you're the best | P. Żyła x M. Kot
Wszedłem do pokoju trzaskając drzwiami. Zdjąłem kurtkę i buty odrzucając je na bok, i ze łzami cisnącymi się do oczu, położyłem się pod kołdrą, którą przykryłem się w całości. Leżałem tak, aż usłyszałem ciche trzaśnięcie drzwiami, a po chwili materac, na którym leżałem ugiął się pod ciężarem drugiej osoby.
- Maciek... - usłyszałem dobrze znany mi głos, ale nie zareagowałem. - Maciuś... - poczułem dotyk na ramieniu.
- Zostaw mnie - mruknąłem ledwo powstrzymując łzy.
- Kici... - Piotrek zsunął kołdrę z mojej głowy. - Nie obwiniaj się, to nie twoja wina.
- A właśnie, że moja - odwróciłem się i usiadłem. - Trzecie nie jest miejscem dla nas. Byłoby dużo lepiej gdyby mnie nie było. Zepsułem obydwa skoki - po moim policzku spłynęła łza. - Jestem beznadziejny... - zakryłem twarz dłońmi.
- Nawet tak nie mów - położył dłoń na moim kolanie. - Popatrz na to w ten sposób, bez twoich skoków w ogóle nie bylibyśmy na podium.
- Gdyby nie było mnie, skakałby Kuba i na pewno zrobiłby to lepiej - po moich policzkach spływało coraz więcej łez.
- Boże... - Piotrek westchnął. - Chodź tutaj - wciągnął mnie na swoje kolana. - Maciek, zrozum, że to nie twoja wina. To, że oddałeś krótsze skoki, nic nie znaczy. Przecież każdemu zdarzają się obniżki formy - otarł łzy z moich policzków. - Nie możesz się obwiniać, żaden z nas dzisiaj nie błyszczał i jest, jak jest. Trzecie miejsce to nie koniec świata.
- Ale gdyby moje skoki były lepsze... - szlochałem w jego bluzę.
- Gdybać zawsze można - pogłaskał mnie po plecach. - Z resztą jutro jest konkurs indywidualny, tam pokażesz co potrafisz, hm? - odsunął się i spojrzał mi w oczy.
- Tak... - mruknąłem spuszczając wzrok.
- Jakoś za bardzo mnie to nie przekonuje - szturchnął mnie w ramię.
- No mówię, że tak - pociągnąłem nosem.
- Kici... - zaczął groźnie i rzucił się na mnie.
- Piotrek, przestań! Nie łaskocz mnie! - wyginałem się na łóżku, leżąc pod starszym i głośno się śmiejąc. - Proszę cię - z moich oczu zaczęły wypływać łzy.
- A postarasz się jutro na konkursie?
- Tak, zrobię wszystko! - śmiałem się.
- W takim razie mogę zostawić cię w spokoju - opadł na materac i położył się obok mnie. Przytuliłem się do jego boku.
- Dziękuję, jesteś najlepszy - zamknąłem oczy, a on mnie objął.
Leżeliśmy tak chwilę kiedy zachciało mi się spać. Ziewnąłem.
- Jesteś śpiący? - pokiwałem głową na tak. - Idź spać - pocałował mnie w czoło.
- Dobranoc - wtuliłem się w niego.
- Śpij dobrze - okrył nas kołdrą.
Po pierwszej serii byłem drugi. Usiadłem na belce, wziąłem głęboki wdech i sprawdziłem wiązania. Wszystko w porządku, teraz trzeba już tylko poczekać na zielone światło. Jest, trener machnął flagą, a ja odepchnąłem się od belki. Przyjąłem pozycję najazdową i wyszedłem z progu. Czułem, że to będzie daleki skok. Wylądowałem telemarkiem. Ładna odległość, bo 132 metry. Noty, same dziewiętnastki. Na pewno będę stał dziś na podium. Jeszcze tylko Kraft i okaże się czy będę stał na najwyższym stopniu, czy też nie. Jako pierwszy z chłopaków podszedł do mnie Piotrek.
- Mówiłem ci? Wygrasz to - szepnął mi na ucho, zamykając w uścisku.
Po chwili przyszła do nas reszta kadry. W napięciu oczekiwaliśmy na wynik. Austriak zasiadł na belce, wyszedł z progu i... Tak! Wygrałem! Piotrek ponownie zamknął mnie w uścisku, do którego przyłączyła się także reszta chłopaków.
- Wiedziałem, że dasz radę - szepnął mi na ucho, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz. - Jesteś dzisiaj najlepszy.
______________________________________
Odkopałam jakiegoś starego shota, mam nadzieję, że się wam podoba.
Przy okazji zachęcam, żebyście zajrzeli do mojej nowej książki, w której będę starała się do świąt publikować codziennie jednego shota.
Do następnego,
Kamila.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro