Rozdział 39
LUNA (w czasie, gdy Nina rozmawiała z Gastonem na korytarzu szkolnym)
Przeglądałam telefon, kompletnie odcinając się od rzeczywistości. Zapomniałam o Ninie i zaczęłam się za nią rozglądać, kiedy usłyszałam jakiś męski głos.
- Cześć. - powiedział Matteo, stając przede mną.
- Hej. - uśmiechnęłam się lekko, chowając telefon do kieszeni.
- Jak tam? - zapytał, patrząc na mnie.
- Chyba... dobrze? - bardziej zapytałam niż stwierdziłam. - A u ciebie? Jak się czujesz?
- A jak mam się czuć? - zapytał.
- Nie wiem... Powiedziałeś mi tyle ze swojego życia... Sama nie wiem. - wzruszyłam ramionami, nie mając pojęcia, jak może się czuć.
- Jest dobrze. Z Chrisem jakoś się ostatnio nie widziałem, a jest tutaj w Meksyku, nawet nie wiem, gdzie konkretnie mieszka i po co tu jest.
- Ja też nie, ale mam zamiar powiedzieć, co zrobił Brian wuefiście. Nie chcę już z nim zadzierać.
- On jest takim sz...
- Tak, tak wiem. - zaśmiałam się, patrząc na niego. Złapaliśmy kontakt wzrokowy na trochę dłużej, ale po chwili odwróciłam wzrok. - A co z tym całym projektem?
- Ehh, nie wiem sam. Wydaje mi się, że trzeba zapytać się o to nauczycielki.
Pokiwałam twierdząco głową.
- Chciałabyś wyjść gdzieś po szkole? - zapytał, dokładnie mnie obserwując.
- Um... nie wiem. Muszę wracać do domu, mama przyjeżdża dzisiaj i... - mówiłam zgodnie z prawdą.
- Okej, w takim razie umówimy się kiedy indziej. - uśmiechnął się i akurat w tej chwili zadzwonił dzwonek. - Na razie. - powiedział, odchodząc, a ja znów zaczęłam szukać Niny, którą po chwili znalazłam. Uśmiechnęłam się do niej, ale dziewczyna była jakaś niewyraźna. Jej policzki pokrywały lekkie rumieńce, a ja zaczęłam się zastanawiać, o co chodzi.
- Nina, przepraszam cię... - powiedziałam, gdy tylko do niej podeszłam.
- Ale za co? Nie masz za co... Chodźmy do klasy. - odpowiedziała kierując się w stronę sali matematycznej.
- Nina, wszystko dobrze? - zapytałam, a brunetka pokiwała głową. - Jesteś czerwona i zachowujesz się jak... jak nie ty.
- Tak, wszystko dobrze, czemu nie?
- Zaczekaj, co robiłaś w czasie, kiedy rozmawiałam z Matteo?
- Yy... byłam w... w.. w toalecie. - uśmiechnęła się lekko.
- Na pewno? - zapytałam, wiedząc, że coś jest na rzeczy.
- Tak. - powiedziała i obie otworzyłyśmy zamknięte drzwi do klasy, gdzie na szczęście był taki szum, że nikt nas nie zauważył. Podeszłyśmy do ławki, rozpakowałyśmy się, a ja jedynie czekałam na koniec lekcji.
. . .
- Hej Matt. - powiedziałam, uśmiechając się promiennie.
- Cześć Luna. - przywitał się uradowany, patrząc na mnie. Zamknęłam szafkę i spojrzałam na niego. - Jak tam?
- Wszystko dobrze, a u ciebie?
- Poznałaś Chrisa, prawda? - zapytał, a ja kiwnęłam twierdząco głową. - Jak z Matteo?
- Dlaczego pytasz? - zapytałam, podejrzewając coś.
- No... bo wiesz...
- Wystawiłeś mnie, wiesz? - powiedziałam oskarżycielsko.
- Luna, to nie tak.
- Jak nie tak? Byłam w parku po 17:00, a ciebie nie było. Miałeś mi coś pokazać, a więc mam nadzieję, że teraz to zrobisz.
- Nie mam nic... ci do pokazania. - powiedział, spuszczając głowę.
- Co? A więc po co miałam tam przyjść?
- Abyś porozmawiała z Matteo.
- Ale Matt! Mogłam to zrobić sama, a nie żebyś ty wszystko nam zorganizował, całe spotkanie.
- Nie porozmawiałabyś z nim, Luna. - powiedział, a ja spojrzałam na niego. - On nie powiedziałby ci sam tego, co już dawno powinien ci powiedzieć.
- O Kate, tak?
- Tak.
- Widzisz, bo... To on musi zdecydować, czy ma mi mówić czy nie. I być może już powiedział, a być może nie, ale to on sam musi być na to gotowy, Matt. Nie możesz o tym decydować.
- Wiem, Luna, ale ty niczego nie rozumiesz.
- Nie, Matt. Zastanów się nad tym. - powiedziałam, odchodząc.
- Gdybyś tylko wiedziała, że jesteś dla niego kimś wyjątkowym... gdy tylko cię widzi to świecą mu się oczy, tak jak wtedy kiedy patrzył na Kate. Jesteś dla niego kimś ważniejszym i powiedział ci o Kate, tylko dlatego, że jesteś dla niego równie ważna i nie wybaczyłby sobie, gdybyś odeszła tak samo jak ona. Może i jestem tym beznadziejnym bratem, ale cieszę się jego szczęściem. On cię kocha, tylko boi się tego powiedzieć. Zmieniłaś go, gdyby nie ty to byłby teraz na całkiem innym miejscu z całkiem innymi ludźmi. Wiem, że tobie też na nim zależy, więc może warto byłoby dać mu szansę? Nie można patrzyć w przeszłość i myśleć, co byłoby gdyby, po prostu trzeba działać. Tu i teraz. Przemyśl to.
Stanęłam jak wryta. Jestem aż tak bardzo dla niego ważna? Nie sądzę. Musiało mu się coś pomylić, może mówił o kimś zupełnie innym, ale po prostu do mnie?
To też odpada.
W takim razie o co chodziło?
Obiecaj mi, że mnie nie odrzucisz.
Jesteś dla niego kimś ważniejszym i powiedział ci o Kate, tylko dlatego, że jesteś dla niego równie ważna i nie wybaczyłby sobie, gdybyś odeszła tak samo jak ona.
Nie można patrzyć w przeszłość i myśleć, co byłoby gdyby, po prostu trzeba działać. Tu i teraz.
. . .
NINA
Opadłam swobodnie na łóżko. Nie ma mowy, że pójdę do tej kawiarni. Przecież... on naprawdę jest jakiś agresywny! To, co zrobił wczoraj w szkole, dosłownie zwaliło mnie z nóg. I widziało to połowę szkoły, a on tym w ogóle się nie przejął. Wcześniej nawet by do mnie nie podszedł, bo nie byłam na tyle ważna, aby mógł to zrobić. A teraz, tak nagle zaprasza mnie do kawiarni? Co ja mówię, on mnie nie zaprosił, on mi kazał tam iść.
I co ja teraz zrobię?
Wyciągnęłam karteczkę z kieszeni. To ta, którą wrzucił mi do szafki. Jest na niej nazwa tej kawiarni. Szkoda, że ja nawet nie wiem gdzie ona jest. Nawet nie wiem, skąd on wie, gdzie ja mam szafkę. Ale mniejsza o to, raczej tam nie pójdę.
Za bardzo bałam się, że coś mi zrobi. Skoro odstawił coś takiego na szkolnym korytarzu przed niemałą widownią i nikt nie zareagował, bo oczywiście on jest królem i nikt nie będzie wchodził mu w drogę, to co będzie jak spotkam się z nim w kawiarni wśród mniejszej ilości osób?
Po prostu się z nim nie spotkam. Nie wiem, co ode mnie chciał, ale nie było to nic dobrego. Poza tym, czemu akurat ze mnie musiał sobie pożartować? Mnie nawet nikt nie kojarzy ze szkoły, bo niczym się nie wyróżniam. Za to on tak.
Dzisiaj w szkole unikałam go jak ognia. Nie chciałam się z nim spotkać i nie odchodziłam od Luny nawet na krok. Oczywiście nie powiedziałam jej tego, ale po prostu nie chciałam jej zawracać głowy.
Ostatecznie zdecydowałam, że pójdę tam i powiem mu, żeby się ode mnie odczepił. Może i kiedyś się mi podobał, ale to była tylko przeszłość.
Z trudem podeszłam do szafy i ubrałam zwykłe jasne jeansy, bluzkę z koronką i sweterek w kwiatki. Do tego wzięłam jakieś białe balerinki i przeglądnęłam się w lustrze. Nie było tak źle, szkoda tylko, że byłam zdenerwowana. Nałożyłam jeszcze trochę pudru, a usta pomalowałam moją delikatną pomadką. Westchnęłam, zastanawiając się czy aby na pewno to jest dobry pomysł.
W sumie, powiem mu, co myślę i wyjdę. Tak, zdecydowanie.
Wyszłam z domu, zabierając małą torebkę i skierowałam się pod dobrze znaną mi kawiarnię. Już przez szklaną szybę widać było, że wewnątrz nie było wiele ludzi. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka. Zauważyłam go siedzącego w kącie przy oknie. Siedział na komórce i uśmiechał się do niej. Jeszcze raz wzięłam głęboki oddech i podeszłam do niego, nawet nie siadając.
- Słuchaj, no ty. - powiedziałam, a chłopak podniósł na mnie wzrok i zmarszczył czoło. - Nie wiem czemu mnie tu zaprosiłeś, w każdym bądź razie, chciałabym ci powiedzieć, żebyś łaskawie się ode mnie odczepił.
Tą nagłą pewnością siebie zaskoczyłam nawet siebie.
- A ja chciałbym, żebyś łaskawie sobie usiadła.
- Mam gdzieś twoje zachcianki. - powiedziałam, a chłopak nagle wstał z miejsca i szybko zaczął do mnie podchodzić. Odsunęłam się do tyłu, wpadając na jakiś stolik. Odwróciłam się, sprawdzając czy nikt tam nie siedzi. Na szczęście, nikt nie siedział.
Podszedł na niebezpieczną odległość, a ja zaczęłam nagle żałować, że w ogóle się na to zgodziłam. Wstrzymałam oddech, patrząc się w górę, na niego.
- Słuchaj. Byłoby miło, gdybyś nie narzekała, tylko po prostu usiadła. Chyba, że chcesz, żebym załatwił to inaczej. - powiedział, patrząc na mnie.
Chciałam go jakoś odepchnąć, ale on stał jak jakiś słup. Spuściłam głowę i na moje szczęście, udało mi się wydostać z tej pułapki. Ponownie zaczęłam oddychać, będąc jednocześnie oszołomiona jak nigdy dotąd.
Ja nadal nie rozumiem, co on chce uzyskać.
- A więc usiądziesz łaskawie? - zapytał, a ja posłusznie usiadłam na krześle. Nie wiedziałam, co mną wtedy kierowało, ale nie chciałam, żeby mi coś zrobił, czy coś.
Coraz bardziej mnie przerażał.
Patrzyłam się jedynie w stolik.
- Chcę wiedzieć, czego ode mnie chcesz. - powiedziałam cicho, nawet na niego nie patrząc.
- Proszę, wasza cola. - przy naszym stoliku pojawiła się kelnerka, która postawiła nam dwie szklanki coli. Spojrzałam zszokowana na Gastona, który się do mnie uśmiechał.
- Ja... przepraszam, ale nic nie zamawiałam. - starałam się zabrzmieć jak najsympatyczniej. Kobieta tylko się uśmiechnęła i odeszła, nawet mi nie odpowiadając. Spojrzałam zdziwiona na chłopaka, który się na mnie patrzył. - Co to...?
- Cola, jakbyś nie wiedziała. - powiedział z sarkazmem, a ja prychnęłam. Boże Święty, niech mnie ktoś trzyma, bo zaraz upadnę, siedząc na krześle.
- Nic ci nie zrobiłam, Gaston. Czemu się do mnie doczepiłeś? - zapytałam.
- Mam pewną sprawę. - powiedział, patrząc na mnie.
- A więc przejdź do konkretów. - powiedziałam.
- Pójdź ze mną na kolację.
Co, przepraszam?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro