Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

stupid bet | P. Prevc x K. Stoch

— Kamil? — mężczyzna leżał niewzruszony — Kaamiil — przewróciłem się na drugi bok.

— Hm? — mruknął w poduszkę.

— Kochasz mnie jeszcze? — wpatrywałem się w sufit naszej sypialni. Mężczyzna westchnął i położył się na plecach.

— Oczywiście, że cię kocham — przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej, na której ułożyłem głowę. — Najmocniej na świecie — otulił mnie swoimi ramionami —
— i dobrze o tym wiesz — złożył pocałunek na moim czole. — Ale nigdy nie wybaczę ci tego, że budzisz mnie w środku nocy tylko po to, aby zadać tak absurdalne pytanie — uśmiechnąłem się niewinnie, pomijając fakt, iż mój narzeczony nie mógł tego dostrzec w mroku.

— Denerwuję się — zamknąłem oczy.

— Nie martw się, wszystko wyjdzie wspaniale — wplótł rękę w moje lekko przydługie włosy.

— Tak myślisz?

— Ja to wiem. Tyle czasu czekaliśmy na ten dzień i nic nam go nie zepsuje. Obiecuję Ci.

— Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham — mocniej się w niego wtuliłem.

— Tak, tak ja ciebie też, ale teraz na prawdę chciałbym zasnąć. Jest w końcu środek nocy — ziewnął. — Z resztą ty też powinieneś być wyspany.

— No tak...

— W takim razie słodkich snów kochanie — ponownie pocałował mnie w czoło i już po chwili znów spał.

— Dobranoc — westchnąłem dam do siebie i idąc w ślady Kamila, także spróbowałem zasnąć.

Rano obudziłem się długo przed Kamilem. Chwilę kręciłem się z boku na bok znów próbując zasnąć, niestety sen nie był mi dany. W końcu, gdy straciłem nadzieję na choćby jeszcze chwilę wypoczynku, wstałem i zszedłem na dół do kuchni. Nie chciałem obudzić Kamila, niech z naszej dwójki chociaż on będzie wyspany. Wyciągnąłem z szafki mój ulubiony kubek i zrobiłem sobie w nim kawę. Chwyciłem naczynie i i przeszedłem z nim do salonu, usadawiając się na kanapie pod kocem. Zapaliłem lampkę stojącą na stoliku, i zabrałem się za czytanie książki, powoli sącząc gorący napój.

— Kochanie, czas wstawać — usłyszałem głos Kamila. Ziewnąłem i otworzyłem oczy. Przed kanapą kucał mój jeszcze narzeczony, cudnie się uśmiechając. — No, dalej. Mamy co raz mniej czasu — wyprostował się i zniknął w drzwiach kuchni.

Przeciągnąłem się i sięgnąłem po kawę. Wziąłem łyka krzywiąc się - zimna. Jeszcze raz ziewnąłem i podniosłem się z miejsca. W końcu kiedyś trzeba wstać. Złożyłem koc, książkę, którą czytałem dołożyłem na półkę, a kubek z zimną cieczą zabrałem do kuchni. Stoch stał przy blacie i robił kanapki.

— Marzy mi się śniadanie do łóżka — oparłem się stół.

— Niestety, wstałeś wcześniej ode mnie, więc nie masz na co liczyć — odwrócił się do mnie i posłał mi wredny uśmiech.

— Jesteś okropny — odsunąłem krzesło i usiadłem na nim.

— Ale i tak mnie kochasz.

— Fakt — zaśmiałem się.

Chwilę później pojawił się przede mną talerz z kanapkami. Zjadłem jedną, mój żołądek nie pozwolił mi na więcej.

— Jedz — nalegał Kamil.

— Nie mogę — skrzywiłem się. — Na prawdę się nie denerwujesz? — spojrzałem mu w oczy po chwili ciszy.

— Chodź tu do mnie — odsunął się od stołu. Wstałem z miejsca i już po chwili siedziałem na jego kolanach. — Nie masz się co denerwować — zaczął szeptać mi do ucha. — Wszystko wyjdzie tak jak to sobie zaplanowaliśmy — jego głos mnie uspokajał. — Spokojnie — zamknąłem oczy i wtuliłem się w niego próbując się odprężyć.

— Możecie się pocałować.

Kamil zrobił krok w moją stronę, złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie, łącząc nasze usta w pocałunku. Po chwili oderwaliśmy się od siebie i z wielkimi uśmiechami odwróciliśmy do zebranych gości. Moja mama, zresztą jak i teściowa, ocierały łzy. Domen stał uradowany w pierwszym rzędzie. Chyba będę musiał mu podziękować, w końcu to on zeswatał mnie i Kamila. Przeniosłem wzrok na mojego męża. Uśmiechał się patrząc na mnie. Wyciągnął w moją stronę dłoń, którą bez wahania chwyciłem. Splótł nasze palce i już po chwili ruszyliśmy do wyjścia z kościoła. Dalej nie mogłem w to uwierzyć. Po wyjściu na dwór obsypali nas ryżem i płatkami kwiatów. Kamil przyciągnął mnie do kolejnego pocałunku, a ja byłem aktualnie najszczęśliwszą osobą na ziemi. Miałem u boku mężczyznę, który mnie kochał, rodzinę i przyjaciół. Czego więcej chcieć do szczęścia?

Od tamtego dnia minęło już sześć lat. Siedzimy na kanapie i oglądamy jakiś film. Opieram głowę na ramieniu Kamila, a on przytula mnie w talii. Zamykam oczy i wzdycham.

— Co robicie? — do salonu wbiega nasza pięcioletnia córka.

— Oglądamy film — odpowiada mój mąż.

— Chodź do nas — odchylam koc, pod który dziewczynka od razu wskakuje.

Kamil uśmiecha się do mnie i składa pocałunek na moich ustach. Ponownie wtulam się w niego i wracam do oglądania filmu. Jesteśmy, można by powiedzieć rodziną idealną, która już niedługo znów się powiększy. Myślę, że nie mógłbym być szczęśliwszy. Mam kochającego męża, rodzinę, przyjaciół otaczających nas z każdej strony i już niedługo dwójkę dzieci. Lepszego życia nie mógłbym sobie wymarzyć, a to wszystko za sprawą głupiego zakładu, że Domen zeswata mnie z Kamilem. On zyskał pięćdziesiąt euro, a ja cudowne życie i wszyscy są zadowoleni. No może z wyjątkiem Gorana Janusa, który przegrał wspomnianą kwotę pieniędzy.

______________________________________

Proch na dobry początek. Wydaje mi się, że jest ok. Końcówkę pisałam jakieś cztery razy, ale w końcu jestem z niej zadowolona. Shot dedykowany prochlove. Obiecałam, więc dotrzymuję słowa. Może i było to dawno, ale jest. Dziękuję za przeczytanie i może do następnego razu.
Kamila.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro