13
Harley POV
W pomieszczeniu było dosyć ciemno. Jedynym źródłem światła był płomień świeczki stojącej na szafce obok łóżka, na którym aktualnie leżałam. Rozejrzałam się lekko próbując rozpoznać miejsce. Nigdy tu nie byłam. Miejsce było podobne do mojej sypialni, jednak różniło się kolorami ścian i wystrojem.
Zdecydowanym ruchem podniosłam się do pozycji siedzącej, co okazało się być złym pomysłem. Poczułam ból całego ciała, przez co przypomniałam sobie wydarzenia sprzed, nie wiem jakiego czasu.
Bardzo powoli wstałam na równe nogi. Miałam na sobie tą samą bieliznę co przedtem oraz podartą i zakrwawioną koszulkę.
Na moich nadgarstkach widniały fioletowo żółte siniaki. Spojrzałam na zranioną nogę, która w tej chwili była opatrzona i zszyta. Czyżby Joker, chciał mnie w ten sposób przeprosić? Nie wydaje mi się.
Po chwili namysłu udałam się do łazienki. Ostrożnie się rozebrałam i uważając na nogę dokładnie umyłam całe swoje ciało oraz włosy.
Kiedy wyszłam spod prysznica zamiast brudnych ubrań, na szafce leżały idealnie złożone i czyste ciuchy.
Kto i kiedy tu wszedł? I dlaczego nic nie zauważyłam? Lekko zmieszana ubrałam się w naszykowaną bieliznę i cienką białą sukienkę.
Opuściłam łazienkę i kuśtykając skierowałam się do wyjścia. Za każdym razem kiedy stawałam na prawą nogę do oczu napływały mi słone łzy.
Po wyjściu z pokoju rozejrzałam się i zrozumiałam, że pomieszczenie w którym przed chwilą byłam to sypialnia Joker' a. Dziwne, że ten egoista mnie tam wpuścił.
Trzymając się kurczowo barierki zeszłam po schodach na dół i zaczęłam szukać zielonowłosego. Każda normalna osoba po czymś takim, co zrobił Pan J próbowała by uciec, uniknąć z nim jakiegokolwiek kontaktu. Jednak jak widać nie jestem normalna. Ciągnie mnie do niego. Chcę go zobaczyć. Zastanawiam się czy nadal będzie trzymał przy swoim. Nie wiem co byłoby dla mnie lepsze.
Chłopak stał na balkonie opierając się o barierkę. Jak najciszej podeszłam i stanęłam obok niego. Jego widok spowodował, że coś do mnie dotarło.
To wcale nie jego wina, tylko moja. Sama sobie to zrobiłam, nie stosując się do jego poleceń. Uprzedził mnie, a więc to przeze mnie do tego doszło.
O czym ty mówisz idotko? To jego wina. Dlaczego ona się wtrąca. Dlaczego Harleen Quinzel nie może zniknąć z mojego życia? To właśnie przez nią cierpię. Przez jej ciekawość.
- Przepraszam. - powiedziałam cicho patrząc na Gotham nocą oświetlone przez światła budynków i samochodów.
Czułam, że J spogląda na mnie. Nie spodziewał się tego. Ja też nie.
- Lepiej, żebyś nie robiła nic głupiego. Nie chcę Cię krzywdzić. - poinformował stanowczym głosem. Nie chcesz, ale robisz to. Zamknij się.
- Postaram się. - mruknąłem, na co on się zaśmiał i obrócił w moją stronę. Zrobiłam to samo.
- Czas na trochę rozrywki, skarbie. - poinformował i złapał mnie za obolałe nadgarstki, jednak zignorowałam szczypanie i pieczenie. - Przejdziemy się gdzieś. - dodał na co ja się uśmiechnęłam i pokiwałam głową. - Ubierz się wygodnie i weź swój pistolet, leży u ciebie na łóżku. Za dziesięć minut spotkajmy się w salonie. - rozkazał, na co się lekko zdziwiłam, jednak nie chciałam pytać do czego będzie mi potrzebna broń. W miarę szybko wybiegłam zostawiając go samego. Udałam się do swojej sypialni, gdzie nie było już żadnych śladów krwi.
Wzięłam pistolet i gotowa zeszłam na dół.
Budynek w którym się znajdowaliśmy był dosyć duży, lecz stary i opuszczony. Weszliśmy trzymając się za rękę.
- Po co tu przyjechaliśmy? - spytałam zaciekawiona rozglądając się po dużym pomieszczeniu z jakimiś wysokimi półkami.
- Muszę coś załatwić, poczekaj tu przez chwilę. - zarządził i odszedł zostawiając mnie samą. Widziałam tylko jak znika za jakimiś drzwiami. Oparłam się o jedną z półek i czekałam. Mijały sekundy i minuty, a on dalej nie wracał. Zaczynało mi się naprawdę nudzić.
Nagle usłyszałam głośny hałas dobiegający zza drzwi, którymi poszedł Joker. Nie zastanawiając się wyciągnęłam z kieszeni pistolet i udałam się w tamtym kierunku. Ostrożnie nacisnąłem na klamkę i otworzyłam drzwi. Za nimi znajdował się jakiś korytarz z kilkoma drzwiami po obu stronach.
Pierwsze drzwi po prawej były otwarte i to właśnie stamtąd dobiegły te krzyki. Stanęłam kawałek dalej, żeby móc obserwować co się tam dzieje.
Najpierw zobaczyłam jakiegoś mężczyznę z uniesionym do góry pistoletem. Nie wyglądał zbyt uprzejmie. Miał złowrogie spojrzenie, ale inne niż Joker. Długa broda zakrywała jego usta. Zrobiłam jeszcze krok do przodu, żeby zobaczyć w kogo wycelowana jest broń.
Puddin
Chłopak stał przy samej ścianie z uniesionymi w górze rękami. Na jego twarzy malował się szeroki uśmiech.
Szybko uniosłam swoją broń i skierowałam w brodatego faceta. Nie pozwolę, żeby skrzywdził mojego ukochanego.
- Tym razem cię zabije. - warknął mężczyzna celując Panu J prosto w głowę.
Nie chcę jego śmierci. Uratowałaś go z Arkham, ale zabić dla niego to co innego. Miałam mętlik w głowie. Dobra Harleen czy zakochana Harley.
- Zrób to. No dalej. Przypomnij sobie z jaką radością zabijałem twoją żonę. - mruknął Joker, a ja poczułam jak robi mi się goraco. To jest człowiek, który zamknął mojego Maleńkiego w Arkham.
Ale ja nie mogę. Nie potrafię zabijać.
W mojej głowie rozległ się huk wystrzału.
Cześć wszystkim 😘 dziękuję wam bardzo za wszystkie komentarze i gwiazdki. Piszcie jak podobał wam się rozdział powyżej ⬆⬆⬆.
Pozdrawiam was i do następnego 💗
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro