Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

shy boy |R. Freitag x M. Eisenbichler

To nie tak, że na afterach leją się litry alkoholu i wszyscy się upijają. Zwykle są to kulturalne spotkania, podczas których nawet nie wychodzimy do klubu, a zamiast tego wypijamy po piwie w pokoju jednego z kadrowiczów. To było jedno z nich. Właśnie siedzieliśmy w pokoju hotelowym Karla i po prostu rozmawialiśmy. Westchnąłem, przysłuchując się rozmowie Wellingera i Leyhe. Było w niej zdecydowanie za dużo podtekstów, nie mam normalnych przyjaciół. Moją uwagę odciągnął od nich Richard. Zaśmiałem się, kiedy wpakował mi się na kolana. Objąłem go w pasie, kładąc głowę na jego ramieniu.

- Jesteś dzisiaj straszną przylepą - szepnąłem mu na ucho.

- Wcale nie - zmarszczył brwi.

- A jednak. Uwielbiam cię w takiej wersji - roztrzepałem mu włosy.

Młodszy westchnął i objął moją szyję. Ułożył głowę na swoim ramieniu. Przyciągnąłem go jeszcze bliżej, przytulając do siebie. Zdecydowanie brakowało mi takiej bliskości.

- Jestem z ciebie okropnie dumny - szepnął mi do ucha. - Należało ci się to złoto - musnął wargami mój policzek.

Mimowolnie uśmiechnąłem się, słysząc te słowa.

- Dziękuję, kochanie - uwielbiam takie chwile.

- Dobra, już wystarczy tych słodkości - usłyszałem gdzieś z boku głos Karla.

Richard oderwał się ode mnie i rozejrzał po pokoju. Westchnął, schodząc z moich kolan. Niechętnie zajął miejsce obok mnie, od razu przytulając się do mojej ręki. Zaśmiałem się, umieszczając dłoń na jego udzie.

- Wiesz, Richi? Mógłbyś się troszeczkę opanować przed kamerami - nagle wypalił Leyhe.

- W jakim sensie? - Freitag zmarszczył brwi, wyraźnie nie rozumiał o co chodzi naszemu koledze.

- No wiesz... Twoje reakcje na skoki Markusa mogłyby być bardziej, no nie wiem... Neutralne? Chociażby w zeszłym tygodniu - zaczął kontynuować, widząc, że Richard dalej nie rozumie. - Nie mam pojęcia ile razy przytulałeś Markusa, kiedy stał na miejscu lidera. Urocze to, pewnie, ale skoro chcecie, żeby wasz związek dalej pozostał tajemnicą, musicie się bardziej pilnować - zakończył.

- Fakt - do rozmowy włączył się Karl. - Myślałem, że dzisiaj podejdziesz i pocałujesz Markusa.

- W sumie było blisko, ale w porę zdążyłem się opanować - mruknął młodszy i spłonął rumieńcem. Nie lubił rozmawiać na takie tematy z naszymi kolegami.

- No właśnie - westchnął Stephan. - Jeśli chcecie... - nie dane było mu skończyć.

- Wystarczy, Stephi - przerwał mu Andi, posyłając ciepły uśmiech Richiemu.

Freitag niby odwzajemnił gest, ale dalej siedział ze spuszczoną głową. Naprawdę był jedną z najbardziej nieśmiałych osób jakie znałem i z jednej strony było to urocze, a z drugiej czasem utrudniało życie. Osoby nie znające Richarda w życiu nie powiedziałyby, że jest tak niepewny. Na skoczni sprawia zupełnie inne pozory. Chwyciłem jego dłoń i splotłem nasze palce, chcąc dodać mu trochę otuchy. W pomieszczeniu znów zaczynały rozbrzmiewać rozmowy, nasz związek przestał być interesującym tematem.

- Wracamy do pokoju? - szepnąłem do ucha czarnowłosego. Ten tylko skinął głową. - Dobra, chłopaki - podniosłem się z łóżka Karla, ciągnąc za sobą Freitaga. - My już będziemy się zbierać - ruszyłem w stronę drzwi, dalej nie puszczając dłoni Richarda.

- Było miło. Jeszcze raz gratulacje, Markus - Geiger posłał mi uśmiech.

- Dziękuję - odwzajemniłem gest. - Tylko proszę za dużo nie pić, jutro skaczemy w drużynówce, musimy być w pełni sił, jeśli chcemy wywalczyć medal - pogroziłem im palcem.

- O nas się nie martw - westchnął Leyhe. - Lepiej uważaj na Richiego, żeby biedaczek mógł jutro usiąść na belce - rzucił w żarcie, za co Andi lekko uderzył go w ramię.

- O to też nie musisz się martwić - uśmiechnąłem się do niego. - Tymczasem bywajcie - wyciągnąłem Richarda na korytarz, zamykając za nami drzwi.

Przeszliśmy kilka metrów wgłąb korytarza, aż dotarliśmy do naszego pokoju. Otworzyłem drzwi i przepuściłem w nich Richarda. Czarnowłosy rzucił się na nasze posłanie, stworzone z dwóch połączonych łóżek.

- Mamy głupich przyjaciół - westchnął, przymykając powieki.

- Bardzo - położyłem się obok niego.

Młodszy od razu ułożył głowę na mojej klatce piersiowej, a ja objąłem go ramieniem.

- Kocham cię, Markus - szepnął cichutko.

- Uwielbiam, kiedy to mówisz - pocałowałem go w czoło. - I też cię kocham, Richi. Uwielbiam cię całego, a najbardziej to, jaki jesteś nieśmiały.

Młodszy podniósł się na łokciu i spojrzał mi w oczy z uśmiechem. Nachylił się i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Bez wahania oddałem pieszczotę, pogłębiając ją przy pierwszej okazji.

- Chyba nie jesteś za bardzo zmęczony? - zapytałem, wsuwając dłoń pod jego koszulkę.

- Oczywiście, że nie - zdjął z siebie bluzkę i rzucił ją gdzieś na podłogę. - Tylko musisz być delikatny, zważając na jutrzejszy konkurs - mruknął.

- O to nie musisz się martwić - westchnąłem i zaatakowałem jego usta.
_______________________________________

Nigdy nie umiałam pisać zakończeń, ale dzisiaj chyba przesadziłam... Zakochałam się w gifie, który widzicie na dole, jakoś zainspirował mnie do napisania tego shota :v

Dobranoc ❤️
Do następnego,
Kamila

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro