Rozdział 2
Zapraszam!
Perspektywa Remusa Lupina
- ... Powiedźcie coś!- krzyknął Rudy.
- Eee, może ich obudzimy?- wydusił Syriusz.
Pokiwaliśmy głowami.
- Enevate - powiedziałem, celując różdżką w Hermionę.
Zareagowała tak samo jak James.
- Hermiono, słychaj znamy historię. Prawdę o tym jak umarł James, Lily i Syriusz. Jesteśmy w tej samej klasie tylko to było 20 lat temu... Źle to zabrzmiało. Jesteśmy waszymi rówieśnikami, mimo podróży czasoprzestrzennej. Jesteśmy z przeszłości. Dla nas to jest przyszłość. Ale to nie ważne - powiedziałem plątając się.
- Eee, powiecmy, że rozumiem -stwierdziła skołowana Hermiona.
- Kogo teraz budzimy? - zapytał Syriusz.
- Może Harry'ego?- zapytała nieśmiało Hermiona.
- Tak, to będzie dobre rozwiązanie - Zgodziłem się z nią. - Enevate - powiedziałem kierując swoją różdżke na Harry'ego.
Perspektywa Harry'ego Pottera
- Enevate - usłyszałem dziwnie znajomy głos. Otworzyłem oczy i gwałtownie usiadłem.
- CO?! - krzyknąłem, na widok tak niedorzeczny. Zobaczyłem chyba swoich rodziców i Syriusza, żywych i wyglądających jak z wspomnienia Snape'a, po sumie pisemnym z obrony przed czarną magią.
- Profesorze proszę... - na widok jego miny zreflektowała się - znaczy się, Remusie rozbudź ich i wytłumacz, dobrze? - Wskazała na dwie osoby, którzy wyglądali moich rodziców - a my pójdziemy do innego przedziału mu wszystko wytłumaczyć. Harry wstawaj! - krzyknęła na mnie, Hermiona.
- Już, wstaje. Nie krzycz - posłusznie wstałem.
- Chodźcie - powiedział Ron i wziął moją oraz Hermiony rękę, i praktycznie wydarł nas z przedziału. Weszliśmy do przedziału obok.
- Harry słuchaj i nie przerywaj. To też się tyczy ciebie, hermiono - powiedział Ron, pokiwaliśmy twierdzięco głowami. - Harry może to dla ciebie absurdalne, ale to:
Remus Lupin, James Potter, Syriusz Black oraz Lily jeszcze Evans. Wszyscy mają 16 lat, czyli tyle co my. Nieświadomie przenieśli się w czasie 20 lat do przodu. Opowiedziałem jak się sprawy mają, ale tylko Syriuszowi i Remusowi. Ponieważ twoi przyszli rodzice także zemdleli, jak widziałeś. Wiedzą jak umarli twoi rodzice i Syriusz, o przepowiedni, i w ogóle. Jakieś pytania? - spytał retorycznie Ron.
Spojrzałem na hermione, która czując mój wzrok potrząsnęłam przecząco głową.
- Nie, chodźmy - wyszliśmy z przedziału by dostać się do przedziału obok.
Gdy weszliśmy, wszyscy ucichli.
Nastała niezręczna cisza.
- Eee, Harry... - Lily usiłowała coś powiedzieć, ale nie dane było jej dokończyć, ponieważ podbiegłem do niej.
Przytuliłem ją z całej siły, mówiąc krótko miażdzyłem jej żebra.
- Harry puść, bo mi zrobisz krzywdę - wydusiła Lily, bo nie mogła złapać tchu
- Przepraszam, nie chciałem - puściłem ją ze spuszczoną głową. - tylko tyle lat marzyłem, żeby cię przytulić.
- A jako ojciec chyba też należy mi się uścisk, co?- wyszczerzył się mój ojciec.
- Nie, nie należy ci się - pokazałem mu język. Dwoje zaczęliśmy się śmiać i podeszliśmy do siebie.
Przytuliliśmy się do siebie.- W ogóle to będę wam mówić po imieniu, bo nie wyobrażam sobie tego, że będę do was wołał na korytarzu coś w stylu: "Hej, Mamo,.masz zadanie z transmutacji?!"
Was chyba też będzie łatwiej mówić Harry niż "synu", co?
Stwierdziłam, że pisać rozdziały będę pisać na około 500 słów a nie ponad 1000 bo łatwiej będzie edytować. Siema!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro