Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20


Narcyza siedziała spokojnie w jej ulubionym saloniku, ciesząc się najlepszym widokiem na ogród.

Spokojnie sięgnęła po filiżankę herbaty i już prawie czuła jej smak, gdy nagle zobaczyła coś na końcu pokoju i z piskiem wskoczyła na stolik, pozwalając filiżance rozbić się o podłogę.

-WILK!-Wrzeszczała Narcyza podskakując na stoliku, jakby to miało jakoś pomóc w tej sytuacji.

Wilk przyglądał jej się ze zdziwieniem, cały czas siedząc na tyłku, aż nagle jakby go oświeciło i zmienił się w Baxley'a.

-Przepraszam, że Panią przestraszyłem-Powiedział skruszony Bax, podając Narcyzie dłoń, aby pomóc jej zejść ze stolika.

-Ostatnio po prostu rzadko miałem możliwość przebywania w wilczej postaci i bardzo za tym tęskniłem-Dodał skruszony.

Narcyza nadal z mocno bijącym sercem wręcz opadła blada na fotel i przywołała eliksir uspokajający.

-Prawie się posrałam ze strachu-Powiedziała Cyzia, po czym aż się zaczerwieniła, gdy zorientował się co za słowa wydostały się z jej ust.

Bax udał że tego nie słyszał i smutnym wzrokiem wpatrywał się w ogród.

-Tęsknisz za nim-Powiedziała Cyzia, myśląc o Arresie.

Bax tylko przytaknął.

-To już godzina, jak odjechał pociągiem i nadal nie napisał-Powiedział oburzony Bax, wypatrując lecącej sowy.

Narcyza tylko się zaśmiała.

-Ach, jak ta miłość na początku jest cudowna-Powiedziała cicho Cyzia, patrząc smutno na swoją obrączkę.

Mimo że ona i Lucek pobrali się pod wpływem ich rodzin, to po kilku awanturach i tak zakochali się w sobie.

-Przepraszam że to mówię, ale wydaje mi się że tęskni Pani za mężem, a widziała go Pani dwadzieścia minut temu-Powiedział zdziwiony Bax.

-Widzieć kogoś, a być z kimś to różnica-Powiedziała tylko Cyzia.

-To dlaczego Pani do niego nie pójdzie?-Zapytał zdziwiony Bax.

Gdyby Arres był bliżej, to on sam nie opuściłby go ani na krok.

-Lucjusz pracuje. Nie chcę mu przeszkadzać-Powiedziała Cyzia.

-Ja lubię jak Arres mi czasami przeszkadza-Powiedział Bax z uśmiechem.

Cyzia spojrzała niepewnie na drzwi, po czym momentalnie pożegnała się i ruszyła w stronę gabinetu Lucjusza.

Bez pukania weszła do środka, zastając męża pochylonego nad papierami. Ledwo zdążył podnieść wzrok na wchodzącą żonę, a Cyzia obeszła biurko, pociągnęła go za krawat(Miał go na sobie!) i pocałowała w usta.

Zaskoczony Lucek nie wiedział na początku co zrobić, ale chwilę później już rzucał zaklęcie blokujące na drzwi.

-Arres-Jęknął Bax, nadal wpatrując się w niebo, nieświadomy tego co dzieje się w gabinecie Lucjusza.

-List do pana-Usłyszał cichy głosik od strony drzwi i momentalnie rzucił się na bladego skrzata, wyrywając mu list i szybko czytając.

-To się Arres ucieszy-Zamruczał Bax, udając się w stronę swojej sypialni. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro