Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Harry nawet nie widział, kiedy zasnął. Oczywiście, najpierw zdziwił się swoim wyglądem, ale potem sobie wszystko przypomniał. Przestrogę Hermiony, podróż w czasie, opowiadanie historii życia Dumbledore'owi. Nagle chłopak spojrzał na zegarek. Była już 13:55! Nie zamierzał spóźnić się na pierwszy obiad w tych czasach, więc szybko ubrał swoje najlepsze ubrania, (były na wierzchu-dop. aut.) i przeszedł tajnym przejściem, które prowadziło aż pod samą  Wielką Salę. Harry spojrzał na zegarek, była dokładnie 14:00, więc wszedł. Jako, że byli tylko nauczyciele w szkole, wszyscy oprócz dyrektora przenieśli wzrok na jedynego ucznia. Nauczyciele byli pięć minut przed czasem, jedynie uczeń przyszedł punktualnie. Profesor Dumbledore był jedynym profesorem, który wiedział o Andorym. A podróżnik w czasie czuł się, tak, jak byłby znów w pierwszej klasie swojego czasu. Czuł się, jak rzadki okaz w ZOO. A przecież Harry nienawidzi sławy i chwały. On chciałby normalnie żyć, bez ciążącego na nim obowiązku bohatera. Dlatego też chłopak tak bardzo chciał wrócić do przeszłości. By w najmłodszych klasach nie mieć do czynienia z Voldemortem. Andory miał ogromną nadzieję na prowadzenie normalnego życia. Tylko, że zapomniał, iż jego rodzina stała murem za Voldemortem. Ale przecież był atak na posiadłość Andorych, powiecie. To prawda, lecz oni zdradzili Czarnego Pana jako pierwsi w swoim rodzie.

*

Gdy zaczęła się uczta w Wielkiej Sali Harry po raz kolejny był pierwszy w sali. Chłopiec obawiał się swojego przydziału, gdyż wiedział, że po przeczytanych książkach o aktorstwie i czystokrwistych rodach stał się bardziej złośliwy i ironiczny. Przecież, gdyby Harry trafił do Slytherinu, huncwoci od razu by go znienawidzili za samo bycie Ślizgonem. "Tak historia nie może się potoczyć"-pomyślał Harry.-"Nic bym wtedy nie wniósł. Tak nie może się stać!"
Kiedy wszyscy uczniowie zaczęli wchodzić do Wielkiej Sali, Andory nie zobaczony przez nikogo wyszedł z WS, aby ustawić się razem z uczniami. Gdy dotarł na miejsce, sam Lucjusz Malfoy (pierwszoroczniak) podszedł do Harry'ego.
-Witaj Lucjuszu-zaczął rozmowę Andory.
-Harrison? Myślałem, że umarłeś.-odpowiedział Lucjusz nie pokazując ani krzty zdziwienia. Przecież tak Lucjusza wychowano; Malfoy'owie nie okazują uczuć. Żadnych.
-Cóż, moi rodzice upozorowali moją śmierć, chyba wiesz, dlaczego.
-Tak, chociaż nie za bardzo rozumiem Twoich rodziców. Harrison, widzimy się w Slytherinie.
-Nie byłbym tego taki pewien, Lucjuszu.-zakończył rozmowę Harrison. Wtedy zaczepił Andory'ego James Potter.
-Nie byłbyś tego pewien? Przecież twoja rodzina od lat jest w Slytherinie!
-James Potter, nieprawdaż?-zapytał Harry, jakby chcąc się upewnić. Tak naprawdę, od razu rozpoznał swojego ojca. Nie oczekując odpowiedzi, Już-Nie-Złoty-Chłopiec dokończył swą wypowiedź:
-Gdybyś znał całą prawdę...
-Jaką prawdę? Wiadomo, że popierasz Voldemorta!-odpowiedział krzykiem James, nie panując nad swoimi emocjami. "I to ma być mój ojciec? Snape mówił prawdę, co do niego... Nawet nie spodziewałem się, że kiedyś się ze Snape'm zgodzę! Świat się wali!"-pomyślał Harry i chciał coś odpowiedzieć, lecz przerwała im rozmowę profesor McGonagall.
"-Witajcie w zamku Hogwart.-powiedziała profesor McGonagall.-Bankiet rozpoczynający nowy rok wkrótce się zacznie, ale zanim zajmiecie swoje miejsca w Wielkiej Sali, zostaniecie przydzieleni do domów. Ceremonia Przydziału jest bardzo ważna, ponieważ podczas całego pobytu w Hogwarcie wasz dom będzie czymś w rodzaju rodziny. Będziecie mieć zajęcia razem z innymi mieszkańcami domu, będziecie spać w dormitoriach i spędzać razem czas wolny w Pokoju Wspólnym.
-Są cztery domy: Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin. Każdy dom ma swoją zaszczytną historię i z każdego wyszli na świat słynni czarodzieje i znakomite czarownice. Tu, w Hogwarcie, wasze osiągnięcia są chlubą waszego domu, zyskując mu punkty, a wasze przewinienia będą hańbą dla waszego domu, który przez was utraci część punktów. Dom, który osiągnie najwyższą liczbę punktów zdobywa puchar domów, [...]."*
Harry uśmiechnął się na myśl, że profesor McGonagall kiedyś wymyśliła sobie tekst do przemów dla pierwszoroczniaków, ponieważ przez te 24 lata się jej przemowa nie zmieniła.
"Wróciła profesor McGonagall. Duchy jeden po drugim wsiąknęły w ścianę.
-A teraz proszę stanąć rzędem-poleciła profesor McGonagall- i iść za mną.[...]"**
Harry czuł się dość dziwnie, bo czuł się, jak na swoim przeszłym lub przyszłym przydziale. Przed sobą miał kopię Dracona Malfoy'a, a za sobą James'a Potter'a. Harry czuł na sobie jego nienawistne spojrzenia skierowane w swoje plecy. Nawet nie wiedział, czym sobie zasłużył na takie traktowanie, ale wiedział, że będzie musiał udawać łatwowiernego i wybaczającego wszystkim. Harry niestety kiedyś taki był (to znaczy będzie), ale przez śmierć jednych z najbliższych mu osób spowodowały, że gwałtownie dojrzał. Poza tym, nastolatek przez wakacje miał sporo czasu na rozmyślanie, co bardzo go uspokoiło i zrównoważyło. Już nie jest bezmyślnym Gryfonem, który pójdzie w ogień za każdą według niego słuszną sprawę. Chociaż... Jego kompleks bohatera nie zniknął i prawdopodobnie nigdy nie zniknie. Harry jednak trochę żałował, że się zmienił, ponieważ bardziej nadaje się już do Slytherinu niż do Gryffindoru.
Kiedy wszyscy weszli do Wielkiej Sali, Tiara Przydziału zaczęła śpiewać:

Może nie jestem piękna i cudna,
Może tiara ze mnie stara,
Ale mądrzejszej nigdy nie znajdziesz.
Śmiało, drodzy uczniowie, zakładajcie mnie na siebie,
a ja was przydzielę
do wszystkich klas.
Może znajdziesz się w Slytherinie,
gdzie spryt i czystość się liczy?
Może będziesz w Gryffindorze,
gdzie wszyscy szlachetność i prawość szanują?
Może do Ravenclawu,
gdzie trafiają ludzie mądrzy i zaczytani?
A może do Hufflepuff,
gdzie przyjaciół znajdziesz sprawiedliwych, choć niezdarnych.
Nie martw się wyborem, to już moja działka,
choć zawsze się myliłam co do jednego czarodzieja,
to nawet i dobrze robiłam.
Bo dziś inaczej postąpię,
Węża do Gryfów przydzielę
I zobaczymy, czy wszyscy się zorientują, że Wąż zawsze sprytny, lecz szlachetny i mądry.
Więc Wąż pod przykrywką czystokrwistego nadchodzi.
Uratuje swych przyszłych rodziców,
lecz do swoich czasów nigdy nie wróci,
gdyż musi liczyć się z konsekwencjami.
Jednakże,
droga młodzieży,
nie przedłużając,
dam wam ostatnią radę.
Nie ufajcie przyjaciołom, którzy często znikają.

Tiara tajemniczo zakończyła swoją przemowę, która wszystkich zaskoczyła. Jednak Harry'ego zmartwiła. Andory martwił się tym, że nie posłuchał Hermiony i jednak cofnął się do przeszłości. Teraz, już nigdy nie pogada z Ronem o Quidditch'u, nie usłyszy "słodkich" wrzasków Hermiony, ani nawet nie usłyszy docinek od Snape'a. Poza tym, teraz, gdy Harrison wspominał docinki od strony nauczyciela, to chciało chłopcu śmiać. I Harry nigdy by się do tego nie przyznał, lecz jeśli chodzi o Jamesa Pottera, to Snape miał całkowicie rację.
-Abott, Aleksander
-Hufflepuff!
-Andory, Harrison
Harry z bijącym sercem podszedł do tiary, cały czas prosząc w myślach, żeby i tym razem przydzieliła go do Gryfonów. Jednocześnie, Harrison czuł na sobie palące spojrzenia czystokrwistych czarodziejów, którzy myśleli, że on nie żyje. Cóż... Mają rację. Harrison Andory umarł, gdy był małym dzieckiem, a ten, co się pod niego podszywa to Harry Potter, chłopiec z przyszłości.

Och, Harry Potterze, nie pozwolę, żeby historia potoczyła się jak zawsze. Dlatego, jako Harrison Andory idealnie pasujesz do Slytherinu, zawsze cię tam przydzielałam.Zrobię wyjątek; niech historia w końcu nie zatoczy koła i zobaczmy, co się stanie, gdy przydzielę cię w tych czasach do Gryffindoru...

Harry'emu lżej zrobiło się na sercu, gdyż nie będzie musiał się męczyć z Slytherinem.
-Gryffindor!
Po tym werdykcie zapadła niezmącona cisza. Po raz pierwszy, ktoś z rodu Andorych trafił do Gryffindoru. Nawet Lucjusz Malfoy nie potrafił opanować swojego zdziwienia. A uwierzcie, Lucjusz komicznie wyglądał z otwartą buzią i wytrzeszczonymi oczami.
Harrison zdjął Tiarę i poszedł do Gryfonów. Ci od razu zreflektowali się i zaczęli posyłać ciekawskie spojrzenia.
Potem opanowała się profesor McGonagall i znów zaczęła:
-Black, Andromeda.
-Ravenclaw!
-Black, Bellatriks
-Slytherin!
-Black, Narcyza
-Slytherin
-Black, Syriusz
-Gryffindor!
Tym razem nie było takiego zdziwienia, lecz też wszyscy wyglądali na zszokowanych.
Potem profesor McGonagall wyczytywała jakieś nazwiska, których Harry nie kojarzył, aż usłyszał nazwisko, które przykuło jego uwagę:
-Evans, Lilyanne
-Gryffindor.
Andory'ego uwagę przykuł wygląd dziewczynki. Marchewkowe włosy, zielone oczy w kolorze Avady Kedavry o kształcie migdałów. Zgrabny nos, szczupła, nawet trochę anorektyczna sylwetka. Dziewczyna była również ewidentnie  niska.
"Dlaczego Lily wygląda trochę, jak trochę inna wersja mojej mamy? I dlaczego ja też miałem taką posturę?"
Kolejne nazwisko, które Harry skojarzył, to Remus Lupin, który trafił do Gryffindoru. Potem Lucjusz Malfoy, który nie zdążył nawet założyć Tiary, a ta już przydzieliła go do Slytherinu.
-Pettigrew, Peter
-Gry...Slytherin!
-Potter, James
-Gryffindor!!
Więcej nazwisk Harrisona nie obchodziło. Wszyscy huncwoci, oprócz zdrajcy trafili do Gryffindoru. A przecież, nie może być inaczej. Gdy Ceremonia Przydziału skończyła się, profesor Dumbledore wstał:
-Witajcie wszyscy nowi uczniowie, jak i ci starsi w kolejnym roku szkolnym w Hogwarcie. Zanim ta wspaniała uczta zamroczy wam umysły, posłuchajcie. Jak zawsze, wstęp do Zakazanego Lasu jest zakazany. Jeśli ktoś zainteresuje się rzeczami zakazanymi, lista znajduje się u woźnego, Argusa Flicha. Dziękuję wam!
I usiadł. "Normalne przemówienie, to nowość. Czyżby profesor Dumbledore na starość trochę bardziej... zdziczał? W każdym razie, później będzie bardziej stuknięty."-pomyślał Harry i uśmiechnął się. Jako, że Andory siedzi blisko James'a, Harrison zagadał:
-Zaczniemy od początku? Jestem Harrison Andory.
-James Potter. Sorry, że tak źle cię osądziłem. Nie powinienem.
-Owszem, nie powinieneś, ale ci wybaczam. Przecież nic się nie stało, prawda?-zapytał Harrison, starając się brzmieć jak najwiarygodniej. Gdyby nie musiał udawać, Andory niechętnie przyjąłby przeprosiny.
-Oczywiście. Poznaj również Remusa Lupina-tu pokazał mizernie wyglądającego blondyna, który uśmiechnął się w odpowiedzi i skinął głową.- i Syriusza Blacka-pokazał wysokiego, czarnowłosego chłopca o błękitno-stalowych oczach.
-My już się znamy, prawda Syriuszu? Pamiętasz mnie?
-Oczywiście. Zawsze byłeś przy mnie, gdy matka...-tu Syriusz nie dokończył, bo zauważył, że za dużo powiedział.
-Kiedy co, Syri?-naciskał Potter.
-James, nie naciskaj. Może Syriusz kiedyś ci powie, kiedy ci całkowicie zaufa.-Harry odparował, wiedząc, że on sam też nie lubi, gdy ktoś na niego naciska.
-Ale...
-Nie, Jimmy. Proszę-odpowiedział twardo Black sugerując, że powinni zmienić temat.
-Remus, czemu tak cicho siedzisz?-zapytał Harrison zdziwiony.
-Tak po prostu, nie miałem co powiedzieć-odpowiedział Remus, czując się smutno.
Zaszła nerwowa cisza, którą przerwała pewna rudowłosa osóbka, która przysiadła się do nich.
-Hej, jestem Lily Evans, a wy?-dziewczynka przedstawiła się.
-Hej! Jestem Harrison Andory, ten w okularach to James Potter, ten blondyn to Remus Lupin, a ten czarnowłosy to mój brat cioteczny, Syriusz Black.-błękitnooki arystokrata*** przedstawił wszystkich po kolei wesoło. Tylko skąd ta wesołość, pewnie zapytacie. Przecież ktoś musi rozruszać towarzystwo, prawda?
-Och, to wy jesteście rodziną? Nie wyglądacie...
-Wiemy, co nie oznacza, że nie znamy się. Dosiądziesz się?-zapytał Lily Syriusz.
-Oczywiście.
W tym czasie Harry postanowił zrobić żart. Jako, że chłopiec pamiętał wszystko z poprzednich lat (lub przyszłych), to mógł spokojnie wyciąć kawał. Andory specjalnie upuścił łyżeczkę, by potem, gdy się schylić po łyżkę, wyjąć różdżkę i wypowiedzieć zaklęcie: Avis. Potem pokazał ptaszkom wszystkich uczniów, a jako, że było ich ogromnie dużo, to na każdego starczyło po dwa. Oczywiście, żeby nie było problemów, Harrison pokazał również jego.
W Wielkiej Sali stawał się coraz większy zamęt. Andory też udawał, że walczy z ptakami, lecz tak naprawdę patrzył na otoczenie. I nie był zdziwiony, gdy profesor Flitwick, gdy otrząsnął się z zdziwienia, od razu zlikwidował ptaki. Potem wściekła profesor McGonagall wstała i niemal krzyknęła:
-Kto miał czelność zażartowania sobie ze wszystkich w pierwszym dniu szkoły?! No, kto?!
Oczywiście, nikt się nie zgłosił. Harry nie zamierzał przyznawać...
-Jak dowiem się, kto to, to jego dom dostanie srogą karę! Prefekci, zaprowadźcie pierwszoroczniaków do dormitoriów, wszyscy inni od czwartego roku wzwyż proszeni są o pozostanie!-zakończyła wicedyrektor McGonagall.
...A Harry'emu było na rękę, że nikt go nie podejrzewa. Na razie.

*

Gdy czwórka Gryfonów wracała do dormitorium, żywo gestykulowała o nowym wydarzeniu. I o zaklęciu; trójka z chłopców była zafascynowana tym zaklęciem.
-Ciekawe, kto rzucił zaklęcie-bardziej powiedział, niż zapytał Remus.
Harry chcąc się pochwalić odpowiedział:
-Ja.
-Ty? Niemożliwe! Zawsze przestrzegałeś zasad!-odpowiedział Syriusz-poza tym, to dopiero początek roku, a ty już umiesz zaklęcia?
-Tak, Syriusz. Gdy dojdziemy do dormitorium, pokażę wam.
I rzeczywiście; kiedy doszli do dormitorium, Harrison pokazał zaklęcie.
-Avis!
Pojawiły się ptaki, lecz Harry specjalnie nie wyczarował ich tak dużo, jak w Wielkiej Sali.
-Ale super! Proszę, naucz mnie tego!-prosił Syriusz.
-Nie, Syriusz. Musisz na początku opanować podstawy. To poziom trzeciej klasy.****
-To co jest poziomem pierwszej?
Harry w odpowiedzi rzucił: Wingardium Leviosa. Podniósł Syriusza. A ten darł się, że na pewno wszyscy w Wierzy go słyszeli. A mianowicie, krzyczał:
-I belive, I can fly! I belive I can touch the sky!
-Syriusz, przygotuj się do lądowania!-krzyknął Harry i chwilę potem upuścił chłopaka na ziemię.
-Musimy to kiedyś powtórzyć-powiedział uradowany Syriusz. Potem James krzyknął, że on też chce, a Andory skwitował to uśmiechem. "Jak dzieci"-pomyślał Harrison, spełniając prośbę współlokatora.

***

*fragment książki Harry Potter i Kamień Filozoficzny
**fragment książki Harry Potter i Kamień Filozoficzny
***czasem będę tak nazywała Harry'ego, bo oficjalnie jest uznawany za arystokratę
Początek piosenki Tiary wzięłam również z książki Harry Potter i Kamień Filozoficzny

[Tutaj powinien być GIF lub film. Zaktualizuj aplikację teraz, aby go zobaczyć]

Jeśli ktoś nie zna tejże piosenki, niech posłucha. Oczywiście Łapa śpiewał tylko refren ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro