Rozdział 2
Tom Riddle jak zwykle wieczorem siedział w swoim gabinecie i kolejny raz czytał raporty. Tak naprawdę to znał jej już niemal na pamięć, ale nie miał nic lepszego do roboty.
Tom przeczesał swoje brązowe włosy i przesiadł się na kanapę, chcąc się wygodniej rozłożyć.
Po chwili usłyszał kroki i pukanie do drzwi.
-Wejść-Powiedział Tom, odkładając raporty.
Do pokoju wszedł Snape z workiem.
-Co cię sprowadza, Severusie?-Zapytał Tom, brzmiąc jakby w ogóle nie był ciekawy odpowiedzi. Tak naprawdę to już chciał wstać i zajrzeć do worka.
-Dropsohol kazał mi dostarczyć ten worek-Powiedział z odrazą Snape i odłożył worek na ziemi, a ten się lekko poruszył.
-Wiesz co jest w środku?-Zapytał Tom, lecz Snape zaprzeczył.
-Banan-Powiedział cicho Tom, a obok niego pojawił się skrzat, ubrany w poszarpaną, zieloną szatę, z herbem Slytherin'a na piersi.
-Sprawdź-Powiedział Tom, wskazując na worek.
Banan rzucił kilka zaklęć, parę razy pstryknął palcami, po czym powiedział.
-Nic niebezpiecznego, w środku znajduje się żywa istota, Panie.
-Przyślij Narcyzę-Rozkazał Tom.
Banan zniknął a do drzwi po kilku minutach ktoś zapukał.
-Wejść-Powiedział Tom.
-Wzywałeś mnie, Panie?-Zapytała lekko nerwowo Narcyza.
Jeszcze nigdy nie rozmawiała z Tomem. Dotychczas Lucjusz, jako jedyny Malfoy miał z nim do czynienia.
-Podobno byłaś najlepsza z opieki nad magicznymi stworzeniami-Powiedział Tom, na co Cyzia przytaknęła.
-W środku znajduje się coś żywego, otwórz i zajmij się tym-Rozkazał Tom.
Narcyza wyjęła różdżkę i rzuciła zaklęcie, a lina którą związano worek spadła.
Worek zaczął opadać, ukazując że w środku znajduje się...
-Chłopiec-Powiedziała zdziwiona Narcyza.
-To nie jest zwykłe chłopiec...-Zaczął mówić zdziwiony Snape.
-To Harry Potter-Dokończył równie zdziwiony Tom.
-Jest jeszcze kartka, Panie-Powiedziała Lady Malfoy i podała pergamin.
Szanowny Voldemorcie,
Mam nadzieję, że czujesz się dobrze i że wszyscy z twojej rodziny są zdrowi. Mam również nadzieję, że tym prezentem zakończę wojnę pomiędzy nami, jak i również między tobą, a resztą świata.
Pozdrawiam,
Albus Dumbledore
Ps. Jako podziękowanie chętnie przyjmę cytrynowe dropsy.
-Co za idiota-Powiedział wściekły Riddle i podał kartkę Narcyzie, a Severus czytał jej przez ramię.
-Oddać bezbronne dziecko!-Krzyknęła wściekła Narcyza, po czym spojrzała na Toma i zbladła.
-Ppprzepraszam, Ppanie-Powiedziała, czekając na pierwsze w jej życiu Crucio.
-Zareagowałaś dobrze, ale więcej nie krzycz w mojej obecności-Powiedział Tom i udał się na przechadzkę.
-Umieść go w jakimś pokoju i od dziś jesteś za niego odpowiedzialna-Powiedział Tom i zniknął.
Narcyza pogłaskała 13 latka po włosach.
INFO:Są aktualnie wakacje po 3 roku i Harry spędzał je w domu Syriusza.
-Zabiorę cię do pokoju Smoczka-Powiedziała Narcyza i spojrzała na Severusa.
-Słucham?-Spytał zdziwiony.
-No chyba nie każesz mi go nosić-Powiedziała oburzona.
Severus cicho warknął i wziął Pottera na ręce.
W trakcie drogi coś sobie przypomniał.
-A dlaczego nie mogłaś go lewitować?-Zapytał zły.
-Nie wolno lewitować dzieci. Mogą spaść-Odpowiedziała Narcyza, brzmiąc jakby wyjaśniała coś Petterowi(Glizdogonowi)-czyli idiocie.
Snape burknął coś pod nosem, nadal niosąc Harry'ego.
-Połóż go na drugim łóżku-Powiedziała, gdy weszli do pokoju Draco.
Snape bez marudzenia wykonał polecenie, szybko sprawdził stan zdrowia chłopca i wyszedł z pokoju.
-Dobranoc, Harry-Powiedziała Narcyza, całując czoło chłopca, po czym to samo zrobiła ze swoim synem i wyszła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro