Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

42 ~ część 2

Pamela POV

Zoe była naprawdę uroczą dziewczynką, która poczucie humoru odziedziczyła po swoim ojcu. Był już ranek i sobota o oznaczało, że dziewczynka nie musi iść do szkoły. Deadshot cieszył się bardziej niż ona sama. Widać było jak bardzo ją kocha. Mimo, że udawał twardziela.

- Tato, kiedy będę mogła poznać Harley Quinn? - spytała, a ja tylko się uśmiechnęłam.

- Harley? - zdziwił się patrząc na dziewczynkę.

- Tak. Kiedyś mi o niej mówiłeś. - przypomniała, a Floyd podrapał się po głowie.

- Masz rację. - mruknął cicho. - Harley wyjechała i nie jestem pewny kiedy wróci. - dodał, a Zoe pokiwała ze zrozumieniem głową.

- Kto jeszcze z wami mieszka? - spytała po chwili z zaciekawieniem, a Deadshot westchnął spoglądając na mnie. No tak. Jak wytłumaczyć dziewięciolatce, że mieszka się pod jednym dachem z krokodylem, japońską wojowniczką, byłym wrogiem, obleśnym facetem, dawną wiedźmą, jej facetem i trującym bluszczem? Pomijając uroczą wariatkę i jej ukochanego psychopatę.  

- Można by dużo wymieniać. - mruknął odchodząc od pytania, ale ona nie zamierzała tak łatwo odpuścić.

- No to słucham. Mogę ich poznać? - spytała z uroczym uśmiechem, a on się krótko zaśmiał.

- Jeśli chcesz. Ale pamiętaj, że to wielka tajemnica. Nie możesz jej nikomu zdradzić. - ostrzegł szeptem gestykulując przy tym rękami.

- Obiecuję. - powiedziała równie cicho, a ja przyglądałam się temu wszystkiemu z uśmiechem. Wyglądali naprawdę słodko.

- To chodź. - mruknął, a ona wstała łapiąc go za rękę.

- Pójdziesz z nami? - spytała spoglądając w moją stronę, a ja przez chwilę wpatrywałam się w nią bez słów.

- Tak. - odparłam szybko i wstałam z kanapy. Podeszłam do nich i zaczęłam zmierzać za nimi do pokoju June i Rick' a. Widzę, że Floyd postanowił zacząć od tych, których powinna przyjąć najlepiej. Czyli Killer Croc będzie ostatni. Deadshot zapukał, a June otworzyła mu po kilku sekundach.

- Hej. Kim jest ta mała słodka dziewczynka? - spytała uprzejmie, jednak widziałam, że coś jest nie tak. Spojrzała na mnie znacząco, jednak po chwili ponownie przyjrzała się dziewczynce.

- Jestem Zoe. - przedstawiła się i podała jej rękę. June uścisnęła ją z uśmiechem.

- A ja June. - odparła krótko.

- Co jest? - usłyszeliśmy głos Rick' a ze środka. Blondyn pojawił się po chwili obok June. - Oh. Cześć. - mruknął widząc córkę Deadshot' a.

- My już się znamy. - stwierdziła Zoe, a ja się trochę zdziwiłam. Skąd go zna?

- Tak, pamiętam. W każdym bądź razie miło cię znów widzieć. - powiedział Flag z uśmiechem, na co ona odpowiedziała mu tym samym.

- No dobrze, chyba powinniśmy iść dalej. - stwierdził Floyd kładąc dłoń na ramieniu córki. Gdy już mieliśmy odejść zatrzymał mnie głos June.

- Muszę z tobą porozmawiać. - mruknęła, gdy Rick wszedł do środka. - Przyjdź jak już będziesz mogła, zgoda? - spytała cicho, a ja kiwnęłam głową.

- Jasne. - powiedziałam, a ona zrobiła trochę smutną minę i wróciła do środka.

- Wszystko w porządku? - spytał Deadshot, gdy kierowaliśmy się do pokoju Boomerang' a.

- Tak. - odparłam, chociaż nie byłam co do tego przekonana. June nie wyglądała najlepiej. Gdy Deadshot zapukał do pokoju mężczyzny, usłyszeliśmy jakiś hałas dochodzący ze środka. Zoe lekko podskoczyła.

- Czego chcecie!? - warknął otwierając drzwi.

- Chcieliśmy ci kogoś przedstawić. - odparłam niezbyt uprzejmie. Wkurzał mnie najbardziej ze wszystkich. Zawsze był pewny swojego, nawet jeśli nie miał racji.

- Cześć. - mruknęła cicho Zoe, a on spojrzał na nią dziwnym wzrokiem.

- Pospieszyliście się. - stwierdził patrząc to na mnie to na Deadshot' a. Floyd wyglądał jakby miał się na niego za chwilę rzucić.

- Zawsze musisz być taki wścibski? - usłyszeliśmy zza jego pleców głos Katany. Jak ona z nim wytrzymuje? - Wybaczcie mu. - powiedziała uśmiechając się lekko. - Jestem Katana, a to jest Digger. - przedstawiła siebie i mężczyznę. Nie znosił jak ktoś tak do niego mówił, dlatego też słysząc swoje przezwisko warknął lekko.

- Miło mi. Jestem Zoe. - odparła brunetka uśmiechając się szeroko. Przez chwilę zapanowała głucha i krępująca cisza.

- No dobra. Zostały jeszcze dwie osoby. - mruknął Floyd, a mała się pożegnała z Kataną i Boomerang' em. Ale w szczególności z Kataną.

- Kto jeszcze? - spytała zaciekawiona.

- Sama się przekonaj. I nie bój się zgoda? Nikt nie zrobi ci krzywdy. - zaczął tłumaczyć Floyd, a mała spojrzała na niego z przerażeniem. Nie powinien mówić takich rzeczy. Szczególnie, że brzmi to nie najlepiej. Stanęliśmy przed pokojem Croc' a. Zanim zdążyliśmy wejść do środka drzwi się tworzyły. Potwór stanął tuż przed dziewczynką.

- Tatusiu? - spytała ze strachem stając za swoim ojcem.

- Spokojnie. - wytłumaczył Deadshot. - Jest niegroźny. - dodał, a Waylon spojrzał na niego jak na idiotę.

- Tego bym nie powiedział. - warknął swoim groźnym głosem. - Ale jem tylko tych którzy są tłuści i pożywni. Tobie to nie grozi. - powiedział kierując słowa do dziewczynki, która trochę wyjrzała zza pleców Deadshot' a. Na jej twarzy można było nawet zauważyć uśmiech.

- Na pewno? - spytała niepewnie.

- Zapewniam. - mruknął, a ona wyszła kiwając głową.

- Nazywam się Zoe. - powiedziała spoglądając do góry. Był od niej wyższy. Był wyższy od nas wszystkich, ale od niej to dwukrotnie.

- Ja jestem Waylon Jones. - mruknął, a mnie zdziwiło to, że przedstawił się prawdziwym imieniem i nazwiskiem. Każdy z nas używał raczej swoich pseudonimów. - A teraz muszę was przeprosić, ale wybierałem się do kuchni. - poinformował po chwili.

- Jasne. - mruknął Deadshot i zszedł mu z drogi. - Właściwie to my też już skończyliśmy. - dodał wzruszając ramionami. Nie wnikałam w to, że pominął Melanie. Jednak gdy wracaliśmy do salonu natknęliśmy się na nią.

- A ona? - szepnęła cicho dziewczynka, jednak usłyszałam.

- To jest Melanie. - odparł krótko mężczyzna.

- Tak to ja. - stwierdziła dziewczyna podchodząc do nas. - A ty jesteś? - spytała kierując słowa w stronę dziewczynki.

- Zoe. - odparła, a ja już byłam pewna, że jej imię nigdy nie wypadnie mi z głowy.

- Ok. To nie będę wam przeszkadzać. - mruknęła i minęła nas idąc w kierunku swojej sypialni. Nasza trójka udała się ponownie do salonu. Przypomniałam sobie nagle o tym, że miałam porozmawiać z June. Wstałam bez słowa z kanapy i zaczęłam kierować się w stronę schodów. Weszłam na piętro i udałam się od sypialni dziewczyny. Gdy mnie zobaczyła, krzyknęła Rick' owi, że wychodzi. Spojrzałam na nią zdziwiona.

- Możemy pójść do ciebie? - spytała niepewnie, a ja przytaknęłam. Zgodnie z planem udałyśmy się do mojej sypialni zamykając za sobą drzwi na klucz.

- Mów o co chodzi, bo zaczynam się bać. - mruknęłam siadając na łóżku, a ona założyła włosy za ucho i zamknęła na chwilę oczy.

- Nie wiem jak ci o tym powiedzieć. - stwierdziła, a ja zaniepokoiłam się jeszcze bardziej. - Nie możesz o tym nikomu powiedzieć. - zaczęła po chwili spoglądając mi w oczy, a ja tylko kiwnęłam stanowczo głową. - Od kilku dni... źle się czułam. Wczoraj wieczorem zrobiłam test ciążowy. - wydukała, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. To szokująca wiadomość, ale czy zła?

- June to świetnie. - powiedziałam, jednak ona ewidentnie nie podzielała mojego zdania.

- Nie rozumiesz. To nie jest dziecko Rick' a. - jęknęła, a ja spojrzałam na nią z powagą. Teraz już rozumiem. 

- Co? - zdziwiłam się. - Więc czyje? - spytałam nie rozumiejąc, a ona przygryzła dolną wargę. - Nie bój się. Nikomu nie powiem. - zapewniłam widząc jak ciężko jej o tym mówić.

- Pamela, ja... to, to się stało dwa miesiące temu. Jak tu przyjechałam... on to zrobił wbrew mojej woli. Nie mogłam nic zrobić. - zaczęła mówić, jąkając się co chwilę. W jej oczach pojawił się strach, a raczej przerażenie. Nie chciałam uwierzyć w to co słyszę, bo to oznaczałoby koniec wszystkiego. 

- Joker. - szepnęłam, a ona wybuchła płaczem. Nie wiedziałam, co mogę jeszcze powiedzieć. Cholernie jej współczułam. Ale nie tylko jej. Współczułam też Harley. Kiedy się o tym dowie... nie mam pojęcia do czego będzie zdolna. - Skąd pewność, że to jego dziecko? - zdziwiłam się nieco.

- Nie spałam z Rick' em od kiedy skończył się ten cyrk w Luizjanie. - odparła cicho, a ja kiwnęłam lekko głową. Zastanowiłam się nad tym przez kilka sekund.

- Dlaczego nie powiedziałaś nikomu o tym co Ci zrobił? - spytałam po chwili nie rozumiejąc zbytnio.

- Nie mogłam. - wydukała chlipiąc, a ja wstałam z łóżka po czym pokręciłam głową z niedowierzaniem. - Powiedział, że jak komukolwiek o tym powiem to zrobi krzywdę Rick' owi. Nie mogłam go narazić. - dodała po chwili, a ja dopiero teraz przypomniałam sobie o tym, do czego zdolny jest Joker. To dlatego tak nagle oświadczył się Harley. Chciał udawać, że wszystko jest w porządku. Tylko nie przewidział czegoś takiego. - Nie wiem co teraz... - jęknęła z płaczem, a ja tylko podeszłam i ją przytuliłam. Nie potrafiłam jej pomóc. Mogłam tylko jej wysłuchać, ale za cholerę nie wiedziałam co powinna zrobić.

- Najlepiej będzie jak im powiesz prawdę. Zaczynając od Harley. Musi wiedzieć pierwsza. - stwierdziłam po chwili namysłu. Harley jest moją najlepszą przyjaciółką. Wiem, że jak się dowie będzie zawiedziona i smutna. Ale najgorsze jest ukrywanie prawdy. 

- Nie mogę. Znienawidzi mnie. - powiedziała odsuwając się trochę, nagle w jej oczach zobaczyłam błysk. I byłam prawie pewna, że to co zaraz usłyszę nie będzie najmądrzejsze. - Nie powiem nikomu. - mruknęła, a ja spojrzałam na nią nie rozumiejąc. - Usunę to dziecko. - powiedziała, a mnie zatkało. Nie sądziłam, że June kiedykolwiek powie coś takiego.

- Żartujesz? - prychnęłam kręcąc głową z niedowierzaniem. - Nie możesz tego zrobić. Nawet taka osoba jak ja, uważa, że aborcja jest czymś złym. To dziecko, które się w tobie rozwija niczemu nie zawiniło. To nie jego wina. Nie zasługuje na śmierć. - wytłumaczyłam, a z jej oczu popłynęły kolejne łzy.

- A masz jakiś inny pomysł? - krzyknęła z rozpaczą, a ja wzruszyłam ramionami.

- Powiedz prawdę. Możesz urodzić to dziecko i je oddać. Nie wiem. Coś wymyślimy. Pomogę ci. - powiedziałam stanowczo, a ona przygryzła dolną wargę.

- Myślisz, że Joker pozwoli mi je urodzić? - prychnęła, a ja wiedziałam, że nie będzie szczęśliwy, ale nie zrobi jej krzywdy. Ani jej, ani dziecku. 

- Może nie będzie zadowolony. Ale Harley nie pozwoli na to, żeby je skrzywdził. - zapewniłam, a ona spojrzała na mnie ze zdziwieniem.

- Harley będzie mnie nienawidzić. - powiedziała, a ja kiwnęłam głową.

- Pewnie tak, ale wybaczy Ci. - mruknęłam, a ona przestała płakać. - Zawsze marzyła o tym, żeby mieć dzieci. Jestem pewna, że gdyby Joker zrobił temu dziecku krzywdę. Nigdy by mu nie wybaczyła. - powiedziałam z pewnością, a June tylko nabrała powietrza.

- Odebrałam jej to czego pragnęła. - jęknęła cicho i zacisnęła powieki. Chciała powstrzymać płacz. W takiej chwili nie wiedziałam, jak bym to zniosła. Nie wiem czy zdołałabym o tym komukolwiek powiedzieć. Cieszę się, że June mi zaufała. Mimo, że nie byłam w stanie jej pomóc. Zrobiłam co mogłam. Mam tylko nadzieję, że nie zrobi nic głupiego. Że nie usunie tego dziecka, ani nie zrobi krzywdy sobie samej. To byłoby cholernie głupie. Jednak w takiej sytuacji można posunąć się do wszystkiego.

To znowu ja! Tak jak mówiłam, macie drugą część. Mam nadzieję, że się podoba i życzę wszystkim miłej nocy! <3 <3 <3




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro