Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nauczanie Dokształcające

Płomienie szalały, a czarodzieje próbowali je ugasić.
- Wezwijcie aurorów! - krzyknął ktoś.
Harry uciekał przed wielkim ognistym wężem wrzeszcząc zaklęcie. Płomienie lizały mu kostki. Osolona koszulka zaczęła się palić.
- Harry, Harry! Twój T-shirt! - zawołała Hermiona i zalała chłopaka strumieniem wody.
Harry wrzasnął poczuł, że skóra na jego ramieniu pali się żywym ogniem. Oblał ją sporą ilością wody ale to tylko spotęgowało ogromny ból.
Przez odgłosy syczących płomieni przedarł się męski krzyk pełen bólu. Ktoś konał.
Nagle usłyszeli trzask i pośrodku pożogi pojawiło się pięciu aurorów, którzy zaczęli gaśić ogień nie znanym im zaklęciem.
Spalone pola, przypalona i wielkie kłęby dymu. Osmoleni ludzie zabrali się wokół ciała martwego mężczyzny. Wysoki auror otarł czarną od czadu, zimną twarz.
- Artur - szepnął. Pani Weasley jęknęła żałośnie i rzuciła się w stronę martwego męża.

*

Smutny pochód przemierzał cmentarz w Greenshire. Pani Weasley szła podpierana przez bladą jak kreda Ginny. Harry dodawał otuchy Ronowi.
Trumna została złożona w grobie. Na białym marmurowym nagrobku widniało nazwisko zmarłego Artura Weasley'a.

*
  Harry zmierzał ulicą Londynu do starych toalet. Mugole oglądali się za nim, Ronem, Hermioną, Ginny i panią Weasley. Wszyscy mieli na sobie szaty czarodziejów. Był 20 sierpnia.
  Harry i Ron udali się do męskiej części toalet. Natychmiast spuścili się w kibelkach. Harry, który nadal nie umiał ich sprawnie używać wylądował na tyłku. Reszta była już na miejscu.
  Znaleźli się w wielkim pomieszczeniu po środku którego stała fontanna w kształcie dwóch czarodziejów, skrzata, centaura i goblina. Pod pomnikiem stał Minister Magii Kingsley Shacklebolt, jego asystent Percy, Rita Skeeter i jej fotograf.
  Weasley'owie, Harry i Hermiona podeszli do nich.
- Witajcie - uśmiechną się Shacklebolt - Zapraszam za mną -
  Szli ciemnym tak dobrze znanym Harry'emu korytarzem do sali obrad. Gdy weszli do środka na miejscach umieszczonych pod ścianą siedzieli członkowie Wizengamontu. Kingsley usadowił się przy nich.
  Po środku sali stało pięć pięknych, wygodnych foteli. Gdy zasiedli odezwał się Naczelny Mag Wizengamontu.
- W dniu dzisiejszym nadaje obecnemu tutaj Harry'emu Jamesowi Potterowi miano kawalera Orderu Merlina pierwszej klasy za wykazanie się wielką odwagą i mądrością oraz zabicie jednegi z największych czarnoksiężnika - gdy skończył podał Ministrowi małą szkatułkę.
  Harry stał gdy Shacklebolt przypinał mu do piersi. Medal był okrągły i złoty z wielkim "M". Wisiał na zielonej wstędze.

*

- Harry! Do cholery, wyłącz ten budzik! - jęczał Ron spadając z łóżka.
  Harry otworzył oczy. Dotarło do niego, że dzisiaj był 1 września, a on, Ron i Hermiona mieli dzisiaj zacząć swoje Nauczanie Dokształcające. Ginny miała zajęcia po połódniu. Chłopak wyskoczył z łóżka i zaciągną na siebie sweter z dużym "H", wychawtowany kiedyś przez panią Weasley oraz dżinsy.
- Ron ruszaj się! Jest za pięć ósma! - wrzasną wybiegając z pokoju.
  W kuchni czekała już zniecierpliwiona Hermiona i Molly.
Pani Weasley wepchnęła mu do rąk kanapkę. Po chwili w pomieszczeniu pojawił się Ron.
- Chodźmy - mruknęła Hermiona i deportowała się, a zaraz po niej chłopcy.
  Znaleźli się na jednej z niewielu cichych, londyńskich ulic. Szli wzdłuż wpatrując się w numery domów.
- ...14, 13, 12, 11... Jest! - wykrzyknęła Hermiona wskazując im małą tabliczkę:

Forth Street 10

  Po chwili dostrzegli stary, czerwony hydrant.
- Razem? - zapytał Ron.
- Razem
  Dotknęli hydrantu, w tym samym momęcie wystrzelił z niego strumień wody, który utworzył wokół nich bańkę i wciągną do środka.
  Znaleźli się w małym pomieszczeniu urządzonym jak klasa w Hogwarcie. Przy katedrze stała Profesor Mcgonagall, a w ławkach zasiadali powoli uczniowie.
- Harry! Ron! Hermiona! - to Luna biegła w ich stronę, a zaraz za nią pojawił się Neville.
- Jak się macie? - zapytał uradowany Harry - I gdzie jesteśmy?
- Pod chodnikiem - usłyszeli znajomy surowy głos - Siadajcie zaraz będzie reszta - powiedziała Profesor Mcgonagall.
  Po kilku minutach klasa była pełna. Pani profesor stanęła przy katedrze i oznajmiła:
- Witajcie na Nauczaniu Dokształcającym

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro