it's not the same without you | D. A. Tande X J. A. Forfang
Upchnąłem do walizki jeszcze jedną koszulkę i zamknąłem ją... Spróbowałem zamknąć, bo jednak nie wyszła mi ta sztuka. Chwilę mocowałem się z zamkiem, ale w końcu podałem się i opadłem na materac zaraz obok bagażu. Przymknąłem powieki i jeszcze raz przemyślałem wszystkie za i przeciw mojego wyjazdu.
- Johann - do pokoju wszedł Daniel - Jesteś gotowy? - stanął nad naszym łóżkiem.
- Ta - mruknąłem, nie otwierając oczu.
- Co się dzieje? - Tande usiadł na rogu łóżka.
- Nic - westchnąłem, chociaż miałem wielką ochotę z nim pogadać.
- Nie zbywaj mnie, przecież widzę, że coś jest nie tak - podniosłem się do siadu i spojrzałem na blondyna.
Chwilę patrzyłem mu w oczy, nie odzywając się. Zastanawiałem się czy to, co chcę powiedzieć nie zabrzmi głupio.
- Nie chcę jechać na konkurs - wydusiłem w końcu.
- Co? Dlaczego? - wyraźnie zdziwiony zmarszczył brwi.
- Po prostu... - zawiesiłem. - Nie chcę tam jechać bez ciebie - spuściłem wzrok na podłogę.
W pomieszczeniu zapadła cisza.
- Johann - blondyn w końcu się odezwał. - Nie mów tak... Przecież już byłeś na konkursie beze mnie, nawet stanąłeś na podium.
- Ale bez ciebie to nie to samo... - westchnąłem.
- Posłuchaj kochanie - złapał mnie za brodę i zmusił do spojrzenia w jego oczy. - Twój wyjazd to maks cztery dni rozłąki, przecież to niedługo. Uwierz, że jeśli tylko będę mógł, będę jeździł na konkursy razem z tobą, a jeśli nie dam rady, nie przejmuj się. Mamy telefony, laptopy, co za problem, żeby porozmawiać? Co prawda to nie to samo co rozmowa twarzą w twarz, ale jakoś damy radę - przytulił mnie do siebie.
- No nie wiem... - mruknąłem.
- Dobrze, zróbmy to inaczej... Za każdy medal, nie ważne jaki, będziesz dostawał nagrodę.
- Jaką nagrodę? - ożywiłem się.
- A to będzie niespodzianka - zaśmiał się i złożył pocałunek na moich ustach, który ochoczo oddałem.
- Przekonałeś mnie - odsunąłem się od niego. - Przygotuj portfel, zapewniam cię, że staniesz się biedniejszy podczas tego sezonu - blondyn parsknął śmiechem. - Nie śmiej się ze mnie, tylko pomóż mi dopiąć walizkę, proszę - podniosłem się z materaca.
Starszy poszedł w moje ślady. Szybko domknął mój bagaż i postawił go na drewnianej podłodze.
- A teraz jedziemy na lotnisko, w sumie już powinienem tam być... - zmarszczyłem brwi, wychodząc z pomieszczenia. - Nie zapomnij walizki! - krzyknąłem jeszcze do Daniela.
_______________________________________
Przepraszam, że znów Johann i Daniel. Przepraszam też za to, że tak długo nie dodawałam żadnych shotów, ale skupiam swoją całą uwagę na książce z shotami o tematyce świątecznej (swoją drogą jeśli ktoś nie czytał, zapraszam). Tam też składałam wam dłuższe życzenia, dlatego tutaj życzę wam tylko wesołych świąt i szczęśliwego Nowego Roku!
Do następnego,
Kamila.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro