Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 43

Wyszłam z samochodu jako pierwsza, a za mną chłopaki. Moje skarpetki nie nadawały się już do niczego, a w stopy było mi bardzo zimno. Trudno, nie to było najważniejsze. Chciałam się dowiedzieć nieco więcej o tym wszystkim.

– Okej, to może przyjdziesz do nas? – Zapytał mnie Matt. – Chris też idzie...

– Zostawicie nas na chwilę? Chciałbym z nią porozmawiać...– powiedział Matteo, a ja się przestraszyłam. Nie wyglądał ani na zadowolonego, ani na szczęśliwego. Miał jakiś... obojętny wyraz twarzy, nie potrafię tego określić. 

– Mhm. – mruknęli oboje, nie snując już żadnych domysłów i skierowali się do domu. Matteo przeczesał swoje czekoladowe włosy, spoglądając na mnie i głęboko westchnął.

– A więc? O co chodzi? Chciałabym ci przypomnieć, że jestem tu jedynie w skarpetkach, a moje nogi zaraz zamarzną. Więc proszę, streszczaj się.

Matteo przewrócił oczami.

– Nie moja wina. Trzeba było ubrać sobie buty. – powiedział, a kiedy ja już otwarłam usta, żeby coś odpowiedzieć, uciszył mnie gestem dłoni. – Najlepiej, jakbyś zapomniała o tym wszystkim, co się stało, okej? O tym całym magazynie, w którym byliśmy i o tym co się działo u ciebie w domu przed tym. Tyle.

– Ale... – zaczęłam.

– Nie ma tu miejsca na żadne ale. Zrozumiałem, okej? Zrozumiałem, że nie chcesz niczego więcej, po tym wszystkim nadal uważasz mnie tylko za kolegę, a więc nie będę się więcej starał. Zapomnij o tym wszystkim, co się stało i koniec. – Odwrócił ode mnie wzrok, a między nami zapadła cisza.

Nie rozumiałam go. Nie wiedziałam, czemu był wobec mnie taki oschły. Ale z jego oczu tym razem nie było można nic wyczytać. Nie wyrażały żadnych emocji, były takie puste... nigdy nie widziałam u niego czegoś takiego. 

– Matteo, może spojrzysz na mnie i powiesz mi, co tak naprawdę chcesz mi przekazać? – Zapytałam, podchodząc bliżej niego. 

– Już to zrobiłem. – rzucił, patrząc mi się w oczy i odszedł, zostawiając mnie kompletnie oniemiałą. 

Odwróciłam się w stronę, dokąd poszedł i postanowiłam porozmawiać z Niną. Ona ostatnio w ogóle nie mówiła mi, co się u niej działo, a ja też chciałabym jej dużo powiedzieć. 

Zwróciłam się do domu, otworzyłam drzwi i pierwsze, co zrobiłam po wejściu do środka to ściągnięcie skarpetek i rzucenie ich gdzieś w kąt. Nie chciałam ich teraz odnosić do kosza, założyłam jedynie moje kapcie jednorożce i poszłam po telefon. 

NINA'S POV

Czytałam sobie właśnie jakiś ciekawy romans, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Jak zwykle, rodzice nie otworzą, chociaż siedzą w salonie, więc ja muszę to zrobić.

Westchnęłam, wychodząc spod koca i zbiegłam na dół ubrana w byle jakie rzeczy. Podeszłam do drzwi i otwarłam je, chociaż nie wiedziałam kogo mogę się spodziewać.

Moim oczom ukazał się... Gaston! A skąd on wie, gdzie ja mieszkam?!

– Co ty tu robisz? – Szepnęłam przerażona, bo moi rodzice siedzieli w salonie! Jakby go zobaczyli to... nie wiem, co by było!

– Stoję i się na ciebie patrzę. – oblizał usta, spoglądając na moje. 

– Idź stąd, proszę cię. – Powiedziałam, czując się zdenerwowana jak i zażenowana.

– Kto to? – Zapytał mój tata z salonu, a ja odsunęłam się i odwróciłam w jego stronę.

– Listonosz. – odparłam szybko na poczekaniu i spojrzałam na Gastona. – Idź stąd, proszę. 

– Czemu wyganiasz listonosza i co on robi u nas wieczorem?

– No właśnie, czemu wyganiasz listonosza...? – powtórzył Gaston z zadziornym uśmiechem na twarzy. – No daj mi wejść – podszedł bliżej, chcąc wejść do środka, ale odepchnęłam go.

– To chyba nie jest listonosz. – Obok mnie pojawiła się mama, widocznie zła. Przymknęłam oczy, czując, że będę miała karę do końca tego roku. Za co? Za to, że umawiam się z chłopakami, bo nie powinnam tego robić. 

Chociaż bardzo kiedyś chciałam być z Gastonem, ale nie dzieliłam się tym z rodzicami. Oni o tym nie wiedzieli i chciałam, żeby tak zostało. Poza tym wiedziałam, że nigdy z nim nie będę. 

– Masz natychmiast wyjść z tego domu – powiedziała do niego moja mama, a później przeniosła wzrok na mnie. – A ty masz karę na wychodzenie z domu do końca tego roku. 

– Ale...

– Chodź... – Gaston złapał mnie za rękę i wyciągnął na zewnątrz.

– Co ty robisz?! – krzyknęłam, ale nie zwrócił na to uwagi. Ciągnął mnie gdzieś, aż w końcu zatrzymaliśmy się przy jakiejś ławce. – Co ty robisz?! Wiesz, jak ja mam przechlapane? 

W moich oczach pojawiły się łzy, ale zamrugałam, żeby nie było ich widać. Wyobraziłam sobie jak moja mama wraz z tatą drą się na mnie, a ja nie mogę nic zrobić.

– Hej, nie płacz. – objął mnie lekko ramieniem, a ja próbowałam się odsunąć.

– Puść mnie. – powiedziałam.

– Nie. Zabrałem cię stamtąd, bo nie wiadomo co później by się stało. – Odsunął się ode mnie. – Wydzieraliby się na ciebie, prawda?

On czyta mi w myślach.

– Teraz będą jeszcze bardziej. – powiedziałam, wzdychając. – Czemu to robisz?

– Słuchaj... nie chciałem, żebyś miała przeze mnie problemy. 

– Dobra, nieważne. Zbieram się stąd. – Powiedziałam, chcąc odejść, ale szybko złapał mnie za nadgarstek i obrócił w swoją stronę.

– O nie. Posłuchaj mnie. – powiedział. – Wiem, że masz mnie za wielkiego dupka, ale usiądź i mnie wysłuchaj. 

O dziwo zrobiłam to i po chwili siedzieliśmy już obok siebie.

– Dlaczego nie chcesz iść ze mną na tą kolację? – Zapytał, dokładnie obserwując mój wyraz twarzy.

– Bo nie chcę, żebyś się zadawał ze mną tylko dlatego, że nie masz z kim tam iść. 

– Nie robię tego dlatego... Zauważyłem, że serio jesteś inna niż wszystkie... One pchałyby się tam ze mną, ale ty nie i to mnie najbardziej kręci. 

– Oho, idź sobie do Megan, tak jak zawsze. – Odwróciłam wzrok.

– Czy ty jesteś zazdrosna? – Zapytał, patrząc na mnie ze zmrużonymi oczami.

– Oczywiście, że nie. Skąd ci to w ogóle przyszło?

– Z instynktu... – Uśmiechnął się do mnie. 

– W takim razie twój instynkt zawodzi. Może powinieneś się leczyć? – Uśmiechnęłam się na tą myśl.

Myślałam, że się wkurzy i zostawi mnie w spokoju, ale on zaczął się śmiać. Nie rozumiałam go ani trochę.

– Megan to plastik. Jest zarozumiała i widzi tylko swoją własną osobę. Nie lecę na takie, za kogo ty mnie masz?

– Za największego dupka na ziemi, który wykorzystuje inne dziewczyny, żeby wszystkim się podobać i mieć z tego korzyści.

– Gdybym był taki jak wtedy, to nie rozmawiałbym teraz z tobą, prawda?

To była prawda. Gdyby był taki sam, nawet by na mnie nie spoglądnął. 

Przełknęłam ślinę, nie odzywając się i oparłam się o ławkę.

– No widzisz? A więc daj mi szansę pokazać ci, że się zmieniłem. I pomóż mi.

Sporzajałam na niego.

– Nie dasz rady tego zrobić. 

– A co jeśli dam? Nie jestem taki głupi jak myślisz. – Dotknął mojego nosa, a ja się odsunęłam. 

– Zgoda. Masz czas, hm... do środy. 

– Zgoda. – Uśmiechnął się do mnie.

- - - 

No i jak wam się podoba? Myślicie, że Gastonowi uda się to zrobić i Nina pójdzie z nim na kolację? A co z Lutteo? Sądzicie, że jest szansa, żeby Matteo zrozumiał swój błąd, a może to Luna coś zmieni?

Piszcie swoje teorie, chętnie poczytam 💜

Dziękuję za 5 tysięcy wyświetleń tej książki! Jest to dla mnie bardzo bardzo dużo! Jestem w wielkim szoku i wciąż nie mogę w to uwierzyć! 💞
Dziękuję z całego mojego serca! ❤ Jesteście kochani! 💖



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro