1
Ekspres Hogwart zagwizdał po raz kolejny, a pociąg ruszył torami. W jednym z przedziałów siedziała szóstka Gryfonów. Wszyscy byli szczęśliwi możliwością ponownego powrotu do Hogwartu.
Lunatyk jak zwykle siedział z nosem w książce. Ubrany w stare dżinsy i zwykłą czarną bluzkę nie wyróżniał się spod innych, a jego jasne włosy opadały na czoło i minimalnie nachodziły na szarawo-zielone oczy. Na prawym nadgarstku błyszczał zegarek.
Obok niego Peter ubrany podobnie, tylko z czerwonym T-shirt'em wcinał słodycze rozmawiając z Niną. Na twarzy miał okruchy, a nos umorusany był czekoladą.
Nina do podartych dżinsów miała przyczepiony brelok ze wszystkimi piłkami do Quidditcha; kaflem, dwoma tłuczkami i złotym zniczem. Na prawym nadgarstku sporą ilość zwykłych bransoletek w większości kolorach domu Godryka, a uszy były podziurawione jak tylko było można, a przynajmniej lewe. Wszystko wy kolczykowane. Bluzka z logo jakiegoś mugolskiego zespołu zakrywała ostatni kolczyk w pępku. Jej czarne włosy były związane w wysokiego kucyka, a heteronomiczne oczy zwrócone za okno.
Na jej kolanach leżał obiekt westchnień większości dziewczyn z Hogwartu głaskany przez swoją nową dziewczynę po czarnych włosach. Stalowe oczy miał zamknięte. W prawym uchu widać było zrobiony tego roku kolczyk z czaszką, który dostał od Niny. Ubrany w poszarpane spodnie i koszulę.
Dalej była druga dziewczyna. Delikatnie pofalowane, rude włosy otulały jej piękną twarz. Piegi zdobiły jej zamyśloną twarz. Miała na sobie białą koszulę i jasne proste dżinsy. W uszach miała małe kolczyki z sówkami. Natomiast na lewym nadgarstku miała srebrny łańcuszek, a na szyi piękny naszyjnik ze srebrzystym sercem. Niesamowicie zielone oczy były uniesione nad książką i spoglądały na osobę obok niej.
Rogacz cały czas czochrał sobie i tak rozwalone ciemne włosy. Orzechowe oczy skryte za okularami wlepione były w piękną Lily z niekrytym ubóstwem. Ubrany był w podarte czarne dżinsy i bluzkę z napisem "Quidditch na Wieki" i przyczepiony do tego znaczek ulubionej drużyny. Nie obeszło się też bez breloku takiego samego co Nina. Oboje kupili je sobie na ostatnich zawodach Quidditcha.
Wszyscy byli zajęci sobą. Tak naprawdę tylko Nina zauważyła jak Pet wychodzi poszukać czarownicy z wózkiem. Złożyła nawet swoje zamówienie, które z chęcią przyjął. Po dłuższej chwili pędzący pociąg zatrzymał się gwałtownie zrzucając Syriusza z kolan i odrywając od książki Lunatyka. Wszyscy umilkli i spojrzeli przez okno.
- Co jest? - spytał jako pierwszy Łapa masując sobie tył głowy
Nim ktoś odpowiedział do ich przedziału wleciało pięć sów i podając każdemu list. Nie czekając na nic więcej wyleciały przez okno zostawiając wszystkich osłupionych. Pierwsza otrząsnęła się Lily i spojrzała na kopertę.
- Otwórzcie jednocześnie - przeczytała napis, który widniał z tyłu każdej koperty
Spojrzała na przyjaciół.
- Jak myślicie, co to znaczy? - spytała Nina
- Nie przekonamy się puki nie otworzymy - odpowiedział pewnie James
- Może lepiej to przemyśleć? - zaproponował Remus - Nie wiemy od kogo to
- Daj spokój wyjce to to nie są - zauważył Black wstając - Otwieramy
- Nie wiem czy to dobry pomysł - odpowiedziały razem dziewczyny
- No weźcie co może się stać? - spytał retorycznie Potter
Przyjaciółki spojrzały na siebie.
- Niech będzie - westchnęła rudowłosa
Wszyscy tak jak kazał napis otworzyli je w tym samym momencie. Żadne nie zdążyło przeczytać co było napisane na kartkach. Wzrok im się rozmazał i poczuli się jak przy podróży świstoklikiem, którym jeszcze niedawno dostali się na zawody Quidditcha. Tak jak wtedy wszyscy upadli, tym razem na podłogę. Dziewczyny wylądowały na Syriuszu i Jamesie, którzy mieli mniej przyjemne lądowanie, tak ja Lunatyk uderzyli dość mocno o posadzkę. Hałas był wielki i już po chwili słychać było znajomy większości z nich głos pani Black.
- Szumowiny! Męty! Nędzne plugawe kreatury! Wynocha stąd bękarty, mutanty, potwory! Jak śmiecie plugawić dom moich ojców...
Wszyscy zatkali sobie uszy i rozglądali się za kobietą. Zamiast niej do pomieszczenia wszedł starzec. Nim zdążył coś zrobić widocznie zobaczyła swojego syna bo wrzasnęła jeszcze głośniej
- Ty! Ty zdrajco, szkarado, hańbo mojego łona!
Tak to na pewno była ona. Po dość długiej szarpaninie starca z jakimiś zasłonami nastała cisza. Wszyscy odetchnęli z ulgą.
- Boże jak ja jej nienawidzę - westchną Łapa
- Podzielam twoje zdanie Wąchaczu - poparła go Nina
- A ja myślałem, że przesadzałeś opowiadając o niej - westchną Remus
- No wiesz co Lunio? A ja myślałem, że mi ufasz - odparł Syriusz łapiąc się teatralnie za serce
- Nie nazywaj mnie tak - odpowiedział mu tylko
- Chyba nie jesteśmy już w pociągu - zauważyła Lily
- Najwidoczniej przeniosło nas chyba do Blacka - odparła Nina
- Super to ostatnie miejsce do jakiego chciałem się przenieść - stwierdził James
- Dzień dobry panie dyrektorze - odparł nagle Lunatyk
Wszyscy spojrzeli na niego, po czym ruszyli za jego wzrokiem. Rzeczywiście starcem, który wcześniej zasłonił jakieś zasłony był właśnie Albus Dumbledore. Patrzył na nich spod swoich okularów nie ukrywając zdziwienia.
- Co wy tu robicie? - usłyszeli pytanie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro