Rozdział 12
Dla jasności-W poprzednim rozdziale Arres został przydzielony do Slytherinu i później czekał na przydział Ignolii.
-Jak tam twoja misja?-Zapytał Arres Draco, gdy obaj siedzieli w Pokoju Wspólnym Slytherinu. Wszyscy oprócz nich już spali.
-Wiemy już gdzie prawdopodobnie jest ten sztylet-Powiedział Draco z niewielkim uśmiechem.
Lord V. wyznaczył mu misję znalezienia legendarnego Sztyletu Mroku, który podobno ma moc uzdrawiania niedawno umarłych.
-A jak tobie idzie?-Zapytał Draco.
Arres westchnął i odpowiedział:
-Drops ostatnio wogóle nie opuszcza swojego gabinetu. Nie wiem nawet czy księga tam jest.
-Kiepsko-Odpowiedział Draco, po czym dodał-Pamiętaj że zawsze możesz liczyć na moją pomoc.
Arres lekko się uśmiechnął, po czym powiedział:
-Dzięki, braciszku.
Arres po raz pierwszy czuł że ktoś chce mu pomóc bezinteresownie, a dodatkowo tym kimś był jego krewny.
-Może napijemy się Ognistej?-Zaproponował Draco, sięgając do barku.
-Chcesz mnie sprowadzić na złą drogę?-Zaśmiał się Arres, po czym przyjął szklankę.
Szczęście jednak uśmiechnęło się do Arresa.
Następnego dnia, gdy Arres z Draconem szli na śniadanie, usłyszeli zza zamkniętych drzwi głos Dyrektora.
-To zajęłoby mi cały dzień-Odpowiedział komuś Drops.
-Jak chcesz tę rzecz, to musisz dać mi to w zamian. Nie ma nic za darmo-Odpowiedział mu jakiś nieznany głos.
Dyrektor westchnął i odpowiedział:
-Zgadzam się. Wyruszę po śniadaniu i wrócę do zamku wieczorem, wtedy będę to miał.
-Więc do wieczora-Odpowiedział mu jego rozmówca.
Arres i Draco szybko ruszyli w stronę Wielkiej Sali, nie chcąc aby Drops ich przyłapał na podsłuchiwaniu.
-Więc dzisiaj muszę udać się do jego gabinetu-Powiedział Arres, gdy już prawie opuścili lochy.
-To najlepszy moment-Odpowiedział Draco.
Dyrektor faktycznie tuż po śniadaniu opuścił teren szkoły i tuż za bramą się deportował.
Arres tylko na to czekał. Chłopak ruszył w stronę gabinetu dyrektora, uważając aby nikt go nie widział. Gdy był już przy gargulcu i miał zaczął zgadywać hasło, ten nagle się odsunął, a Harry usłyszał jak ktoś schodzi po schodach prowadzących do gabinetu Dropsa.
Ar szybko schował się za zbroją i dyskretnie spojrzał na osobę która zeszła po schodach.
-Albus najpierw się z kimś umawia, a później nie ma go. Dodatkowo mówiłam mu, aby zmienił hasło, gdyż "Czekoladowe Żaby" były już kilkanaście razy-Mówiła do siebie Profesor McGonagall, po czym zniknęła w jednym z korytarzy.
*Więc hasło już znam-Ucieszył się Ar, po czym podał gargulcowi hasło i już po chwili stał przed drzwiami do gabinetu Dropsa.
Ar nacisnął klamkę, lecz drzwi były zamknięte.
-Alohomora-Spróbował Arres, lecz zaklęcie było za słabe.
Arres przez chwilę myślał o użyciu innego zaklęcia, lecz wpadła na inny pomysł.
*Skoro Slytherin był jednym z założycieli-Pomyślał Arres, po czym wyszeptał w wężomowie "Otwórz się".
Drzwi posłusznie stanęły otworem.
Arres szukał już 15 minut księgi, zaglądając niemal wszędzie. Sprawdził nawet w kominku.
*Ani księgi, ani nawet jednego dropsa-Zdziwił się Ar.
*Może trzyma je razem?-Zastanowił się.
-Accio cytrynowy drops-Ar rzucił zaklęcie, a z sypialni przyleciał jeden cytrynowy drops.
-Więc w sypialni-Wyszeptał Ar.
W pokoju rzucił ponownie zaklęcie i spod dywanu wyleciał kolejny drops.
Ar podniósł dywan, a tam znajdował się ukryty schowek, w którym było pełno dropsów i... Księga Wskrzeszenia!
-Mam cię!-Ucieszył się Ar.
-A ja mam ciebie-Usłyszał Ar.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro