Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

-Z drogi szlamo!- Warknął Draco Malfoy popychając niską jak na swój wiek dziewczynę o brązowych włosach, szczupłej sylwetce i zielonych oczach. Ta o mało się nie przewróciła przytrzymana przez swoją przyjaciółkę.

-Spokojnie Chel.- Wyszeptała dziewczyna o czarnych włosach i brązowych oczach. Trzymana przez nią dziewczyna zaczynała się podnosić aż w końcu stała o własnych siłach.

Chelsea, bo tak miała na imię potrącona dziewczyna, westchnęła z rezygnacją.

-Wiesz co Emily ja się zaczynam martwić czy Malfoy nie potrzebuje leczenia, bo z jego głową ewidentnie jest coś nie tak.- Powiedziała cicho Chelsea

Jej przyjaciółka poklepała ją pocieszająco po ramieniu.

-Nie martw się na takich jak on to szkoda czasu i sił.- Oświadczyła Emily pewnym tonem z uśmiechem na twarzy.

Emily była przeciwieństwem swojej przyjaciółki. Pewna siebie, energiczna, łatwo zawierająca nowe znajomości. Natomiast Chelsea była zamknięta w sobie i wrażliwa.

-Chodźmy lepiej bo się spóźnimy na eliksiry. A wiesz przecież, że Snape nie toleruje spóźnialskich.- Dodała Emily po czym wzięła Chelsea za rękę i pobiegły do lochów Slytherinu.

Chelsea przebiegło przez myśl, że co może być złego w tolerancji, ale szybko odegnała od siebie tę myśl.

                                ~~

-Bardzo mi przykro ale pani rodzina nie żyje.- Rozległ się Albusa Dumbledore'a.

Chelsea przez chwilę siedziała nieruchomo próbując przyswoić to zdanie do świadomości. Właśnie siedziała przed biurkiem w gabinecie dyrektora Hogwartu słysząc słowa które nie śniły jej się nawet w najgorszych koszmarach.

Gdy do niej to dotarło zaniosła się płaczem. Jej rodzina mimo, że była biedna, kochała ją najbardziej na świecie.

Opiekunka jej domu położyła pocieszająco rękę na jej ramieniu, na co ta ją odtrąciła, po czym wstała i wybiegła z gabinetu.

-Biedna. Współczuję jej.- Powiedziała cicho opiekunka Griffindoru Minerwa McGonagall.

Albus Dumbledore westchnął i pokręcił głową. Miał w głowie pewien plan który zamierzał zrealizować tylko musiał o nim powiedzieć reszcie nauczycieli.

-Mam pomysł, tylko może się wam nie spodobać.- Zaczął niepewnie.

-Jeśli to będzie coś co poprawi samopoczucie Chelsea to ja się zgadzam co by to nie było.- powiedziała opiekunka jej domu Pomona Sprout.

Dyrektor kiwnął głową po czym zaczął mówić:

-Otóż na pewno wiecie, że Chelsea może nie być tą samą osobą co dawniej. Może jeszcze bardziej zamknąć się w sobie i stać bardziej cichszą i skrytszą osobą niż teraz jest. Ale oczywiście to tylko moje przypuszczenia zobaczymy co będzie naprawdę. Więc jeśli tylko zauważycie zmiany macie mnie o tym poinformować. I jeżeli zmiany w jej zachowaniu się pojawią zamierzam wysłać ją do jedynej rodziny która może ją postawić na nogi.

Minerwa McGonagall zamrugała niepewnie.

-Co to ma być za rodzina?- Zapytała.

Albus po kilku sekundach ciszy
odpowiedział:

-Malfoyowie.

Opiekunki Hufflepuffu i Griffindoru zamarły z szoku. Pierwsza otrząsnęła się opiekunka pierwszego domu.

-Malfoyowie?! Albusie czy ty zwiariowałeś? Niby jak oni mogą pomóc z jej psychiką? Oni prędzej ją zniszczą jeszcze bardziej niż ją naprawią. Czyżbyś zapomniał o ich poglądach? Przecież ona pochodzi z mugolskiej rodziny, a takich ludzi ONI nienawidzą najbardziej!-

Podczas gdy Pomona wygłaszała swoją opinię Albus czekał cierpliwie aż skończy. Spodziewał się takiej reakcji i wcale nie był nią zaskoczony. Gdy wreszcie skończyła dyrektor Hogwartu odezwał się spokojnym głosem:

-Pomono, ja wiem, że jesteś tym zaskoczona, że obie jesteście tym zaskoczone, ale moim zdaniem to jest najlepszy pomysł. Z tego co wiem, to Lucjusz też przechodzi załamanie nerwowe z powodu zdrady Narcyzy, więc mogli by się nawzajem wspierać.

-Albo zabić- Przerwała mu Minerwa.

Albus nie zwracając na nią uwagi kontynuował swoje argumenty:

-Po za tym Malfoyowie mogli by się od niej uczyć, tolerancji, akceptacji i troski.

Pomona pokręciła głową z niedowierzaniem.

-Nie wierzę, że to się może udać. Nie zdziwię się jeśli po tygodniu mieszkania tam będziemy musieli odesłać ją na leczenie do świętego Munga.-Stwierdziła z przekonaniem.

Albus zaśmiał pod nosem.

-Zapewniam Cię, że mi podziękujesz.

                                ~~

W pokoju wspólnym Hufflepuffu panowała cisza przeplatana cichym łganiem Chelsea i pocieszającym głosem jej przyjaciółki.

-Chelsea spokojnie, jeszcze wszystko się ułoży.- Zapewniała swoją przyjaciółkę Emily.

Chelsea westchnęła pociągając nosem.

-Nic się nie ułoży Emily. Oprócz mojej rodziny nie mam nikogo.

Emily pokręciła przecząco głową.

-Nie prawda. Masz mnie. Wiesz, że zawsze będę przy tobie choćby nie wiem co się działo.

Chelsea mimo rozpaczy zaśmiała się cicho pod nosem.

-Dziękuję Emily.

                               ~~

Minęło kilka tygodni od tej dramatycznej wiadomości. Chelsea'i zaczynało wyraźnie się pogarszać ze zdrowiem psychicznym. Jeszcze niż to możliwe odsunęła się od ludzi i jedyną osobą z którą można było nawiązać z nią jakichś dialog była właśnie Emily. Chelsea często siadała w kątach i cicho płakała, a zapytana co się dzieje uciekała. Jeśli zdecydowała się z kimś porozmawiać a co w jej przypadku było niesamowitym zjawiskiem, to rozmówca sam musiał szukać tematu do rozmowy, a ona odpowiadała jednym zdaniem, albo kiwała głową na tak albo nie. Nauczyciele coraz bardziej niepokoili się jej stanem zdrowia. Jedynie Albus Dumbledore był dobrej myśli bo wierzył, że uda mu się zrealizować swój plan przeniesienia Chelsea do Malfoyów. Zbliżały się wakacje, więc według niego to był najlepszy moment podjęcie decyzji.

Chelsea przechadzała się korytarzami Hogwartu kompletnie nie myśląc, przez co wpadła na dyrektora. Gdy zobaczyła przez kogo się omal nie przewróciła policzki zapiekły ją ze wstydu.

-Ja... Ja bardzo pana przepraszam, nie myślałam dokąd idę...

Albus przerwał jej unosząc rękę w górę.

-Nic się nie stało Chelsea, tak się składa, że właśnie Ciebie szukałem.

Chelsea zrobiła zdziwioną minę.

-Mnie?

Albus potwierdził kiwnięciem głowy.

-Razem z resztą nauczycieli mamy pomysł, gdzie mogłabyś spędzać wakacje.

Chelsea mimowolnie skrzywiła się.

-Chelsea ja wiem, że to dla Ciebie trudne, ale wiem to najlepszy wybór wybór dla Ciebie i twojego zdrowia.

Chelsea weschtnęła ze zrezygnowaniem i pokręciła głową.

-Dobrze.

Albus uśmiechnął się z zadowoleniem.

-Cieszę się, że się zgadzasz. Zapewniam Cię, że ta rodzina szybko Ciebie wyleczy.

Chelsea spojrzała na dyrektora, wciąż nie przekonana.

-Dyrektorze, a która to rodzina?

Dyrektor uśmiechnął się odpowiadając  na to pytanie

-Malfoyowie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro