Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

Jego poranek był kłopotliwy, jeden z najgorszych jakie miał w życiu. Musiał rzucić na Blaise'a zaklęcie lewitujące, bo chłopak nie chciał wyjść z łóżka. Gdy już to zrobił został obdarowany dziwnym spojrzeniem przez Draco, który wydawał się przygnębiony. Nie miał jednak czasu na dyskutowanie i zirytowany zrezygnował ze śniadania. Wziął szybki prysznic i zabrał się za kończenie zadania z transmutacji. Na szczęście Teodor został w dormitorium i mu pomógł. Harry czuł, że to będzie wyczerpujący dzień.

Po pół godzinie razem z Nott'em wyszli z pokoju wspólnego i ruszyli pod klasę od Transmutacji. Szybko weszli do klasy i zajęli swoje miejsca. Profesor czekała już na nich w środku, jak zwykle zgromiła wzrokiem tych, którzy wbiegli do sali po czasie. Jednym z tych uczniów był Draco, który teraz wydawał się zły, a raczej wściekły. Potter patrzył jak chłopak opadł na krzesło koło niego i agresywnie wyciągnął podręcznik.

- Co się stało? - Zapytał zdziwiony.

- Nic. - Odwarknął Malfoy nie zaszczycając go spojrzeniem.

- Spokojnie, na Merlina. Nie mogę się już spytać? - Oburzył się czarnowłosy.

- Możesz po prostu ten jeden raz się nie interesować?

- Rozumiem, że ty i Pan Potter jesteście do przodu z materiałem, ale nie rozmawiajcie, bo przeszkadzacie innym. - Obydwoje usiedli prosto jak usłyszeli głos nauczycielki koło ich ławki.

- Przepraszamy Profesor Mcgonagall. - Odparł Draco nawet nie starając się brzmieć na skruszonego.

Nauczycielka odeszła, a ślizgoni zaczęli transmutować ołówek. Przez resztę lekcji nie odzywali się do siebie, Potter był oburzony zachowaniem chłopaka i nie miał zamiaru się z nim użerać. Czasami miał dość humorków tego dzieciaka.

*****************

W szkole zaczęły się pojawiać ciała uczniów... Czasami zabite, a czasami spetryfikowane. Nikt nie wiedział co jest przyczyną tego zamieszania. Nauczyciele starali się zatrzymać ten okrąg, ale ten wydawał się nie mieć ucieczki.

W połowie roku szkolnego do dyrektora zaczęły przylatywać sowy od rodziców oraz Ministerstwa. Hogwart był teraz niebezpiecznym miejscem, dlatego ministerstwo postanowiło wysłać wszystkich uczniów do domów. O dziwo Dumbledore zgodził się i wyjaśnił wszystko na uczcie. Przed wejściem do pociągu pożegnał się z Percym, który był... zawiedziony. Niestety nie zdążył się spytać, o co chodzi, bo został wciągnięty do pociągu przez jakiegoś ślizgona.

- Kim jesteś? - Zapytał wprost.

- Malfoy prosił cię przyprowadzić do niego. - Wytłumaczył chłopiec, który był niski, miał blond włosy i niebieskie oczy.

Potter dał się poprowadzić do przedziału, a gdy chłopak odszedł wszedł do niego. W środku siedział Draco, który wyglądał na skruszonego.

- Chciałeś czegoś? - Zapytał chłodno, relacje między nimi były takie same jak po incydencie z Blaise'em.

- Tak, usiądź proszę. - Odezwał się chłopak, patrząc mu w oczy. Wybraniec posłusznie usiadł i czekał na rozwój akcji. - Chciałem cię przeprosić. Nie powinienem się tak zachować, nie chce, aby między nami była taka zła atmosfera.

- Myślisz, że przeprosiny coś pomogą? Teraz? - Prychnął Potter, był wkurzony. - Przez cały semestr się do mnie nie odzywałeś, bo bałeś się naruszyć twoją dumę i przeprosić. Mam dość twoich humorków i nie zamierzam dać sobą pomiatać.

- Przepraszam, ja naprawdę nie chciałem, Harry. - Wyszeptał błagalnie chłopiec, jego wzrok spoczął na twarzy zielonookiego. - Wiem, że zachowałem się jak rozpieszczony dzieciak, już nie będę, obiecuje.

- Dobrze, ale nie oczekuj, że nagle będziemy znowu przyjaciółmi - Ślizgon wstał i wyszedł zostawiając chłopaka samego. Z jednej strony czuł się źle, z tym że tak potraktował Malfoy'a, ale z drugiej był wściekły na chłopaka i uważał, że należała mu się porządna kara.

Przystanął na korytarzu, był zagubiony. Voldemort się nie odzywał więc nie miał pojęcia co planuje. Oparł się o okno i westchnął na głos, będzie musiał się z nim skontaktować. Ale na razie, będzie musiał spytać Lori'ego co zrobił z Umbridge, uderzył się w głowę, gdy przypomniał sobie, że nie odwołał śmierci i nadal pewnie "szpieguje" Riddle'a. Machnął ręką, najwyżej zapyta się mężczyzny czego się dowiedział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro