Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

pills | C. Aigner x M. Fettner

Siedział w ciszy w swoim ciemnym pokoju, na środku wielkiego łóżka. Przed sobą rozłożył cały arsenał broni, która jako jedyna potrafiła znieczulić go na wszystko co złe, każdy szatański wytwór tego świata i ludzi mieszkających w nim. Patrzył na nią z ogromnym pożądaniem, na jego twarzy błądził delikatny uśmiech. Tylko one potrafiły go wywołać.

Każda z kolorowych tabletek miała pomóc mu zapomnieć.

Biała o tym, że rodzice są nim zawiedzeni.

Niebieska o tym, że przyjaciele uważali, że jest do niczego.

Czerwona o tym, że bracia go nie akceptowali, wyzywali od pedałów.

Żółta o tym, że jest beznadziejny.

Czarna o tym, że przez swoją beznadziejność on nie chciał się z nim umówić.

Czuł się odrzucony przez wszytko oraz wszystkich i bardzo chciał o tym zapomnieć. Dlatego też chwycił pierwszą tabletkę między swoje wychudzone palce, które w gruncie rzeczy wyglądały jakby ktoś naciągnął skórę na same kości. Podniósł pigułkę na wysokość oczu. Była żółta. Ten kolor zwykle kojarzył się dobrze. Słońce, lato, kwiaty, szczęście - w słowniku Clemensa nie było takich słów. Gdy patrzył na nią, jego wyobraźnia zaraz podsuwała mu obraz, którego nie chciałby widzieć. Skóra pożółkła od zbyt dużej ilości alkoholu wlanego w jego organizm. Czy to już żółtaczka?

Położył ją na swoim języku, zaraz chwytając drugą. Czerwona - miłość. Odkąd został odrzucony już w nią nie wierzył. To słowo także zostało wyrzucone z jego słownika.

Niebieski — kolor symbolizujący bezpieczeństwo, nadzieję. Clemens nie czuł się bezpiecznie z samym sobą, a co dopiero w wielkim świecie, nadzieję także stracił już dawno. Położył kolejną tabletkę na języku i zaczął przyspieszać swoje ruchy, bo te powoli roztapiały się, zostawiając pp sobie gorzki posmak.

Na koniec zostawił sobie białą i czarną pigułkę. Dwa przeciwstawne kolory — jeden symbolizujący czystość, niewinność i życie, drugi śmierć oraz żałobę.

Wszystkie pigułki w końcu znalazły się na jego języku. Wiedział, że nie może z nimi przesadzić, przecież nie chciał się zabijać. Na razie… W jego głowie nadal tliła się malutka iskierka nadziei. Może Manuel nie przemyślał swojej pierwszej odpowiedzi, jeszcze zmieni zdanie i do niego przyjdzie? Przecież byłoby smutno, gdyby zastał go martwego.

Brunet zaśmiał się na tę myśl. To straszne jak bardzo przyzwyczaił się do wizji śmierci. Gdy dla innych ludzi była ona tematem tabu, on mógł spokojnie z niej drwić. Codziennie balansował po cienkiej granicy, powoli doprowadzając swój organizm do kresu wytrzymałości. Żadna maszyna nie pociągnęłaby długo, gdyby codziennie zasilana była paliwami o różnych składach i mocach. Perspektywa śmierci nie dała się wykluczyć.

Chwycił szklaną butelkę stojącą na jednej z szafek nocnych. Z jej zawartości nie zostało już wiele, ale to nic. Gorzki smak tabletek, które rozpuszczały się pod wpływem jego śliny z pewnością nie był przyjemny. Dlatego też szybko przechylił szklaną flaszkę, wypijając duszkiem całą wódkę, która mu została. Po jego przełyku momentalnie rozlała się fala ciepła. Powstrzymał odruch wymioty, spowodowany zbyt dużą ilością leków, które połknął i opadł na poduszki. Pozostało mu tylko czekać.

Czekać na ukojenie, które przyniosą mu pigułki. Po nich widywał takie ładne obrazy. Znacznie ładniejsze od tych życia codziennego.
_______________________________________

Miałam opublikować wczoraj, ale zapomniało mi się...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro