42 ~ część 2
Pamela POV
Zoe była naprawdę uroczą dziewczynką, która poczucie humoru odziedziczyła po swoim ojcu. Był już ranek i sobota o oznaczało, że dziewczynka nie musi iść do szkoły. Deadshot cieszył się bardziej niż ona sama. Widać było jak bardzo ją kocha. Mimo, że udawał twardziela.
- Tato, kiedy będę mogła poznać Harley Quinn? - spytała, a ja tylko się uśmiechnęłam.
- Harley? - zdziwił się patrząc na dziewczynkę.
- Tak. Kiedyś mi o niej mówiłeś. - przypomniała, a Floyd podrapał się po głowie.
- Masz rację. - mruknął cicho. - Harley wyjechała i nie jestem pewny kiedy wróci. - dodał, a Zoe pokiwała ze zrozumieniem głową.
- Kto jeszcze z wami mieszka? - spytała po chwili z zaciekawieniem, a Deadshot westchnął spoglądając na mnie. No tak. Jak wytłumaczyć dziewięciolatce, że mieszka się pod jednym dachem z krokodylem, japońską wojowniczką, byłym wrogiem, obleśnym facetem, dawną wiedźmą, jej facetem i trującym bluszczem? Pomijając uroczą wariatkę i jej ukochanego psychopatę.
- Można by dużo wymieniać. - mruknął odchodząc od pytania, ale ona nie zamierzała tak łatwo odpuścić.
- No to słucham. Mogę ich poznać? - spytała z uroczym uśmiechem, a on się krótko zaśmiał.
- Jeśli chcesz. Ale pamiętaj, że to wielka tajemnica. Nie możesz jej nikomu zdradzić. - ostrzegł szeptem gestykulując przy tym rękami.
- Obiecuję. - powiedziała równie cicho, a ja przyglądałam się temu wszystkiemu z uśmiechem. Wyglądali naprawdę słodko.
- To chodź. - mruknął, a ona wstała łapiąc go za rękę.
- Pójdziesz z nami? - spytała spoglądając w moją stronę, a ja przez chwilę wpatrywałam się w nią bez słów.
- Tak. - odparłam szybko i wstałam z kanapy. Podeszłam do nich i zaczęłam zmierzać za nimi do pokoju June i Rick' a. Widzę, że Floyd postanowił zacząć od tych, których powinna przyjąć najlepiej. Czyli Killer Croc będzie ostatni. Deadshot zapukał, a June otworzyła mu po kilku sekundach.
- Hej. Kim jest ta mała słodka dziewczynka? - spytała uprzejmie, jednak widziałam, że coś jest nie tak. Spojrzała na mnie znacząco, jednak po chwili ponownie przyjrzała się dziewczynce.
- Jestem Zoe. - przedstawiła się i podała jej rękę. June uścisnęła ją z uśmiechem.
- A ja June. - odparła krótko.
- Co jest? - usłyszeliśmy głos Rick' a ze środka. Blondyn pojawił się po chwili obok June. - Oh. Cześć. - mruknął widząc córkę Deadshot' a.
- My już się znamy. - stwierdziła Zoe, a ja się trochę zdziwiłam. Skąd go zna?
- Tak, pamiętam. W każdym bądź razie miło cię znów widzieć. - powiedział Flag z uśmiechem, na co ona odpowiedziała mu tym samym.
- No dobrze, chyba powinniśmy iść dalej. - stwierdził Floyd kładąc dłoń na ramieniu córki. Gdy już mieliśmy odejść zatrzymał mnie głos June.
- Muszę z tobą porozmawiać. - mruknęła, gdy Rick wszedł do środka. - Przyjdź jak już będziesz mogła, zgoda? - spytała cicho, a ja kiwnęłam głową.
- Jasne. - powiedziałam, a ona zrobiła trochę smutną minę i wróciła do środka.
- Wszystko w porządku? - spytał Deadshot, gdy kierowaliśmy się do pokoju Boomerang' a.
- Tak. - odparłam, chociaż nie byłam co do tego przekonana. June nie wyglądała najlepiej. Gdy Deadshot zapukał do pokoju mężczyzny, usłyszeliśmy jakiś hałas dochodzący ze środka. Zoe lekko podskoczyła.
- Czego chcecie!? - warknął otwierając drzwi.
- Chcieliśmy ci kogoś przedstawić. - odparłam niezbyt uprzejmie. Wkurzał mnie najbardziej ze wszystkich. Zawsze był pewny swojego, nawet jeśli nie miał racji.
- Cześć. - mruknęła cicho Zoe, a on spojrzał na nią dziwnym wzrokiem.
- Pospieszyliście się. - stwierdził patrząc to na mnie to na Deadshot' a. Floyd wyglądał jakby miał się na niego za chwilę rzucić.
- Zawsze musisz być taki wścibski? - usłyszeliśmy zza jego pleców głos Katany. Jak ona z nim wytrzymuje? - Wybaczcie mu. - powiedziała uśmiechając się lekko. - Jestem Katana, a to jest Digger. - przedstawiła siebie i mężczyznę. Nie znosił jak ktoś tak do niego mówił, dlatego też słysząc swoje przezwisko warknął lekko.
- Miło mi. Jestem Zoe. - odparła brunetka uśmiechając się szeroko. Przez chwilę zapanowała głucha i krępująca cisza.
- No dobra. Zostały jeszcze dwie osoby. - mruknął Floyd, a mała się pożegnała z Kataną i Boomerang' em. Ale w szczególności z Kataną.
- Kto jeszcze? - spytała zaciekawiona.
- Sama się przekonaj. I nie bój się zgoda? Nikt nie zrobi ci krzywdy. - zaczął tłumaczyć Floyd, a mała spojrzała na niego z przerażeniem. Nie powinien mówić takich rzeczy. Szczególnie, że brzmi to nie najlepiej. Stanęliśmy przed pokojem Croc' a. Zanim zdążyliśmy wejść do środka drzwi się tworzyły. Potwór stanął tuż przed dziewczynką.
- Tatusiu? - spytała ze strachem stając za swoim ojcem.
- Spokojnie. - wytłumaczył Deadshot. - Jest niegroźny. - dodał, a Waylon spojrzał na niego jak na idiotę.
- Tego bym nie powiedział. - warknął swoim groźnym głosem. - Ale jem tylko tych którzy są tłuści i pożywni. Tobie to nie grozi. - powiedział kierując słowa do dziewczynki, która trochę wyjrzała zza pleców Deadshot' a. Na jej twarzy można było nawet zauważyć uśmiech.
- Na pewno? - spytała niepewnie.
- Zapewniam. - mruknął, a ona wyszła kiwając głową.
- Nazywam się Zoe. - powiedziała spoglądając do góry. Był od niej wyższy. Był wyższy od nas wszystkich, ale od niej to dwukrotnie.
- Ja jestem Waylon Jones. - mruknął, a mnie zdziwiło to, że przedstawił się prawdziwym imieniem i nazwiskiem. Każdy z nas używał raczej swoich pseudonimów. - A teraz muszę was przeprosić, ale wybierałem się do kuchni. - poinformował po chwili.
- Jasne. - mruknął Deadshot i zszedł mu z drogi. - Właściwie to my też już skończyliśmy. - dodał wzruszając ramionami. Nie wnikałam w to, że pominął Melanie. Jednak gdy wracaliśmy do salonu natknęliśmy się na nią.
- A ona? - szepnęła cicho dziewczynka, jednak usłyszałam.
- To jest Melanie. - odparł krótko mężczyzna.
- Tak to ja. - stwierdziła dziewczyna podchodząc do nas. - A ty jesteś? - spytała kierując słowa w stronę dziewczynki.
- Zoe. - odparła, a ja już byłam pewna, że jej imię nigdy nie wypadnie mi z głowy.
- Ok. To nie będę wam przeszkadzać. - mruknęła i minęła nas idąc w kierunku swojej sypialni. Nasza trójka udała się ponownie do salonu. Przypomniałam sobie nagle o tym, że miałam porozmawiać z June. Wstałam bez słowa z kanapy i zaczęłam kierować się w stronę schodów. Weszłam na piętro i udałam się od sypialni dziewczyny. Gdy mnie zobaczyła, krzyknęła Rick' owi, że wychodzi. Spojrzałam na nią zdziwiona.
- Możemy pójść do ciebie? - spytała niepewnie, a ja przytaknęłam. Zgodnie z planem udałyśmy się do mojej sypialni zamykając za sobą drzwi na klucz.
- Mów o co chodzi, bo zaczynam się bać. - mruknęłam siadając na łóżku, a ona założyła włosy za ucho i zamknęła na chwilę oczy.
- Nie wiem jak ci o tym powiedzieć. - stwierdziła, a ja zaniepokoiłam się jeszcze bardziej. - Nie możesz o tym nikomu powiedzieć. - zaczęła po chwili spoglądając mi w oczy, a ja tylko kiwnęłam stanowczo głową. - Od kilku dni... źle się czułam. Wczoraj wieczorem zrobiłam test ciążowy. - wydukała, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. To szokująca wiadomość, ale czy zła?
- June to świetnie. - powiedziałam, jednak ona ewidentnie nie podzielała mojego zdania.
- Nie rozumiesz. To nie jest dziecko Rick' a. - jęknęła, a ja spojrzałam na nią z powagą. Teraz już rozumiem.
- Co? - zdziwiłam się. - Więc czyje? - spytałam nie rozumiejąc, a ona przygryzła dolną wargę. - Nie bój się. Nikomu nie powiem. - zapewniłam widząc jak ciężko jej o tym mówić.
- Pamela, ja... to, to się stało dwa miesiące temu. Jak tu przyjechałam... on to zrobił wbrew mojej woli. Nie mogłam nic zrobić. - zaczęła mówić, jąkając się co chwilę. W jej oczach pojawił się strach, a raczej przerażenie. Nie chciałam uwierzyć w to co słyszę, bo to oznaczałoby koniec wszystkiego.
- Joker. - szepnęłam, a ona wybuchła płaczem. Nie wiedziałam, co mogę jeszcze powiedzieć. Cholernie jej współczułam. Ale nie tylko jej. Współczułam też Harley. Kiedy się o tym dowie... nie mam pojęcia do czego będzie zdolna. - Skąd pewność, że to jego dziecko? - zdziwiłam się nieco.
- Nie spałam z Rick' em od kiedy skończył się ten cyrk w Luizjanie. - odparła cicho, a ja kiwnęłam lekko głową. Zastanowiłam się nad tym przez kilka sekund.
- Dlaczego nie powiedziałaś nikomu o tym co Ci zrobił? - spytałam po chwili nie rozumiejąc zbytnio.
- Nie mogłam. - wydukała chlipiąc, a ja wstałam z łóżka po czym pokręciłam głową z niedowierzaniem. - Powiedział, że jak komukolwiek o tym powiem to zrobi krzywdę Rick' owi. Nie mogłam go narazić. - dodała po chwili, a ja dopiero teraz przypomniałam sobie o tym, do czego zdolny jest Joker. To dlatego tak nagle oświadczył się Harley. Chciał udawać, że wszystko jest w porządku. Tylko nie przewidział czegoś takiego. - Nie wiem co teraz... - jęknęła z płaczem, a ja tylko podeszłam i ją przytuliłam. Nie potrafiłam jej pomóc. Mogłam tylko jej wysłuchać, ale za cholerę nie wiedziałam co powinna zrobić.
- Najlepiej będzie jak im powiesz prawdę. Zaczynając od Harley. Musi wiedzieć pierwsza. - stwierdziłam po chwili namysłu. Harley jest moją najlepszą przyjaciółką. Wiem, że jak się dowie będzie zawiedziona i smutna. Ale najgorsze jest ukrywanie prawdy.
- Nie mogę. Znienawidzi mnie. - powiedziała odsuwając się trochę, nagle w jej oczach zobaczyłam błysk. I byłam prawie pewna, że to co zaraz usłyszę nie będzie najmądrzejsze. - Nie powiem nikomu. - mruknęła, a ja spojrzałam na nią nie rozumiejąc. - Usunę to dziecko. - powiedziała, a mnie zatkało. Nie sądziłam, że June kiedykolwiek powie coś takiego.
- Żartujesz? - prychnęłam kręcąc głową z niedowierzaniem. - Nie możesz tego zrobić. Nawet taka osoba jak ja, uważa, że aborcja jest czymś złym. To dziecko, które się w tobie rozwija niczemu nie zawiniło. To nie jego wina. Nie zasługuje na śmierć. - wytłumaczyłam, a z jej oczu popłynęły kolejne łzy.
- A masz jakiś inny pomysł? - krzyknęła z rozpaczą, a ja wzruszyłam ramionami.
- Powiedz prawdę. Możesz urodzić to dziecko i je oddać. Nie wiem. Coś wymyślimy. Pomogę ci. - powiedziałam stanowczo, a ona przygryzła dolną wargę.
- Myślisz, że Joker pozwoli mi je urodzić? - prychnęła, a ja wiedziałam, że nie będzie szczęśliwy, ale nie zrobi jej krzywdy. Ani jej, ani dziecku.
- Może nie będzie zadowolony. Ale Harley nie pozwoli na to, żeby je skrzywdził. - zapewniłam, a ona spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Harley będzie mnie nienawidzić. - powiedziała, a ja kiwnęłam głową.
- Pewnie tak, ale wybaczy Ci. - mruknęłam, a ona przestała płakać. - Zawsze marzyła o tym, żeby mieć dzieci. Jestem pewna, że gdyby Joker zrobił temu dziecku krzywdę. Nigdy by mu nie wybaczyła. - powiedziałam z pewnością, a June tylko nabrała powietrza.
- Odebrałam jej to czego pragnęła. - jęknęła cicho i zacisnęła powieki. Chciała powstrzymać płacz. W takiej chwili nie wiedziałam, jak bym to zniosła. Nie wiem czy zdołałabym o tym komukolwiek powiedzieć. Cieszę się, że June mi zaufała. Mimo, że nie byłam w stanie jej pomóc. Zrobiłam co mogłam. Mam tylko nadzieję, że nie zrobi nic głupiego. Że nie usunie tego dziecka, ani nie zrobi krzywdy sobie samej. To byłoby cholernie głupie. Jednak w takiej sytuacji można posunąć się do wszystkiego.
To znowu ja! Tak jak mówiłam, macie drugą część. Mam nadzieję, że się podoba i życzę wszystkim miłej nocy! <3 <3 <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro