42 ~ część 1
Joker POV
- Zniszczyłaś mi życie! - krzyknąłem jej w twarz. Dziewczyna zalała się łzami i złapała za głowę. - Wiesz co teraz powieniem zrobić? - warknąłem wyciągając pistolet zza paska spodni. Przyłożyłem go do jej brzucha. Nie miałem pojęcia co robić.
- To ty zniszczyłeś moje! - odparła ze złośćią. - Powinieneś docenić to co miałeś! Teraz nie masz zupełnie nic! - krzyknęła zaciskając zęby. - Śmiało zastrzel to dziecko. Ono i tak nie miałoby szans na normalne życie wśród ludzi, którzy traktowaliby je jako kogoś kto zniszczył życie nam wszystkim. - gdy już byłem bliska pociągnięcia za spust do pomieszczenia wpadła Harley.
Nagle dotarło do mnie, że to tylko sen. Natychmiast otworzyłem oczy i podniosłem się do pozycji siedzącej. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Było ciemno, a zegarek wskazywał godzinę 3:34. Uspokoiłem oddech i spojrzałem na Harley, która już zaczęła się budzić. Poprawiłem włosy i zacisnąłem zęby.
- Co się stało? - mruknęła blondynka kładąc swoją rękę na moich plecach. Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Odwróciłem się w jej stronę i pokręciłem głową.
- Nic. - odparłem krótko i chyba zbyt oschle. Nie miało tak wyjść. Harley usiadła i spojrzała na mnie nie rozumiejąc.
- Powiedz mi. - poprosiła spokojnie, na co lekko westchnąłem.
- Zły sen. - odparłem i wstałem z łóżka zostawiając ją zdezorientowaną.
- Doką... - zaczęła zdziwiona, ale jej przerwałem wyprzedzając pytanie, które miała w planach zadać. Zacząłem kierować się w stronę wyjścia.
- Zaraz wrócę. - mruknąłem cicho i opuściłem naszą sypialnię. Ostrożnie zamknąłem drzwi i udałem się do łazienki. Umyłem twarz zmywając resztki potu, które pojawiły się podczas snu. Sen to zbyt łagodne powiedzenie. To był koszmar. A naprawdę rzadko je miewałem.
Dlaczego mi się to śniło? I co to właściwie było? Jedyną osobą, którą rozpoznałem była Harley. I nie wyglądała na szczęśliwą. W dodatku, dlaczego byłem tak wściekły na tą kobietę w ciąży. Kim ona była i dlaczego chciałem zabić jej dziecko? Tyle pytań. I brak odpowiedzi, na chociażby jedną z nich.
Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Jednak nie zobaczyłem siebie. Zobaczyłem zupełnie innego faceta. Nie widziałem rządzy mordu, tak jak to było kilka miesięcy temu. Nie widziałem psychopatycznego uśmiechu i krwistoczerwonej szminki. Zielone włosy straciły swój blask i były bardziej brązowe niż zielone.
Nie zabiłem nikogo od dobrych dwóch tygodni. Nie ukradłem żadnych pieniędzy. Nawet nie zrobiłem nikomu krzywdy. Pomijając Melanie, ale teraz i tak jest po naszej stronie. Więc nie sprawiłem nikomu bólu. Ani tego fizycznego, ani psychicznego.
Gdzie się podział szaleniec, który pół roku temu trafił do Arkham Asylum? Przestał istnieć.
Dlaczego? Przez nią.
Czy była tego warta? Tak.
Gadam sam ze sobą, a to już coś. Odwróciłem wzrok i zamknąłem oczy. Przez chwilę zakręciło mi się w głowie. Ponownie je otworzyłem i odwróciłem się gasząc światło. Po ciemku wróciłem do sypialni, gdzie nadal czekała Harley. Siedziała w tej samej pozycji, w której ją zostawiałem. Widziałem, że chciała o coś spytać, ale milczała. Usiadłem na łóżku i oparłem się o jego poręcz. Dziewczyna przyjrzała mi się przez chwilę po czym przysunęła się i wtuliła w moją klatkę piersiową. Objąłem jej kruche ciało gładząc jej plecy.
- Joker. - mruknęła cicho.
- Tak? - spytałem patrząc w ciemną otchłań.
- Między nami wszystko w porządku? - spytała nie pewnie, a ja ściągnąłem brwi.
- Dlaczego miałoby nie być? - zdziwiłem się spoglądając na nią.
- Nie wiem. - mruknęła, a ja postanowiłem jej o czymś powiedzieć.
- Chcesz o czymś wiedzieć? - mruknąłem, a ona się odsunęła, żeby móc patrzeć mi w oczy i kiwnęła głową. - Przypomniało mi się coś. - zacząłem a ona zrobiła zdezorientowaną minę. - W Arkham, to nie było nasze pierwsze spotkanie. - powiedziałem, a ona wyglądała na jeszcze bardziej zdziwioną.
- Jak to? - mruknęła niedowierzając, a ja przygryzłem dolną wargę i zastanowiłem się jak to powiedzieć.
- Kiedyś. Nie pamiętam kiedy dokładnie. Spotkaliśmy się w sklepie. Byłem z ojcem. Szukałaś czegoś i poprosiłaś mnie o pomoc. Chciałem ci pomóc, ale ojciec mi zabronił. Gdy tylko chciałem spytać o twoje imię, odciągnął mnie i uderzył w policzek. Zdążyłem jednak usłyszeć trzy pierwsze litery. Har... - poinformowałem, a ona patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami. To brzmi niewiarygodnie, ale jestem pewny, że to prawda. To wspomnienie pojawiło się niecały tydzień temu. Nie byłem pewny czy powinienem jej o tym powiedzieć. - Harleen Quinzel. To byłaś ty. Dlatego w Arkham, nie bałaś się, że zrobię Ci krzywdę. Nie pamiętałaś mnie, ale jednak wiedziałaś kim jestem. A raczej kim byłem. - dodałem a ona, się uśmiechnęła.
- Tak. Wiedziałam. Tylko nie miałam pojęcia skąd. - mruknęła wzruszając ramionami.
- Już wiesz. - szepnąłem, a ona kiwnęła głową.
- To znaczy, że znamy się tak jakby od dzieciństwa? - spytała, a raczej stwierdziła robiąc przy tym trochę dziwną minę. Nie znaliśmy się, jedynie widzieliśmy. Ale niech jej będzie.
- Można tak powiedzieć. - stwierdziłem po kilku sekundach ciszy.
- Przypomniałeś sobie coś z dzieciństwa. - mruknęła zastanawiając się nad tym przez chwilę, a ja się lekko uśmiechnąłem.
- Czyżbyś chciała postawić jakąś psychologiczną diagnozę? - zdziwiłem się poruszając temat, którego unikaliśmy od kilku miesięcy. Może czas to zmienić? Przecież to nic złego, że była psychiatrą. Właściwie to właśnie jako pani doktor mnie oczarowała. Harley powstała z czasem.
- Tak. - zaczęła cicho i z zupełną powagą. - Mam na ciebie świetny wpływ. - dodała po chwili ukazując rząd białych zębów. Tego się nie spodziewałem, ale to prawda.
- To akurat wiedziałem. - prychnąłem, a ona się nachyliła i musnęła moje usta. Po chwili położyła głowę na mojej piersi.
- Kocham cię. - szepnęła, a ja milczałem. Tak długo z tym zwlekam. Nie potrafię. Dlaczego? Może to po prostu nie jest konieczne? Nie mam pojęcia. - Nie musisz odpowiadać. - stwierdziła, zupełnie jakby czytała mi w myślach.
- Śpij, Harley. - mruknąłem cicho i pocałowałem jej głowę. Dziewczyna zasnęła po kilku minutach, jednak ja nie mogłem. Nie chciałem żeby ten sen znowu pojawił się w mojej głowie. Nie chciałem znowu widzieć zawiedzionej Harley. Nie zniósłbym tego po raz kolejny.
Witajcie kochani! Taki trochę krótszy rozdział, z perspektywy Joker' a tylko i wyłącznie. Mimo to mam nadzieję, że się podoba. Jeśli mi się uda, to next jeszcze dzisiaj, bo w sumie to będzie taka kontynuacja, tyle że za długa jak na jeden rozdział. I nie mówcie mi, że jestem zła czy coś XD Staram się często wstawiać nowe rozdziały. Dziekuję bardzo za komentarze i gwiazdki <3 Kocham was po prostu :* Next już niedługo <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro