12
Harley POV
Czułam, że odpływam. Mój umysł zaczęła pochłaniać ciemność. Ale nie bałam się. Wiedziałam, że Puddin nie pozwoli mi odejść.
I wtedy poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Mocno mnie ścisnął i zaczął ciągnąć do góry. Chwilę później poczułam usta złączone wraz z moimi w namiętnym pocałunku.
Znowu mogłam oddychać, ale nie to było wtedy najważniejsze.
Najważniejsze było to, że ja i Puddin byliśmy tacy sami. Identyczni. Już na zawsze tylko ja i mój Maleńki.
- Kocham cię. - powiedziałam na co on wybuchł szaleńczym śmiechem. Dołączyłam do niego, a po kilku sekundach ponownie złączyłam nasze usta w pocałunku.
Osoba którą w tej chwili widziałam w lustrze absolutnie nie przypominała dawnej mnie. Idealnie spięte włosy. Okulary. Eleganckie ubrania. Naturalny wygląd... to nie byłam ja.
Dopiero teraz czuję, jaką osobą jestem naprawdę. Gładka blada cera. Długie lśniące włosy. Idealny wzrok. Podkreślający osobowość wygląd.
Nie wiem kiedy ale w lustrze obok mnie pojawił się Joker. Stanął i mi się przyglądał.
- Jak się czujesz? - spytał na co się uśmiechnęłam.
- Idealnie. - pisnęłam szczęśliwa i odwróciłam się w jego stronę. - Puddin, mogę do Ciebie tak mówić? - spytałam śmiejąc się lekko, na co on objął mnie w pasie.
- Nazywaj mnie jak chcesz. - mruknął i przyjrzał się mojej twarzy. - Jesteś taka piękna. - stwierdził, na co go lekko pocałowałam po czym się odsunęłam. I ponownie spojrzałam w lustro.
- Wiem. - zaśmiałam się i obkręciłam wokół własnej osi. - To wszytko dzięki tobie. - mruknęłam zadowolona.
- Ta kąpiel nieźle namieszała ci w głowie. - powiedział rozbawiony, lecz po chwili spoważniał. Więc ja też się uspokoiłam. - Chcesz żebyśmy coś razem obejrzeli? Albo może pojedziemy do kina, co ty na to? - spytał z uśmiechem, a ja już miałam pokiwać z radością głową, na co on przyłożył mi palec do ust. - To był żart. Zapamiętaj nie chodzimy do kina ani na kolacje. Nie wychodzimy wspólnie do ludzi. Żadnych romantycznych scen, rozumiesz? - spytał z poważną miną i wyciągnął zza paska pistolet. Po czym przyłożył mi go do brzucha. - Rozumiesz, kochanie? - spytał ponownie uśmiechając się szeroko.
- Spokojnie J, wszytko jasne. Wystarcza mi to, że jesteś. - powiedziałam pewna siebie na co spojrzał mi głęboko w oczy, jednak zaraz odwrócił wzrok. Odsunął ode mnie broń i mi ją podał. - Po co mi to? - spytałam zdziwiona przyglądając się ciężkiemu przdmiotowi.
- Wychodzę i wracam dopiero jutro. Jak zajdzie taka potrzeba to wiesz co się z tym robi. - mruknął i szybko musnął moje usta po czym wyszedł zostawiając mnie z naładowaną bronią w ręce. Przyłożyłam ją sobie do głowy i przyjrzałam się sobie w lustrze. Ten widok mnie rozbawił. Nawet bardzo.
Obudził mnie dosyć głośny hałas dobiegający z salonu. Szybko zerwałam się na równe nogi i udałam się do źródła dźwięku. Wszędzie leżeli martwi ochroniarze. Co się dzieje?
- Doktor Harleen Quinzel. Co pani tu robi? - usłyszałam czyjś głos. Odwróciłam się i spojrzałam na mężczyznę w śmiesznym przebraniu. Jeszcze Batmana mi brakowało do szczęścia.
Co mam powiedzieć?
- To chyba nie twój interes kim jestem, a już tym bardziej co tu robię. - warknęłam po czym wskazałam ręką na wyjście.
- Chcę pomóc. - zapewnił, na co zza paska w spodniach wyciągnęłam pistolet.
- A ja chcę iść spać, także radzę panu opuścić mój dom. - powiedziałam ziewąjac i skierowałam lufę pistoletu prosto w jego głowę.
- Przekaż Jokerowi, że zapłaci za to co zrobił w Arkham. - odparł pewnym siebie głosem mężczyzna i przez wybite w salonie okno wyskoczył z budynku. Spojrzałam na broń i szybko ją puściłam. Nie wierzę, że byłabym w stanie zabić Batmana. Ostatnią osobę, która mogła mnie stąd wydostać.
Przeszukałem kieszeń jednego z ochroniarzy i wyciągnęłam z niej telefon. Szybko przejrzałam kontakty i wyszukałam numer Joker' a. Nacisnąłem zieloną słuchawkę i czekałam.
- Chyba jasno się wyraziłem, mówiąc że nie macie prawa do mnie dzwonić. - warknął zdyszany, na co moje uczucia były lekko zmieszane. Co robił?
- Puddin... tutaj Halrey. - zaczęłam niepewnie.
- O co chodzi? - spytał już nieco spokojniej.
- Był tu Batman. Zabił twoich ludzi i uciekł. - poinformowałam, na co chłopak się zaśmiał.
- Wspaniale, kochanie. Niedługo wracam. - powiedział ignorując to co mu przekazałam i się rozłączył.
Ostrożnie minęła martwe ciała leżące na ziemi i wróciłam do sypialni. Spojrzałam ma zegar, który wskazywał godzinę 5:34.
Jeszcze za wcześnie, żeby wstawać.
Położyłam się i przykryłam ciepłą kołdrą, po czy odpłynęłam.
Obudziłam się dopiero wtedy, gdy ktoś wszedł do pokoju trzaskając drzwiami.
Był to oczywiście J.
Spojrzałam na niego zmęczonym, jednak mimo to zadowolonym wzrokiem.
Zielonowłosy ściągnął ze mnie nieco kołdrę i zawisł nade mną całując łapczywie moje usta i szyję.
Pachniał inaczej. Jakimiś damskimi perfumami, jednak nie moimi.
Z lekko skwaszoną miną oddawałam jego czułości. Wizja tego co mógł robić i z kim przez całą noc sprawiała, że czułam lekkie obrzydzenie.
- Gdzie byłeś? - postanowiłam zaryzykować, mając nadzieję, że nie dostanę kary za wtrącanie się w nie swoje sprawy.
- Musiałem się trochę odstresować. - mruknął odsuwając się lekko.
- To znaczy? - spytałam czekając na dokładniejszą odpowiedź.
- Nie interesuj się. - powiedział ze złością i wyciągnął z kieszeni scyzoryk. - To przesłuchanie oznacza, że nadal jest w tobie pani psychiatra, której ja za wszelką cenę chcę się pozbyć. - dodał z poważną miną i przyłożył ostre narzędzie do mojego bladego ze strachu policzka. Patrzyłam mu prosto w oczy mając nadzieję, że nic mi nie zrobi. I wtedy on zdecydowanym ruchem odsunął ode mnie ostry przedmiot i wbił mi go w zewnętrzną stronę uda. Poczułam mocny ból, przez co z moich ust wyrwał się okrzyk, a z oczu popłynęły łzy.
- Powtarzaj za mną. - powiedział z uśmiechem Joker i przytrzymał moje obie dłonie nad głową. Poczułam jak wyciąga nóż i wbija go ponownie w miejsce obok. Ból był jeszcze gorszy od poprzedniego. - Ja Harley Quinn. - zaczął, a ja słabym głosem powtórzyłam te słowa. - Nie będę wtrącać się w życie Joker' a. - dodał i głębiej wbił scyzoryk.
- Nie będę wtrącać się w życie Joker' a. - jęknęłam starając się opanować ból. Dlaczego mi to zrobił?
- Dokładnie. - zaśmiał się i wyciągnął ostrze po czym rzucił je gdzieś w głąb pokoju. Puścił moje dłonie i zszedł ze mnie. Myślałam, że to koniec cierpienia, jednak myliłam się. To był dopiero początek.
Zielonowłosy złapał mnie za włosy i gwałtownym ruchem ściągnął z łóżka. Kopnął mnie z całej siły w brzuch, przez co skuliłam się starając złapać oddech. Kątem oka zauważyłam, że wychodzi. Po kilku sekundach wrócił z jakimś małym kieliszkiem z czymś białym w środku. Kucnął przy mnie i wysypał substancje na moje zranione udo. Poczułam gorsze pieczenie niż kiedykolwiek w życiu. Teraz mogłam się domyślić, że biała substancja była solą.
Krzyczałam na całe gardło, jakbym miała nadzieję, że to mi jakoś pomoże. Joker stał nade mną i śmiał się obrzydliwym głosem. Kiedy po kilku minutach przystałam czuć ból chłopak spoważniał i nachylił się nade mną.
- Przeproś. - powiedział surowym tonem, na co obróciłam się twarzą w jego stronę i wymamrotałam ciche przepraszam. Nie wiem za co miałam go przeprosić, ale zrobiłam to mając nadzieję, że w końcu wyjdzie i zostawi mnie w spokoju.
Spojrzał na mnie ostatni raz i wyszedł trzaskając drzwiami. Skuliłam się i odpłynęłam.
Hej wszystkim. ☺ Postanowiłam jednak wrócić i pisać, chociażby dla tych kilku osób, którym się chyba spodobało. Także przepraszam za tak długą nieobecność i postaram się dodawać w miarę regularnie rozdziały. Pozdrawiam i do następnego! 😙😙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro