Rozdział 20
Jego poranek był kłopotliwy, jeden z najgorszych jakie miał w życiu. Musiał rzucić na Blaise'a zaklęcie lewitujące, bo chłopak nie chciał wyjść z łóżka. Gdy już to zrobił został obdarowany dziwnym spojrzeniem przez Draco, który wydawał się przygnębiony. Nie miał jednak czasu na dyskutowanie i zirytowany zrezygnował ze śniadania. Wziął szybki prysznic i zabrał się za kończenie zadania z transmutacji. Na szczęście Teodor został w dormitorium i mu pomógł. Harry czuł, że to będzie wyczerpujący dzień.
Po pół godzinie razem z Nott'em wyszli z pokoju wspólnego i ruszyli pod klasę od Transmutacji. Szybko weszli do klasy i zajęli swoje miejsca. Profesor czekała już na nich w środku, jak zwykle zgromiła wzrokiem tych, którzy wbiegli do sali po czasie. Jednym z tych uczniów był Draco, który teraz wydawał się zły, a raczej wściekły. Potter patrzył jak chłopak opadł na krzesło koło niego i agresywnie wyciągnął podręcznik.
- Co się stało? - Zapytał zdziwiony.
- Nic. - Odwarknął Malfoy nie zaszczycając go spojrzeniem.
- Spokojnie, na Merlina. Nie mogę się już spytać? - Oburzył się czarnowłosy.
- Możesz po prostu ten jeden raz się nie interesować?
- Rozumiem, że ty i Pan Potter jesteście do przodu z materiałem, ale nie rozmawiajcie, bo przeszkadzacie innym. - Obydwoje usiedli prosto jak usłyszeli głos nauczycielki koło ich ławki.
- Przepraszamy Profesor Mcgonagall. - Odparł Draco nawet nie starając się brzmieć na skruszonego.
Nauczycielka odeszła, a ślizgoni zaczęli transmutować ołówek. Przez resztę lekcji nie odzywali się do siebie, Potter był oburzony zachowaniem chłopaka i nie miał zamiaru się z nim użerać. Czasami miał dość humorków tego dzieciaka.
*****************
W szkole zaczęły się pojawiać ciała uczniów... Czasami zabite, a czasami spetryfikowane. Nikt nie wiedział co jest przyczyną tego zamieszania. Nauczyciele starali się zatrzymać ten okrąg, ale ten wydawał się nie mieć ucieczki.
W połowie roku szkolnego do dyrektora zaczęły przylatywać sowy od rodziców oraz Ministerstwa. Hogwart był teraz niebezpiecznym miejscem, dlatego ministerstwo postanowiło wysłać wszystkich uczniów do domów. O dziwo Dumbledore zgodził się i wyjaśnił wszystko na uczcie. Przed wejściem do pociągu pożegnał się z Percym, który był... zawiedziony. Niestety nie zdążył się spytać, o co chodzi, bo został wciągnięty do pociągu przez jakiegoś ślizgona.
- Kim jesteś? - Zapytał wprost.
- Malfoy prosił cię przyprowadzić do niego. - Wytłumaczył chłopiec, który był niski, miał blond włosy i niebieskie oczy.
Potter dał się poprowadzić do przedziału, a gdy chłopak odszedł wszedł do niego. W środku siedział Draco, który wyglądał na skruszonego.
- Chciałeś czegoś? - Zapytał chłodno, relacje między nimi były takie same jak po incydencie z Blaise'em.
- Tak, usiądź proszę. - Odezwał się chłopak, patrząc mu w oczy. Wybraniec posłusznie usiadł i czekał na rozwój akcji. - Chciałem cię przeprosić. Nie powinienem się tak zachować, nie chce, aby między nami była taka zła atmosfera.
- Myślisz, że przeprosiny coś pomogą? Teraz? - Prychnął Potter, był wkurzony. - Przez cały semestr się do mnie nie odzywałeś, bo bałeś się naruszyć twoją dumę i przeprosić. Mam dość twoich humorków i nie zamierzam dać sobą pomiatać.
- Przepraszam, ja naprawdę nie chciałem, Harry. - Wyszeptał błagalnie chłopiec, jego wzrok spoczął na twarzy zielonookiego. - Wiem, że zachowałem się jak rozpieszczony dzieciak, już nie będę, obiecuje.
- Dobrze, ale nie oczekuj, że nagle będziemy znowu przyjaciółmi - Ślizgon wstał i wyszedł zostawiając chłopaka samego. Z jednej strony czuł się źle, z tym że tak potraktował Malfoy'a, ale z drugiej był wściekły na chłopaka i uważał, że należała mu się porządna kara.
Przystanął na korytarzu, był zagubiony. Voldemort się nie odzywał więc nie miał pojęcia co planuje. Oparł się o okno i westchnął na głos, będzie musiał się z nim skontaktować. Ale na razie, będzie musiał spytać Lori'ego co zrobił z Umbridge, uderzył się w głowę, gdy przypomniał sobie, że nie odwołał śmierci i nadal pewnie "szpieguje" Riddle'a. Machnął ręką, najwyżej zapyta się mężczyzny czego się dowiedział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro