Rozdział 4 ❤
– Cześć Gaston, cześć James... – przywitałam się z chłopakami, jednak nawet nie raczyli mi odpowiedzieć. Stali tam, a na ich twarzy wymalowane było zdziwienie.
W sumie na ich miejscu też nie skakałabym z radości. W końcu w szkole byłam nikim w porównaniu do nich, to oni zawsze byli najlepsi, a szczególnie ze sportu. Gaston od zawsze był kapitanem drużyny piłkarskiej, która była dość znana w całej Ameryce Południowej i niektórych częściach Europy. Zawsze wygrywał we wszystkich meczach międzyszkolnych, jak i międzynarodowych i był najlepszy z całej drużyny, w końcu był kapitanem.
Wszystkie dziewczyny zawsze wzdychały na jego widok, można było zaliczyć też Ninę. Jednak ona była inna, bo zawsze to ukrywała i nie dała po sobie tego poznać. Myślę, że sam chłopak nie wiedział, że ta brunetka była jedną z nich. Albo raczej nie wiedział o jej ogólnym istnieniu. James trzymał się wraz z nim, był drugi od razu po Gastonie. Zawsze trzymali się razem i uważali za najpopularniejszych chłopaków w szkole. W sumie to – byli nimi. Nie oszukujmy się.
– Y, siema Lu-lu..-cy?
Lucy, nie no super!
– Luna... – poprawiłam chłopaka, przewracając przy tym oczami.
– No, tak Luna... Czegoś chcesz czy co? – zapytał. Wcale nie cieszył się z rozmowy ze mną, z resztą ja z nim też. Nie wiedziałam czy nadal mam ciągnąć sprawę z Niną, bo chłopak na pewno się nie zgodzi, ale cóż.
– W sumie to tak... – Szybko w głowie obmyśliłam jakąś historyjkę, chociaż nie do końca byłam pewna, bo bałam się, że mnie jakoś nakryje, ale zawsze warto spróbować, nie?– Bo... tam siedzi Nina.
– No i co? – Jego mina nie wyrażała wielkiego zainteresowania.
–I słuchaj... Ona jest bardzo smutna, już nie wiem co mam zrobić, żeby w końcu ją rozweselić. Może ty mógłbyś ją pocieszyć? – zapytałam, bałam się jego reakcji.
– Co? – zaśmiał się. – Powiedz, że żartujesz, błagam...
Wiedziałam, że będzie ciężko.
– A w czym miałabym żartować? – Uśmiechnęłam się sztucznie.
– Może w tym, co powiedziałaś? – Znów na mnie spojrzał. – Myślisz, że nie mam lepszych rzeczy do roboty? Czemu akurat ja? – zapytał.
O kurde, tego nie przemyślałam.
– Nie znam tu nikogo innego. – Popatrzyłam na niego.
– W sumie to my też za dobrze się nie znamy – odpowiedział.
– Ale jesteś pierwszą lepszą osobą... – powiedziałam, jednak od razu pożałowałam.
– Co, co, co? Dobrze usłyszałem? Zaczekaj, dziewczynko. Nikt się tak do mnie nie odzywa. Nie jestem żadną pierwszą, lepszą osobą... Lepiej nie zadzieraj, jeśli nie chcesz mieć problemów.
W sumie to trochę się bałam. Nie lubiłam go, w szczególności dlatego, że był zarozumiały i uważał się za najlepszego, ale postawiłam na trochę odwagi.
– Słuchaj, kolego. Skoro jesteś taki odważny to dlaczego tego nie zrobisz? Boisz się? – zapytałam, podnosząc brwi do góry.
– Bo nie mam czasu, żeby tracić go na kogoś takiego, jak wy. – Zaśmiał się. – I nie mów mi, proszę, co a czego nie mogę robić.
– Czekaj, czekaj... Możemy zawrzeć pewien układ, okej? Ty pogadasz z Niną, a ja... mogę służyć ci w pierwszy tydzień szkoły – zaproponowałam.
– Pierwszy miesiąc. – Bawimy się w licytacje? Okej.
– Piętnaście dni.
– Dwadzieścia dni – powiedział.
– No dobra. – Westchnęłam. W ogóle nie byłam przekonana co do tego, lecz wiedziałam, że Nina bardzo się ucieszy.
– Musisz jeszcze przychodzić na treningi drużyny, które są we wtorki, czwartki i piątki na siódmej lekcji.
– Chyba śnisz.
– W takim razie nie pójdę tam. – Założył ręce na piersi i stanął w miejscu. James tylko się przyglądał.
– No dobra, ale ty w takim razie będziesz mówił codziennie Ninie cześć i nie wiem, czy ci się to podoba czy nie, w innym wypadku zapomnij, że będę twoją "służącą".
– Boże, to za dużo! – powiedział głośniej.
– Nie to nie. – Już miałam odchodzić, ale zatrzymał mnie jego głos.
– Dobra, dobra, zgoda – powiedział, wzdychając.
Zauważyłam, że Nina się za mną rozgląda. O nie, szybko, szybko!
– Okej, więc szybko idź do niej, bo się rozmyślę – odparłam, po czym popchnęłam chłopaka w jej stronę, czego nie przyjął zbyt dobrze, bo oczywiście naruszyłam jego przestrzeń osobistą.
Przepraszam, Gaston.
Jak mi się udało w ogóle go namówić? Ciągle byłam w szoku.. Jednak ja będę musiała przystawać całe dwadzieścia dni na jego prośby... Ech, trudno. Kochałam Ninę całym sercem i zrobiłabym dla niej wszystko.
– I po co to zrobiłaś, hm? – Rozmyślenia przerwał mi James.
– Sam się zgodził. – Uśmiechnęłam się.
Chłopak tylko zaśmiał się i odszedł pod bar. Chciałam usłyszeć, o czym rozmawiała Nina z Gastonem, więc szybko podeszłam blisko za ścianę, tak aby dziewczyna mnie nie zauważyła i zaczęłam podsłuchiwać.
– Ty, ty mówisz do mnie? – Dziewczyna z ciągłym niedowierzaniem wpatrywała się w jego oczy.
–Tak, jak widzisz – odpowiedział.
Na prawdę nie było stać go na nic lepszego?
– Bo, wiesz... – Siedziała tyłem do mnie, ale mogłam stwierdzić, że zarumieniła się. – Nie gadasz chyba z takimi dziewczynami nic wartościowymi...
– Ale chyba mogę, tak? – zapytał Niny z lekkim grymasem na twarzy.
Mógłby się chociaż postarać, ech.
– Jasne... – odpowiedziała dziewczyna.
Chciałam, żeby wczuł się w "swoją rolę" i zamówił koktajl dla brunetki, chociaż wiedziałam, że nie będzie jakoś zainteresowany moją propozycją.
Zaczęłam pokazywać mu bar, coś do picia, żeby zrozumiał o co mi chodzi, lecz on tylko patrzył się i zastanawiał co ja wyrabiam. Próbowałam mu wytłumaczyć, że jeśli on zamówi jej koktajl to ja będę cały miesiąc do jego usług. Jednak cały czas jedyne, co robił to wpatrywał się w to, co mu pokazuję i próbował zrozumieć, o co mi chodzi. Nagle Nina zaczęła pytać i odwracać się w stronę, w którą się tak wpatrywał, więc szybko schowałam się za ścianę. Gdy znów się odwróciła i chciał wytłumaczyć jej wszystko, to szybko wychyliłam się zza ściany, przyłożyłam palec wskazujący do ust, żeby pokazać mu aby nic nie mówił.
– A nie, tylko patrzyłem tam. Nic takiego. – Uch.
Znów zaczęłam pokazywać mu, żeby zamówił jej ten koktajl, a ja w zamian będę do jego usług aż cały miesiąc. Chłopak chyba zrozumiał moje gesty.
– Patrz, tam – wskazał w kompletnie inną stronę. Nic tam nie było, jednak dziewczyna przeniosła swój wzrok w tamtą stronę. Wykorzystał okazję i pokiwał głową w moją stronę na znak, że się nie zgadza.
– Ale tam nic nie ma... – odpowiedziała nieśmiało Nina.
– Tak, ale chodzi mi o to, że... może chciałabyś koktajl? Tam... jest oferta wszystkich napojów. – Popatrzył w moją stronę z lekką złością.
W końcu, tak!
– Naprawdę? – zapytała. – Jasne, że chcę – odpowiedziała i mogłam przysiąc, że się uśmiechnęła.
– To zamówisz sobie? – zapytał. Walnęłam głową w ścianę, tak cicho, że nie było tego słychać, jednak chłopak zauważył to i cicho się zaśmiał.
– Żartowałem... – odparł, w tamtej chwili nie wierzyłam w niego. – Jaki chcesz? – zapytał.
Dziewczyna cicho się zaśmiała, po czym odpowiedziała, że pomarańczowy. Chłopak podszedł do baru w celu zamówienia tego koktajlu, jednak nie obyło się bez wymienienia kilka słówek ze swoim koleżką. Z James'em.
Nina wyciągnęła telefon. Była zadowolona. Cieszyłam się jej szczęściem. Zaczęła wpisywać coś na klawiaturze. Po chwili wydobył się nieco głośny dźwięk powiadomienia z mojego telefonu. O nie, po mnie. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę. Ten sms, którego pisała przed chwilą, chyba był do mnie. Bałam się, że zaraz mnie nakryje więc szybko wybiegłam z baru i schowałam się przed budynkiem. Spojrzałam na telefon.
Od: Moja kochana <3
Gdzie jesteś?? Nie uwierzysz co się właśnie stało!!!!!!!
Do: Moja kochana <3
Jestem w toalecie. Co takiego się stało?
Później znów wróciłam za ścianę w barze i zaczęłam podsłuchiwać ich kolejną rozmowę.
------------------
Co myślicie? Luna bardziej odważna? <3
Wyjdzie coś z tego dobrego?
Przepraszam, że nie było nic z Matteo, jednak niedługo raczej się to zmieni.
Dobranoc! <3
I powodzenia życzę jutro na zakończeniu roku wszystkim :3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro