Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

Cześć! Koniecznie przeczytajcie notatkę na dole.
Zapraszam do Czytania!

Perspektywa Harry'ego Pottera

Ze snu wyrwało mnie coś mokrego i zimnego. Gwałtownie otworzyłem oczy, z równą gwałtownością zmusiłem swoje mokre ciało, żeby uniosło się do pozycji siedzącej. Usłyszałem 3 znajome mi głosy, które wręcz wyły ze śmiechu. Skumałem o co jest im do śmiechu.
 - Żeby tak przyszłego, syna, chrześniaka oraz ucznia- oburzyłem się na żarty. Chwilę po tym połączyłem do nich.
 - Ale przyznaj, nie spodziewałeś się!- powiedział James.
 - Zapomniałem, że wśród Huncwotów: "stała czujność"- powiedziałem.
 - Da się rozumieć- wyszczerzył się Syriusz. Dostałem ataku niekontrolowanego, śmiechu.
Jako iż pierwszy września wypadał w piątek, mieliśmy jeszcze 2 dni wolnego.
 - Łapo, musimy iść do biblioteki- stwierdził Remus, tonem nieznoszącym sprzeciwu, patrząc na niego znacząco.
 - Dobrze- zgodził się i wyszli.
 - Tat... Znaczy James, mam do ciebie parę pytań- powiedziałem poważnym tonem, on za to popatrzył się na mnie dziwnie.
 - Dobrze...
 - Po pierwsze dlaczego patrzysz na mnie tak dziwnie?- zapytałem.
 - Bo przy tobie uświadamiam sobie, jak niedojrzały jestem- powiedział wyraźnie zawstydzony.
 -To nie na tobie nałożono na barki ciężar zabicia i uratowania świata od Voldemorta, albo zostania zamordowanym- powiedziałem wzdychając ciężko. On po prostu podszedł do mnie i zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku, dodając otuchy. Nigdy nikt mnie tak nie przytulił, jak może to zrobić tylko ojciec.
 - Harry po tym co zrobiłeś w pociągu, jaką aurę mocy masz w sobie, pokonasz go. Nawet jeśli nie robisz to dla siebie, to zrób to dla mnie, żebym mógł powiedzieć wszystkim: "Tak, to mój syn, ten który pokonał Voldemorta".- powiedział, a mi się zrobiło ciepło na sercu.
 - Dzięki, James. Wiele to dla mnie znaczy- naprawdę, jak 15 lat dorasta się bez rodzinnego ciepła, taki mały gest może tak wiele. On poklepał mnie po plecach i odsunął się.
 - Oj, Harry, Harry- powiedział kręcąc z rozbawieniem głową.- Pójdziemy po Lily? Bo w końcu jest twoją matką.- zapytał James.
 - Jasne- i wyszliśmy z dormitorium. W pokoju wspólnym był taki tłum, ale nie było w nim promienno rudych włosów, ale za to były puszyste, kręcone o kolorze brązowym.
 - Hermiono, wiesz gdzie jest Lily?- zapytał James.
 - Chyba w dormitorium, ale nie jestem pewna...- odpowiedziała zapytana.
 - A, mogłabyś sprawdzić?- poprosiłem ją.
 -Dobrze, już idę- powiedziała i poszła sprawdzić. Po chwili wyszła ciągnąć rudowłosą istotę przez schody. Stanęły przed nami.
 - Czego?- zapytała Lily niezbyt uprzejmie.- Chciałam pouczyć się na historię magii.
 - Z Harrym uznaliśmy, że przejdziemy się po Błoniach razem z tobą. Bo jakbyś nie zauważyła Harry chciałby nas poznać, bo nigdy nie miał okazji.- powiedział James śmiertelnie poważnym tonem. Lily popatrzyła na niego niedowierzająco.
 - Czy ty właśnie, w moim odczuciu wydoroślałeś?- zapytała Lily niedowierzającym tonem.
 - Myślę, że tak.- powiedział poważnie. Lily uśmiechnęła się najbardziej promiennie. Kiedy podeszła bliżej, ogarnęła długie włosy do tyłu, a spojrzenie jej zielonych oczu, tak podobnych do jego oczu*, patrzyło z widoczną radością.
 - Idziemy chłopcy!- krzyknęła i pociągnęła nas w stronę wyjścia z pokoju wspólnego.
 - Lily, zwolnij!- powiedziałem dusząc się ze śmiechu. Cieszyłem się na taką reakcję, James zresztą też.
 - No, tak.- zgodziła się i już tak nie biegła.
 - No to, co chcesz wiedzieć?- zapytała mnie Lily.
 - Nic takiego konkretnego. Może, jakie akcje urządzał ci James, chcąc się umówić na randkę- oznajmiłem patrząc jak twarz Jamesa czerwienieje. Zaśmiałem się na tą reakcję.
 - Wiesz Harry, było ich tak dużo że nie wiem od czego zacząć- powiedziała patrząc na mnie z namysłem. -Może o akcji w sylwestra, co na to powiesz Potter?- zapytała uśmiechając się złośliwie. Zapytany popatrzył na nią ze strachem.
 - Nie, lepiej nie- powiedział jąkając się.
 - Oj, tak tak Potter. Na wiesz Harry w sylwestra w piątek klasie, był konkurs na najlepszą piosenkę. Twój tatuś stwierdził, że weźmie w nim udział. Jako, że nie umie śpiewać, wył jak poraniony zwierz. Tekst był o tym jaką to jestem ładna, mądra i w ogóle. Oczywiście nie zabrakło "Evans, umówisz się że mną?", jakże by inaczej. Przez następny miesiąc wszyscy za mnie lali, ja chciałam zapaść się pod ziemię. Do tego przez swoją tajemnicę , jak mi to wytłumaczył ten tu- pokazała na Jamesa- może mnie szpiegować nawet w dormitorium, pojawiał się zaraz za rogiem korytarza którym szłam.
 - Ona nic wie o mapie? I o pelerynie pewnie też- zapytałem zaskoczony.
 - Skąd wiesz o mapie i pelerynie?- zapytał
 - Znam wszystkie wasze sekrety, Łosiu- powiedziałem.
 - Sza, zresztą jestem jaleniem nie łosiem- powiedział, patrząc ukradkiem przestraszony na Lily.
 - O jakiej mapie i pelerynie mówicie?- zapytała.
 - Pokażemy jej?- zapytałem.
 - A masz je?- odpowiedział, pytaniem na pytanie. Pokiwałem twierdząco głową.
 - To chodźmy do dormitorium, nikogo tam nie powinno być- powiedział Jeleń i wróciliśmy do wieży. Nie oglądając się w pokoju wspólnym, weszliśmy do dormitorium nikogo nie było.
 - Gdzie je masz?- zapytał.
 - W kufrze.- powiedziałem, otwierając kufer. Wyciągnąłem pelerynę oraz nieaktywną mapę Huncwotów.
- Lily, popatrz. Uroczyście przysięgam, że knuje coś niedobrego.- powiedziałem dotykając różdżką pustego pergaminu.

Perspektywa Lily Evans.

 - ...coś niedobrego- powiedział Harry dotykając delikatnie różdżką, pustego pergaminu.
I natychmiast na pergaminie zaczęły się pojawiać czarne linie, łącząc się, krzyżując, zbiegając wachlarzowato w każdym rogu, a potem, na samym szczycie, wyskoczyły zielone, ozdobne litery układające się w następujące słowa:
"Panowie Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz, zawsze uczynni doradcy czarodziejskich psotników zaszczyt przedstawić
MAPĘ HUNCWOTÓW"   

*Jest to fragment książki "Harry Potter i Insygnia Śmierci" jak po użyciu kamienia wskrzeszenia, rodzice Harry'ego, Syriusz Black oraz Remus Lupin spotykają się w Zakazanym Lesie.

No siema! Dziesiąty rozdział, nie sądziłam kiedykolwiek, że dojdę tak daleko i to jeszcze z takim wynikiem jak 426 wyświetleń oraz 51 głosów. Wow! Chyba nie pozostało mi jak, wytrwale pisać jak dotychczas. Jak to w moim zwyczaju: Do Następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro