Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

we need to talk | M. Eisenbichler x R. Freitag

Wracaliśmy właśnie z treningu. Widoki za oknem busa spowite były czernią. Siedziałem, opierając głowę na szybie i z braku innego zajęcia przeglądałem instagrama. Przesuwałem palcem po ekranie, sporadycznie dając serduszka pod niektórymi zdjęciami. Westchnąłem, kiedy mój względny spokój został przerwany przez kogoś, kto usiadł na miejscu obok mnie. Podniosłem wzrok z nad wyświetlacza i przeniosłem go na nowoprzybyłą osobę. W mroku dostrzegłem zarys sylwetki Andreasa. Chociaż nie widziałem jego twarzy, wiedziałem, że przygląda mi się marszcząc brwi - za pewne zastanawiał się co ma mi powiedzieć. Patrzyłem na niego wyczekujaco.

- Musimy porozmawiać, Markus - w końcu wydusił.

- Coś się stało? - uniosłem brew. Co jak co, ale takie słowa padające z ust Wellingera nie były codziennością.

- Nie - pokiwał głową. - Znaczy tak - szybko się poprawił.

- W takim razie słucham - wzruszyłem ramionami, chowając telefon do kieszeni moich dresów.

- Sprawa wygląda tak, że... - zamilkł i chwilę zastanawiał się co powiedzieć. - Wiesz... - ściszył głos. - Severin wrócił do kadry, no nie? - szeptał jak najciszej potrafił, ale dalej tak, żebym słyszał co do mnie mówi.

- No tak i co w związku z tym? - nie rozumiałem o co mu chodzi. Młodszy westchnął, kiedy usłyszał moje pytanie.

- Boże, Eisenbichler... - nad nami nagle pojawiła się głowa Karla. - Naprawdę nie wiesz o co chodzi? - kiwnąłem głową na nie, a ten westchnął chcąc okazać swoje rozgoryczenie moją niewiedzą. - Dwa siedzenia dalej, po prawej - mężczyzna spojrzał w tamtym kierunku.

Lekko wychyliłem się zza siedzenia, żeby mieć lepszą widoczność. Odruchowo zacisnąłem pięści, kiedy zrozumiałem o co chodzi moim kadrowym kolegom. Kawałek dalej siedzieli prowadząc rozmowę Richard i Severin. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że Freund znajdował się zdecydowanie za blisko czarnowłosego. Prychnąłem, kiedy Richard wybuchnął śmiechem, słysząc coś, co powiedział mu drugi Niemiec.

- Właśnie o to nam chodzi - zaczął Andi.

- Severin wrócił i jak widać... - kontynuował Karl. - Ciągnie go do Richiego, przez co twoje szanse teraz maleją.

- No właśnie - przytaknął Andreas - a ja nie pozwolę na to, żeby ktoś psuł mój otp, dlatego musisz wziąć sprawy w swoje ręce i zrobić coś, żeby Severin zostawił Richarda w spokoju - wydął policzki w geście zdenerwowania.

- Niby co mam zrobić? - przewróciłem oczami. - Iść do niego i powiedzieć, że ma zostawić Richiego w spokoju, bo się w nim bujam, ale jakoś nie po drodze jest mi, żeby mu to powiedzieć? No błagam was, to brzmi żałośnie... - przerwałem kiedy Karl, który w dalszym ciągu stał nad nami, odchrząknął znacząco.

Wraz z Andreasem podążyliśmy za wzrokiem mężczyzny. Wciągnąłem powietrze, a Andi pisnął, kiedy zobaczyliśmy, że Severin coraz bardziej zbliża się do Richarda. Ten jakby trochę speszony odsuwał się, ale niezrażony tym Freund dalej zmniejszał dzielącą ich odległość. Wpatrywaliśmy się z Andreasem w tą scenę z niemym krzykiem zastygłym na ustach, wiedząc co zaraz może się wydarzyć. Najbardziej oprzytomniały z nas, Karl podniósł się z miejsca i ruszył w kierunku dwójki siedzącej z przodu. Nie przejmując się zdziwionym spojrzeniem trenera, kiedy zajął miejsce obok niego, odwrócił się w stronę mężczyzn. Z Andim uważnie śledziliśmy każdy jego ruch. Przez chwilę coś mówił, później kiwnął głową i wrócił do nas.

- I co? I co? I co? - Andreas podskakiwał na fotelu.

- Nic - wzruszył ramionami.

- O czym z nim rozmawiałeś? - zmarszczyłem brwi.

- Zapytałem się czy wpadnie później do mojego pokoju, żeby pogadać o naszych skokach, zgodził się. Musiałem coś wymyślić, w innym wypadku... - urwał.

- Czyli zostaniemy z Richim sami w pokoju... Dobra, załatwię to dzisiaj, tylko przytrzymaj u siebie Severina najdłużej jak tylko dasz radę.

- Nie ma sprawy - Karl kiwnął głową.

- A ja co mam robić? Też chcę ratować mój ship - Andi w końcu zabrał głos.

- Możesz iść do Stephana i siedzieć cicho - zaproponował Geiger.

- Wiesz co? Jesteś okropny - żachnął się najmłodszy z nas. Założył ręce na piersi i fuknął. - Skoro tak, to idę - wstał i obrażony poszedł do swojego chłopaka.

Karl zaśmiał się pod nosem i z powrotem usiadł na swoim miejscu. Odwróciłem głowę w stronę okna, spoglądając w ciemność. Zastanawiałem się jak przekazać Freitagowi moje uczucia. Zrobić to wprost czy może delikatnie zasugerować i mieć nadzieję, że się domyśli? Westchnąłem, odczuwając powagę sytuacji. Jeśli nie porozmawiam z Richardem dzisiaj, jutro może być za późno, w końcu Severin nie próżnuje. Westchnąłem, opierając czoło o zimną szybę, co trochę mnie orzeźwiło. Nie będę niczego planować, przecież i tak jak dojdzie co do czego nie będę pamiętał z tego kompletnie niczego. Zamiast tego przymknąłem powieki i spróbowałem stłumić w sobie chęć pójścia spać.

Droga powrotna do hotelu minęła zadziwiająco szybko. Zanim się obejrzałem, szliśmy przez korytarz w kierunku naszego pokoju.

- Severin! - usłyszałem za plecami głos Karla.

Starszy mężczyzna idący przede mną przystanął i odwrócił się. Geiger podbiegł do nas i stanął obok Freunda.

- Sev, pamiętasz? Idziemy do mojego pokoju? Chciałem pogadać o naszych dzisiejszych skokach, ma być też trener.

- A tak... Chodźmy - wzruszył ramionami. - Idziecie z nami? - zwrócił się do mnie i Richarda, choć nie oszukujmy się jego pytanie było skierowane bardziej w stronę czarnowłosego.

- Nie - odpowiedziałem szybko.

Złapałem Richiego za nadgarstek i nie zwracając uwagi na jego pytające spojrzenie, pociągnąłem w stronę pokoju. Kiedy stanęliśmy pod drzwiami, otworzyłem je kartą i wepchnąłem młodszego do środka. Ten westchnął i usiadł na jednym z łóżek.

- O co chodzi? - zmarszczył brwi.

Westchnąłem, zamykając drzwi i oparłem się o nie. Stałem tak chwilę, próbując poukładać sobie wszystko w głowie i jakoś zebrać słowa.

- Musimy porozmawiać - odepchnąłem się od drewnianej konstrukcji i opadłem na materac łóżka stojącego na przeciwko tego Richarda.

- Więc..? - po chwili ciszy oparł się plecami o ścianę.

Siedziałem tak wpatrując się w ścianę, kompletnie nie wiedziałem jak mam zacząć tą rozmowę.

- Sprawa wygląda tak, że... - wypuściłem powietrze z płuc. - To nie takie proste...

- Coś się stało? - zmarszczył brwi wyraźnie zmartwiony.

- Nie, no... Po prostu... - nie umiałem ubrać moich myśli w słowa. - Pieprzyć to - podniosłem się z łóżka i podszedłem do Richarda.

Stanąłem nad nim. Chwilę się wahałem, ale w końcu pochyliłem się nad czarnowłosym i połączyłem nasze usta w pocałunku. Miałem tylko nadzieję, że młodszy mnie nie odepchnie. Moje serce zabiło szybciej, kiedy położył ręce na mojej klatce piersiowej, ale zaraz po tym zaczął oddawać pocałunek. Odsunąłem się od niego, gdy zaczęło nam brakować powietrza.

- Już od dawna miałem na to ochotę - westchnąłem, opadając na materac zaraz obok chłopaka.

- W takim razie dlaczego nie zrobiłeś tego wcześniej? - oparł głowę o moje ramię.

- Powiedzmy, że coś mnie do tego pchnęło - zaśmiałem się.

- I wcale nie było tym zachowanie Freunda w busie - zawtórował mi.

- Niee... No co ty? - parsknąłem.

Richard westchnął, kiedy objąłem go i przyciągnąłem bliżej siebie. Wtulił się w moją bluzę, cicho mrucząc.

- Szczerze..? Miałem nadzieję, że się po tym ogarniesz - zaczął po chwili. - Miałem już dosyć tego jak się do mnie lepił.

- To teraz musimy tylko poczekać aż wróci i podzielimy się radosną nowiną.

- To znaczy? - odsunął się ode mnie.

- Zostaniesz moim chłopakiem? - zaśmiałem się z tego jak banalnie zabrzmiały te słowa.

Młodszy w odpowiedzi wpełzł na moje kolana i obejmując ramionami moją szyję, połączył nasze usta.

- Potraktuję to jako zgodę - przerwałem na chwilę pocałunek i już po chwili znów złączyłem nasze wargi.
_______________________________________

Kolejny dłuższy shot. Mam nadzieję, że się podoba.
Do następnego,
Kamila.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro