Przesłuchanie
To miała być zwyczajna noc. Arres jak zwykle położył się spokojnie do łóżka, z nadzieją że spokojnie pośpi do rana. Ku jego zdziwieniu, w trakcie snu poczuł jakby utratę bezpieczeństwa.
Już w pełni wybudzony, nie otwierając oczu, zaczął nasłuchiwać.
-Wiemy że już nie śpisz-Wyszeptał mu do ucha męski głos.
Ar powoli otworzył oczy i ujrzał nad sobą cztery postacie. Znajdowali się w jakiejś nieznanej, ciemnej sali, a za oknami nadal było ciemno.
-Wstawaj!-Z cienia wydobył się głos, a mężczyźni postawili Arresa na nogi.
*O co tu chodzi?-Zastanawiał się Arres, rozglądając się za drogą ucieczki i zdatnymi do obrony przedmiotami.
Gdy tak się rozglądał, z cienia wyszła zamaskowana postać i obezwładniła go zaklęciem.
-Masz nam powiedzieć o wszystkich znanych ci śmierciożercach!-Rozkazała postać, stając przed spetryfikowanym Arresem.
-Nie znam żadnych śmierciożerców!-Krzyknął Arres, starając się brzmieć przekonywująco.
-Tak?-Spytał mężczyzna i przejechał mu nożem po całej długości klatki piersiowej.
Arres nawet nie pisnął pomimo bólu, rozmyślając o tym, skąd mężczyzna wziął nóż.
-Nie?-Spytał mężczyzna ponownie i wbił Arresowi nóż w nogę.
-AUU!-Teraz Arres już nie wytrzymał i krzyknął, podczas gdy mężczyzna ruszał wbitym nożem, a z rany lała się krew.
-Następnym razem poderżnę ci gardło!-Krzyknął mężczyzna i ponownie zapytał o śmierciożerców.
-Nie znam-Odpowiedział cicho Arres.
-Ostatnia szansa-Powiedział mężczyzna, przykładając nóż do gardła Arresa.
Gdy Arres pokręcił głową, mężczyzna poderżnął mu gardło.
Arres obudził się przerażony, a na jego kołdrze leżała kartka:
Witamy wśród swoich.
Śmierciożercy
-Więc to był test-Wyszeptał cicho Arres i po wspomnieniu ran, zwymiotował.
Nim zdążył cokolwiek zrobić, zawartość jego żołądka zniknęła, a ktoś podał mu eliksir.
Arres momentalnie wyciągnął spod poduszki różdżkę, lecz widząc Narcyzę, odłożył ją z powrotem i wypił eliksir.
-Uwierz, że to nie był najgorsza próba-Wyszeptała kobieta, starając się go pocieszyć i patrzyła jak Arres ponownie zasypia, po czym wyszła.
W salonie czekał Lucjusz z Draconem, obaj chodzili nerwowo po całym pomieszczeniu.
Gdy Narcyza weszła, od razu znaleźli się przy niej i czekali.
-Żyje-Tyle wystarczyło. Niezdanie próby oznaczało śmierć we śnie.
Obaj Malfoy'owie odetchnęli z ulgą i wszyscy poszli spać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro