Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10.

 Wiadomość od tajemniczego L. sprawiła, że w przeciwieństwie do moich zazwyczaj przespanych nocy, tę tym razem spędziłam na wpatrywaniu się w sufit i próbie liczenia nieistniejących baranów. Z każdą minutą miałam coraz mniej czasu na wymyślenie pytania, które mogłoby pomóc w śledztwie, a na dodatek nie rozzłościłoby go zanadto. Byłam świadoma tego, jak ciężkie zadanie spoczywa na moich barkach — nie czułam takiej presji nawet wtedy, gdy ludzie pospieszali nas w kwestii znalezienia zabójcy. Możliwość, jaką wczoraj dostałam, mogła bardzo przyczynić się śledztwu.

O piątej a. m. stałam się już na tyle zła i sfrustrowana, że odpuściłam sobie wszelkie próby zapadnięcia w sen. Włączyłam laptopa i umieściłam go sobie jak najwygodniej na kolanach, aby przypadkiem nie poleciał na podłogę. Po podłączeniu słuchawek, włączeniu muzyki i znalezieniu dawno nieużywanego e – papierosa (o dziwo naładowanego i z wystarczającą ilością olejku) byłam gotowa na małe wczesno poranne śledztwo.

Pierwszą stroną, jaką otworzyłam, był Facebook, co zaskoczyło nawet mnie samą. Zaglądałam na ten portal od święta. Miałam go po to, aby mieć — podążyłam kilka lat temu za modą i choć kilka razy myślałam o usunięciu konta, nigdy się na to nie zebrałam, za każdym razem myśląc, że posiadanie go tam może się kiedyś przydać.

Tok myślenia nie był najgłupszy — bardzo łatwo mogłam sprawdzić, kim były i jak spędzały swój czas zamordowane. Choć nie wszystkie, to większość nastolatek wstawia na portale społecznościowe zdjęcia z tego, co robią w wolnych chwilach, głównie popołudniami i w weekendy. Ta sama ilość dziewczyn miała Facebooka połączonego z Instagramem, więc była jeszcze większa szansa na znalezienie czegoś ciekawego i przydatnego.

Pierwszą osobą, którą wyszukałam, była nie Keyley i nie Charlotte, a Vaiana. To właśnie ona wspomniała w rozmowie o blondynie. Za następny cel dopiero postawiłam sobie Charlotte, jednak choć wspomniała o Luke'u, nie upatrywałam tam dużych nadziei. Dziewczyna miała w zwyczaju chronić swoje życie prywatne, a wręcz kłamać na jego temat, aby tylko nikt nie dowiedział się czegoś wstydliwego.

Profil Vaiany nie odznaczał się niczym specjalnym. Jej własnych zdjęć było niewiele, tak samo, jak i fotografii z przyjaciółmi. Fotek z rodziną też dużo nie znalazłam — tak naprawdę była tylko jedna. Nie zaskoczyło mnie to. Mały procent młodych ludzi udostępnia zdjęcia z rodziną. Głównie dlatego, że nie wyszli tam korzystnie.

Na Instagramie znalazłam jej zdjęcie z przyjaciółką, zauważając w tle chłopaka, który mi mignął na szkolnym korytarzu, gdy przyszliśmy porozmawiać z uczniami i nauczycielami. Czekał wtedy niedaleko tej samej sali co my, wpatrzony w ekran telefonu, tylko czasem się odwracając, aby sprawdzić, czy osoba, na którą tak wyczekiwał, przypadkiem nie idzie. Na zdjęciu było widać zaledwie niewielki fragment jego twarzy, z którego nie dało się nic odczytać.

Przeczesałam włosy, próbując przypomnieć sobie, jak wyglądał, w międzyczasie przykładając wargi do ustnika. Malinowy smak olejku jeszcze przez kilka sekund pozostał na moim języku, gdy usilnie starałam się odtworzyć jego wygląd.

Pamiętam, że pierwszą rzeczą, jaka rzuciła mi się w oczy, były długie do ramion blond loki, które co rusz przeczesywał, gdyż wpadały mu do oczu. Na środku twarzy gościł prosty, dość długi nos, a praktycznie zaraz pod nim wąskie, lecz nie najwęższe, jakie można by widzieć wargi, okolone jasnym kilkudniowym zarostem. Jego broda miała urocze wgłębienie, które sprawiało, że dzieliło ją na pół, a gdy żuł gumę widziałam dołeczki w policzkach.

Cały powrót tego obrazu trwał minutę, może dwie, choć dla mnie wydawało się to dużo dłuższe, a zwłaszcza na początku. Po przypomnieniu sobie pierwszych elementów kolejne napływały już falami. Przypominałam sobie jego umięśnione ciało ubrane w białą koszulkę i czarną, skórzaną kurtkę, a także długie, szczupłe, lecz nie patyczkowate nogi, podkreślone spodniami tego samego koloru co kurtka.

Dosłownie czułam, jak w mojej głowie wszystko jaśnieje. Jeszcze raz dokładnie przyjrzałam się zdjęciu na profilu Vaiany, lecz byłam bardziej niż pewna, że to właśnie on. Pozostało mi już tylko przejrzeć profile pozostałych dziewczyn, z nadzieją, że również znajdę tam jakieś tropy naprowadzające na tajemniczego blondyna.

Po kolei wyszukiwałam kolejne ofiary, przeczesując zdjęcia i posty najdokładniej, jak tylko potrafiłam. Najwięcej zdjęć udostępniała Keyley, najczęściej związanych z jej udziałem w wolontariacie. Jednak i tam mogłam liczyć na łut szczęścia. Na jednej z fotografii, najprawdopodobniej z corocznego kiermaszu słodkości, który odbywał się przed świętami Bożego Narodzenia na rynku, zobaczyłam tego samego blondyna, co w szkole i na zdjęciu u Vaiany. Co prawda był odwrócony tyłem, z delikatnie obróconą głową, lecz byłam na tyle pewna, że mogłam dać sobie odciąć każdą możliwą część ciała.

Z wręcz nerwowego wyszukiwania danych wyrwało mnie nagłe wejście Cherr do pokoju. Wyciągnęłam słuchawki z uszu, patrząc na nią zaskoczona.

— Boże, Chloe, tu jest więcej dymu niż w palarni — oświadczyła, po czym od razu podeszła do okna i otworzyła je na oścież. — Śmierdzi jak... jaki to olejek?

— Malinowy — odparłam, zanim wciągnęłam kolejną porcję dymu. — I wcale nie jest go tak dużo, widziałam więcej.

— To śmierdzi tu nadmiarem nieświeżych malin.

— O przepraszam bardzo, ale to jest bardzo dobry olejek.

Rudowłosa wyrwała mi z ręki papierosa. Nie zdążyłam nawet zaprotestować.

— Myślałam, że się go pozbyłaś wieki temu.

— Nie wiem, dlaczego tak sądziłaś, ja nigdy nie powiedziałam, że to zrobiłam. Zresztą, mamo — ostatnie słowo wypowiedziałam z ewidentnym sarkazmem. — jestem już na tyle dorosła, żeby palić papierosy, w tym te elektroniczne. De facto, tak mi się lepiej myśli.

— Jak się ma ilość nikotyny ustawioną na maksa, to wcale mnie to nie dziwi. Czasami dostrzegam zbyt duże podobieństwo między tobą a Sherlockiem Holmesem.

— On brał narkotyki, ja nie, to jest ta różnica kochanieńka.

— Nałóg to nałóg, nieważne jaki.

— Z całym szacunkiem, nieprawda. Dobra, przejdźmy do kwestii, dlaczego weszłaś praktycznie z buta do mojego pokoju — zaproponowałam, wyrywając z jej ręki e — papierosa.

— Dostałaś list, co wydało mi się wielce podejrzane i zaskakujące. Głównie to pierwsze, jak przypomnimy sobie paczkę z wczorajszego, jakże pięknego wieczoru.

Mimowolnie wyprostowałam się na łóżku.

— Masz go tutaj ze sobą? — zadałam pytanie, odkładając laptopa na biurko. Cherry pokręciła przecząco głową.

— Leży na blacie w kuchni, razem z resztą poczty. Wydaje mi się, że coś w nim jest, ale wolę nie sprawdzać, lepiej zrób to sama.

Od razu wstałam z łóżka. Schodząc po schodach, myślałam, jaka niespodzianka tym razem czeka na mnie w kopercie. Nadal mając w głowie obraz wczorajszego prezentu, przygotowałam się na każdą, nawet najgorszą i najbardziej obrzydliwą możliwość.

Wzięłam do ręki białą kopertę z wypisaną na niej moim adresem. Ostrożnie nacisnęłam jej zawartość — nie było to nic miękkiego, a wręcz przeciwnie. Jakiś twardy element wbił mi się w kciuk.

Bez wahania otworzyłam przesyłkę, głównie z obawy, że im dłużej będę zwlekać, to się rozmyślę.

Moim oczom ukazał się najprostszy, biały zegarek ze złotymi wskazówkami. Odpowiednio nastawiony odmierzał czas. Zmarszczyłam brwi i zajrzałam jeszcze razy do koperty. Dojrzałam niewielką kartkę, najpewniej liścik do mnie.

Czas, w przeciwieństwie do mnie, ucieka

L.

Największym zaskoczeniem nie był sam prezent, a list napisany, w przeciwieństwie do pozostałych wiadomości, odręcznie. Pochyłe, wręcz kaligraficzne, zapisane niebieskim długopisem litery, zdobiły śnieżnobiałą kartkę.

Trzymając mocno kopertę i jej zawartość, wbiegłam szybko po schodach, pomijając co drugi stopień, aby było szybciej. Wpadłam do pokoju, od razu rozglądając się za telefonem, który leżał na biurku, niedaleko laptopa.

Wybrałam numer do Caluma, z niecierpliwienia tupiąc nogą. Miałam wrażenie, że minęła wieczność, zanim brunet odebrał połączenie.

— Już wiem, że kiedy dzwonisz, to nie po to, żeby się zapytać co u mnie — oświadczył z westchnięciem Hood.

Uniosłam lewą brew.

— A czy ja kiedykolwiek tak zrobiłam?

Mogłam sobie wyobrazić, jak po drugiej stronie linii telefonicznej Cal delikatnie kiwa głową.

— Masz rację, jakby nie patrzeć. Z czym ciekawym teraz do mnie dzwonisz?

— Z dwiema interesującymi sprawami, tak naprawdę. Pierwsza to dostałam kolejną przesyłkę, tym razem dużo mniej obrzydliwą. W kopercie był zegarek i wiadomość, że czas, w przeciwieństwie do mordercy, ucieka.

— I co w tym jest takiego ciekawego? Dostałaś już kilka podobnych liścików.

— Owszem, ale nie odręcznie napisanych.

W słuchawce zapadła głucha cisza.

— Halo, Cal? Jeśli zemdlałeś z wrażenia, to następnym razem mnie o tym uprzedź, żebym nie czuła się jak idiotka.

— To nie było zabawne Chloe. Ja po prostu muszę się otrząsnąć z szoku i pomyśleć, co powinniśmy zrobić.

— Na pewno dać kartkę z przesłaniem dla grafologów, może dowiemy się o nim czegoś więcej.

— To na pewno i będzie to pierwsza rzecz, jaką dzisiaj zrobimy. A ta druga kwestia?

— Mam pewne podejrzenie, jak może wyglądać zabójca. Zbieram się już do pracy, opowiem ci wszystko na posterunku, okej?

Mężczyzna westchnął.

— Gdybym miał chęci i siłę, to wydusiłbym z ciebie, o co chodzi, ale nie mam ani tego, ani tego, zatem zgoda. Od razu jak się pojawisz na posterunku, przychodzisz do mnie i mówisz, co masz. A i przynieś to, co dostałaś.

-No hay problema, amigo — odpowiedziałam z ładnym, hiszpańskim akcentem i rozłączyłam się. W czasie rozmowy z Hoodem wyciągnęłam ubrania na dzisiaj z szafy i skierowałam się do łazienki na szybki prysznic i równie ekspresowy makijaż.



Na swoim miejscu pracy byłam już po rekordowym czasie sześćdziesięciu pięciu minut, co na Londyn i występujące tu korki było nie lada sukcesem. Nie zdążyłam nawet zostawić płaszcza ani torebki w swoim gabinecie, praktycznie od razu pobiegłam zdać relację z mojego małego śledztwa Calumowi.

Do pomieszczenia wpadłam bez pukania, co spotkało się z pełnym zaskoczenia spojrzeniem mojego przyjaciela.

— Musiałaś naprawdę odkryć coś dużego — stwierdził, odwracając się od monitora komputera.

— Jest to większy news niż mój były.

Hood zrobił zniesmaczoną minę.

— To akurat żaden sukces, większość rzeczy i ludzi taka jest.

— Tak, tak, wszyscy wiemy, że był kurduplem, dlatego przestałam chodzić na randki w ciemno. Wracając — moja dzisiejsza noc, z pewnych powodów stała się bezsenna, zatem postanowiłam przejrzeć profile społecznościowe zabitych dziewcząt. Na dwóch zdjęciach znalazłam tego samego blondyna, którego zauważyłam również na szkolnym korytarzu, gdy poszliśmy z Mike'iem do szkoły. Co prawda, na fotografiach było widać tylko jego fragmenty, ale moje wspomnienie nakłada się na nie.

— Problem w tym, że nie jesteś pewna, czy to na pewno on — zauważył Calum, opierając się na skórzanym krześle.

Pokiwałam głową.

— Owszem. Jednak istnieje sposób, aby to sprawdzić.

— Naprawdę zamierzasz wykorzystać swoją jedyną szansę? — Brunet ze zdziwienia uniósł brwi. — Chloe, możesz go spytać o wszystko, nawet o to, kim jestem. Pytaniem jest, dlaczego właśnie o to nie zapytasz.

— Bo to zbyt proste. On lubi i chce grać w tę gierkę, więc ja się do niej dołączę. Zresztą, na pytanie, kim jest, mógłby odpowiedzieć na wiele sposób, które byłyby zgodne z prawdą, a dużo by nie zdradziły.

Otworzyłam okno wiadomości z tajemniczym L.

Ja: Czy to ty byłeś mężczyzną z długimi do ramion, kręconymi blond włosami, którego widziałam w szkole? Miałeś na sobie wtedy czarne spodnie, białą koszulkę i skórzaną kurtkę

Położyłam telefon na blacie biurka, oczekując na odpowiedź. Nie było powiedziane, że dostanę ją od razu, jednak poznałam już trochę sprawcę i mogłam być prawie że pewna, że czas oczekiwania nie będzie długi.

Nie pomyliłam się. Nie minęła nawet minuta, a już dostałam wiadomość zwrotną.

Prywatny: Bardzo dobre pytanie, Chloe.

Prywatny: Na tyle dobre, że przez moment zamierzałem dać ci szansę na zadanie mi kolejnego, jednak nie chcę, abyś zaczęła uznawać mnie za kogoś dobrego i łaskawego

Prywatny: Tak, to byłem ja



//Mówiłam, że następny rozdział dopiero po niedzieli i spełniłam swoje słowa xx

Miłego wieczoru wam i czekam na jakieś fajne komentarze//

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro