2.
Dziś jest ta wyjątkowa sobota. Sobota, która jest rozpoczęciem nowej historii. Historii, w której Wybraniec stoczy walkę z samym sobą, czy woli zabawę, czy rodzinę.
Tak więc właśnie dzisiaj ów chłopaka z bujną czupryną, obudził się dość późno. Spoglądnął na zegar, który wisiał w jego dormitorium, który wskazywał 10:30. Harry zaklnął i pędem ruszył się ubierać. O 11 już jadł śniadanie w wielkiej sali. Po szybkim śniadaniu ruszył na boisko.
- No nareszcie. - wymamrotała Ginny.
- Sorki za spóźnienie. - odrzekł Harry ze wstydem. Jednak po chwili rozpoczął trening.
Ginny strzeliła świetnego gola, za co pochwalił ją przytulemiem kapitan. Ron grał świetnie i wszyscy ze sobą współpracowali. Harry ujżał błysk i popędził przez stadion, gdy nagle oślepiło go niebieskie światło. Niezdołał się utrzymać..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro