Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

Stałam tam jak słup. To była przesada. Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć.

Niech teraz nie zbliża się do mnie nawet na krok.

- Luna... - zaczęła przyjaciółka, wiedziałam, że sama była w szoku. - Myślisz, że to prawda?

- Po co miałaby kłamać? - spytałam ze zdziwieniem, którego chyba jeszcze nikt nie miał okazji zaznać. 

- Wiesz jaka jest Me... - zaczęła, ale po prostu odeszłam. Biegłam jak najszybciej do wyjścia z tej beznadziejnej placówki. Wpadłam na kogoś.

-Oj, przepraszam. - powiedziałam, jednak widząc na kogo wpadłam od razu pożałowałam i skierowałam się do odejścia. Gdy to zrobiłam od razu zostałam pociągnięta za nadgarstek, co bardzo mnie zdziwiło. - Co robisz?

- Dowiedziałaś się o zakładzie? - zapytał chłopak, a ja wytrzeszczyłam oczy. Co on zrobił się taki... ciekawski?

Jak Megan mnie teraz zobaczy to uciekam ze szkoły. 

- Nie twoja sprawa. - prychnęłam odwracając głowę w drugą stronę.

- Słuchaj. Jestem dla ciebie miły, a ty tak mi się odwdzięczasz?- zapytał, a we mnie coś się zagotowało.

- Nie jesteś miły. - powiedziałam mrugając do niego okiem.

- Co, Joe ci się znudził, gdy dowiedziałaś się prawdy? - zapytał ze śmiechem, a ja miałam ochotę mu dowalić. 

Pamiętaj, jesteś w szkole, pamiętaj...

- Ty też wiedziałeś, nie? Wiecie co, Matteo?! Zakładajcie się o kogoś innego. Nie jestem zabawką. Jestem człowiekiem i mam uczucia, więc byłoby mi miło gdybyście nie traktowali mnie jak zwykły przedmiot. Nie wiem, czy wy wiecie co to słowo "uczucie". - powiedziałam, a z mojego oczu mimowolnie spłynęła pojedyncza łza.

- Nie płacz.. - powiedział, przez co się zaśmiałam.

- "Nie płacz". - powtórzyłam prychając. - Łatwo ci mówić. - powiedziałam odwracając głowę w drugą stronę, żeby nie musieć patrzeć na jego oczy. Jednak przesunął mój podbródek, przez co znów musiałam zatopić się w jego oczach. Tych tak cholernie cudownych oczach..

STOP, Luna - ogarnij się.

- Co teraz powiesz? - zapytał, gdy widział jak wpatruję się w jego przepiękne źrenice. Ocknęłam się.

- Co robisz, Matteo? Jeszcze niedawno... - zaczęłam, ale szybko mi przerwał. 

- Chcę ci pomóc, okej? - zapytał luzacko z dłońmi włożonymi do kieszeni spodni. - Ja wiem, co on robił. Dowiedziałem się niedawno. 

- Nie rozumiem twojego zachowania w ogóle... - znów nie pozwolił mi dokończyć.

- Skończ, skończ temat. - powiedział. - Wiem, że wielki dupek jest z niego... Nawet o to się pobiliśmy... znaczy, nie ważne... - lekko się zawstydził. Pierwszy raz.. coś takiego się stało.

- Co? Ale jak to..? - zapytałam nie wiedząc o co chodzi brunetowi.

- Ale ty jesteś niekumata. - posłałam mu złowrogie spojrzenie. - Powiedziałem Meg o tym zakładzie, bo się dopytywała o co chodzi. Joe gdy się o tym dowiedział uderzył mnie z liścia i później ja odbiłem piłeczkę. 

- Nie mogę w to uwierzyć... - szepnęłam. - Dlaczego chciał mnie okłamać?

- Bo jest popie... - zatrzymał się. - nienormalny. - mrugnął do mnie, na co zapewne się zarumieniłam. 

- Matteo, dlaczego taki jesteś? - zapytałam.

- Taki, czyli jaki? - zapytał.

- Taki jak oni. Wiesz dobrze, że to nie jest dobre...

- Chyba nie ty decydujesz o tym, co jest dla mnie dobre, a co nie. - odpowiedział lekko zły.

Już wraca stary Matteo. 

- Jasne, sorry. - powiedziałam i już miałam odchodzić.

- Wpadnij do mnie dzisiaj o 16:00. - odparł i się zaśmiał.

- Czy ty.. - nie dokończyłam, bo zrobił to on.

- Zapraszam cię na randkę? - zaśmiał się, a ja wytrzeszczyłam oczy. - Chyba cię pogięło, że umówiłbym się z tobą. - przewróciłam oczami. - Chodzi mi o ten projekt. Szczerze? Wolałbym zrobić go z Megan, ale nie mam innego wyboru.

- Ah tak? W takim razie pasuje. - powiedziałam, a chłopak zmarszczył brwi. - Nie muszę tego robić, najwyżej nie zaliczę i tyle. Idź do swojej Megan, która pewnie potrzebna jest ci tylko do... 

- Nawet nie śmiesz się kończyć. - powiedział oschle. - Ona przynajmniej ma styl. - zeskanował mnie wzrokiem, przez co poczułam się lekko skrępowana (dop. aut. mundurki mają tylko na zakończenie i rozpoczęcie roku) - W porównaniu do ciebie... - byłam zła, okropnie zła. 

- Cześć kochanie... - odparła blondynka, która właśnie do nas podeszła. -  O, cześć... smarkulo. Co ona z tobą robi? Rozmawia? - zakpiła. - Lepiej niech zostawi cię w spokoju, prawda?

- Tak, dokładnie tak. - powiedział, a ja spojrzałam na niego. To on mnie przecież zatrzymał.

- Nie mów, że sam zacząłeś z nią rozmawiać, bo... - nie skończyła, bo chłopak szybko wpił się w jej usta. Musiałam patrzeć na to, jednak szybko zdecydowałam się odejść.

- A ty? Dokąd się wybierasz? Masz pozwolenie? - zatrzymała mnie swoimi słowami jednocześnie śmiejąc się przy tym. Chłopak patrzył się na mnie poprawiając swoje włosy, które teraz tak ślicznie mu się ułożyły. Miał takie roztrzepane... co wyglądało nieziemsko.

- Nie wiedziałam, że muszę mieć pozwolenie od jakiejś Megan. - powiedziałam i już chciałam odejść, lecz złapała mnie za ramię i w szybkim tempie obróciła w swoją stronę.

Okej, teraz się bałam.

- Tak ze mną zagrywasz? - zapytała, a ja tylko prychnęłam. - Wiesz co? Może ludzie powinni poznać nieco prawdy o tobie. - odparła i odsunęła się lekko, a ja z niezrozumienia zmarszczyłam brwi. 

- Słuchajcie, słuchajcie! - krzyknęła na cały korytarz, więc wszyscy zaprzestali rozmów i spojrzeli w jej stronę, a ja przestraszona drżałam ze strachu, co chyba chłopak zauważył, bo lekko się zaśmiał. Nagle na korytarzu pojawił się Matt. Kompletnie o nim zapomniałam... A najdziwniejsze było to, że to teraz Matteo dziwnie się zachowywał, gdy go zobaczył. - Chciałabym się z wami czymś podzielić. 

- Meg, przestań. - mówił jej Matteo, co naprawdę mnie zdziwiło. Jeszcze przed chwilą zachowywał się inaczej.

- Co mam przestać? Przestać ją upokarzać? - zaśmiała się. - Nie da się. - odparła i znów się odwróciła, by zaraz zacząć mówić. 

W tłumie zauważyłam także Ninę, która szybkim krokiem podeszła do naszej trójki. 

- Tak naprawdę to... Megan chciała powiedzieć coś o sobie! - oznajmiła głośno Nina.

- Ciebie porąbało? - zapytała Meg Niny, a ja tylko przyglądałam się temu zjawisku. Matteo ciągle się na mnie patrzył, co było dla mnie nieco dziwne.

- Meg chciała wam powiedzieć, że... - zaczęła Nina, ale tym razem przerwał jej Matt.

- Tak naprawdę to chodzi o mnie. - powiedział, a wszystkie pary oczu skupiły się na nim. - Chciałbym się z wami przywitać. Jestem nowy, ale... mam nadzieję, że się dogadamy. - dokończył, cisza nadal trwała. Meg chciała coś jeszcze dodać, lecz na korytarzu znów powrócił wielki tłok i było głośno, a kilka dziewczyn podbiegło do Matta, który tylko i wyłącznie patrzył się w naszą stronę. Chciałam podejść do niego wraz z Niną, ale szybko zostałam pociągnięta do jednej z toalet. Była chyba męska...

Tak, to męska. Lubie męskie perfumy. 

Zaraz, co?! Co ja tutaj robię?!

- Co się... - zaczęłam, ale "ta osoba" szybko zatkała mi usta swoją ręką, przez co się zatrzymałam.

- Bądź cicho. - odpowiedział jakiś kompletnie nieznany mi chłopak. Podejrzewałam, że był z 3 klasy. Bałam się, bałam się... - Pomożesz mi, słyszysz? 

- Chcę wiedzieć, kim jesteś. Nie znam cię. - powiedziałam lekko drżąc ze strachu.

- Uspokój się. - powiedział oschle. - Nie chodzę tu do szkoły. - ŻE CO PROSZĘ?!

- Że co?! Natychmiast idę to komuś powie... - próbowałam odejść jak najszybciej, ale szybko przygwoździł mnie do ściany. - Zostaw mnie.

- Jeśli zrobisz, o co cię poproszę. - zaczęłam go bić, popychać, ale to nic nie dawało. On tylko się śmiał. Chciałam dać mu z liścia, ale był szybszy i złapał mój nadgarstek. 

- Uważaj sobie, dziewczynko. Nie wiesz z kim pogrywasz. - powiedział. Bałam się, bardzo...

- A więc mi wytłumacz.. - zebrałam się na ostatnią odwagę i wydukałam z siebie.

- Nie, bo zapewne wypaplasz to swojej psiapsiółce i pójdę siedzieć. Albo.. możemy inaczej to załatwić. - odparł wyciągając coś z kieszeni spodni. Wyciągnął... PISTOLET.

Ja chcę jeszcze żyć! Mam dopiero 16 lat!

- Ppo c-co c-ci t-to? - wyjąkałam, gdy przyłożył broń na wprost mnie.

- Albo mi pomożesz albo się pożegnamy... - powiedział. - Masz trzy sekundy na odpowiedź.

Kurde, a co jak ta pomoc ma związek z zabiciem kogoś, a ja na tym ucierpię? Nie daruję sobie tego, nie mogę mu powiedzieć tak, nie znam go... nie wiem kim jest!

- Trzy, dwa... - odliczał, a ja zamknęłam powieki żeby mniej poczuć ból. - Je... - nie dokończył, bo właśnie ktoś wszedł do toalety. Szybko się zebrał i schował za ścianą. Ja tylko zsunęłam się po ścianie przyciągając nogi do siebie i chowając głowę w rękach. To był już koniec...

KONIEC MNIE. 

-------------------------------------------------------

Taki zwrot akcji, co sądzicie?

Ogólnie nie miałam tego zaplanowanego, więc nie wiem jak wyszło ;p

Piszcie swoje opinie <3 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro