Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3 ❤

Otworzyłam oczy i obróciłam się w jego stronę.

– Mam nadzieję, że nie na długo – powiedziałam zniesmaczona, po czym wywróciłam oczami. 

– Tak cicho mówisz, że nic nie dosłyszałem. Możesz głośniej? – zapytał kpiąco. Zaśmiał się. Ten idiota nie znał granic.

– To idź do laryngologa, bo najwyraźniej masz problemy ze słuchem, kolego – odparłam. – Ja nim nie jestem. – Uśmiechnęłam się sztucznie.

– Ty mówisz za cicho, bo ja nie mam problemów z uszami, złotko. – odpowiedział. 

"Złotko"? Co on sobie wyobraża?

–Daruj sobie. Muszę iść, cześć. – Właśnie odchodziłam, mając nadzieję nie spotkać go już więcej.

– Zaczekaj. – powiedział głośniej. 

Zatrzymałam się. 

– Czego znowu chcesz? – zapytałam zła. Już miałam dość. 

– Może moglibyśmy się dogadać... – zaczął, jednak nie widziałam sensu kontynuowania tej głupiej gadki. Bo na pewno byłaby głupia.

– Nie mam takiego zamiaru – odpowiedziałam z obojętnością. W końcu tak dobrze potrafiłam ukryć uczucia.

– Teraz to ty nie jesteś dla mnie miła, sąsiadko– Podkreślił ostatnie słowo. – Każda dziewczyna marzy o tym aby się z tobą zamienić, słońce. – Co za zarozumialec. Co on sobie myśli?

– Ja zawsze jestem miła. Chciałam ci pomóc, a ty mnie odrzuciłeś. Nie mam ochoty z tobą gadać, pa – odpowiedziałam i wyszłam, zamykając za sobą drzwi balkonowe. 

* * *

Popatrzyłam w stronę okna. Była noc. Zauważyłam przyklejoną kartkę do szyby. Zmarszczyłam brwi i podeszłam bliżej, aby móc się jej przyjrzeć. Pisało tam "Na zawsze...". 

Nie rozumiejąc za bardzo o co chodzi, odkleiłam karteczkę z szyby, myśląc, że to tylko jakiś żart i odwróciłam się w stronę drzwi, które w tym samym czasie znikąd się otworzyły. Przerażona odskoczyłam ze strachu. Spojrzałam w ich stronę. Z moich oczu spłynęły łzy. Bolało mnie to. Mocno.

Nagle z podłogi zaczęło się dymić. Dym ulatniał się do góry, w stronę sufitu. Gdy zauważyłam go, dreszcz mnie przeszedł przez całe ciało. Czułam zimno, strach, czułam, że to mój koniec... To było tak beznadziejnie okropne. Nagle w drzwiach stanął mój tata. Poczułam się silniejsza i szczęśliwsza. Podbiegłam do nich aby przytulić go. Lecz... Był niewidzialny. Niewidzialny a jednak widzialny. Chciałam go dotknąć, lecz nie mogłam...

 Córeczko kochana... Nie mogę być przy tobie, lecz... pozwól mi zostać w twoich wspomnieniach, już na zawsze. Zawsze będę, zawsze przy tobie. Pomimo że nie będzie mnie już fizycznie to zawsze o mnie pamiętaj. Bo kiedyś wrócę... I znów będziemy razem. Obiecuję. Po tych słowach, zniknął. Tak po prostu zniknął. Płakałam mocno, bardzo mocno

Ze łzami na policzkach, obudziłam się. Uratowałam się, gdy poczułam, że to kolejny z moich dziwacznych snów. Przetarłam twarz i podniosłam się z łóżka. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał godzinę dziewiątą trzydzieści pięć. Wcale nie było tak późno.

– Cześć kochanie. – Przywitała się ze mną mama, wchodząc do pokoju ze śniadaniem na tacy. 

– Mamo? A ty nie jesteś w pracy? – zapytałam, przecierając twarz. 

– Nie, dzisiaj idę na osiemnastą. Wracam o godzinie trzeciej nad ranem. Może Nina przyszłaby dziś na noc, żebyś nie została sama? – Zaproponowała.

– Nie wiem, mamo. Nie pytałam. Na razie muszę iść się wykąpać, bo wczoraj zasnęłam w ubraniach – odpowiedziałam, wstając z mojego wygodnego łóżka. 

– Dobrze. Tutaj masz śniadanie – odparła. – Ja wyjeżdżam dzisiaj do cioci. Nie wiem, czy chcesz jechać.

– Nie, mamo. Dzisiaj znów spędzę dzień z Niną. Chcę, żeby mogła cieszyć się razem ze mną. Pójdziemy na plażę zapewne – odpowiedziałam, szykując ciuchy z szafy. 

– No dobrze. Wyjeżdżam za godzinę – odpowiedziała. – Jak się umyjesz, zejdź na dół. Wezmę śniadanie i zjesz sobie w kuchni. 

– Pewnie, mamo – powiedziałam, po czym rodzicielka wyszła z mojego pokoju ze śniadaniem. Ja skierowałam się do łazienki i wykonałam wszystkie czynności, które zawsze robiłam z rana. 

* * *

– Moja mama wyjechała dzisiaj do cioci. Jak tylko wróci do domu, jedzie do pracy, więc praktycznie w ogóle nie będzie jej w domu. – Opowiadałam Ninie, popijając koktajl U Clark'a. 

– A, rozumiem. Ale zaczekaj – to na którą godzinę idzie do pracy? – zapytała.

– Ma dzisiaj nocną zmianę – odpowiedziałam. – Pomyślałam, że może chciałabyś przyjść do mnie na noc? Zrobiłybyśmy sobie pijama party, pooglądałybyśmy filmy i tego typu rzeczy.

– To dobry pomysł – odparła, uśmiechając się do mnie.

–A twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko? - zapytałam.

– Zapytam mamy – odpowiedziała, wyciągając telefon. Napisała coś, po czym znów go schowała. - Poczekam, aż odpisze.

Nagle w drzwiach pojawił się Gaston ze swoim przyjacielem. Przyjaciółka siedziała tyłem, więc nie widziała go. Zawsze jednak bała się do niego podejść i pogadać. Postanowiłam, że zrobię to za nią. 

– Kochana, zaraz wrócę – powiedziałam, wpatrując się w Gastona. 

– A coś się stało? – zapytała, chcąc odwrócić głowę, żeby zobaczyć, gdzie się wpatrywałam.

– O, patrz! – krzyknęłam szybko, żeby odwrócić jej uwagę. – Idą surfować. – Wskazałam na okno, za którym szli jacyś faceci z deskami surfingowymi. 

– Luna, ale tutaj codziennie ktoś surfuje – powiedziała brunetka, wpatrując się we mnie ze zdziwieniem. – Wszystko gra? – Zmarszczyła czoło.

– No tak, ale wiesz... Może spróbowałyśmy? – zapytałam.

– Nigdy nie chciałaś tego robić – odpowiedziała. – Na pewno wszystko w porządku? –zapytała zatroskana.

–Tak, po prostu myślę, że może w końcu czas zacząć? – zapytałam, chociaż tak naprawdę nigdy nie miałam ochoty tego robić. 

– Nie, chyba nie. 

Uff. Co za ulga.

Usłyszałyśmy dźwięk powiadomienia, który przyszedł z telefonu brunetki.

– Chyba mama mi odpisała. Sprawdzę – powiedziała dziewczyna, zerkając do torebki. 

– To ja za chwilkę wracam – odparłam.

– Jasne. – Bez żadnych, tym razem, wątpliwości, pozwoliła mi odejść, nie spoglądając w tył.

*  *  *

Czeeść kochaniii <3 

Jak tam? Co myślicie o kolejnym rozdziale?

Podoba wam się?

Komentujesz = motywujesz mnie <3 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro