Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4 ❤

– Cześć Gaston, cześć James... – przywitałam się z chłopakami, jednak nawet nie raczyli mi odpowiedzieć. Stali tam, a na ich twarzy wymalowane było zdziwienie. 

W sumie na ich miejscu też nie skakałabym z radości. W końcu w szkole byłam nikim w porównaniu do nich, to oni zawsze byli najlepsi, a szczególnie ze sportu. Gaston od zawsze był kapitanem drużyny piłkarskiej, która była dość znana w całej Ameryce Południowej i niektórych częściach Europy. Zawsze wygrywał we wszystkich meczach międzyszkolnych, jak i międzynarodowych i był najlepszy z całej drużyny, w końcu był kapitanem. 

Wszystkie dziewczyny zawsze wzdychały na jego widok, można było zaliczyć też Ninę. Jednak ona była inna, bo zawsze to ukrywała i nie dała po sobie tego poznać. Myślę, że sam chłopak nie wiedział, że ta brunetka była jedną z nich. Albo raczej nie wiedział o jej ogólnym istnieniu. James trzymał się wraz z nim, był drugi od razu po Gastonie. Zawsze trzymali się razem i uważali za najpopularniejszych chłopaków w szkole. W sumie to – byli nimi. Nie oszukujmy się. 

– Y, siema Lu-lu..-cy? 

Lucy, nie no super! 

– Luna... – poprawiłam chłopaka, przewracając przy tym oczami.

– No, tak Luna... Czegoś chcesz czy co? – zapytał. Wcale nie cieszył się z rozmowy ze mną, z resztą ja z nim też. Nie wiedziałam czy nadal mam ciągnąć sprawę z Niną, bo chłopak na pewno się nie zgodzi, ale cóż. 

– W sumie to tak... – Szybko w głowie obmyśliłam jakąś historyjkę, chociaż nie do końca byłam pewna, bo bałam się, że mnie jakoś nakryje, ale zawsze warto spróbować, nie?–  Bo... tam siedzi Nina.

– No i co? – Jego mina nie wyrażała wielkiego zainteresowania. 

–I słuchaj... Ona jest bardzo smutna, już nie wiem co mam zrobić, żeby w końcu ją rozweselić. Może ty mógłbyś ją pocieszyć? – zapytałam, bałam się jego reakcji.

– Co? – zaśmiał się. – Powiedz, że żartujesz, błagam... 

Wiedziałam, że będzie ciężko.

– A w czym miałabym żartować? – Uśmiechnęłam się sztucznie.

– Może w tym, co powiedziałaś? – Znów na mnie spojrzał. – Myślisz, że nie mam lepszych rzeczy do roboty? Czemu akurat ja? – zapytał. 

O kurde, tego nie przemyślałam.

– Nie znam tu nikogo innego. – Popatrzyłam na niego. 

– W sumie to my też za dobrze się nie znamy – odpowiedział.

– Ale jesteś pierwszą lepszą osobą... – powiedziałam, jednak od razu pożałowałam.

– Co, co, co? Dobrze usłyszałem? Zaczekaj, dziewczynko. Nikt się tak do mnie nie odzywa. Nie jestem żadną pierwszą, lepszą osobą... Lepiej nie zadzieraj, jeśli nie chcesz mieć problemów.

W sumie to trochę się bałam. Nie lubiłam go, w szczególności dlatego, że był zarozumiały i uważał się za najlepszego, ale postawiłam na trochę odwagi.

– Słuchaj, kolego. Skoro jesteś taki odważny to dlaczego tego nie zrobisz? Boisz się? – zapytałam, podnosząc brwi do góry. 

– Bo nie mam czasu, żeby tracić go na kogoś takiego, jak wy. – Zaśmiał się. – I nie mów mi, proszę, co a czego nie mogę robić. 

– Czekaj, czekaj... Możemy zawrzeć pewien układ, okej? Ty pogadasz z Niną, a ja... mogę służyć ci w pierwszy tydzień szkoły – zaproponowałam.

– Pierwszy miesiąc. – Bawimy się w licytacje? Okej.

– Piętnaście dni.

– Dwadzieścia dni – powiedział.

– No dobra.   – Westchnęłam. W ogóle nie byłam przekonana co do tego, lecz wiedziałam, że Nina bardzo się ucieszy.

– Musisz jeszcze przychodzić na treningi drużyny, które są we wtorki, czwartki i piątki na siódmej lekcji. 

– Chyba śnisz. 

– W takim razie nie pójdę tam. – Założył ręce na piersi i stanął w miejscu. James tylko się przyglądał.

– No dobra, ale ty w takim razie będziesz mówił codziennie Ninie cześć i nie wiem, czy ci się to podoba czy nie, w innym wypadku zapomnij, że będę twoją "służącą".

– Boże, to za dużo! – powiedział głośniej. 

– Nie to nie. – Już miałam odchodzić, ale zatrzymał mnie jego głos. 

– Dobra, dobra, zgoda – powiedział, wzdychając.

Zauważyłam, że Nina się za mną rozgląda. O nie, szybko, szybko! 

– Okej, więc szybko idź do niej, bo się rozmyślę – odparłam, po czym popchnęłam chłopaka w jej stronę, czego nie przyjął zbyt dobrze, bo oczywiście naruszyłam jego przestrzeń osobistą. 

Przepraszam, Gaston.

Jak mi się udało w ogóle go namówić? Ciągle byłam w szoku.. Jednak ja będę musiała przystawać całe dwadzieścia dni na jego prośby... Ech, trudno. Kochałam Ninę całym sercem i zrobiłabym dla niej wszystko. 

– I po co to zrobiłaś, hm? – Rozmyślenia przerwał mi James.

– Sam się zgodził. – Uśmiechnęłam się. 

Chłopak tylko zaśmiał się i odszedł pod bar. Chciałam usłyszeć, o czym rozmawiała Nina z Gastonem, więc szybko podeszłam blisko za ścianę, tak aby dziewczyna mnie nie zauważyła i zaczęłam podsłuchiwać.

– Ty, ty mówisz do mnie? – Dziewczyna z ciągłym niedowierzaniem wpatrywała się w jego oczy. 

–Tak, jak widzisz – odpowiedział. 

Na prawdę nie było stać go na nic lepszego?

 Bo, wiesz... – Siedziała tyłem do mnie, ale mogłam stwierdzić, że zarumieniła się. – Nie gadasz chyba z takimi dziewczynami nic wartościowymi...

– Ale chyba mogę, tak? – zapytał Niny z lekkim grymasem na twarzy. 

Mógłby się chociaż postarać, ech.

– Jasne... – odpowiedziała dziewczyna.

Chciałam, żeby wczuł się w "swoją rolę" i zamówił koktajl dla brunetki, chociaż wiedziałam, że nie będzie jakoś zainteresowany moją propozycją. 

Zaczęłam pokazywać mu bar, coś do picia, żeby zrozumiał o co mi chodzi, lecz on tylko patrzył się i zastanawiał co ja wyrabiam. Próbowałam mu wytłumaczyć, że jeśli on zamówi jej koktajl to ja będę cały miesiąc do jego usług. Jednak cały czas jedyne, co robił to wpatrywał się w to, co mu pokazuję i próbował zrozumieć, o co mi chodzi. Nagle Nina zaczęła pytać i odwracać się w stronę, w którą się tak wpatrywał, więc szybko schowałam się za ścianę. Gdy znów się odwróciła i chciał wytłumaczyć jej wszystko, to szybko wychyliłam się zza ściany, przyłożyłam palec wskazujący do ust, żeby pokazać mu aby nic nie mówił. 

– A nie, tylko patrzyłem tam. Nic takiego. – Uch. 

Znów zaczęłam pokazywać mu, żeby zamówił jej ten koktajl, a ja w zamian będę do jego usług aż cały miesiąc. Chłopak chyba zrozumiał moje gesty.

– Patrz, tam – wskazał w kompletnie inną stronę. Nic tam nie było, jednak dziewczyna przeniosła swój wzrok w tamtą stronę. Wykorzystał okazję i pokiwał głową w moją stronę na znak, że się nie zgadza.

– Ale tam nic nie ma... – odpowiedziała nieśmiało Nina.

– Tak, ale chodzi mi o to, że... może chciałabyś koktajl? Tam... jest oferta wszystkich napojów. – Popatrzył w moją stronę z lekką złością. 

W końcu, tak!

– Naprawdę? – zapytała. – Jasne, że chcę – odpowiedziała i mogłam przysiąc, że się uśmiechnęła. 

– To zamówisz sobie? – zapytał. Walnęłam głową w ścianę, tak cicho, że nie było tego słychać, jednak chłopak zauważył to i cicho się zaśmiał. 

 Żartowałem... – odparł, w tamtej chwili nie wierzyłam w niego. – Jaki chcesz? – zapytał. 

Dziewczyna cicho się zaśmiała, po czym odpowiedziała, że pomarańczowy. Chłopak podszedł do baru w celu zamówienia tego koktajlu, jednak nie obyło się bez wymienienia kilka słówek ze swoim koleżką. Z James'em.

 Nina wyciągnęła telefon. Była zadowolona. Cieszyłam się jej szczęściem. Zaczęła wpisywać coś na klawiaturze. Po chwili wydobył się nieco głośny dźwięk powiadomienia z mojego telefonu. O nie, po mnie. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę. Ten sms, którego pisała przed chwilą, chyba był do mnie. Bałam się, że zaraz mnie nakryje więc szybko wybiegłam z baru i schowałam się przed budynkiem. Spojrzałam na telefon.

Od: Moja kochana <3 

Gdzie jesteś?? Nie uwierzysz co się właśnie stało!!!!!!! 

Do: Moja kochana <3

Jestem w toalecie. Co takiego się stało?

Później znów wróciłam za ścianę w barze i zaczęłam podsłuchiwać ich kolejną rozmowę.

------------------

Co myślicie? Luna bardziej odważna? <3

Wyjdzie coś z tego dobrego?

Przepraszam, że nie było nic z Matteo, jednak niedługo raczej się to zmieni. 

Dobranoc! <3 

I powodzenia życzę jutro na zakończeniu roku wszystkim :3 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro