Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4

Harley POV

Dzisiaj znowu miałam nocną zmianę. Jednak byłam prawie pewna, że po dzisiejszej wizycie u Joker' a pan Arkham nie wypuści mnie do domu, tak jak wczoraj. Poza tym musze zrobić obchód. Zajrzeć do paru osób, którymi się wcześniej zajmowałam. Równo o dwudziestej byłam w szpitalu. O dwudziestej dwadzieścia, czyli tak samo jak wczoraj miałam być u Joker' a.

Miałam chwilę czasu więc, przed pójściem tam kupiłam w automacie dwie kawy. Muszę zrobić coś żeby nasze rozmowy były przyjemniejsze. Zarówno dla mnie, jak i dla niego. Tylko wtedy się dogadamy.

Spojrzałam na zegar wiszący w holu głównym. 20:13. Przywitałam się z paniami z recepcji, po czym udałam się do zamierzonego miejsca. Pacjenci byli akurat na kolacji. Na początku pomyślałam, że gdzieś tutaj zastanę Joker' a, jednak dotarło do mnie, że nikt o zdrowym rozsądku nie wypuściłby go z celi.

Minęłam wszystkie cele i zeszłam na dół.

- Nie możesz dokarmiać więźnia. - stwierdził Oliver, na co Mike się lekko uśmiechnął.

- Nie dokarmiać, tylko dopijać jak już, a pozatym nie możesz mi tego zabronić, jasne? - poinformowałam najgrzeczniej jak potrafiłam. Czarnowłosy spojrzał na mnie złowrogo po czym udostępnił dostęp do celi. - Dziękuję. - mruknęłam uroczo i otworzyłam drzwi. Weszłam do środka i tak samo jak wczoraj nigdzie nie dostrzegłam chłopaka. Dzisiaj jednak nie przejęłam się tym zbytnio, bo wiedziałam, a raczej miałam nadzieję, że zaraz mi się ujawni. Kubki z kawą postawiłam na stoliku, po czym się rozjerzałam. Kiedy ponownie spojrzałam na stolik, siedział przy nim. Uśmiechnęłam się.

- Miło cię widzieć, skarbie. - mruknął, a ja popatrzyłam na niego zdziwiona. Szybko usiadłam na swoje wczorajsze miejsce.

 - Nie mów tak do mnie. - poprosiłam, a on się roześmiał wniebogłosy.

- Zabronisz mi? - spytał niedowierzając, i nachylił lekko głowę.

- Już to zrobiłam. - odpowiedziałam i upiłam łyka kawy, patrząc na niego znacząco. Chłopak był wyraźnie zdziwiony tym co powiedziałam, ale pozytywnie.

- Zaskakujesz mnie. - skomentował i się zaśmiał. W sumie on nie robi nic innego. - To dla mnie? - wskazał na kawę, a ja pokiwałam głową. Wziął do ręki kubek i pociągnął spory łyk cieczy. Przysunął się z krzesłem do stołu i przyjrzał mi uważnie. - Intrygujesz mnie Harley. - mruknął, a ja aż zachłysnęłam się kawą.

- Jak mnie nazwałeś? - spytałam nabierając łapczywie powietrze.  

- Od dzisiaj będziesz wspaniałą Harley Quinn, a poza tym kojarzy mi się z Arlekinem. - odparł wyraźnie zadowolony z nowego imienia, które mi wymyślił. Ja jednak nie byłam do tego przekonana, chociaż nie zaprzeczę, że podobało mi się kiedy mówił ,,wspaniałą", ale że arlekin... 

- Mów mi Harleen, zgoda? - spytałam mrużąc oczy. - Po prostu Harleen. - zakończyłam ten temat i postanowiłam zacząć to co zaczęłam wczoraj wieczorem. - Coś mi obiecałeś. - przypomniałam, a on pokiwał głową.

- Faktycznie. - przytaknął, a ja to odebrałam jako zgodę na rozpoczęcie rozmowy.

- Zastanawia mnie jak to się stało, że twoja skóra jest koloru białego. - spytałam. Bardzo mnie to interesowało. Ale dopiero teraz odważyłam się spytać. Zrobił to samo co wczoraj i spojrzał w okno.

- Nie pamiętam. - odparł cicho i dopił do końca kawę. Wstał z krzesła po czym stanął za mną. - Teraz moja kolej. - mruknął. - Zastanawiałaś się, Harley jak to jest zabijać? - spytał, na co się lekko wzdrygnęłam. Dlaczego o to spytał.

- Nie i nie zamierzam. - odparłam zgodnie z prawdą nadal się nie ruszając. Czułam na sobie jego spojrzenie.

- Popełniasz wielki błąd. - mruknął, na co wstałam i skierowałam się w stronę wyjścia, jednak Joker złapał mnie za nadgarstek. Stałam tak blisko niego. Tak blisko mordercy. Chłopak popchnął mnie na ścianę i przydusił do niej całym ciężarem swojego ciała. Jego ręce zacisnęły się na mojej szyi. Nie mogłam złapać oddechu. - Mnie się nie ignoruje. - poinformował, a ja starałam się jakoś wyrwać. On mnie zabije. Zrobi to z zimną krwią. Nie będzie się nawet zastanawiał. Powoli traciłam kontakt z rzeczywistością. - Zapamiętaj. - dodał, po czym mnie puścił. Nabrałam do płuc możliwie dużo powietrza po czym, oszołomiona szybko udałam się w stronę wyjścia. Zanim całkowicie wyszłam, zerknęłam w jego stronę. Uśmiechał się szeroko i machał. Przerażona jeszcze szybciej wyskoczyłam z jego celi.

- Wszystko w porządku? - spytał Ian widząc moją minę, a ja od razu się opanowałam i pokiwałam głową. Poprawiłam kołnierz fartucha, żeby zakryć możliwie widoczne ślady duszenia.

- Wszystko jest w jak najlepszym porządku. - zapewniłam i odeszłam. Wróciłam do swojego gabinetu. Przez dwie siedziałam wpatrując się w jeden punkt. Jeździłam palcem po szyi. On nie jest bezpieczny. Myliłam się. Dałam się zmylić pozorom. Następnym razem kiedy tam pójdę, nie będę bezbronna. Z tą myślą odwiedziłam moich dwóch dawnych pacjentów. Były to dwie młode dziewczyny, które trafiły tu po próbach samobójczych. Pomyliły się, ale na szczęście już z nimi w porządku i za kilka dni będą mogły stąd wyjść. O godzinie 23:30 założyłam na siebie płaszcz i szalik. Wzięłam torebkę po czym skierowałam się do wyjścia.

- Z tego co wiem jeździsz autobusem. - usłyszałam czyjś głos tuż za plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam Ian' a. Uśmiech od razu pojawił mi się na twarzy.


Hejka! Dziękuje za gwiazdki komentarze <3 Piszcie co sądzicie o rozdziale i do następnego :* :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro