Rozdział 4
Harry był przerażony. Zaraz miał być w jednym pomieszczeniu ze swoim najgorszym wrogiem. Ale czy Voldemort naprawdę nim jest?
*Spokojnie, zaraz się wszystko wyjaśni-Pomyślał Harry, normując oddech i powoli wchodząc do dużej jadalni za Malfoy'ami.
-Panie-Powiedzieli Malfoy'owie i usiedli na wskazane przez wysokiego szatyna krzesła.
Harry stał nadal w progu, nie wiedząc co ma zrobić.
Mężczyzna siedzący na końcu stołu podniósł wzrok na Harry'ego i wpatrywał się w jego oczy, po chwili przegryzając wargę, co dziwnie wpłynęło na Harry'ego.
-Panie Potter, proszę usiąść-Powiedział nagle Voldemort i wskazał krzesło po swojej prawej.
Harry bez sprzeciwu zajął wskazane krzesło, co chwilę zerkając na szatyna.
Riddle po chwili pstryknął palcami, a skrzaty zaczęły wnosić jedzenie.
Perspektywa Voldemorta. Kilka minut wcześniej
*Kiedy oni w końcu przyjdą?-Pomyślał zniecierpliwiony Riddle.
Niby mieli jeszcze kilka minut, ale on już chciał zobaczyć Pottera.
Gdy w końcu do jadalni weszli Malfoy'owie. Riddle wskazał im konkretne krzesła i dopiero po chwili spojrzał znad stołu na stojącego w drzwiach chłopaka.
Wpatrywał się w te intensywne zielone oczy, przyglądał się arystokratycznym rysom. Po prostu nie mógł oderwać wzroku od chłopaka.
Dopiero po chwili, zbyt długiej niż wypadało, wskazał mu konkretne miejsce i wyłączył się na chwilę, rozmyślając o Harrym.
Gdy tak myślał, poczuł coś dziwnego na swoim prawym policzku. Zerknął dyskretnie w lustro na lewej ścianie i odkrył że to wzrok Pottera tak na niego działa.
Chcąc przerwać dziwną sytuację, nakazał wnieść jedzenie i już po chwili wszyscy jedli śniadanie.
Po śniadaniu wezwał do siebie dorosłych Malfoy'ów i udał się do swojego gabinetu.
-Draco, oprowadź pana Pottera po ogrodach-Powiedział Lucjusz i razem z żoną ruszyli w stronę gabinetu Czarny'ego Pana.
-Dobrze, Ojcze-Usłyszał Lucjusz jeszcze głos swojego syna i po chwili kroki w drugą stronę korytarza.
Starsi Malfoy'owie po kilku minutach dotarli pod gabinet i Lucjusz zapukał.
Odpowiedziała mu cisza.
-Może Pan zapomniał?-Zapytała zdziwiona Narcyza.
Lucjusz zapukał ponownie i dopiero wtedy usłyszeli głos Riddle'a.
-Wejść.
Weszli do środka i zajęli wskazane miejsca.
-Narcyzo-Syknął Riddle.
-Panie?-Zapytała kobieta, patrząc na niego, lecz unikając jego oczu.
-Skonsultuj się z Severusem i zróbcie coś z Potterem, aby nie był rozpoznawalny-Rozkazał Riddle, na co kobieta przytaknęła.
-Udajcie się też na zakupy, skupiając się głównie na nowych ubraniach-Rozkazał Riddle i odprawił kobietę.
Gdy Narcyza wyszła, Riddle skupił się na Lucjuszu, który lekko się denerwował.
Lucjusz nie lubił jak ktoś, od kogo jest zależny, bacznie mu się przygląda. Na całe szczęście Riddle był jedyną taką osobą.
-Lucjuszu, mam dla ciebie zadanie-Powiedział Riddle i wydał polecenie Malfoy'owi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro