Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prezent (RL/SB)

Na zamówienie dla Astralna. Klimat świąteczny :)

W okno delikatnie uderzały płatki śniegu. Mimo, że do wieczoru zostało jeszcze sporo czasu, już zaczynało się ściemniać. Remus Lupin spojrzał na zegarek. 
- Siedemnasta... Mam jeszcze godzinę – wymamrotał pod nosem. Z westchnieniem podniósł się z krzesła - Teoretycznie godzina to sporo czasu, ale lepiej przygotować się trochę za wcześnie niż na ostatnią chwilę. 
Tego roku na wigilijną kolację zaprosili go państwo Weasley'owie. Z początku odmówił nie chcąc się narzucać, lecz Molly skutecznie mu to wyperswadowała. Remus musiał się uśmiechnąć na to wspomnienie. 
Godzinę później aportował się przed Norę i zapukał do drzwi. 
- Remus! - wykrzyknął Harry, który mu otworzył.
- Cześć, Harry – odpowiedział wilkołak, po czym razem weszli do środka. 
Późniejszy czas został wypełniony entuzjastycznymi powitaniami. Radosna atmosfera udzielała się wszystkim. W tle radio grało czarodziejskie świąteczne piosenki i kolędy. Pod choinką stało już mnóstwo prezentów. Remus wyjął z kieszeni pomniejszone podarki, przywrócił je do normalnych rozmiarów i odłożył do pozostałych.
Mimo wszechobecnej radości, mężczyzna nie potrafił się rozluźnić. Szczerze chciał, lecz ciągle czuł się dziwnie. Jakby tu nie pasował, jakby jego miejsce było gdzieś indziej.
Jakby mu czegoś brakowało.
Lupin usiadł na nieco oddalonym fotelu. Nie miał nastroju do pogawędek. Odruchowo zaczął obserwować innych.
Harry wydoroślał - pomyślał - Jest taki od wydarzeń w ministerstwie. Kto by pomyślał, że jedno wydarzenie może do tego stopnia zmienić...
Nie tylko Harry się zmienił. Remus miał wrażenie, że każdy został w jakiś sposób naznaczony tamtego dnia kilka mięsiecy temu. Od Harry'ego, Rona i Hermiony, aż po Syriusza...
Syriusz.
No właśnie, Syriusz. Jedno słowo, a tak wiele wspomnień... Tak wiele bólu.
W radiu puszczano teraz koncert Fatalnych Jędz. Zespół ten nagrał przed świętami album z nowymi wersjami mugolskich piosenek bożonarodzeniowych. Mimo że pomysł był dość kontrowersyjny, reakcje czarodziejskiego społeczeństwa były nadzwyczaj pozytywne, a album cieszył się dużą popularnością.

I don't want a lot for Christmas 
There is just one thing I need 
I don't care about the presents 
Underneath the Christmas tree 
I just want you for my own 
More than you could ever know 
Make my wish come true 
All I want for Christmas is you*

Gdy Lupin usłyszał tą piosenkę, nie mógł powstrzymać gorzkiego uśmiechu cisnącego mu się na usta. Tak, te słowa idealnie opisywały to co czuł. Szkoda tylko, że nie miał najmniejszych szans by dostać swój wymarzony prezent.
Jakieś dwie godziny później mężczyzna stwierdził, że nie da rady siedzieć tam dłużej, czuł się zbyt nieswojo. Molly już wcześniej zapowiedziała, że zaprasza gości również na świąteczne śniadanie, więc dobrze by było, gdyby także przenocowali.
Remus popatrzył na zegarek - była dopiero dwudziesta pierwsza, ale czuł się jakby było o wiele później. Wstał i tłumacząc się zmęczeniem i bólem głowy, życzył wszystkim dobrej nocy i ruszył do wyznaczonego dla niego pokoju. Nie miał ochoty na kąpiel, przebrał się tylko w piżamę, położył na łóżku i po niedługim czasie zasnął.
Nie usłyszał przez to, jak na zewnątrz rozlega się dźwięk aportacji, a chwilę później pukanie do drzwi. Nie usłyszał również, jak Artur Weasley owe drzwi otwiera, wydając przy tym zdziwiony okrzyk, a chwilę później rozlega się seria zdumionych okrzyków, przez które przebija się jeden, wyjątkowo zaskoczony i rozradowany, a jednocześnie przepełniony ulgą.
Nie, Remus nie wiedział wtedy, że do domu przybył wyjątkowo niespodziewany gość. Miał jednak dowiedzieć się tego jakieś pół godziny później, gdy wrzawa na dole już przycichła, a gość postanowił przywitać się również z nim.
Drzwi powoli się uchyliły. Weszła przez nie wysoka postać. Był to długowłosy mężczyzna, ubrany w elegancką czarodziejską szatę. Gdy zobaczył Remusa, nie mógł oderwać od niego wzroku. Nareszcie mogę tu z nim być - pomyślał. Powoli, jakby ciesząc się każdą chwilą, każdym szczegółem, wyciągnął rękę głaszcząc nim głowę wilkołaka.
- Syriusz... - wymruczał tamten przez sen.
Tym razem gość nie mógł powstrzymać łez cisnących mu się do oczu. Pozwolił im polecieć po policzkach, nie czując jednak z tego powodu wstydu.
- Remus - powiedział zachrypniętym głosem.
Śpiący mężczyzna poruszył się. Zaraz potem uchylił powieki, by po chwili szeroko je otworzyć i gwałtownie usiąść. Kilka razy zamrugał i przetarł oczy, jakby próbując sprawdzić, czy mu się nie przewidziało. Wciąż z szeroko otwartymi oczami wyciągnął rękę i z namaszczeniem połączonym ze strachem przed tym, że to sen, dotknął policzka siedzącego teraz naprzeciw niego mężczyzny.
- Syriusz?... - zapytał z wyraźnym wachaniem i nadzieją w głosie.
- Tak, Remi, to ja - odpowiedział Black pochylając się i delikatnie całując drugiego mężczyznę - Jestem tu.
- A... Ale.. J-jak?...
- Ciii - Syriusz położył mu palec na ustach - Jutro przyjdzie czas na rozmowy - powiedział, po czym ponownie złączył ich wargi.
To, co wydarzyło się później tej nocy powinno zostać ich prywatną sprawą. Możecie mi jednak wierzyć, że Remus dostał na Święta swój wymarzony prezent.

*Piosenka Mariah Carey - All I want for Christmas. Zapewne znacie, ale jeśli nie - możecie posłuchać, zamieszczona u góry.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro