Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Plany

  Harry stał jak słup i patrzył na swoich rodziców. Nie miał pojęcia jak to się stało. Rozsądek podpowiadał mu, że to może być zasadzka. Jednak bardzo chciał wierzyć w prawdę tej sytuacji. Przecież patronusów nie da się podrobić. Podszedł do ojca i przytulił go. Kiedy wreszcie się od niego oderwał spojrzał w oczy swojej matce.
- Dziękuję - powiedział.
- Za co? - zdziwiła się Lily.
- Za twoją miłość,  która uratowała mi życie -
  Potterowie siedzieli na kanapie w salonie ich syna. Przyglądali się pomieszczeniu. Jamesa szczególnie zainteresowały kasety. Z kuchni wyszedł Harry i podał im po kubku kawy. Spojrzał na zegarek i westchnął.
- Będę musiał przełożyć spotkanie -
- Z kim? - zapytał pan Potter.
- Szef biura aurorów
- Po co?
- James... - jęknęła Lily - Znamy go dopiero kilka minut, a ty już zaczynasz wciskać wszędzie swój nos-
  Harry uśmiechnął się lekko na widok  zaczerwoenionych policzków ojca. Chwycił pergamin, napisał na nim krótki list do szefa biura aurorów i wysłał sową, którą niedawno zakupił na Pokątnej. Ponownie spojrzał na rodziców i dotarło do niego o ilu sprawach nie wiedzą. Musiał im o tym powiedzieć.
- Dużo się pozmieniało odkąd umarliście - mruknął.
- Zapewne tak... - uśmiechnęła się Lily.
- Wiele osób które znaliście już nie żyje -
  Rodzice spojrzeli na chłopaka zaniepokojonym wzrokiem.
- Kto dokładnie? - zapytał tata.
- Syriusz, Remus, Pettigrew, Dumbledore, Snape i... Voldemort
  Na dźwięk ostatniego nazwiska Potterowie skrzywili się. Przez chwilę siedzieli cicho. Po policzku Jamesa zaczęła spływać łza. Lily widząc to przytuliła go do siebie.Po chwili na jej koszulce widniała mokra plama. Kiedy pan Potter wreszcie się opanował zapytał.
- Komu udało się zabić Sami-Wiecie-Kogo? Musi być niezłym szaleńcem
- Właściwie to ja... - mruknął Harry patrząc w okno.
  Potterowie wytrzeszczyli oczy, a James prawie zachłysnął się kawą.
- Tttyy...?
Oszołomieni rodzice popatrzyli po sobie znacząco.
- Kiedy to było?
- Około rok temu
  Zapadła cisza. Pomimo, że chłopak wiedział jak dużo ma im jeszcze do powiedzenia nie śmiał się odezwać. Ciszę przerwał James.
- Jak zginął Syriusz?
- Zabity przez Bellatrix Lestrange w ministerstwie
- A Remus?
- Podczas bitwy o Hogwart. Zginął jako pierwszy
- Podczas czego? - zapytała zdziwiona Lily.
- Bitwa o Hogwart odbyła się kiedy teoretycznie byłem na siódmym roku nauki. Broniliśmy szkoły przed śmierciożercami. Właśnie wtedy zabiłem Voldemorta. Zginęło wielu...
- Jak to teoretycznie byłeś na siódmym roku?
- Szukałem horkruksów

*

  Przy długim, czarnym stole znajdującym się w rezydencji Malfoy'ów siedziało mnóstwo postaci odzianych w czarne szaty. Drzwi salonu otworzyły się z hukiem. Do środka wkroczyła zawsze dumna Bellatrix Lestrange. Uderzyła pięścią w stół i warknęła.
- Nie możemy bezczynnie czekać! Potter to stworzył, a my musimy to zdobyć zanim on tego utrzyje!
- Ale co dokładnie stworzył? - zapytał z przekąsem Lucjusz Malfoy.
- Nic ci do tego! Masz tylko wykonywać MOJE polecenia!
- Bawisz się w naszą Panią? Nie boję się ciebie Lestrange! Nie będziesz mi rozkazywać!
- Chcesz posmakować mojego gniewu albo moich najbliższych doradców?
- Twierdzisz, że możesz zaufać komuś takiemu jak Avery czy Yaxley? To nic nie warci śmierciożercy z niższej półki. Lepiej znajdź sobie wartościowszych sprzymierzeńców
- Na przykład ciebie? Doprawdy jesteś żałosny, Lucjuszu
  Zaciętą wymianę zdań przerwał Avery prawa ręka Bellatrix.
- Pani, powinniśmy coś zrobić. Chłopak mógł już skorzystać z wyjątkowego przedmiotu, który jest w jego posiadaniu
- Owszem - warknęła Bellatrix - Ostatnio twierdziłeś, że Potter jeszcze nie wie co posiada... i jak to działa...
- Mógł się już zoriętować. Proponuję jak najszybsze podjęcie jakichkolwiek działań
- Powinniśmy dobrze zaplanować nasz atak. Musi być mocny, szybki i prosty... musimy jak najszybciej stworzyć plan... Potter wkrótce straci swoje cudeńko...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro