38
Harley POV
Z lekkim uśmiechem weszłam do piwnicy w której nadal leżała nieprzytomna Waller. Gdy tylko usłyszała kroki zbliżające się w jej stronę natychmiast się odwróciła. Płakała. Jej twarz była cała czerwona i spuchnięta.
- Jak się czujesz? - spytałam nie pewnie klękając obok materaca.
- Źle. - mruknęła cicho, a ja tylko pomogłam jej wstać i zarzuciłam sobie jej rękę przez ramię. - Wyjdziemy drugim wyjściem i zaprowadzę cię do jakiegoś pokoju. - wytłumaczyłam, a ona kiwnęła lekko głową. Ostrożnie weszłyśmy po schodach i tak jak mówiłam, drugim wyjściem udałyśmy się do pokoju. Od razu posadziłam ją na łóżku. - Chcesz się czegoś napić? - spytałam prostując się.
- Mogę wziąć prysznic? Strasznie mnie boli. - powiedziała dotykając niektórych miejsc na swoim ciele. Uśmiechnęłam się lekko.
- Pewnie. Wrócę za jakieś dwadzieścia minut. Przyniosę Ci ubrania i coś do jedzenia, a wtedy porozmawiamy. - mruknęłam, a ona tylko wstała i zaczęła zmierzać do drzwi, za którymi znajdowała się łazienka.
- Dziękuję. - jęknęła cicho, a ja wyszłam z pokoju i poszłam zrobić herbatę oraz jakieś kanapki. Zaszłam jeszcze do swojego pokoju i wzięłam jakieś czyste ubrania dla Melanie. Kiedy miałam już wszystko udałam się ponownie do pokoju dziewczyny. Siedziała na łóżku owinięta ręcznikiem.
- Trzymaj. - powiedziałam podając jej ubrania, natomiast jedzenie postawiłam na szafce obok łóżka. Brunetka na moment udała się do łazienki, a gdy wróciła była już ubrana.
- Jeszcze raz Ci dziękuję. - mruknęła cicho, a ja się tylko uśmiechnęłam. - Rozmowa z twoim chłopakiem nie należała do najprzyjemniejszych. - stwierdziła gdy podałam jej kubek z gorącą herbatą.
- Zdaje sobie z tego sprawę, ale chyba rozumiesz, że to co zrobiła twoja matka nie było w porządku. - wytłumaczyłam na co ona westchnęła.
- Nie mam pojęcia o co w tym wszystkich chodzi. - odparła wzruszając lekko ramionami.
- Potraktowała nas jak broń. Nie liczyła się z tym, że też jesteśmy ludźmi. Że każdy z nas ma rodzinę i własne życie. Liczyło się dla niej tylko to, żeby zdobyć sławę i władzę nad innymi. - powiedziałam spokojnie, a ciemnoskóra dziewczyna pokiwała głową.
- Wiem, ale czy ja jestem moją matką? Powiedziałam Joker' owi całą prawdę. Nie widziałam matki od trzech miesięcy. - zapewniła cicho, a ja tylko przygryzłam wargę.
- Wierzę Ci, a wiesz jakie relacje miała Amanda z Batman' em? - spytałam po chwili namysłu, na co dziewczyna westchnęła lekko.
- On wielokrotnie zapewniał jej ochronę, ale od jakiegoś czasu już nic mi o tym nie mówił. - powiedziała upijając łyka herbaty. To wszystko jest takie skomplikowane. Nie łączy się w całość.
- Ty i Batman od dawna jesteście razem? - spytałam spoglądając na nią niepewnie.
- Właściwie to my nie... - zaczęła a ja wytrzeszczyłam oczy.
- Nie jesteś dziewczyną Batka? - spytałam niedowierzając, a ona wzruszyła ramionami.
- Przez chwilę tak myślałam, ale potem zrozumiałam, że tu nie chodzi o mnie. Batman' owi zależało na dobrych relacjach z moją matką. Przespał się ze mną, ale tylko po to, żeby zachować pozory. Powiedział mi o tym dopiero wczoraj, dlatego byłam sama w mieście o tak późnej porze. Wtedy przyjechał Joker, a ja jak jakaś idiotka uwierzyłam, że porwaliście Batman' a i nie wiem czemu, ale czułam się za to odpowiedzialna. Musiałam pojechać z twoim chłopakiem. - stwierdziła, a mi się zrobiło trochę smutno. Chyba źle ją oceniłam. Nie była taka jak Amanda. Była zupełnie inna.
- Słuchaj, może przedstawisz się reszcie. - powiedziałam z uśmiechem odchodząc od tematu Batmana.
- Reszcie? - zdziwiła się, gdy wstałam z łóżka.
- No wiesz, po tym jak Joker uratował pozostałych z więzienia wznowiliśmy Suicide Squad, tyle że nie po to, żeby ratować świat. Teraz jesteśmy grupą przestępców. - wytłumaczyłam zadowolona, a ona spojrzała na mnie trochę przestraszona.
- Nie przepadają za mną. - stwierdziła, a ja nie zaprzeczałam.
- Dlatego, że Cię nie znają. - wzruszyłam ramionami i podałam jej rękę. Obie wyszłyśmy z pokoju kierując się do salonu, gdzie niezmiennie siedzieli wszyscy moi współlokatorzy. Poza Joker' em. Ten się zmył po moim wyjściu - tak sądzę.
- To ty! - warknął Capitan Boomerang wstając z kanapy i zaczął zmierzać w stronę drobnej brunetki kryjącej się za moim ciałem. - Jakim prawem ona jeszcze żyje? - prychnął, a ja tylko spojrzałam na niego wściekła.
- Stary daj sobie spokój. - ostrzegł Flag ze złością.
- Jak mam dać sobie spokój? Macie pojęcie kim ona jest? To córka tej suki, a w dodatku dziewczyna Batmana. - warknął zbliżając się jeszcze bardziej. Teraz to ja byłam jedyną przeszkodą dla Boomerang' a.
- Digger. - poprosiła Katana stając obok chłopaka. Położyła dłoń na jego ramieniu. Ten od razu się uspokoił i cofnął.
- Dla twojej wiadomości nie jestem dziewczyną Batmana, idioto. - syknęła zza moich pleców Mel i już po chwili stała obok mnie. Wszyscy spojrzeli na nią z niedowierzaniem. - A mojej matki nie widziałam od dawna i nie mam pojęcia gdzie jest. - dodała już spokojniej na co minęłam ją i usiadłam obok Deadshot' a.
- Chodź. - mruknęłam, a ona niepewne podeszła i również usiadła. Wszyscy bacznie ją obserwowali.
- Dlaczego mielibyśmy Ci ufać? - spytał Croc spoglądając na nią uważnie, a ona tylko zrobiła lekko obrzydzoną minę. Tak. Nasz kochany Krokuś czasami potrafił odrażać od siebie wyglądem.
- Bo nie macie powodów żeby mi nie ufać. - odparła pewnym siebie głosem, na co Waylon Jones parsknął śmiechem.
- Filozofka. - mruknął niezadowolony, a Mel spojrzała na niego krótko po czym odwróciła wzrok.
- Ona ma rację. - wtrąciła June. - Póki co nie mamy powodów, żeby ją osądzać. Powinniśmy po prostu czekać. - stwierdziła dziewczyna, a ja w duszy przyznałam jej rację.
- Czekać na co? - spytał Waylon patrząc na June z niechęcią.
- June ma na myśli to, że mamy czekać aż Batman przyleci tu, żeby negocjować. - odparł Boomerang śmiejąc się cicho.
- Nie chodziło mi o to. - wtrąciła szybko dziewczyna mierząc go wściekłym spojrzeniem.
- Pewnie że nie. My musimy właściwie czekać, aż Amanda łaskawie postanowi oddać się nam w zamian za swoją córeczkę. - prychnął rozbawiony, a ja poczułam jak dłonie Mel leżące na kanapie obok moich zaczynają drżeć. Chyba powiedział coś niezbyt mądrego.
- Dlaczego do cholery ubzduraliście sobie w ogóle to, że moja matka będzie chciała mnie uratować. Zabijając mnie zrobicie jej przysługę, także jak ktoś się namyśli to czekam w swoim pokoju. - poinformowała wstając na równe nogi po czym ze wściekłością wyszła w stronę sypialni, która póki co należała do niej.
- Ale Ci przygadała. - powiedział Deadshot, na co w salonie rozległy się śmiechy. Jedynie Boomerang pozostał poważny.
- Mówiła o nas wszystkich. - burknął patrząc na Floyd' a ze złością po czym upił łyk piwa, które stale trzymał w ręce.
- Może i tak, ale to ty ją wkurzyłeś. - Deadshot wzruszył ramionami. Po chwili każdy zajął się sobą więc ja postanowiłam porozmawiać z moim przyjacielem, który siedział obok.
- Widziałeś się z Joker' em? - spytałam cicho spoglądając na niego kątem oka.
- Od wczorajszej rozmowy? - spytał jakby sam siebie, na co pokiwałam głową. - Nie. - dodał po chwili.
- Nie było go tutaj jak przyszedłeś? - zdziwiłam się ściągając brwi.
- Nie. Pamela mówiła, że wyszedł kilka sekund przed moim przyjściem. Chyba ma jakieś zdolności telepatyczne, o których nam nic nie wiadomo. - parsknął ze śmiechem, a ja poczułam lekką złość.
- Przestań. - poprosiłam przewracając oczami, na co on kiwnął lekko głową. Nie wiem dlaczego, ale podenerwowanie, spowodowało, że natychmiast wstałam z kanapy i udałam się do swojej sypialni, gdzie rzuciłam się na łóżko. Gdzie jest Puddin? Potrzebuję go. Teraz. Dlaczego właśnie teraz? Nie mam pojęcia. Ale, chcę go mieć przy sobie. Na zawsze.
Hejka wszystkim! Trochę mnie nie było, ale już jestem i mam nadzieję, że was nie zawiodłam. Nie było w ogóle Harley i Joker' a, ale musiałam ich odrobinę rozdzielić, bo sami wiecie, że takie romantyczne sceny nie pasują do Puddin' a XD :D W każdym bądź razie, rozdział zostawiam wam i piszcie co sądzicie <3 Pozdrawiam i do następnego <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro