Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

R 1

Czternastoletni Harry szybko pakował swoje rzeczy do kufra, po czym z hukiem zatrzasnął wieko i zaczął ciągnąć kufer najpierw na korytarz, a później po schodach w stronę drzwi.

-A ty gdzie się wybierasz?-Zapytał złośliwie Dudley, wychylając się z salonu.

-Chyba powinienem zawołać Ojca-Zastanawiał się na głos i już otwierał buzię szeroko, gdy Harry się odezwał.

-Najniższa szuflada twojej komody, pod kocem w zielone groszki-Powiedział ze złośliwym uśmieszkiem.

Dudley zbladł momentalnie.

-Skąd wiesz?-Wyszeptał przerażony, rozglądając się na boki.

-Na przyszłość lepiej chowaj wibrator analny-Powiedział Harry, po czym wysunął dłoń w stronę kuzyna-Potrzebuje pięćdziesiąt funtów.

Dudley nie miał zamiaru ryzykować. Szybko wyciągnął portfel i wręczył pieniądze Harry'emu. W końcu jutro zwyczajnie poprosi Ojca o kasę i ten mu ją da.

-Papatki!-Zawołał Potter do kuzyna, a następnie wyszedł z domu, głośno trzaskając drzwiami.

Harry od razu po podejściu do ulicy machnął różdżką i przed nim pojawił się autobus dla czarodziejów.

-Potter!-Wydarł się Profesor Snape, wyskakując z krzaków.

-Ministerstwo!-Krzyknął Potter do kierowcy, galeona wręczył konduktorowi, a autobus ruszył.

-Zmiana planów, do Dziurawego-Powiedział do konduktora, a ten przytaknął.

-Słyszałeś Ernie?-Zapytał chłopak-Do Dziurawego Kotła w Londynie!

Jechali z błyskawiczną prędkością. Harry nawet raz przywalił twarzą w okno, po czym już po zajęciu miejsca złapał się barierki.

-Dziurawy Kocioł, Londyn!-Zawołał konduktor, a Harry podziękował i wyszedł z pociągu.

Chłopak bez rozglądania przeszedł przez prawie pusty bar, po czym ruszył równie pustą ulicą.

Nie był zbyt zadowolony, gdy ujrzał że agencja nieruchomości jest zamknięta. Miał już odejść, lecz obok niego przystanęła blond włosa dziewczyna i przykleiła na ścianie ogłoszenie, że szuka współlokatora.

-Jestem chętny!-Zawołał do niej Harry.

Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona i niepewnie podeszła.

Była śliczna.  Miała jasną karnację i proste, blond włosy do ramion. Spojrzała na Pottera swoimi różowymi oczami.

-Ale ty jesteś Harry Potter-Powiedziała lekko zdziwiona.

-To jakiś problem?-Zapytał niepewnie.

-Cóż, raczej nie-Odpowiedziała-Ale moje mieszkanie jest na Nokturnie.

-Dla mnie to nawet lepiej-Powiedział, a dziewczyna się ucieszyła i podała mu swą dłoń.

-Lily Demont-Przedstawiła się.

-Harry Potter-Odpowiedział i wymienili uścisk dłoni.

-Co ty tak właściwie tu robisz, Harry?-Zapytała i dłonią wskazała mu kierunek.

-Cóż, mam zamiar ukrywać się aż do końca wakacji-Przyznał chłopak, ruszając za dziewczynę.

-Jakoś tego nie widzę-Powiedziała cicho-Nie z tą twarzą.

-No przecież jej nie zmienię-Powiedział ze śmiechem.

-Dlaczego nie?-Zapytała, przystając na chwilę.

-No, niezbyt wiem jak-Przyznał już lekko zakłopotany.

-Masz pięć galeonów?-Zapytała, a ten wręczył jej monety.

Dziewczyna kazała mu czekać i zniknęła w aptece, wracając po trzech minutach.

-A teraz do mieszkania!-Zawołała, nie pozwalając mu zajrzeć do reklamówki.

Mieszkanie miało trzy pokoje. Była kuchnia z częścią jadalną, salon i dwie sypialnie, łazienka. Miało nawet balkon. Wszystkie ściany były w jasnych kolorach, podłogi z ciemnego drewna. 

Salon był duży. Na środku znajdował się biały dywan, a pod jedną ze ścian fortepian w tym samym kolorze. Była tam rogówka z białej skóry i stoliczek do kawy. Znajdował się tam również kominek z siecią fiuu. Na ścianach wisiał obrazy przedstawiające morze, a z sufitu zwisał srebrny żyrandol. W pokoju był jeden regał z książkami.

W holu znajdowały się tylko obrazy przedstawiające góry i duże lustro. Kuchnia posiadała duże okno, przy którym był stół dla czterech osób. Meble były z ciemnego drewna i miały srebrne klamki. Światło wydostawało się z sufitu.

-A to twój pokój-Powiedziała Lily i otworzyła drzwi.

W pokoju było duże łóżko, biurko i spora szafa. Dwa okna ukazywały widok na ulicę. Był to średnich rozmiarów pokój, bez zbytnich luksusów. Był tam zwykły kominek.

-Ładny-Powiedział Harry i odwrócił się do Lily.

-Za miesiąc chce sto galeonów-Powiedziała.

-To trochę mało-Powiedział zdziwiony Potter.

-To Nokturn. Niezbyt droga dzielnica-Odpowiedziała mu ze śmiechem dziewczyna i wzięła pieniądze.

-Rozgość się, a ja zrobię kolację-Powiedziała, a chłopak skierował się do salonu.


Akurat przeglądał książki znajdujące się na regale, gdy do mieszkania wszedł młody mężczyzna. Wyglądał na dwadzieścia pięć lat. Miał na sobie bluzę z aktualnie założonym kapturem na głowę. Na nogach ciemne jeansy i buty sportowe. Spod kaptura wystawały czarne włosy opadające na oczy. Chłopak miał zarost, wściekłe spojrzenie i był wyraźnie umięśniony.

Nieznajomy ledwo zobaczył Pottera, a podwinął rękawy, ukazując mięśnie i ruszył w jego stronę z morderczym spojrzeniem.

-Już nie żyjesz-Syknął.

-Lily!-Zawołał przerażony Potter, uciekając za rogówkę.

Do pokoju weszła dziewczyna. Miała na sobie wcześniejszą białą sukienkę, a na niej fartuch. Blond włosy związała w kok.

-Co się stało?-Zapytała, patrząc na Pottera.

Dopiero po chwili dostrzegła drugiego chłopaka i zawołała:

-Kotek!

Rzuciła się na chłopaka i wtuliła do niego.

-Co.On.To.Robi!-Wycedził chłopak, wciąż patrząc na Pottera.

-To mój nowy współlokator-Pochwaliła się dziewczyna.

-Po co ci współlokator?-Zapytał lekko zaskoczony informacją chłopak.

-Nudzi mi się samej-Przyznała.

-A ja?!-Krzyknął brunet, wskazując na siebie palcem.

-Ciebie ciągle nie ma-Powiedziała obrażona i skrzyżowała ręce.

-Lily-Powiedział chłopak i chciał ją przytulić, lecz ona się odsunęła.

-Leo, nakryj do stołu-Powiedziała, a chłopak grzecznie ruszył do kuchni.

-To mój chłopak-Powiedziała Lily, wskazując na znikającego w kuchni bruneta.

-Zauważyłem-Odpowiedział nadal poddenerwowany Harry.

Poszli razem do kuchni i Lily usadziła Harry'ego naprzeciwko Leo, który kopnął go pod stołem, po chwili obrywając po głowie od swojej dziewczyny.

-Zachowuj się!-Krzyknęła na chłopaka i następnie każdemu nałożyła porcję zapiekanki.

-Smacznego-Powiedziała, a chłopcy powtórzyli po niej.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro