Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

my end | J. A. Forfang x D. A. Tande

Gdy otworzyłem oczy, niemalże od razu oślepło mnie białe światło. Czekając aż mój wzrok wróci do normy, nie czułem kumpletnie niczego - żadne bodźce nie docierały do mojego ciała. Wydawało mi się, że mój układ nerwowy został zamrożony. Kiedy w końcu przyzwyczaiłem się do jasności, zobaczyłem nad sobą conajmniej sześć twarzy. Niektóre z nich znałem bardzo dobrze, inne były mi kompletnie obce. To, co je łączyło napełniało mnie niepokojem. Każda ze zgromadzonych osób patrzyła na mnie z ogromną trwogą i niepokojem.

Coś blokowało ruchy mojej szyi - nie mogłem obrócić głowy, więc zacząłem podążać wzrokiem po całym pomieszczeniu. W pierwszej kolejności natrafiłem na jakby nieobecny wzrok mojej mamy. Skąd ona wzięła się w Słowenii, przecież powinna być teraz w Tromsø. Kolejnych dwóch twarzy nie kojarzyłem, ale wywnioskowałem po ubiorze, że są lekarzami. Jeden z nich miał gęstą czarną brodę zaplecioną w warkocz - wyglądał zabawnie. Ale skąd tu lekarze, przecież na skoczni... Nie znajdowałem się teraz na skoczni, więc gdzie byłem? Z mocniej bijącym sercem natrafiłem na wzrok Daniela, który potwierdził mnie w przekonaniu, że wydarzyło się coś złego. Nigdy nie widziałem, żeby jego oczy wyrażały tak ogromny ból i smutek. Mój brat i siostra także pojawili się tutaj w nieznanych okolicznościach i tak jak Daniel, patrzyli na mnie z ogromną boleścią. W oczach Henriette błyszczały łzy, a jej zaczerwieniona twarz zdradzała, że niedawno płakała. Na ten widok moje serce ścisnęło się z bólu. Dalej stał trener, niestety nie zdążyłem przyjrzeć się jego twarzy, bo mój rekonesans został przerwany przez jednego z ludzi w białych fartuchach.

- Jak się pan czuje? - przerwał ciszę, zachowując kamienną twarz.

- Przyznam szczerze, że ciężko mi ocenić - stwierdziłem zgodnie z prawdą. - Gdzie jestem? Co w ogóle się stało? - zobaczyłem, że mama kładzie dłoń na mojej nodze, ale nic nie poczułem.

Drugi lekarz spojrzał na tego z brodą. Wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Zapadła chwila ciszy, którą wypełniało tylko tykanie wskazówek zegara, który wskazywał równo godzinę siedemnastą. Nie wiedziałem dlaczego, ale atmosfera zgęstniała. Henriette odwróciła wzrok, wbijając go w ścianę, a Daniel wypuścił powietrze z ust.

- Jakie jest pana ostatnie wspomnienie? - gdy usłyszałem to pytanie, lekko się zawiesiłem.

Ze strachem uświadomiłem sobie, że mimo moich największych starań, nie mogłem przypomnieć sobie co działo się ostatnio. Pamiętałem wjazd na górę skoczni, dalej w mojej głowie była już tylko pustka. Nie pamiętałem czy oddałem dobry skok, ani które miejsce zająłem finalnie.

- Wjechałem na skocznię, żeby oddać drugi skok - zamilkłem. - Nie pamiętam nic więcej... - szepnąłem.

Gdy Henriette usłyszała moje słowa, odwróciła się i wyszła z sali. Nie rozumiałem niczego co się działo. Mój brat też odszedł od łóżka. Z prawej strony usłyszałem tylko ciche trzaśnięcie drzwiami - pewnie poszedł do Henri. Daniel posłał mi słaby uśmiech, aby dodać mi otuchy.

- Uległ pan wypadkowi - zaczął brodaty lekarz - w wyniku, którego... - przerwał i spojrzał na moją mamę a ta kiwnęła głową na tak. - W wyniku którego uszkodzeniu uległ pana kręgosłup.

- Mówiąc dokładniej - przerwany został rdzeń kręgowy - dodał ten drugi.

W moich oczach błysnęły łzy. Nikt nie powiedział tego wprost, ale ja wiedziałem. Już nigdy nie stanę na nogi. W obliczu tej sytuacji nawet nie próbowałem hamować łez, które samoistnie zaczęły spływać po moich policzkach. Mama widząc to, odwróciła się i wyszła z sali. Zaraz za nią poszli lekarze. Zostawili mnie samego z tą informacją. Przy łóżku został tylko Daniel.

- Nie martw się, kochanie - pogłaskał mnie po głowie.

To były jedne z najgorszych słów jakie mógł powiedzieć w tej sytuacji. Blondyn usiadł na krześle obok i zaczął gładzić mnie po przedramieniu. Powoli podniosłem obolałą rękę i wierzchem dłoni otarłem policzki z łez. Spojrzałem w piękne oczy mojego chłopaka, w których także błyszczały łzy.

- To jest mój koniec, Daniel - szepnąłem.
_______________________________________

I'm so sorry, musiałam jakoś odreagować te wszystkie DSQ (a szczególnie tą Petera!)...

Już jutro grudzień, a co za tym idzie - świąteczne shoty! Widzimy się jutro w, mam nadzieję, lepszych humorach... 🙈

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro