Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

To co ma Potter...

Harry obudził się w ciepłym łóżku. Rozejrzał się dookoła i stwierdził, że znajduje się w pokoju Rona. Przy jego łóżku siedziała Ginny. Dopiero teraz zorientował się, że widzi tylko na jedno oko.
- Harry! Obudziłeś się! - wykrzyknęła uradowana dziewczyna - Powinnam pójść po mamę - mruknęła pod nosem.
- Nie idź - powiedział Harry. Ginny popatrzyła na niego smutnym wzrokiem.
- O to ci chodzi? - zapytał wskazując na zabandażowane lewe oko - Nic mi nie będzie. Co prawda nie będę mógł już zobaczyć twojej urody w całości - uśmiechnął się.
- Nie nie oto mi chodziło. Twoje oko zostało uszkodzone niemagicznie więc za kilka godzin odzyskasz wzrok
- Więc co jest powodem twojego smutku?
- Znowu na ciebie polują

*

- DLACZEGO!? GADAJ YAXLEY! - czarnowłosa kobieta stała naprzeciwko przerażonego, przygarbionaego mężczyzny. W jej oczach widać było chęć mordu - KTO CI POZWOLIŁ!? TY BAŁWANIE! WSZYSTKO SPARTACZYŁEŚ! TERAZ MINISTERSTWO JUŻ WIE, ŻE ZNOWU CHCEMY ZABIĆ POTTERA! -
- Wwwybacz Bellatrix - mruknął Yaxley.
- MAM CI WYBACZYĆ?! TY... AVADA KE...
- Nie! - pomiędzy nimi staną inny śmierciżerca.
- Nie wtrącaj się Avery! Jesteś mi posłuszny, a on nie. NIECH ZGINIE! - wrzasnęła Bellatrix.
- Jeszcze nam się przyda. Przecież wiesz, że go uniewinnili. Może dla nas szpiegować - spokojnie powiedział Avery. Bellatrix spojrzała na niego spodełba.
- Avery na słówko - mruknęła cicho - A ty Yaxley WYNOŚ SIĘ!
  Czarnowłosa kobieta i Avery weszli do innego pomieszczenia.
- Mam nadzieję, że nie popełnisz tego samego błędu co Yaxley i nie zrobisz niczego bez mojego pozwolenia - wycedziła Bellatrix.
- Oczywiście nie jestem taki głupi
- Liczę na to Avery jak i na wyjaśnienia. Co dokładnie tam się stało?
- Chcieli okrążyć Pottera. Odsłonili im wyjście przez hydrant przy którym stał Yaxley i paru innych
- Paru innych? Jakich innych?
- Nie wiem, przecież mnie tam nie było

*

- Ja mogłeś Avery?! - wycedził Yaxley - Tak jej nakłamać! Przecież ty też tam byłeś!
- Musimy być ostrożniejsi. To co ma Potter nie może wpaść w ręce Bellatrix. Rozumiesz?

*

  Ron i Hermiona szli przez pola otaczające Norę. Rudzielec nieśmiało złapał dziewczynę za rękę. Przysunął się do niej.
- Mogę cię o coś zapytać? - wyszeptał - Wyjdziesz za mnie?

*

- Trochę się z tym pośpieszyłeś stary - stwierdził Harry wylegując się na trawie.
- Serio tak myślisz? - jęknął Ron.
- Ehe
- Matko... jaka wtopa...
- Co ci powiedziała?
- Że musi się zastanowić
  Ron westchnął i podniósł się. Skierował się w stronę Nory.
  Harry wciąż rozmyślał co powinien zrobić. Wiedział, że musi odejść bo zbyt narażał swoich przyjaciół. Śmierciożercy wciąż na niego polowali.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro