Rozdział 16
Arres spokojnie spał. Miał wszystko to, co powinno zapewnić spokojny sen. Miał wygodny materac, w pokoju było cicho i wygodną poduszkę, która miarowo podnosiła się i opuszczała.
*Że co?-Pomyślał Arres, podnosząc lewą powiekę i widząc, że śpi z głową na brzuchu ministra, a ręką Bax'a, leży na jego(Arres'a) nodze.
Minister był ubrany wyłącznie w bokserki, które założył tylko ze względu na Arres'a, który nie chciał spać z nagim mężczyzną.
*Ale ciepły-Pomyślał Arres, którego głowa wciąż znajdowała się na brzuchu Bax'a.
-Dzień dobry, słodziaku-Ziewnął Bax, budząc się.
-Cześć-Odpowiedział Arres, szybko zrzucając rękę Bax'a ze swojej nogi.
Minister obiema rękami chwycił Arres'a i położył na sobie.
-Co ty robisz?!-Wydarł się zaczerwieniony chłopak.
-Chcę się przywitać ze swoim mate-Odpowiedział zdziwiony Bax, powoli całując szyję Arres'a.
-Przestań-Powiedział zawstydzony chłopak, lekko odsuwając się od Bax'a.
-O co ci chodzi?-Zapytał zdziwiony minister.
Arres nie odpowiedział, wpatrując się w sufit.
-Ty się nigdy nie całowałeś, ani...-Zaczął Bax, na co Arres zerwał się i zniknął w łazience.
Bax w tym czasie leżał na łózko, z rozmarzonym wyrazem twarzy.
*Oddychaj spokojnie-Uspokajał się w łazience Arres, przytrzymując umywalki i patrząc w lustro.
*Po prostu on musi wrzucić na luz-Postanowił chłopak, po czym szybko wziął kąpiel i już ubrany, wyszedł z łazienki.
-Jesteś nagi!-Krzyknął Arres, dwie sekundy po otwarciu drzwi.
-Nie dość że słodki, to jeszcze spostrzegawczy-Powiedział minister, szeroko uśmiechając się.
-Ubierz się-Jęknął Arres, patrząc ministrowi cały czas w oczy.
-Po co?-Zapytał zdziwiony Bax, podchodząc do czerwonego Arres'a i przytulając go do siebie.
-Zwolnij-Szepnął chłopak, którego serce szaleńczo waliło, a on sam miał problemy z oddychaniem.
-Może byśmy...-Zaczął Bax, składając pocałunek na szyi Arres'a, na co ten zemdlał.
-Arres!-Krzyknął Bax, szybko łapiąc chłopaka i zanosząc na łóżko.
-Arres-Bax potrząsał ramieniem chłopaka, lecz ten nie odpowiadał.
Minister szybko ubrał pierwsze lepsze spodenki i wybiegł z pokoju.
Arres znajdował się na jakiejś polanie. Był otoczony przez dużą grupę nagich mężczyzn i każdy z nich chciał go dla siebie, co spowodowało że ciągnęli go w różne strony.
-Mój, mój-Krzyczeli, na co Arres nie wiedział co zrobić.
Nagle polana i mężczyźni zniknęli, a Arres ujrzał nad sobą twarz około 45-letniej blondynki, która szeroko się uśmiechała.
-Witamy z powrotem-Powiedziała kobieta, po czym pomogła mu się podnieść i usiąść.
-Dlaczego straciłeś przytomność?-Zapytała łagodnie.
Arres sam nie wiedział co odpowiedzieć.
-Czy twój mate działał zbyt szybko?-Zapytała, na co on niepewnie przytaknął.
-Baxley, do mnie!-Wrzasnęła, na co Arres miał ochotę zasłonić uszy.
-Wołałaś, mamo?-Zapytał cicho mężczyzna, niepewnie zerkając zza drzwi.
-Ile razy ci mówiłam, jak masz postępować ze swoim mate?-Zapytała kobieta, na co Minister otworzył usta, lecz kobieta powstrzymała go ruchem dłoni, po czym odwróciła się w stronę okna.
-Masz na początku działać powoli i spokojnie, aby nie wystraszyć swojej...ego mate-Powiedziała kobieta, na co Bax przewrócił oczami, wchodząc do pomieszczenia i stając za nią.
-Widziałam to-Powiedział kobieta.
-Co z nim?-Zapytał nagle Bax, patrząc niepewnie na Arres'a.
-Wszystko będzie dobrze, ale musisz o niego dbać-Powiedziała kobieta, całując Arres'a i Bax'a w czoła i wychodząc z pokoju.
-To była moja mama-Powiedział czerwony Bax.
*Na serio?-Pomyślał Arres, a jego spojrzenie mówiło dokładnie to samo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro