R 7
Piszę po dość długiej przerwie. Poprzednie rozdziały zostały przed chwilą przeze mnie przeczytane, więc powinno pasować.
Hellios wraz z Draco wyszli z sali przeznaczonej do korepetycji(czy na korepetycje?) i dość szybko udali się w stronę ogrodu. W końcu był już piątek i każdy chce wtedy odpocząć.
-Może zagramy w quidditcha?-Zaproponował Hellios, lecz sam nie był zbyt zachwycony swoim pomysłem, gdyż ostatnio robili to bez przerwy.
-Może pójdziemy na Pokątną?-Zaproponował Draco.
-A co na to powie...-Zaczął Hellios, lecz przerwał mu ostatnio dość często słyszany głos.
-Możecie pójść na Pokątną-Powiedział Voldemort, przerywając Helliosowi.
Nikt nie zauważył przybycia Lorda V., więc chłopcy minimalnie się wzdrygnęli.
Po półgodzinie dwóch nastolatków wylądowało na znajomej uliczce.
Jak na godzinę 16 było mało osób i prawie nikt nie zwrócił na nich uwagi.
Hellios już miał ruszyć z Draco w stronę sklepu z artykułami do quidditcha, gdy nagle ujrzał znajomą twarz.
Pod jednym ze sklepów siedział pijany Syriusz, plecami opierając się o mur. Dookoła niego znajdowało się sporo butelek po najtańszych alkoholach, a ludzie omijali go szerokim łukiem.
-Taki wstyd dla Blacków-Warknął pod nosem Draco, patrząc z pogardą na Syriusza.
Hellios bił się z myślami.
*Czy Syriusz żałuje? Czy może nie uczestniczył w pomyśle Dropsa?-Zastanawiał się Hellios.
-Chcesz mu pomóc?-Zapytał niepewnie Draco, patrząc na Helliosa.
Po skinięciu przez niego głową, Draco jęknął niezadowolony.
Chłopcy podeszli do Blacka i złapali go za ramiona, po chwili stawiając na nogi.
Mężczyzna coś jęczał o tym, że woli starszych, ale i tak poszedł(raczej oni go zawlekli) w stronę kominka publicznego.
-Gdzie on mieszka?-Zapytał Draco, patrząc na Helliosa.
*Czy mam zdradzić lokalizację siedziby Zakonu Feniksa?-Zastanawiał się Hellios.
Nie zdążył podjąć decyzji, gdyż Syriusz burknął pod nosem:
-Piddington, 13 Princess Street.
Nim Hellios zdążył pomyśleć, został wciągnięty przez Draco do kominka i wraz z Syriuszem polecieli pod wskazany adres.
Po kilku minutach wylądowali w domu publicznym, gdzie alkohol lał się strumieniami, a kobiety....
:)
Po kilku minutach wylądowali w niewielkim saloniku, który lata świetności miał już za sobą. Pomieszczenie było czyste, lecz widać, że właściciel nie ma pieniędzy na remont. W kominku palił się ogień(no inaczej to by nie dotarli), a za oknem widzieli las.
Po dwóch sekundach usłyszeli kroki, a do pokoju wszedł Remus Lupin.
-Syriusz-Jęknął załamany Lupin i pomógł chłopakom położyć Blacka na kanapie.
-To już piąty raz w tym tygodniu-Powiedział załamany Lunio, po czym spojrzał na twarze chłopaków i był lekko zdziwiony.
-Panie Malfoy-Skinął głową w stronę Draco, a ten odwzajemnił to podobnym gestem.
-Panie...-Zaczął Lunatyk, patrząc na Helliosa.
-Snape-Powiedział Hellios, pogłębiając zdziwienie Lunatyka.
Przez chwilę stali w ciszy, aż Lunio się odezwał.
-Może zaproponuje coś do picia?-Zapytał Lunatyk, lecz blondyni pokręcili głowami.
-Musimy się zbierać-Powiedział Hellios i pociągnął Draco w stronę kominka.
Po chwili zniknęli.
No niby jest, ale takie jakieś...
Ogólnie to od jakiegoś czasu nic mi się nie chce pisać, co zapewne obserwatorzy widzą, ale postaram się :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro