodobieństwo jest bardzo niskie — przyznała fryzjerka, również popijając kawę.

Miałam dodać coś jeszcze, jednak przerwał mi dźwięk wiadomości przychodzącej. Nie musiałam patrzeć, żeby wiedzieć, że to numer prywatny. A dokładniej L.

Prywatny:

Prywatny: Ustaw to zdjęcie na profilowe, a może dam ci szansę zadać mi jeszcze jedno pytanie

Bez wahania odpisałam na wiadomość, pogrywając sobie z mężczyzną. Być może nie byłam do końca pewna, czy to dobry pomysł, patrząc na jego czyny, jednak byłam wystarczająco zdeterminowana, aby utrzymać z nim jak największy i najdłuższy kontakt.

Ja: A może dwa pytanka? Jedno, które się przysłuży śledztwu i drugie, które pozwoli mi cię lepiej zrozumieć

Prywatny: Zobaczymy, muszę to dogłębnie przemyśleć




//SKOŃCZYŁAM TEN ROZDZIAŁ, możecie być ze mnie dumni. Jak się wam on podoba?//

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro